Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


1337 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

1300 gości, 1 anonimowych

Bing, Bolesław, cezar, LASOTA1974, Google, rutra, mohave, Karpiu95, DiddoR, kruz, qaya, selk, marek64, kiks1972, montenegro, pawel79ozo, Mysha, wolta, krez, haukii, joni, bartekmaj, Sylwek1981, Kokot, doktorek, brzoza, ksywa, Andrzej Stanek, Jacek_Dgl, Obserwator86, Szymon82, cyprys19, golsyl, rybakaw, dragonexp, Mateusz95s, Trociowy, czarny1


- - - - -

Dzień bolenia


 

Ubiegły rok prawie w całości poświeciłem łowieniu boleni. Po nałowieniu się innych gatunków przyszedł czas na tą piękną rybę jaką jest rapa. Widowiskowe ataki tej ryby powodują, że krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach, a świadomość że ryba na pewno jest w łowisku powoduje, że rzucanie nie wygląda jak bezsensowne okładanie wody.  Często łowienie bolków sprowadza się do polowania na upatrzoną sztukę, a jej przechytrzenie dostarcza podwójnej dawki emocji. Dynamika z jaką łowi się rapy sprawia, że łowienie innych gatunków ryb jest po prostu nudne.  Zawsze wydawało mi się, że rapa jest bardzo trudnym przeciwnikiem, a łowione wcześniej przeze mnie sztuki były raczej przypadkowe. Rapa jak żadna inna ryba wymaga specjalnego potraktowania. Boleń raczej rzadko bierze w przypadkowy sposób. Szczególnie przynęty mają bardzo duże znaczenie. Całą zimę poświęciłem na konstruowanie własnych, zaś moim konsultantem był doświadczony już w produkcji łownych woblerów Szpiegu. Rady, których mi udzielał sprawiły, że woblery, które sam wykonałem okazały się całkiem łowne. Miałem okazję się o tym przekonać pewnego czerwcowego dnia.

Wędkarstwo jest piękne, ponieważ jest jedną wielką niewiadomą. Tak było tego dnia. Wydawało się, że nie różni się on od każdego innego. Fakt - pogoda była ładna, słoneczna, ciśnienie stabilne, ale nic nie wskazywało, że przeżyję przygodę swojego życia. Łowienie boleni polega przede wszystkim na ich znalezieniu co przedkłada się na pokonywaniu kilometrów wzdłuż brzegu rzeki. Na początku sprawdziłem jedno miejsce, ale okazało się, że boleni w nim nie ma. Przeszedłem spory kawałek wzdłuż rzeki i doszedłem do kolejnej ciekawej miejscówki, czyli ostrogi daleko wrzynającej się w nurt rzeki. Krążąca nad wodą rybitwa od razu zwróciła moją uwagę. Chwila obserwacji wody i widzę pierwsze uderzenia boleni. Widzę, że nie jest jeden a co najmniej kilka. Potem okazało się ze kilkanaście. Ostrożnie podchodzę do wody, zajmuję oddalone miejsce od szczytu ostrogi i wykonuję pierwszy rzut. Pierwszy pusty, drugi pusty, ale w trzecim coś gwałtownie zatrzymuje przynętę. Początkowo myślę że to zaczep, ale zaczep nagle ożywa i zaczyna się walka. 

Bolek bardzo ładnie trzyma się zagłówkowych zwarów i za bardzo nie chce z nich wyjść. Jednak spokojne kontrolowane reakcje w końcu przynoszą skutek i po chwili rapa już walczy na spokojnej wodzie. Jeszcze kilka mocnych odejść i widzę przy powierzchni ładną ponad 70cm rapę.

 


 


 


 

Jestem spokojny bo wobler tkwi głęboko w paszczy ryby. Kolejne rzuty, kolejna przynęty i następne bolki wyjeżdżają na brzeg. Nie są duże. Największe niecałe 60cm, ale zabawa jest przednia.

 


 


 

Mam ich już z 4 gdy na główce pojawia się młody wędkarz. Akurat odhaczałem kolejną tym razem grubszą rapę około 65cm długości. Cieszę się, że widzę wędkarza bo wreszcie będę miał ładne zdjęcia. Odhaczyłem bolka i włożyłem go do wody by opłukać do zdjęcia, ale pod koniec gdy już miałem go wyjmować bolek szarpnął się i odpłynął wolny. Zdenerwowałem się, jednak od razu pomyślałem, że być może będą następne. I były. Przez dłuższą chwilę nastąpiła przerwa w braniach trwająca ok 2 godziny.  Kolega łowi małą 40cm rapkę i mimo, że widział jak wypuszczam rapy niestety zabija rybę. Przykro mi na to patrzeć bo wiem ze tego bolenia już nie złowię. Po jakimś czasie wędkarz odchodzi a ja zostaję sam. Nie na długo bo po chwili podchodzi następny kolega. Nie wiem może przyniósł mi szczęście bo bolki ponownie zaczęły żerować. A może spowodowała to zmiana woblera tym razem na przynętę mojej produkcji? Woblerek jest ładnie wyważony, daleko lata, a prowadzony szybko delikatnie drga tuż pod powierzchnią. Rapy to doceniają bo po chwili czuję kolejne mocna zatrzymanie i znów zaczyna się szaleńcza walka o wolność. W ciągu około 40 min przy wędkarzu łowię 5 kolejnych boleni. Wystarczy tylko, że się pokazał, trzy rzuty i siedzi. Coś pięknego. Żeby zawsze tak brały. Do godziny 15 mam już 9 boleni, jeden ponad 70 i dwa ponad 60cm.

 


 

Około 15 wędkarz odchodzi a ja zostaję sam. Też nie na długo bo po chwili zjawia się tym razem dziadek z gruntówką. Bezpardonowo podchodzi do mnie jak czapla i wypowiada sakramentalne: Bierze? Ja na to, że jak tak będzie podchodził to na pewno nie będą brały i że nic nie złowiłem. Na szczęście rapy w tym dniu ładnie żerowały i nie reagowały za bardzo na wędkarzy. Dziadek zaczyna udzielać mi "fachowych" porad, że rzucam nie tam gdzie trzeba, że powinienem prowadzić przynętę szybciej i że najlepsza to jest blacha. Zaczynam sobie robić jaja i po kolejnym rzucie zaczynam stosować się do jego rad. Nic jednak nie łowię i kolejny rzut wykonuje po swojemu. Gdy wobler wychodzi ze zwarów na spokojną wodę czuje mocne kopnięcie. Rapa od razu, ze względy na twarde ustawienie hamulca krótko trzykrotnie odchodzi. Czuję, że jest ładniejsza, spokojnie 3kg. Boleń jest naprawdę silny i za nic nie daje się bliżej podciągnąć. Spokojny hol jednak zaczyna go męczyć i po chwili rapa krąży już 5 metrów ode mnie posiłkując się już tylko krótkimi ucieczkami. Oczywiście dziadek już zabierał się do podbierania, ale grzecznie odmówiłem. Jeszcze by mi go tą gruntówką podebrał. Po chwili bolek jest już w moich rękach. Dwie fotki i z powrotem wraca do wody.

 


 

Dziadek na ten widok łapie się za głowę i chce żebym dał mu rapę. Śmieję się i odmawiam, trzymam jeszcze chwilę bolka aż odpocznie i sam odpłynie. Dziadek nie może mi wybaczyć wypuszczenia ryby bo on to by "oddał kiełbasę za rybę". Ogólnie jest jednak wesoło, ja sobie żartuję i obaj się śmiejemy.

Na drugi dzień o 5 rano zjawiam się już w innym miejscu. Widzę atak ładnego bolenia i w drugim rzucie czuję elektryczne kopnięcie i znowu ładna rapa szaleje na końcu wędki.

 


 

Do południa łowię jeszcze 4 robiąc wynik 15 boleni w dwa dni z czego 11 zostało złowionych na moje woblery.

 


 


 

Podsumowując w 2 dni złowiłem 3 ładne ponad 70cm bolenie i 2 powyżej 60cm. Szkoda, że nie pobiłem swojego zeszłorocznego 80cm bolka, ale przynajmniej mam za czym biegać po Wiśle, na której jeszcze wszystko może się zdarzyć.

 

Z wędkarskim pozdrowieniem

Wujek, 2006  

 

 


  • Mariano Mariano lubi to


0 Komentarze