

lodówa
Wyż jest nieludzko rosyjski, ale ciepło bije do nas z zachodu.. tylu tam ciepłych. Tomy out, jazgarze zbanowane, panie z pianą, nauczycieli płci męskiej brak, a młodzież skołowana. Wspólny mianownik zamordowany, tv jest zajebista dla zajebistych, a wszystkie kolory świata zdają się zmierzać ku jednej barwie. No może dwóch..
U nas, w wędkarskim świecie, tradycyjnie to samo - czyli nic takiego. Pławimy się w komforcie psychicznym - za nic nie odpowiadamy, dzięki czemu to wszystko mamy to co mamy, winni są znani.. tak jak i nieuleczalnie poszkodowani, a drobne niezadowolenie wywołuje jedynie grubość lodu oraz prenumerata pism nabożnych..
Pierwsze moje koło, w czerwonym mieście Łodzi, to była popularna 3- ka. Nomen omen, róg Wólczańskiej i Czerwonej. Żeby mnie przyjęli, sfałszowałem legitymację, sporządzoną na blankiecie ukradzionym ze szkolnego sekretariatu. Co z miejsca odkryto.. ale przyjęto za głęboko uzasadnione. Za karę, przez kilkadziesiąt w sumie godzin, kopałem stawy na Krzywiu. Szpadel i taczka na żelaznym kółku..
Koło było ogromne, miało ponad trzy tysięcy ludzi - robotników, chłoporobotników, urzędników oraz tzw inteligencję pracującą, czyli ówczesną nomenklaturę i plebs
I było zamożne - miało trzy rybaczówki, jeden autobus na własność, kilka na każde żądanie, a także przełożenie na związki zawodowe i dostęp do zakładowych funduszy socjalnych. Było na wszystko - na wyjazdy, na sport, na nagrody, gwiazdki dla dzieci, a nawet zarybienia. I stała giełda sprzętowa. W 3 -ce załapałem flyfishing i sport rzutowy. Tam poznałem jak funkcjonuje wędkarski świat od środka, tam zostałem wolontariuszem MZGRW. a jeszcze później zaprzyjaźniłem się z Jakubowskim - ichtiologiem z UŁ. Poznałem wszystkie chyba wylęgarnie i poligony w województwie. I nikt mi teraz nie wmówi, kto to jest pan, a kto pani..
Drugim i ostatnim kołem była Resursa. Stare łódzkie, rzemieślnicze koło nr 49 - w zaniku. W kilkanaście osób podnieśliśmy je na mw dekadę. Ani wcześniej, ani później niczego porównywalnego w mieście Łodzi nie było! W porywach liczyło góra 500 osób - ale niekiepskiej jakości.. Biznes, rzemiosło, kultura i sztuka, rozmaici fascynaci i wariaci. Wysokie standardy i wysoki wyczyn. Wszystko z czego składa się fishing - możliwości i umiejętności plus koleżeństwo i przyjaźń. Do tego wszystkiego, piękny lokal w centrum miasta z biedermeierowskim meblami, bilardem i pianinem, a nawet własnym parkingiem, niezrównana domowa atmosfera, bujne życie towarzyskie, święta, imieniny, wesela. 42 krzesełka, i sześć parapetów - wszystko za mało.. Ale nic nie może przecież wiecznie trwać..
To i nic nie zostało..
- tlok, lukomat, Paweł Bugajski i 6 innych osób lubią to
Ja zaczynałem na Ciesielskiej. Oczywiście egzamin był, taki prawdziwy. gościu, który wszedł przede mną, oblał.