Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


1068 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

931 gości, 6 anonimowych

StevenOa, krokop, robson78, mercoss, Google, Bing, maro zebaty, m.wierzbicki, mati83, Bartek_C, M@lini@k, Mariusz1990, filser, XKRZYSIEK100, Kniaziu, markir, Widav, ASAPfishing, ozzy321, TeDDyBoY, Liseq, mayou, Mundurowy, sumy i sandacze, OloPe, Kejkosz, didiunik, Banjo, SzczupakRzeczny, karpiu08, GREK, Umbra, lukaszglu, Gadget, dante, Rexxx, Sławek77, Tiur, JanuszP, Zbigart, ciosekm.80, Jedras65, Mawer, roberto_s, koziol1006, coma, Enio19, sylweczek, tykrysek1, esox81, Paciorek, Krzysztof Jeżyna, bartolomeo213, ryba7, rower26, wildriver, ripper201, martek, Wojtas090, Krzysiek22, Piotr O., lenny, ms80, yakoto, kacziega, damien79, Kuballa44, kowalek87, civilservant, remek1, jasku10, flymar, Damian Knieja, MALIN., DeepRunner, Tomasz1990, yffea, foxy77, Ojciec, kruchy15, zator, Konstanty, Kort, Robert22, Olsztynteam, DiddoR, Facebook, Luciano, slawek_2348, bullet81, grzegorz197503, nevis, Mariusz54, Mjynsiorz, pointman, Tomsi, Gad1979, siatkaz, Fabian, akhenaton, wojtekmat, lopez77m, Piotrrrr92, morales, hose4ras, Hornet, mikrobajt, mo-chu, Robert Crocker, soyerek, krzysztof1983, 19john92, Tarapukuara, Marcin Rafalski, kristov, maniutek1, DP Fishing, russian80, Michciu.96, Maciej1979, croock, DarekM, ArturK, rybako1989, DzikiBill, Andrzej Stanek, Maciej_K, jakub.chrobak.3, silver102, mrufa8, Person, Szczupakos, 5384, LASOTA1974


- - - - -

Potwór z głębin Anglezarke


Cała akcja wydarzyła się w UK w okolicach Preston. W tym opowiadaniu wracamy do dawnych beztroskich czasów które każdy kiedyś przeżyl, kiedy mieliśmy bardzo dużo czasu na wszystko co tylko sobie zamażyliśmy. Były kiedyś dni kiedy jeździłem na ryby codziennie 7 dni w tygodniu z znajomymi dużo starszymi odemnie samego którzy uczyli mnie łowić od 13 roku życia i przekazywali lata swoich doświadczeń i przemyśleń. Był to 16 grudnia 2016 roku, piątek rano, niestety nie każdy miał tyle wolnego czasu co ja.. praca, rodzina , dom, nie to co ja dlatego musiałem radzić sobie sam bez prawa jazdy i auta a łowiska były poza zasięgiem roweru czy autobusu. Wyczerpałem siły dzwoniąc po znajomych którzy by mogli pojechać ze mna na ryby, ale tak się składa że miałem swoją domową produkcje blach więc spędziłem dzień produktywnie kując kolejne blachy. Kiedy straciłem juz wszystkie nadzieje pod sam wieczór odezwał się telefon, kiedy myślałem że juz nic sie nie wydarzy zaświeciła iskierka nadziei.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Rozmowa:
Halo?
Ja: Siema Damian co sie stało czemu tak późno?
- A no słuchaj mam wolne miejsce w aucie jutro wyjeżdzamy o 4 rano na rezerwaty w Chorley jedziesz?
Ja: Ty mnie wogóle pytasz? Cały dzień czekam aż ktoś zadzwoni z propozycją wyjazdu na ryby. Oczywiście że jade nie ma bata
- To ciesze się bardzo widzimy się rano u mnie pod domem tylko nie zaśpij.
Ja: No gdzie ja bym zaspał? Nie ma szans dobra widzimy się jutro trzeba się wyspać.

 

Ucieszony wiadomościa postanowiłem spakować tylko przynęty które wykonałem własnoręcznie z myśla przetestowania moich rękodzieł. Nie było ich za wiele ale wystarczająco żeby stracić pare na zaczepach i móc łowic dalej, szczególnie na tych określonych wodach z powodu bardzo kamienistego dna, nierzadko zdarza się zaczepić lub przetrzeć plecionke na zaczepach dlatego nauczyłem stosować się dłuższy fluorocarbon jako przypon i brać przynęt na zapas. Cała noc nie mogłem zmrużyc oka oczekując budzika jak praktycznie każdy wędkarz przed większym wypadem, aż wkońcu pochłonął mnie doczekany zasłużony sen.4:00 rano, Dzwoni budzik, Nie mogąc się doczekąc jak najszybciej ubieram ciepłe ciuchy, pakuje sprzęt i biegne na miejsce spotkania przed wyjazdem. Po chwilowej rozmowie i planowaniu wypadu wkońcu wyjechaliśmy.Mimo że lokacja była niecałe 40min autem to czas dłużył się i dłużył aż dotarliśmy na niedoczekane miejsce. Po dojechaniu przywitała mnie piękna grudniowa pogoda, czyste niebo, swieża bryza, niewiele na minusie i zerowy wiatr. Piękny komplex rezerwatów wody pitnej w połączeniu z panującą wtedy pogodą i lekka poranna mgiełka otoczony bujnym świerkowym lasem powodował że widok zapierdał dech w piersiach i wywoływał uczucie że każdy dzień spędzony nad nim nieważne czy blank czy udany wypad będzie niezapomniany. Rezerwaty Rivington składają się z 3 jezior. Lower Rivington, Upper I Anglezarke a jedyne co dzieli jeziora między sobą to kamieniste, strome tamy. Lower jest darmowe, Upper nalezy do klubu wędkarskiego i Anglezarke podpada pod kolejny klub więc wymagana jest licencja dzienna lub roczna.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Postanowiliśmy zaczać na darmowym lower rivington, Nie mineło wiele czasu kiedy posypały się ryby, pierwszy rzut i uderzenie, mały szczupaczek około 50cm ląduje w podbieraku. W pierwsze 20minut każdy z nas miał już po 2-3 szczupaczki do 60cm ale to nie to na co czekaliśmy. Z powodu wysokiego stanu wody na lower rivington nie było za dużo miejsc dostępnych z brzegu szczególnie dla nas trójki więc po dłuższej chwili zdecycowaliśmy przenieść się na Anglezarke, moje ulubione z wszystkich rezerwatów na Rivington. Jeden z kolegów, kierowca stwierdził że zostanie na darmowym lower i jeszcze chwile połowi więc wspólnie stwierdziliśmy że pójdziemy we dwójkę na anglezarke a on do nas dojdzie w swoim czasie i pojedzie po licencje.
Po dłuższym spacerze dotarliśmy na Anglezarke, piękne duże jezioro z minimalnym stanem wody i pięknym dostępem z brzegu. Widok w połączeniu z pogoda był zdecydowanie niesamowity. Anglezarke to jezioro które przy niskim stanie wody można obejść dookoła czystą kamienista plażą. Ma dno wyłożone sporymi kamieniami i strome kamieniste tamy po obu stronach jeziora a średnia głębokość wynosi mniej więcej 6metrów z najgłębszymi miejscami przy tamach sięgających nawet 25metrów.

 

Dołączona grafika

 

W momencie kiedy dotarłismy na anglezarke zjawił się oczekiwany kontroler co bardzo mnie ucieszyło że ktoś tą wodę pilnuje i o nią dba. Kontroler zapytał nas o licencje jeszcze zanim zdążyliśmy zarzucić wędki. Woda podlega pod lokalny klub, więc wymagana jest licencja po którą musiał jechać kierowca który został na poprzednim jeziorze. Z powodu że bardzo często łowiłem na poszczególnym jeziorze znał mnie bardzo dobrze i zgodził się wrócic za 20/30min aż kolega pojedzie i wróci z licencja dla nas trójki. W tym czasie postanowiłem że nie ma co marnować czasu i czekać. Kolega poczekał na moście na kierowce żeby poinformować go że trzeba jechać po dniówke a ja w tym czasie wybrałem i założyłem jedną z moich największych, 15 centymetrowych blach które wydziobałem dzień wcześniej. Pełny rzut aerodymaniczną blachą na pełna odległosci i głębokosc około 15/20m, Przynęta opada na dno, łowie moją sprawdzoną technika, 3 obroty korbka przerwa, 3 obroty korbka przerwa i na dno. Po paru sekundach prowadzenia powtarzam czynność niewiedząc ze tym razem rutyna zostanie przerwana przez niespodziewany strzał przez potwora z głębin. Od nowa, 3 obroty korbką, przerwa i... Uderzenie które zgieło wędke w pół i było wyczuwalne aż w łokciu dodało mi strzału adrenaliny, nie wiedząc co się dzieje bezwiednie trzymam wędke i patrze jak żylka wysuwa się z kołowrotka niczym wkręcona w śrubie silnika spalinowego. Krzycze do kolegi z mostu ‘’podbierak!! Metrówa!!’’ który patrzy się z niedowierzaniem i myśląc że przesadzam, nie rusza się z miejsca. Po mniej więcej 10minutowej walce z rybą orientuje się że faktycznie mamy doczynienia z potworem a nie rybą i biegnie na pomoc z podbierakiem. Przyciągam rybę do brzegu widze że jest zahaczony tylko za warge co daje mi znać że muszę być wyjątkowo ostrożny a kolega patrzy z niedowiedzaniem zanim szczupak robi swój ostatni odjazd resztkami sił i znika w głębinie. Adrenalina pompuje ale wiem że muszę zachować spokój i delikatnie kontruje rybę przyciągając ja do brzegu jak kawał dobrego drewna.

 

Dołączona grafika

 

Kolega rozkłada podbierak który okazuje się zdecydowanie za mały i ryba poprostu nie zmieści się do podbieraka lub go połamie, nie wiem co robić aż decyduje się na desperacki ruch i wchodze po pas w butach, spodniach do grudniowej lodowatej wody i łapie rybę obiema rękoma ignorując hipotermie żeby wyciągnąć ja niczym ogromną kłode. Kumple patrzy z niedowiedzianiem jak trzymam (jeszcze wtedy nie wiedzac) 127 centrymetrowego potwora z głębin anglezarke. Mata okazuję się zdecydowanie za mała i ryba zostaje oficjalnie zmierzona żeby pokazać wszystkim 127cm długości. W tym samym czasie przyjechał kontroler i kolega z licencja , z niedowiedzaniem patrzą z mostu na potwora a kontroler gratuluje mi jednej z największych ryb złowionych nad tym jeziorem w ostatnich paru latach. Po paru minutach sesji zdjęciowych czułem się jak gwiazda na koncercie bo na moście zebrała się spora grupa ludzi obserwująca potwora z głębin i gratulująca połowu.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Postaraliśmy się skrócić sesje zdjęciową dla dobra ryby i zaczełem reanimacje, po około 3-4minutach ryba złapała wody w skrzela, wróciła do siebie i znikneła w głębinach jeziora jedyne co zostawiając po sobie to blizne po ugryzieniu która po 5 latach mam do dzisiaj na prawym kciuku jako pamiątke. To jest historia jak złowilem moje PB szczupaka które ciężko będzie pobić. Wracam na to samo miejsce w którym ją złowilem co roku dokładnie 17 grudnia jako uczczenie rocznicy z nadzieją że spotkamy się ponownie.

 

Dołączona grafika

 

PS: Zdjęcia jeziora oprócz szczupaka 127cm są z innych pór roku i nie z tego samego dnia. Dziękuje za przeczytanie

 

Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń - sezon 2"




2 Komentarze

Ryba marzenie. Serdeczne gratulacje.
    • Friko lubi to
Zdjęcie
wilczybilet
14 paź 2021 10:02

Gratuluję okazu :) . Fajnie się czyta tego typu i w ten sposób opisane przygody wędkarskie  :good: