

substytucje
Drugi raz Chiny hegemonem nie będą. Tak jak i Rzym. Ale taka wytwórnia jest w nowym porządku świata potrzebna. To Eldorado globalnych wieśniaków.. upojonych sobą.
W mieście Łodzi miał stanąć hub Alibaba/Aliexpress. Jest Amazon. Pan Ma przegrał z Bezosem.. i KPCH a. Różnica żadna, profitów albo podatków i tak nie zobaczymy, ale nic w tym złego, sami też niespecjalnie lubimy w Polsce wydawać..
Słowem - nowa Kompania Wschodnioindyjska, przynosi ciemnym tubylcom perkal i paciorki..
Rano rozmawiałem ze znajomymi w hobby - i teraz już wiem, że do majówki zostało jedynie 88 dni. Majówka to coś więcej niż sam maj. To kumulacja wiosny i radości..
Całymi latami jeździliśmy do Uniejowa. Małe miasteczko, w rynku staroświecka cukierenka, biały kościół z prawdziwym dzwonem, niewielkie domy, chatki z drewna czasem z gliny, strome uliczki, malutki porcik. Na Warcie drogowy most i drewniana kładka. Tuż za rzeką plaża, a obok boisko.. pięknie pochylone ku rzece. Naprzeciw miasta klasyczny park z zabytkowym pałacem na froncie, z letnim kinem i dwoma pustymi domami wypoczynkowymi. Bo komarów w pytę..
Rzeka była osią..
Pierwszego maja pojawiał się obowiązkowy pochód. Strażacy w granatowych mundurach, złote trąby i talerze, bojowe transparenty, czerwone szturmówki i pieśni, trochę urzędowo zaineresowanych, trochę pospólstwa, trochę spędzonych jeleni, milicja. Robili jedno szybkie okrążenie - coś a'la Fellini, i znikali jak zły sen. Słońce prażyło, na boisku grała Baszta, my skakaliśmy z kładki w głęboczki za filarami, strażacy rżnęli legionowe melodie albo Straussa , ochlajbuda pękała w szwach, a na dziewczynach bikini..
Warta płynęła brudna i uregulowana, ale tamta Warta była zdumiewająco rybna. Pod kolektorem mleczarni świnki i klenie dosłownie biły się na pięści o miejsce w kolejce. Jak na promocjach!! Boleni nikt celowo nie łowił, a szczupaki i okonie tłoczyły się za główkami, bo przed główkami wszystkie miejsca zajęły sandacze. Na czubkach ostróg tarły się certy - widzieliście może kiedyś tarłowego samca?
W starorzeczach za parkiem uczyłem się łowienia jazi i wzdręg na muchę. I ta sztuka poszła mi nie najgorzej.. bo ryby były chyba głupie, i najlepiej brały na złoty haczyk. Kusa jeżynka z kurzego puchu i okrągły Lion d'or. Jak bum cyk cyck - bez kłaka jungle cock, bez sierści łonowej z błękitnych lemingów, nawet bez haczyków o tajemnym kształcie. Ale dziś bym je nauczył szacunku do klasyki
Teraz jest inaczej. Uniejów to jeden wielki biznes. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie komercja, eurokostka, tłumy i obłędny duch supermarketu, nowej świeckiej religii. Money, money, money.. Muzyka jest mechaniczna, a cukiernia chemiczna. I akryl wszędzie! Pochodów już nie ma, ale co jakiś czasem jakieś nowe proletariaty - cycate albo i nie cycate, czy też jakieś inne małości und osobliwości - próbują ducha rewolucji rozniecić. Łeee.. tu też tylko market, promocja i sprzedaż..
Rzeka jest..
- tlok, lukomat, Pisarz.......ewski Piotr i 3 innych osób lubią to
Jaka to rzeka, Sławku, tylko jej wspomnienie. Pamiętam, jak lata temu (jakieś 35 lat z okładem) kąpałem się w Warcie po lewej stronie mostu drogowego. Było upalnie, parno, letnio po prostu. Obok kąpał się chłopak z dziewczyną. W pewnym momencie chłopak zanurkował. Za parę chwil wynurzył się, dumnie unosząc rękę, w której dzierżył... zestaw spiningowy. To były czasy, Warta nie tylko rybą wtedy darzyła. A i babcia tamtejsza, taka dziarska, pożyczyła od nas podbierak, coś tam nałowiła, a za godzinę dziabnęła szczupaka, takiego ok. 90 cm. Kopary nam poopadały. Połamał jej bambusa , pokaleczył palce, a ona zadowolona z buta gdzieś przez miedzę do domu. To było w Balinie, na starorzeczu, które już zarosło i go nie ma.