Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

CAST-O-RAMA na początku było tak...

Napisane przez MarcinZet , 27 styczeń 2016 · 4119 Wyświetleń

casting cast

Moja geneza "korby" castingowej... Jakie były początki?

 

Jakieś niecałe trzy lata temu z czystej ciekawości, nie posiadając ŻADNEJ wiedzy na temat multiplikatorów, tych dziwnych wędek z "pazurem", ba - nie było mnie jeszcze wtedy na JB (o zgrozo), podczas jednej z pogaduszek w jednym z warszawskich sklepów wędkarskich sam siebie namówiłem na multiplikator... Tak, sam siebie, z premedytacją nastąpiła swoista autonamowa.

 

Kolega zza lady właściwie odradzał mi ten zakup - skrzywiony mówił bo po co, dlaczego, tak jakoś dziwnie, nienormalnie, to tylko w Stanach się sprawdza, a u nas przecież króluje poczciwa stała szpulka. Zaczną się problemy z brodami (wtedy jeszcze nie miałem pojęcia o czym mówi... Jakie brody, oszalał czy co...), pod wiatr nie rzucisz, trzeba inne wędki do tego mieć, serwis marny, a w ogóle to jak sobie wyobrażasz trzymanie kołowrotka u góry - no przecież to nienaturalne... Same problemy, przeszkody i przeciwności losu, w które z pełną świadomością się wpakowałem.

 

Natchniony chwilą kilka minut później nabyłem bez głębszego namysłu drogą kupna mój pierwszy multiplikator - zamiast stałoszpulowego okoniowego zestawu na małe bajorka, bo z takim właśnie zamiarem tego dnia zawitałem w sklepowe progi. Co teraz? Mhm, jeszcze wędka jest potrzebna do pełni szczęścia. Jaką kupić, gdzie? zaczęło się więc kilkudniowe jeżdżenie, szukanie, dopasowywanie, dyskusje za i przeciw, aż w końcu znalazł się i kijek. Mogłem w końcu "skręcić" pierwszy zestaw. Celowo pomijam ponad dwukrotne przekroczenie pierwotnego budżetu przeznaczonego na tradycyjny zestaw, usilnie i z sukcesem zresztą zepchnąłem to niepotrzebne i upierdliwe odczucie do "pudełka z nieistotnymi sprawami" (które zresztą w obecnym momencie osiągnęło już znaczne rozmiary...).

 

Pierwszy, wciąż sentymentalnie wspominany przeze mnie zestaw składał się z wędki Daiwa Generation Black model Twitchin'Stick 661MHF oraz multiplikatora Daiwa Zillion Type - R (100HSHLR). Ten komplet na pewno pomógł mi lepiej przyswoić casting i wszelkie związane z tą metodą podstawy. Kij niezbyt wymagający, nie za szybki, nie za wolny, po prostu zwyczajny. Multiplikator - wzorowa maszyna. No to co, czas porzucać? Momencik pomyślałem, najpierw spytajmy wujka Google jak to zrobić, żeby w miarę wyszło... Kilka dni studiowania treści internetowych wystarczyło (wtedy było takie moje zdanie w temacie), żeby stać się mistrzem ruchomej szpulki. Przy okazji dokształcania wpadłem też pierwszy raz na JB - nomen omen.

 

Pamiętam dokładnie miejsce pierwszych prób - Warta w okolicach Orzechowa. Zimny, dżdżysty, jesienny schyłek dnia. Wiatr hulał jak mu się żywnie podobało. Nad wodą nikogo - myślę sobie - to dobrze, nie będzie pośmiewiska i darmowego kabaretu ze mną w roli głównej. Na agrafce najmniej lubiany przeze mnie Slider 7S, żeby za bardzo nie płakać "jakby co". Docisk szpuli - sprawdzam - luzu nie ma. Magnetyk - check - dokręcony do połowy. Drżącym lekko kciukiem uwalniam szpulkę i sprawdzam, w jakim tempie wysnuwa się na lince przynęta - trochę za szybko, pomyślałem, mając za sobą trochę teorii. Dokręcam na 3/4. Już lepiej, według mnie bezpieczniej. Kilka próbnych machnięć kijem markujących rzut - wykonane. Wszystko chyba gotowe. Jedziemy.

 

Tak przechodzimy do finału - zwolnienie szpulki, ładunek, kciuk bez przekonania puszcza szpulkę, wyrzut i... Udało się! Pierwszy rzut na około 15 metrów wykonany, bez żadnych problemów, zdawałoby się. Zwijam niecierpliwie plecionkę i rzucam kolejny raz, już z większą pewnością.

 

Zwolnienie szpulki, ładunek, kciuk z większym przekonaniem puszcza szpulkę, wyrzut i... Slider leci daleko, dalej. Tępy trzask. Co to było!?! Slider leci dalej - wodował bardzo daleko, ale już niestety nie miałem z nim żadnego kontaktu. moje spojrzenie wędruje na multiplikator, dlaczego - pytam się w międzyczasie, dlaczego? Co to za plątanina linki? Przecież wszystko zrobiłem dobrze, do cholery. Jednak po przeprowadzonej analizie doszedłem do właściwej diagnozy zaistniałej sytuacji - idioto, nie zatrzymałeś szpulki po pierwszym rzucie w momencie, kiedy przynęta dotknęła tafli niespokojnej wody. Zrobił się totalny bałagan na szpuli, na który następnie, podniecony pozornie udanym rzutem, nawinąłeś fragment plecionki znajdujący się w wodzie. Drugi rzut, pierwsze odstrzelenie. Aha, to chyba ta "broda", która była jednym z postrachów adepta castingu. Świeżaka, który miał zachciewajkę. Trochę nawet brodę przypominała, faktycznie pomyślałem, hmmm.

 

Pierwszy "karniak" zaliczony. Dawka pokory - spora, jednocześnie bezcenna. No cóż, wszystkiego uczymy się najlepiej na własnych błędach. Dalszych rzutów nie byłem w stanie wykonać z powodu gordyjskiego węzła, rozpostartego leniwie na szpulce. Aleksander, gdzie jesteś? Choć zrób coś z tym, rozplącz, odczep, przetnij jak już musisz...

 

Aleksander nie przyszedł. Sam sobie musiałem poradzić marnując połowę nawoju, jednak nie zrażając się zaistniałą sytuacją, próbowałem dalej i dalej w następnych dniach. Brody - owszem, zdarzały się, częste i gęste. Okraszone pięknem polskiej mowy niejednokrotnie. Potem, z upływem kolejnych godzin rzucania pojawiały się coraz rzadziej. Kilka przynęt jeszcze udało mi się przedwcześnie pożegnać, owszem - ale ta pierwsza szkoła była konieczna i patrząc na to z perspektywy czasu, wręcz niezbędna.

 

Bakcyl został jednak ostatecznie zaszczepiony. Pomimo drobnych niepowodzeń, nie było odwrotu. W momencie, kiedy już mogłem bezstresowo rzucić przynętę do wody poczułem, że to jest TO. To jest to, czego oczekuję od mojego wędkowania. Przednia zabawa, satysfakcja i rogal na twarzy. Jeżeli ktoś waha się przed castingiem, nie jest pewny czy podoła, bądź znalazł się w sytuacji, która go zniechęciła do dalszych prób - nie poddawajcie się, to naprawdę nie jest tajemna wiedza wymagająca nadprzyrodzonych zdolności. Da się. I jest fajnie!






Zdjęcie
Zed Zgred
27 sty 2016 21:45

Fajne początki, kwieciście opisane - będę śledził :D Ja nie mam jeszcze casta ale brodę już tak :D Powiedzmy że to na początek :lol:

    • Kamil Z. i MarcinZet lubią to
Zdjęcie
MarcinZet
27 sty 2016 21:48

Fajne początki, kwieciście opisane - będę śledził :D Ja nie mam jeszcze casta ale brodę już tak :D Powiedzmy że to na początek :lol:

Cieszę się, że Ci się spodobało. Będzie więcej. a co do casta - poczekaj, będziesz miał dwie brody;-) Już ja o to zadbam.

    • Zed Zgred lubi to

Masz jakies fotki pierwszego zestawu ?

    • MarcinZet lubi to

Foty, foty, foty ... ale wpis klasa! Lubię takie wspominki. 

    • MarcinZet lubi to

Ehhh... Zillion jako pierwszy multik... Tylko pozazdrościć! U mnie pierwszy był Revo S i tak jak Ty musiałem uczyć się wszystkiego sam. Wbrew pozorom, nie jest to wcale wiedza tajemna.

    • MarcinZet lubi to
Zdjęcie
MarcinZet
28 sty 2016 12:46

Foty, foty, foty ... ale wpis klasa! Lubię takie wspominki. 

Niestety jeszcze na tamtym etapie nie dokumentowałem wszystkiego tak dokładnie jak teraz... Następne wpisy obiecuję okrasić foto.

    • remek lubi to

Sam tak zaczynałem,kiedyś./ach te brody/

Ale sprzęcior/multik/pierwyj sort.

Ja zaczynałem z kijem/Salmo Express-szczota/+ABU 6501-po dwóch godz. rzucania Fatso 14 barku nie czułem

Ale to jest choroba postępująco-penetrująca/kieszeń/

Bardzo fajny wpis.

    • MarcinZet lubi to
Zdjęcie
MarcinZet
28 sty 2016 23:04

Sam tak zaczynałem,kiedyś./ach te brody/

Ale sprzęcior/multik/pierwyj sort.

Ja zaczynałem z kijem/Salmo Express-szczota/+ABU 6501-po dwóch godz. rzucania Fatso 14 barku nie czułem

Ale to jest choroba postępująco-penetrująca/kieszeń/

Bardzo fajny wpis.

Fajnie, że Ci się podobał wpis, dzięki za miłe słowa. Co do postępowania choroby i wpływu na portfel - znam ten ból, będzie kilka słów o tym również w następnych odsłonach;-)

Zacny wpis... I tak prawdopodobnie zostałem zarażony już wcześniej, ale...

Dzięki, naprawdę nie wiedziałem co z kasą robić  :good: Zima kompletacja, wiosna pierwsze brody  :ph34r:

    • MarcinZet lubi to

Hahaha. Przeglądam Ci ja forum i widzę wielce interesujący wpis Marcina na temat początków swojej fascynacji castingiem. Przede wszystkim zaciekawił mnie sprzęt od którego przygodę zaczynał. I oto poznałem historię kija Twitchin Stick 661MHF, którego był pierwszym właścicielem. Zakupiony w sklepie, był przydatny do opanowania przez niego z dobrym skutkiem sztuki posługiwania się multiplikatorem. Po pewnym czasie tenże sam patyk przeszedł w drodze darowizny w moje ręce z tym że bez tak ważnego elementu jak multiplikator Daiwa Zilion Type – R, czego bardzo żałuję. Domyślam się obecnie, że jego zamiarem było zarażenie mojej osoby bakcylem castingu, co mu się zresztą udało. W dalszej części mojej przygody dokonałem inwestycji w postaci multika Daiwa Tatula 200 HSL, zestawiłem wszystko w całość i postanowiłem wypróbować. Wędkami operuję od długiego już czasu ale wszystkie były zbrojone w kołowrotki stało-szpulowe. Przygotowałem się więc teoretycznie studiując wnikliwie procedury rzutu, regulacji itd. i uznałem, że będzie to w gruncie rzeczy proste, jeżeli będę pamiętał o wyhamowaniu szpuli w momencie spotkania się przynęty z wodą. Pierwsze rzuty wykonałem wiosną 2015 na zbiorniku Pilchowice. Oczywiście zrobiłem to w pewnym oddaleniu od innych wędkarzy wychodząc z założenia, że coś może się nie udać. I miałem rację. Pierwszy rzut wykonałem 15 gramowym zestawem Carolina Rig. Zamach zrobiłem słuszny, więc  zdziwiłem się bardzo gdy przynęta wylądowała mi przed nogami a na szpuli błyskawicznie urosła przecudnej urody broda. Szybkie spojrzenia w lewo i w prawo przekonały mnie o trafności wyboru miejsca do wędkowania. Nikt nie zauważył spalonego rzutu. W trakcie rozplątywania brody analizowałem przyczyny nieudanego pierwszego podejścia do castingu. Ogarnęło mnie też pewne zwątpienie co do swoich umiejętności. Kolejne rzuty wykonywałem w skupieniu, zwracając uwagę na odpowiednie naładowanie kija i moment zwalniania szpuli. Były one coraz dłuższe a brody przestały się pojawiać. Byłem zadowolony. I to były moje pierwsze próby z castingiem. Po sezonie 2015 doszedłem do wniosków następujących: wędka Twitchin Stick 661MHF nie nadaje się do rzucania przynętami lekkimi, kij się nie ładuje, Tatula 200HSL z głęboką szpulą też nie nadaje się do łowienia lekkiego. Ale przy przynętach cięższych niż 15 g zestaw spisuje się dobrze a rzuty i prowadzenie przynęty są przyjemne.  Teraz  szukam zestawu umożliwiającego rzuty przynętami lekkimi. Patyk Twitchin Stick 661MHF będący w moim posiadaniu ma swoja historię. Skutecznie przekonał do castingu dwie osoby. Chyba dlatego, że nie jest zbyt wymagający i toleruje błędy początkujących castingowiczów. Pozdrawiam wszystkich.

    • MarcinZet lubi to
Zdjęcie
MarcinZet
03 lut 2016 11:20

Hahaha. Przeglądam Ci ja forum i widzę wielce interesujący wpis Marcina na temat początków swojej fascynacji castingiem. Przede wszystkim zaciekawił mnie sprzęt od którego przygodę zaczynał....

No proszę, kto się w końcu ujawnił;-) Spoko, zestaw UL jest w przygotowaniu dla Ciebie. Czekamy na opadnięcie kurzu po wystawach nowości;-)

Zdjęcie
grisza-78
18 gru 2016 22:27

Super tekst. Czuję na własnej skórze prawie każdy wers. Od niedawna zacząłem "castingować" więc czaję klimat. Casting jest uzależniający.... Pozdrawiam.

U mnie był to chyba rok ..2005 :) te same próby te same problemy,sprzet to jakas czarna okuma z jerkowka dragona przypominajaca pien swiatecznej choinki( gratuluje pierwszego zestawu klasa to mało powiedziane),rzuty w polowie dystansu bez sensu bez skladu,pamietam dokladnie jak wedkujac z kolega na łodzi w naszym ulubionym szwedzkim miejscu przez 7 dni roznica w wyciagnietych szczupakach wynosila X 3 dla kolegi :)

Nie poddawałem sie,poszły kolejne wedki tym razem lepsze:) były zloty z sasiedniego forum i podgladanie kolegów,były tez pierwsze kije z pracowni,zaczął sie import z kraju wisni młynkow mineły lata,zszedłem do 3 gramowego komfortowego łowienia kleni,opad sandaczowy na 12 gramowej głowce zacząłem traktowac jako łowienie na grubo:) i przyszedł rok 2017 ten sam kolega,ta sama miejscówka znowu 7 dni ,najwspanialszych dni w roku:)

Rzuty na centymetry pod trzciny ,co godzina podpłyniecie łódka do zaklinowanej w kilogramach zielska kolejnej przynety....kolegi:)

Wynik w szczupakack x 3 dla......juz nie dla kolegi :)

I wypowiedziane jego zdanie po tygodniu łowienia....,, Poszedłes do przodu ja sie zatrzymałem,,......uzmysłowiło mi ze było warto,ze moja zachcianka ,,bycia innym,, miała sens,ze mozna nie miec brody:) mozna nie tracic przynet,mozna łowic cholernie skutecznie i miec z tego ogromna frajde .

Wiec jezeli ktos z Was sie zastanawia czy warto moze po tym krótkim tekscie sie zdecyduje ,tego zycze!

    • norfano lubi to

Marzec 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627 28 293031

Ostatnie komentarze