

Koniec blisko
No i proszę, jaki cud natury się dzieje.. Dzień całe dwie minuty dłuższy od najkrótszego, a za moment znów będzie dłuższy! Długość ma dla nas fundamentalne znaczenie. A już za tydzień końcoworoczne święta, w poprawnościowym speachu zwane winter holiday, który to fakt najlepiej i najłatwiej idzie zauważyć po chanukowych świecach płonących w oknach prezydenckiego pałacu. Dobrze jest uchronić jakąś świętość, na której nawet idol tłumów, Nergal - świńskich flaków nie może rozwiesić. Niech by tylko spróbował..
Skoro dzień jest długi - a nie krótki, to udaliśmy się nad rzekę Pilicę. No oczywiście nie na ryby, albo po jakiś niemniej haniebny, materialny pożytek - acz rytualne motywy, naszemu hobby właściwe, odprawione zostały z najwyższą pokorą.. Bo przecież cała ta nabożna atmosfera wyjazdów, to nie samo tylko spożywanie, ino przede wszystkim duchowe przeżywanie uniesień własnej jaźni.. albo i fantazji. Coraz to rzadszych w zbiedronkowanym świecie.. A także pod wylotami elektrownianych przepustów, na sławetnym pomniku, albo przy sławnych sulejowskich betonach.. albo wśród dzielnych i dumnych łowców zimowych okoni..
Pilica poniżej tamy to ciągle taka sama biedna rzeka jak kiedyś , dawno temu. Tyle, że dużo bardziej odeptana, wyeksplorowana, i wyeksploatowana. Na prawej części szyny powstaje nisko piętrząca - właściwie to nic nie piętrząca - hydroelektrownia przepływowa. Ekojanusze to widzą ?! Nieco poniżej kajakowa przystań i trybalistyczne daszki miastowych, niedzielnie uprawiających zdrowy tryb życia. Reszta dziedzictwa była dla nas..bo nie było nikogo - prócz sześciu morsów i jednej morsicy selfikujących w rzece, jednolicie umundurowanych.. Puste łęgi, zaśmiecone laski, umarłe od chłodu, niejadalne grzyby, ścieżki i dróżki rozjechane przez quady, cross motorki i pseudo terenówki. I tam urządziliśmy nasz skromny ołtarzyk z malutkim ogniem. W czym jest lepszy - naprawdę nie wiem..
- Friko, tlok, lukomat i 10 innych osób lubią to
Fajnie napisales Slawek!
"W czym jest lepszy - naprawdę nie wiem.. :)" Ten dystans jest wazny, bo bez niego nie da sie przezyc wsrod januszowatej rzeczywistosci... Ale swoje tez trzeba robic
Alienacja nie jest rozwiazaniem praktycznym, jest jedynie furtka, przez ktora mozna oposcic otaczajacy nas "realizm". Czasem jest to konieczne, bo ow "realizm" bywa nieznosny, ale o ile mniej takich koniecznosci o tyle wiecej dystansu, ktory zapewnia nazywanie rzeczy po imieniu. To troche jak u Brechta, ktorego cytowal Manzarek i Morrison (znasz na pewno ten kawalek z drzwiami do swiadomosci)
Ale zeby nie bylo zbyt wyksztalciuchowato to mozna tez zacytowac Walentego Kwiczola, ktory w momencie blogiego odpoczynku uswiadamial Harnasia, ze slawa jest ze zbojowania a nie z tego ze i co ludziska po okowitce po okolicznych karcznach spiewaja...