Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Sanowe migawki cz 2

Napisane przez thymalus , 16 kwiecień 2016 · 3211 Wyświetleń

Sanowe migawki cz. 2

 

Łowimy w Łączkach z Adamem, przesympatycznym Ślązakiem. Przyjechał razem z żoną. Są w przyczepie rozstawionej na obozowisku w Łączkach. Po rybkach planujemy jakieś wieczorne ognisko. W wodzie kilka osób. Ryba chodzi, a wyniki gorzej niż słabe. Co jakiś czas jakiś króciak się podniesie. I nagle Adam zakłada jakąś czarodziejską muchę. Jeden dobry lipień, drugi, trzeci, a reszta nic.
- Ruda! - krzyczy. Przeglądam pudełko nie mam rudej muchy. Widzę, że pozostali też dokonują inwentaryzacji pudełek. Ktoś tam coś przewiązuje i dalej ryby łowi tylko Adam. Niestety. Szczęście nie trwa wiecznie. Cudowna muszka odpływa w pyszczku jakiegoś kardynała. Adam ordynuje, wychodzimy na brzeg. Zaraz zrobi takie same.
Jest czas uzupełnić płyny, a Adam w tym czasie grzebie w pudełkach klnąc z każdą minutę. Nie ma materiału. Z miną psa pluto błaga swoją żonę o jakąś nitkę, jakiś sweterek w rudym kolorze.
- Ale jaki rudy? - dopytuje go połowic.
- No jaki rudy?! Jak Lun...a – przerywa w połowie wskazując na stojącego w drzwiach przyczepu owczarka Coli.
Z nożyczkami w ręku woła: Luna, choć do pana! - stara się zachować jak najsłodszy głos. Luna wiedziona jakimś siódmym zmysłem „full ahead” i za przyczepę mając świadomość, że Pan jej w gumowych portkach nie dogoni. Wie że może nie o skórę ale o futro rzecz idzie. Psiak zaś cwany niemiłosiernie uznał, że futra tanio nie sprzeda. Dała się przekupić jedną parówkową i udko z kurczaka pozwalając w końcu panu uciąć pęczek sierści. Adam zaraz do imadła. Kurcze, jak połowiliśmy na te muchy....

 

Siedzimy z Maniksem u „dziadka” na kwaterze. Jest początek listopada, zimno jak cholera. Dziadek dał nam piecyk ale zanim się nagrzeje... Dlatego siedzimy w śpiworach, kręcimy muchy, popijamy na rozgrzewkę jakąś gorzałkę zagryzając suchą kiełbasą. W pokoju obok jest czteroosobowa ekipa, którą już spotykaliśmy kilkakrotnie. Ponieważ oddziela nas ściana z dykty słyszymy doskonale o czym gadają. Zwłaszcza że z każdym „na zdrowie” i „no to siup” ilość decybeli dobiegających zza ściany narasta. Wiemy więc, że dziś połowili. Zwłaszcza jeden miał piękne ryby, które złowił na jakąś genialną, oczywiście jedyną w swoim rodzaju muszkę. Teraz siedzi przed imadłem i robi takie same dla każdego z kumpli na następny dzień. Flaszka później.
- A coś ty mi k.... zrobił?! - słyszymy wrzask zza ściany. - Specjalnie takie g...no mi dajesz żebym ryby nie złowił.
- Taka sama jak innych a jak się nie podoba to spi....- inny głos
- Ale ona taka same – inny głos.
- No różni się zobacz jak gęsta jeżynka – znów inny głos.
Coraz głośniej, coraz większe przekleństwa. Rumor wywracanego taboretu. Głośniej, to pewnie stół ktoś przewala. Jęk, ktoś w mordę zaliczył. Tłuczenie szkła...to butelki i szklanki. Głośniejszy brzęk szkła – okno poszło. Brzęk szkła z drugiej strony bliżej nas – poszło szkło w drzwiach wejściowych. Rumor łamanego drewna – poszły drzwi z futryną. Wszystko okraszone wrzaskiem i wyzwiskami. W końcu interweniuje dziadek. Panowie w trybie natychmiastowym mają opuścić kwaterę. Jechać nie pojadą bo nawaleni jak stodoły. Nockę spędzają grzecznie w swoim trabancie combi koloru błękitnego. Rano oglądamy pobojowisko. Połamane wszystko, powybijane szyby.
Dziadek ze smutkiem mówi do nas – Zobaczcie, to czterech nauczycieli... Czego oni mogą nauczyć... Na podłodze znajdujemy muszkę niezgody. Niezła była...

 

Jesteśmy we trzech, ja Maniks i Waldek. Jest październik, może koniec września. Z Maniksem siedzimy już tydzień nad Sanem. Waldek dojeżdża do nas bo mamy startować na Akademickich Mistrzostwach Polski. Na „trening” idziemy łowić w Weremieniu. Na przeciw nas, na zboczu od strony Leska pasło się kilka krów. Tak się ustawiły, że wszystkie żarły trawę głową w dół stoku. Waldkowi wytłumaczyłem więc, że jest to specjalna odmiana krów górskich, które mają przednie nogi krótsze, żeby jeść swobodnie stojąc łbem w dół zbocza. Uwierzył!!!
Wieczorkiem w bazie zawodów ostanie kręcenie much. Ja przygotowałem dla nas porcyjkę. Waldek zgarnął swoją porcję i pognał do chłopaków.
Wrócił chwiejnym krokiem mówiąc, że jedną muszkę sprezentował kumplowi z Białego Stoku. Późnym wieczorkiem ruszyliśmy na piwko do „Zasania” knajpki tuż za mostem w Lesku.
Śledzik mi zaszkodził i tej wersji będę się trzymał do końca życia. Dzień zawodów, a ja z koszmarnym bólem brzucha. Do tego deszcz pada, spodnie gumowe ciekną, a ja nie oddalam się od zbawczych krzaków na brzegu. Stanowisko mam bajkowe, bo płań w Hoczwi. Więcej czasu spędzam jednak na brzegu w krzaczkach niż w wodzie. W każdym razie jakąś rybkę udaje się złowić. Jak się później okazuje starcza na 3 miejsce. Jest gdzieś 40 minut do końca zawodów kiedy podnosi się przede mną lipień. W sekundę wszystko przestaje mnie boleć. Deszcz nie przeszkadza wodery mniej ciekną. Mam głęboko zawody chce dorwać tylko tą rybę. Jak ją złowię mogę już przestać łowić, bo o większą nie mam szans. Lipień ma gruuubo ponad 50 cm. Majestatycznie wychodzi do muchy z 8 metrów ode mnie. Tak na chłodno temu lipieniowi bliżej było 60 niż 50 cm. Potęga. Później widziałem jeszcze dwa tak duże lipieni. Rzucam muchę i nic. Lipień olewa wszystko co mu podrzucam. Robię mu przegląd pudełka i... nic. W końcu w skrajnej rozpaczy sięgam po „diabełka”. Jęteczka na #18 Limericku (Mustad) czarny tułów i ciemnobrązowa jeżynka oraz skrzydełka z lotki kaczki. W muszce którą zakładam skrzydełka są pewnie z dwa razy za duże. Ale mucha płynie choć nieco niestabilnie. Prąd wody i przypon tak ją śmiesznie obracają że kiedy dopływa do stanowiska ryby wygląda jakby mucha ruszyła skrzydełkami. I widzę w polarach podnoszącego się lipienia. Adrenalina bije. Zacinam za wcześnie, czuję jak mucha „idzie po zębach” i... luz. Lipień przestaje wychodzić. Gdybym zdjął okulary nie widziałbym ryby i zaciął w tempo. Widząc rybę emocje niestety wygrały.
Zawody wygrał przesympatyczny kolega z Białego Stoku. Wszystkie ryby w tym największą zawodów złowił na moją muchę.... Po zawodach długo to opijaliśmy.

 

cdn






Chcemy wiecej migawek ! ;) Super historie

Powoli się rozkręcam :)

    • remek lubi to

Poproszę dłuższe te migawki, człowiek czyta, czyta i potem pojawia się "cdn" i czuje się niedosyt :( ŚWIETNE te migawki, DZIĘKI!!

Wspaniale opisane. Jakbym tam był.

Odnośnie tej specjalnej odmiany krów... Kilkakrotnie udało mi się wmówić, że krowa leżąca na polu wcale nie leży tylko ma takie krótkie nogi, bo dłuższe jej nie są potrzebne bo to odmiana na mięso a nie na mleko. Oczywiście były to same kobiety nie wiedzieć czemu ;)

Nie ma to jak rozpocząć sympatycznie poniedziałek. Czytam z wypiekami na twarzy. Więcej! :)

Odnośnie tej specjalnej odmiany krów... Kilkakrotnie udało mi się wmówić, że krowa leżąca na polu wcale nie leży tylko ma takie krótkie nogi, bo dłuższe jej nie są potrzebne bo to odmiana na mięso a nie na mleko. Oczywiście były to same kobiety nie wiedzieć czemu ;)

 

Krowy kobiety czy krowy sluchaczki? czy jedno i drugie ? :)

Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
18 kwi 2016 18:49

Panowie, doceńmy jednak kobiety.. Latem ubiegłego roku, moja małżonka przekonała młodego miejskiego japiszona, że małe kurczaczki ssą kwokę.. :)

    • Paweł Bugajski i thymalus lubią to

Docenię kobiety! Kolejna część migawek poświęcona będzie... kobietom oczywiście nad Sanem.

Blog wyśmienity. W dobie cywilizacji obrazkowej bardzo trudno jest przykuć uwagę wpisem bez jednego zdjęcia, zmusić do przeczytania czegoś wiecej niż tylko podpis pod obrazkiem. A jednak jak widać jest to możliwe :)

Cudownie, kiedy można się tak pośmiać przy czytaniu :)

Kwiecień 2024

P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
2223 24 25262728
2930     

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze