Witam forumowiczów...
Pokrótce chciałbym opowiedzieć ciekawostkę, która miała miejsce w dniu 23.10.2016r. na komercyjnym łowisku kilka kilometrów od miejscowości Żelechów k. Nadarzyna.
Zaniepokojony nadchodząca zimą i jesienną pluchą, wybrałem się w niedzielny poranek na komercyjne łowisko. Główne nastawienie sprzętu i przynęt na Suma i ewentualnie karpia. Zdawałem sobie jednak sprawę z trudności połowu Suma w tym okresie. Piękne, słuszne kawałki wątróbki z indyka nie przyniosły spodziewanego efektu, dlatego na haczyk powędrował malutki kawałem ok. 1/1 cm. Zarzut i po upływie ok. 3-4 minut branie w gruncie. po ciekawej walce wyjąłem z wody karasia srebrzystego 35 cm i 95 dkg. Pomyślałem ciekawy początek, ale niestety na tą metodę nic więcej przez ok. 3h. Znudzony biernością i brakiem współpracy ze strony ,,biało-rybu", postanowiłem rozgrzać się troszkę i złożyłem mały spin mojego syna. Na początek na koniec żyłki powędrował mały woblerek w ubarwieniu okonia. To pociągnięcie okazało się strzałem w dziesiątkę - wynik kilka ciekawych okoni. Ale mistrzostwem świata okazała się założona wahadłówka nr 3 z czerwonym wabikiem. Po około czterech pustych zarzutach przyszedł czas na mocne szarpnięcie szczytówką. Na takie chwile czeka każdy z Nas. Zacięcie i rybka odskoczyła na bok a następnie przybiła do dna. Na myśl przyszło mi tylko jedno: Będę mógł zakończyć sezon 2016 z chwałą ( wymyśliłem sobie że koniecznie muszę w tym roku złowić suma). Po około 7-10 minut podwodnego spaceru ryba pokazała się na powierzchni. I co... Zdziwienie... Klasycznie zaczepiony karp królewski... Waga: 3,5 kg. Powiedzcie... Czy Wy, moi drodzy, macie na koncie taką zdobycz, łowiąc na wahadłówkę?
Pozdrawiam...
Z mazowieckich łowisk.