Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


497 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

351 gości, 5 anonimowych

Gelson, Bing, Grzegorz B., fdt, md30, Piotrek6767, Kcpsp, Predatorhunter, Voldemort, ObraFM, raptusxx, fladra, radeqs, Google, M@W9, AJ26, Jaqbek, brek69, duży, Friko, ikcarg, GrzesM, rav_id, Mariusz54, karkoszek, mario, Blasdfa, LukaBrazi, master, Ostlander, Andrzej@45, kris73, Liseq, arto83, Siasiu, Hurrican, stigibingo, Tomek2303, GBartek89, Voiteh, pieczywko, Artur1125, WiktorK, Alexspin, Pankracy, Sandre, inspect, piotrekp, Ardoro, Trill, nevis, carlus75, Bartek_C, Sławek77, Kuballa44, Wedkarz 1987, golsyl, AustinSELF, Bolen30, DominikSy., sikor-23, Umbra, Crazy_Pike, Bolesław, versicolor, ripper201, lenny, michal078, markverc, zbigiaurelki, lukanio, muszek92, MatB, walkul, zeralda, gorrys7, Godzio, Pinki77, DP Fishing, Mulat, smużak, Kowal_wns, TeDDyBoY, KamilSDZ, Spinningista 115, samiec, salmon1977, Luciano, Drago, Ursus732, guciolucky, nox66, Janz, hasior, mishka, Tomasz1990, bartekmaj, ZlapSeRybe, Ahaw, zeta, Salata, rico1212, Gad1979, Konstanty, Forest-Natura, RadekRadek, Karpiu95, Kniaziu, wojti80, macsolo, pawelWPR, Niusio99, u-boot, omber3, adamklin, uke, Kejkosz, womar, jacek71serwus, mariuszf, Jedras65, siarq, staszek58, Ide52, mela, schindler, bartsiedlce, rotacja, Marek Tański, tobifly2, tymof, kedar, _PABLO_, amalker, SzczupakRzeczny, majdan, Arkad7iusz, ubot, MarcinP, snup, rower26, PaPaDaNcE, bezi


- - - - -

Wyprawa po marzenia


Wyprawa po marzenia? Czemu nie. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Odebrałem go zaspany z wielkim niepokojem, ponieważ było już po, godzinie 23. Wiadomo, telefon w takich godzinach nie wróży nic dobrego, myśli zaczęły mi się same kłębić w głowie, wzbudzając mój niepokój. Coś się musiało wydarzyć w rodzinie. Oby nie, bo nieszczęść, limit, w tym roku został już przekroczony. Jednak nie. Głos mojego rozmówcy w słuchawce cichy i stonowany, mówił jakby nie na temat. O co mu chodzi? Zaspany nie mogłem zaskoczyć. Jakiś czas temu, drogi przyjacielu, długo rozmawialiśmy na temat wędkarstwa i powiedziałeś mi że chciałbyś spróbować połowić sobie wędką, gdzieś nad wodą, bo to może, by pozwoliło usunąć Ci stres i napięcia jakie towarzyszyły Ci w życiu codziennym od kilku lat. W istocie tak było, prowadzenie firmy i ciągłe problemy z dostawcami, klientami i innymi firmami, zalegającymi płatnościami, zrobiły ogromne spustoszenie w moim organizmie. Dlatego szukałem jakiejś odskoczni, żeby zresetować swoje życie na nowo. Teraz słysząc jego spokojny głos, przypomniała mi się nasza wcześniejsza rozmowa. Wiem, że jest późno-powiedział, ale chciałbym ci zaproponować fajny wyjazd na ryby, jeżeli chcesz to 13 listopada lecimy samolotem z chłopakami na ryby. Wylot z Krakowa do Arlandy- Szwecja. Mamy trzy dni opłacone miejsce w domku w miejscowości Nortalje i dwa dni mamy łodzie. Kolega nasz wypadł z ekipy, ponieważ złamał nogę i jest wolne opłacone miejsce, tylko trzeba przebukować bilet i możemy lecieć ku przygodzie. Szkoda, żeby się opłacone miejsce zmarnowało. No to co ty na, to? -zapytał. Jutro już jest 12 listopada, daj chwilę pomyśleć, jestem zaskoczony twoją ofertą. Prześpię się z tym i rano podejmę decyzję. W nocy przez tą rozmowę, nie mogłem zasnąć. Wiele myślałem nad tym wyjazdem i jednak się zdecydowałem na ten wyjazd. Niech się dzieje wola nieba, co będzie to będzie. A będzie to moja pierwsza przygoda z wędkarstwem i odskocznia od co dziennych problemów, w końcu to tylko trzy dni. Z tymi myślami i z moim postanowieniem zasnąłem. Rano wstałem, a za oknem brzydka listopadowa pogoda, nie napawała mnie optymizmem, w końcu jutro wylatujemy samolotem na północ Europy i jak tak będzie jak tutaj, to ja dziękuję za taką przyjemność i rozładowywanie stresu. Po śniadaniu zadzwonił mój przyjaciel i po usłyszeniu mojej decyzji bardzo się ucieszył, że się zdecydowałem na tą wyprawę z nimi. Omówiliśmy szczegóły, spotkania, na lotnisku w Balicach 13 listopada, w dniu wylotu do Szwecji i cały plan pobytu. Cały dzień ogarniałem swoje sprawy i przygotowywałem się na ten wyjazd. Co ze sobą zabrać? Krótka lista i do wieczora byłem już gotowy na ten wyjazd. Kolejną noc nie mogłem zasnąć, znowu myśli kołowały się w mojej głowie, jak to będzie? Pierwszy lot samolotem, pierwszy raz na rybach, jak to wszystko ogarnąć. Bijąc się z tymi myślami zasnąłem. Nastał dzień 13 listopada, dzień wyjazdu. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, walizki prowiant, alkohol i wyjazd z domu na lotnisko. Na lotnisku w Balicach szybka odprawa i do samolotu. Lecimy liniami Norwegian. Samolot fajny, przy starcie wbija w fotel, a emocje niesamowite. Na wysokości 10 tyś metrów zatyka mi uszy i tracę słuch, który odzyskuję dopiero wieczorem. Lądowanie, już bez żadnych przygód, miękko i delikatnie wylądował pilot. Moje obawy co do lotu, który trwał 1 godzinę i 30 minut, były nie uzasadnione i były nie potrzebne. Ale takie życie.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Wysiedliśmy z samolotu na lotnisku Arlanda, pod Sztokholmem i udaliśmy się po bagaże. Na lotnisku robi się ciemno i mglisto, wieje północny zimny wiatr, jest nie ciekawie. Chłopaki żartują i śmieją się ze mnie. Będziesz miał niezły chrzest bojowy. Może jeszcze jakiś sztormik się trafi. Tu dodam, że mamy łowić na wodach morskich. Zabieramy swoje walizy i ruszamy autobusem pod wypożyczalnię samochodów, tam mamy zarezerwowaną Caravelę, dla nas 8 samochód super na taki wyjazd. Krótkie przekazanie pojazdu oraz dokumentów i możemy ruszać do Nortalje. O godzinie 15 zrobiło się ciemno i bardzo zimny wiatr smagał nas swym powiewem niczym biczem. W samochodzie zrobiło się ciepło i przytulnie, a nasze organizmy otrzymały dawkę napoju rozgrzewającego, który wprowadził dobry nastrój w całej ekipie poza kierowcą oczywiście. Czas dojazdu upłyną szybko, wystarczyła godzina jazdy i byliśmy już na miejscu, jednak znalezienie ośrodka, to był już problem. Duża mgła i bardzo ciemna noc ograniczały widoczność do zera. Nikogo nie spotkaliśmy na drodze, aby zapytać o ten ośrodek. Wąskimi uliczkami kluczyliśmy w kółko, w końcu trafiliśmy we właściwą dróżkę i wjechaliśmy na teren naszej bazy. Meldunek, klucze i do domku. Zajęliśmy pokoje i rozpakowaliśmy się. Do kolacji została godzina. Wystarczyło, żeby organizm przyjął kilka dawek wódki. Przy gorzale i rozmowie o rybkach, szybko minęła godzina. Ruszyliśmy w dobrych humorach do restauracji na kolację. Mogę tylko powiedzieć, że kucharz się postarał. Super jedzenie i na powitanie gości dostaliśmy po 100 ml wódki. Po kolacji wróciliśmy do domku, ja już miałem dość a koledzy się dopiero rozkręcali. U mnie zmęczenie i wypity alkohol zaczęło dawać znać o sobie. Jak ja jutro wstanę. Piłem z nimi na równi jednak co jakiś czas robiłem przerwy i to mi wyszło na dobre. Po jakimś czasie odetchnąłem z ulgą i opuściłem rozbawione towarzystwo. Zabawa trwała w najlepsze a mnie nie przeszkadzało już nic. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Zasnąłem jak beton.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Nastał dzień 14 listopada, dzień mojej przygody z wędką i rybami. Jak tak ma wyglądać wędkarstwo to ja dziękuję. Poranny prysznic postawił mnie na nogi. Na ogromnym kacu doszedłem na śniadanko z resztą grupy, która jakby przycichła na chwilę. Cała ekipa po smacznym śniadaniu była w super nastroju. Żartom i śmiechom nie było końca. Wróciliśmy do domku po sprzęt i o godzinie 9 byliśmy już na molo przy łodziach, przebrani w kombinezony i uzbrojeni po zęby w przynęty i wędki okoniowe, przypony wolframowe ruszmy po przygodę, wspomnienia i emocje. Pogoda fatalna, pochmurnie, mocno wieje, zimno jak diabli. Przy takiej pogodzie psa bym z domu nie wygonił, a co dopiero poczuć, przyjemność z wędkowania i miłe wspomnienia z wyprawy. Nie tak sobie to wyobrażałem. Mamy przed sobą 5 godzin przygody z morzem, łodzią i rybami. Dzień jest krótki i o godzinie 14 robi się ciemno. Musimy być o tej godzinie już na molo z powrotem. Jednak co nastąpiło na naszej łodzi, po dotarciu na łowisko, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dopłynęliśmy w końcu w to miejsce, gdzie namierzyliśmy, trochę ryb. Koledzy dali mi krótki instruktarz, jak rzucać i jakie ruchy wykonywać wędką z przynętą, aby coś przechytrzyć w wodzie. To co wydarzyło się przez najbliższe 5 godzin zmieniło moje dotychczasowe życie. Do godziny 12 na naszej łodzi, a było nas czterech wędkujących złowiliśmy około 70 sztuk, okoni, w rozmiarze 30-45 cm długości, każdy z wędkujących. Na drugiej łodzi, która płynęła kilkanaście metrów od nas koledzy złowili tylko kilka sztuk. O godzinie 12 spłynęliśmy na krótką przerwę, gdzie spożyliśmy ciepły posiłek składający się z kiełbasek, bułeczek i jak zwykle z takiego rozmiękczającego napoju. Ekipa z naszej łodzi naśmiewała się z ekipy z drugiej łodzi, że nie potrafią łowić i tak po posiłku i kilku głębszych, ruszyliśmy z powrotem na łowisko. Koledzy z drugiej łodzi otrzymali od nas odpowiednie przynęty, bo w tym dniu cała tajemnica tkwiła w odpowiedniej przynęcie. Niby była to ta sama przynęta, jednak różniła się kolorem i niewielką, różnicą w długości. Nasza przynęta, to był kiler. Nie zapomnę tego do końca życia. To co się stało w tym dniu, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Udało się mnie i moim kolegą z łodzi przez 4,5 godziny złowić ponad 100 okoni i na tak delikatne przypony wyciągnąć 7 szczupaków w przedziale 70- 82 cm. To był armagedon, niesamowite przeżycie. Druga łódź, również po zmianie przynęt, złowiła po kilkadziesiąt sztuk okonia na wędkarza.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Zaczęła się szarówka i musieliśmy się zbierać z łowiska. W tych emocjach zapomniałem o zimnie, wietrze i chłodzie. Wracając do przystani już myślałem o dniu jutrzejszym w którym to nastawialiśmy się tylko na szczupaka. W oddali zobaczyłem naszą przystań i zapadający zmrok, a była godzina 14,30. Szkoda, że ten dzień tak krótko trwa i w myślach już nie mogłem się doczekać jutra. W tym dniu wspaniałym wrażeń miałem cały wór. Po dotarciu we wspaniałych nastrojach, nikt nie myślał o warunkach i pogodzie, która dała się nam we znaki. Ale to była pierwsza część dnia. Wróciliśmy do domku i szybko na smaczny obiad. Ośrodek po sezonie, goście mile widziani, jedzenie fantastyczne i ten klimat. Jednak to była tylko połowa dnia. Druga połowa dnia zaczęła nadchodzić małymi krokami Po powrocie z obiadu, trzeba było uczcić ten dzień i moje osiągnięcie jakiego dokonałem. Najwięcej złowionych okoni i 7 szczupaków w tym dniu, To był na mnie wyrok. Z każdym z kumplem musiałem się napić i nie, jednokrotnie. Nie wiem, jak zakończył się ten dzień, ale ja tu byłem fotografem. Nie wiem czy te zdjęcia będą mogły ujrzeć światło dzienne, ale tak to jest, jak się chce uczcić jakiś sukces. Wieczór po takim dniu nie mógł się skończyć tak OOOO. Kolację mieliśmy przyniesioną do domku. Część ekipy oblewając dzisiejsze wspaniałe wędkowanie padła, część chciała iść do sauny, bo to jak nie tu, skoro jest w domku, w którym jesteśmy i w na dodatek Szwecji przecież to grzech nie być w saunie. Tak, tylko jest taki mały szczegół. Trzeba znać ich język i znać się na obsłudze urządzeń, które są w saunie. Część ekipy zasnęła przy stole a część poszła do sauny, tylko zapomnieli o dolewaniu wody na rozgrzanie kamienie i wyszło to tak jak w mikrofalówce z, grillem. Koledzy zostali upieczeni przez wysoką temperaturę w tej saunie. Ten dzień nie mógł się inaczej skończyć. Zmęczenie, emocje, alkohol zrobiły swoje. Było gruuuubo. Tak to mogę określić. Już nie mogłem myśleć i nie miałem problemu ze snem. Padłem. Nadszedł 15 listopada. Ranek, nie mogłem podnieść głowy. Ból okropny, kac niesamowity, jak żyć, jak żyć. Jednak jakaś siła podpowiadała mi, zbieraj się i zasuwaj na, śniadanie. Za godzinę wypływamy. Zebrałem swoje zwłoki i poszedłem na śniadanie. Ekipa na śniadaniu była zdziesiątkowana jednak humor, dopisywał nam wszystkim. Dotarliśmy do domku i z powrotem na molo. O godzinie 9 odpływamy.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Ostatni dzień pobytu, uzbrojeni w grubszy sprzęt typowo pod szczupaka ruszamy łodziami na inne łowisko. Pogoda fatalna, powinno się siedzieć w ciepłym domku a nie wypływać w taką pogodę. Kac okropny, duch, ochoczy, ale ciało mdłe. Zabrany ekwipunek i płyny uzupełniające pomagają doraźnie. Ale się nie uskarżam, zresztą nikt z grupy również. Nastrój fantastyczny. Zabrany sprzęt szczupakowy się nie sprawdza. Ryby nie są aktywne. Za Późno na zmianę wędek więc zmieniamy przynęty i próbujemy z okoniami. Znowu wspaniały spektakl z okoniem, tylko więcej spadów ryb, bo, mieliśmy za mocne wędziska. Do godziny 12 mieliśmy po kilkadziesiąt ryb wyciągniętych, w tym kilka szczupaków. Przerwa na ciepły posiłek, kilka głębszych i walczymy dalej. Godzina 14 zbliżała się i trzeba było się zbierać z łowiska. Wróciliśmy do ośrodka ciągnąc za sobą zmrok i niesamowitą frajdę z tak fajnego wędkowania. Po dotarciu do domku, krótkim odpoczynku poszliśmy na pożegnalny obiad, szef kuchni znowu staną na wysokości. Atmosfera super, tylko cały czas na fali. Powrót do domku i pakowanie walizek to już szczegół. Żegnamy cudowne miejsce i wracamy na lotnisko do Arlandy a stąd do Balic. Jak bym określił ten wyjazd i pierwsze moje kroki w wędkarstwie. Pomimo wielu trudności na tym wyjeździe, było fantastycznie, a ja odzyskałem pełny luz w życiu osobistymi harmonię. Do dzisiaj uganiam się za rybkami po różnych łowiskach, po całym świecie i czuję się z tym fantastycznie. Zwłaszcza że stosuję zasadę No Kill. Dziękuję mojemu wspaniałemu przyjacielowi Pawłowi za zaszczepienie we mnie ducha wędkarstwa i za wszystko to co sprawiło mi wielką radość i przyjemność. Kilka zdjęć z tego wyjazdu dedykuję Tobie, jak to czytasz wiesz i widzisz jaką frajdę miałem, zwłaszcza że to była pierwsza moja wyprawa i pierwszy kontakt z rybami.

 

@admski86

 

Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń - sezon 2"


  • Friko lubi to


6 Komentarze

Witam pierwszego odważnego Autora w drugiej edycji konkursu "Wygraj wędkę marzeń" :)  ...muszę powiedzieć że z ciekawością przeczytałem relację kogoś kto swoją przygodę z wędkarstwem zaczyna w dorosłym życiu - ja zaczynałem dosłownie od kołyski więc nie wiem jak to jest żyć bez wędki... myślę @adamski że kolega Paweł miał super pomysł żeby na pierwszy raz zabrać Cię na dobre łowisko.... moi znajomi którzy próbowali "zaszczepić ducha wędkarstwa" nad naszymi wodami niestety odpadli...

 

Życzę Ci wielu sukcesów nad wodą, zwłaszcza że podejście masz prawidłowe ( No Kill) - jak to mówią na zagranicznych wodach: "no release, no glory"   :good:

    • mario, Sławek Oppeln Bronikowski, Piotrek Milupa i 2 innych osób lubią to
Wygraj wódkę marzeń tzn wędkę marzeń chyba zagłosuje za ta determinację na kacu :)
Zdjęcie
Kamil_Olsztyn
01 kwi 2021 17:24
Opowiadanie fajne aczkolwiek trochę za dużo zachwytów nad alkoholem. Potrafię to zrozumieć, jednakże nie jestem fanem łowienia pod wpływem i walenia wódy do oporu.

Życzę dalszych sukcesów w nowym hobby.
Zdjęcie
klosskuba
01 kwi 2021 22:36

Taki kawał mi się przypomniał.

Rozmawiają dwie koleżanki:

- cześć Ewcia, słyszałam, że masz nowe hobby i łowisz ryby !!?

- e, tam, na początku łowiłam, a teraz to pije jak wszyscy.

 

Opisana historia, to kwintesencja tego co mnie odpycha od zbiorowych wypraw z kolegami. Wolę sam, albo z synem poszlajać się cały dzień po jakiejś, nawet  przetrzebionej pstrągowej rzeczce, zanurzyć się w ciszy i spokoju, porozmawiać o wszystkim i niczym z młodym, pokazać mu jak się wiąże przypon, nauczyć rozpoznawać drzewa, ptaki, poopowiadać o dawnych Mazurach, o pstrągach na Drawie albo o wielkich ławicach oksów terroryzujących ukleje na spólkę z mewami.  zapalić małe ognisko i upiec kiełbasę, napić kawy z termosu, powściekać się, że nie biorą, że wszystko zeżarte, albo ucieszyć ze złowienia choćby 30 - staka, a jeszcze bardziej jak syn go złowi. Zmęczyć się łażeniem, upierdzielić błockiem i na koniec zasuwać na kolację po fafnastym telefonie od żony z pytaniem " a gdzie wy do cholery tak długo łazicie, Marcin ma jeszcze lekcje na jutro do odrobienia".

Ale może ja jestem dziwny, naczytałem się tego Woltona i wydziwiam jak stary pierdziel...

W wakacje 3 lata temu byliśmy na spływie Wisłą, tydzień z górką, canoe, syn, ja, namiot i dzika, piękna rzeka. Może to opisze i wyśle na Jerka ? Tylko moje pióro może być przyciężkie.

 

W wakacje 3 lata temu byliśmy na spływie Wisłą, tydzień z górką, canoe, syn, ja, namiot i dzika, piękna rzeka. Może to opisze i wyśle na Jerka ? Tylko moje pióro może być przyciężkie.

 

zachęcam, pachnie super historią :) 

    • Rheinangler lubi to
Zdjęcie
Rheinangler
02 kwi 2021 07:21

Koniecznie napisz Kuba !!! 

Co do Artykulu,- Autorowi gratuluje odwagi opisania tego pierwszego kroku w wedkarstwo, ale i sukcesu osobistego, ktory zanlazlem w okresleniu "odzyskalem pelny luz w zyciu osobistym harmonie". Brzmi troche jak takie swoiste katharsis. Czasem (albo moze i czesto ;) ) tak jest, ze musi zajsc takie sprzezenie miedzy roznego rodzaju faktorami jak np: alkohol lub inne mile uzywki, poczucie swobody i nieskrepowania ale i przyrody, ktora nie zna ludzkiego pospiechu i rozmaitych musow i masek. 

Dzieki takim kompilacjom mozemy skonfrontowac stan wlasnej duszy z tym do czego doprowadzilismy ja dzieki tzw cywilizacji... Jednych to uwalnia, innych nie.

Niestety to co zostaje z nas uwolnione nie zawsze jest piekne, ale jest zawsze pierwszym krokiem do bycia soba na drodze do wolnosci...

    • Friko, Sławek Oppeln Bronikowski, klosskuba i 3 innych osób lubią to