Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


1769 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

1630 gości, 10 anonimowych

Bing, maniutek1, Korczas, slawek_2348, Krzysztof Jeżyna, Google, Leszko, c00per, AdrianMa, 5384, mekDa, kacperek993, Rybak98, szpaczek23, Novis, Robert22, Adam spin, Dano., ODYSEUSZ, SzczupakRzeczny, tato1, kowalek87, Krzysiek184, Tokarz 2000, drChlubicz, mateusz998, TomaszN., Marcin Plich, roberto_s, qaya, milczacy, Pietruk, BGM, Fr0ntliner, Damian Knieja, adamooo, jasku10, jarekbialapodl, Tommek, krzysztof1983, Alexspin, asp, Radek_Z, Darek_W, MATIG, JerryM, przemofight, karpiu08, migdau, Sebulba, silver102, Alek., l.berlinski, ts21, Bulczenzo, PawloGr, Sandre, Ardoro, luk_gda, rotacja, jędrzej, siarq, AJ26, sobol18, Kingfisher, TomekSudety, radosla, Pluss, lukaszkosciukiewicz, pikeft, Wedkarz 1987, dante, RybkaWoleju, Wydra7, jakub.chrobak.3, macieknikos, TeDDyBoY, Oplo1234, lkaczmarek, _Xo, rafalsky, Sławek77, Tomasz eS, Czuczu, cyprys19, Zenitch, pedurXD, stoen, Trociowy, thug, krecik, Doman, highvoltage, Okonek@123, zander78, Tomek TJ, jarekś67, TOMIS1975, JurekSte, raptusxx, Kuba Standera, Marcin1, sebik, Synek, Tarapukuara, Bolen30, robert2844, cezar, Sewer34, Michal_, PerchMaster, Karpiu95, rej, Piotrek ponton, Kowalpk97, ŁukaszK, pilker, Hecht_100, Mawer, kmr1, saitt, pfk666, Myszon, Czaja911, selk, pmiszk1, Bulter, pyotreq, Stachu, Klimas, Macko125


- - - - -

Moja przygoda z rodbuildingiem – odcinek 7


Moja przygoda z rodbuildingiem zaczęła się od lurebuildingu, czyli od robienia woblerów. Było to prawie dwadzieścia lat temu, na początku lat 90-tych.Zaczynałem wtedy łowić pstrągi. Oferta sklepowa przynęt, szczególnie woblerów była dosyć uboga więc łowiło się przeważnie na błystki obrotowe .



Dołączona grafika

Miałem w pudełku tylko jednego woblera kupionego od kolegi Piotrka Zieleniaka. Wcześniej próbowałem łowić na woblery kupione w sklepie wędkarskim, ale były nieskuteczne, ten zaś ręcznie robiony to był po prostu ,,killer’’. Miałem go kilka lat i nałowił on ogromną ilość ryb różnych gatunków nie tylko pstrągów. Wiele razy wchodziłem za nim do wody, ale niestety jego czas skończył się w paszczy szczupaka.




Dołączona grafika

Wtedy narodził się pomysł żeby samemu zacząć strugać te przynęty. W wiadomościach Wędkarskich znalazłem kilka artykułów na ten temat. Na początku oklejałem woblery złotkiem z papierosów i malowałem farbami w sprayu. Nie powiem, czasami brały na to ryby, ale przynęty nie wyglądały zbyt pięknie, taka zwykła masówka.




Dołączona grafika

Kiedyś nad rzeką spotkałem kolegę, który też samodzielnie wykonywał różne przynęty i pokazał mi między innymi swoje woblery pomalowane farbkami ręcznie. Były po prostu piękne w porównaniu z moimi cudakami .Od tej pory nie wziąłem do ręki farby w sprayu i zacząłem kombinować z różnymi farbami i malowaniami. Woblery zaczęły przypominać rybki, a że były też bardzo skuteczne od razu pojawił się na nie popyt. Na początku robiłem dla kolegów, potem dla znajomych kolegów itd.




Dołączona grafika

Robiąc dziesiątki, setki tych przynęt miałem wrażenie że to nie jest to. Fajnie było mieć satysfakcję, że ktoś na twoją przynętę łowi ładne ryby, ale po prostu nie sprawiało mi to już żadnej przyjemności, to była taka maszynowa robota, chociaż wszystko robione było ręcznie.




Dołączona grafika


Dołączona grafika

Samymi przynętami łowić się nie da, potrzebna jest też wędka. Zawsze łowiłem najlepszym sprzętem, na jaki mnie było stać. Na początku lat 90-tych kupiłem pierwszy węglowy spinning firmy DAM, na który zbierałem ponad rok. Łowiło mi się nim bajkowo w porównaniu do wcześniej używanych kompozytowych wędek, lecz po pewnym czasie stwierdziłem, że tu też coś jest nie tak, było parę rzeczy, które mi w niej przeszkadzało.




Dołączona grafika

Po kilku latach przyszła więc pora na wędkę z pracowni. Tu już było wszystko tak jak sobie wymarzyłem, długość rękojeści, uchwyt. Miała tylko jedna wadę - cenę. Zacząłem się zastanawiać, skoro ktoś taką wędkę zrobił, dlaczego i ja nie miałbym spróbować.





Dołączona grafika

Kilka lat zwlekałem, aż w końcu decyzja zapadła - będę samemu robić wędki. Zacząłem więc chłonąć wszelkie dostępne materiały na temat rodbuildingu. Zajęło mi to następny rok. Chciałem to zrobić profesjonalnie, bez żadnej wpadki. W końcu kupiłem pierwszy blank i samodzielnie go uzbroiłem. Wszystko zrobiłem ręcznie, nawijanie nici, szlifowanie korka i obracanie kija w celu wyschnięcia lakieru. Efekt był naprawdę zadowalający. Następne blanki już czekały w kolejce.




Dołączona grafika

Na początku zbroiłem na Batsonach, były tanie i na nich uczyłem się rodbuildingu. Robiłem spinningi na blankach muchowych oraz kije kilkuczęściowe z jednoskładów, łączone na spigoty. Wychodziły ciekawe i niepowtarzalne konstrukcje np. szklane jednoczęściowe Batsony w wersji 2, 3 czy 4 częściowej to już były fajne kijki o płynnym ugięciu i znacznie szybszej akcji niż oryginały. Sprawdziły się świetnie jako wędki pstrągowe.




Dołączona grafika

Potem przyszła pora na innych producentów. Do tej pory mam za sobą ponad pół tysiąca uzbrojonych wędek większości światowych firm. Chyba nie istnieje jedna i najlepsza marka, każdy wytwórca ma w swojej ofercie mniej lub bardziej udane modele blanków, chociaż mi najbardziej przypadły do gustu Thomas& Thomas oraz stare Fibatube, niestety już nieprodukowane.




Dołączona grafika

Zrobienie wędki zawsze sprawiało mi wielka frajdę, pamiętam na początku, że wolałem uzbroić kija niż pojechać na ryby. Teraz wolę pojechać na ryby, bo ciągle brakuje na to czasu. Na szczęście to wszystko się ze sobą wiąże i czasami trzeba być po prostu nad woda by przetestować nową wędkę czy serię woblerów.




Dołączona grafika

Bardzo lubię robić też renowacje wędek, chociaż zawsze jest z tym dużo więcej roboty, niż uzbrojenie nowej. Mam z tego dużą satysfakcję, gdy ze starej, podrapanej wędki, po kilku, kilkunastu godzinach pracy wychodzi całkowicie nowy kij.




Dołączona grafika

Wciąż uczę się czegoś nowego, bo co roku pojawiają się jakieś nowe materiały, techniki, style, ale najlepiej lubię w wykończeniu wędek stary, tradycyjny tzw. angielski styl, bez zbędnych upiększeń i cukierkowych wyplatanek.




Dołączona grafika

Dużo nauczyłem się też w pracowni Zbyszka Kawalca, gdzie przez jakiś czas pracowałem i zdobywałem doświadczenie. Dowiedziałem się tam wielu rzeczy, o których nie wyczytałbym z żadnej książki. W tej chwili mam swoją pracownię i robię to, co w życiu lubię najbardziej. Wędkarstwo zawsze było u mnie na pierwszym miejscu, a teraz stało się też moją pracą.

pstrągman, 2012


0 Komentarze