Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


1336 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

1229 gości, 6 anonimowych

hi tower, rolen, DumFish, Bing, pablo23004, TOFIX99, kuklej, Google, jachu, wedkarzyk1, PGS21, zandermafija*SpinnigistaWT, Janek W, hobby, Jarek M, tomaszek11, maciej smochy, MarcinZ, tasiek321, Dolan, PrzemekKosior, D@wido, popper, Hesher, qaya, Tokarz 2000, Karpiu95, Riverhunter, Michał 1982, bogunow, darek3523, dzas, nox66, maniak, jasku10, PiterS, leszek258, Drodzik, jerban, slawek, UkrytySum:), wobler130, Łuki34, majster222, surk, markir, Pat92, cyprys19, Oplo1234, compare70, czarnymkbewe, Elwojtas, skampi, Pawel369, lax, Mariusz54, Crazy_Pike, Mulat, kaczkapawlo, siarq, Dawid.K, thug, Maciej1979, Szankos, Maniek600, Artech, star, Tomsi, Kingfish, teetee, Noro85, Lukas 24, bartekmaj, Wacha, Sarniok, Hecht_100, kruchy15, Valo, Krzysiek184, Matteoo, margaryna, ewertas, Andrzej Stanek, hubert79, LASOTA1974, immortal, radeks, Wojciech_B, PawloGr, rybak109, kazo57, RokiFishBoa, Sonary i mapy, Houdini, Maciejowaty, DiddoR, niko333, k.gluchy, Sady, soccer34, Og2, doktorek, Krzysiek P


- - - - -

Relacja z wyprawy na Ebro ’11 z jednym z najdłuższych sumów j.pl w tle


Wiosną, przed tarłem, kiedy sum jest podobny do ujeżdżanego byka (wiadomo dlaczego byk jest wtedy wściekły) padł pomysł udania się w stronę Ebro. Sum wówczas ma na głowie zdobycie odpowiedniej ilości kalorii a przede wszystkim zaczyna go cechować agresja, związana z ochroną swojej progenitury. Nieprzypadkowo więc ten okres został wytypowany na łowienie – jeżeli już bawić się w polowanie to niech zwierzyna będzie w stanie dostarczyć odpowiednich wrażeń łowcy. Żeby nie było nieporozumień związanych ze słowami: polowanie i zwierzyna – ciągle i konsekwentnie jesteśmy w zgodzie z podstawową dewizą j.pl – Catch & Photo & Release.
Tym razem sumy próbowali ujeżdżać: Legolas, bardziej znany na sąsiednim portalu, Piotrek, @Kuba oraz na dole podpisany. Okęcie żegna nas jak zwykle o tej porze roku, ołowianymi chmurami lecącymi tuż nad głową.


Dołączona grafika



No i poszły konie po betonie...

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika



Przez chwile nic nie widać...i....przebiwszy się przez grubą warstwę chmur...dalej można już tylko je obserwować z drugiej strony.


Dołączona grafika



Bliżej naszych gór coś tam zaczyna rzednąć...


Dołączona grafika




Tu wyczyściło zupełnie, walczą ze sobą dwie masy powietrza...

Dołączona grafika




Mgła w dolince? Jak zwykle „walka” o eliminacje refleksów na szybie, jednak bez niej bym zamarzł. Lód osadzający się po zewnętrznej stronie nie pozostawia złudzeń.


Dołączona grafika



Dalej ponad górami...


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika



To już wyższe partie...


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika




Trochę trzęsie ale brak efektu tzw. „pustki powietrznej”. Zdarza się to ponoć w okolicy Gór Skalistych – samolot trafia w to i przez jakiś czas spada, dopóki nie natrafi na warstwę gęściejszego powietrza.I znowu te fronty – wyższe pasmo górskie powstrzymuje napływ innej warstwy powietrza.


Dołączona grafika



Lot trwał ze 2,5 godziny i wszystko wskazuje na to, że to już Morze Śródziemne

Dołączona grafika



Oto i Barca, z siecią dróg, jakie nieprędko będziemy mieli u siebie (nastąpi to zapewne wówczas, kiedy skończy się ropa)


Dołączona grafika




Wygląda, że pilot pobłądził....z dala pozostało City a tutaj jakieś góry, krzaki, odkrywki, a ten asfalt za mały na lotnisko chyba...? Fajna sprawa, z chałupy na plażę prosto...


Dołączona grafika




Rośnie Barca, rośnie, coraz wyżej do góry...
Pare słów, bo zdaje się, że nie było…..Barcelona została założona w III wieku p.n.e. przez Fenicjan na statusie rzymskiej kolonii i zyskała miano jednej z ważniejszych ośrodków kupieckich Morza Śródziemnego. Przechodziła kilkakrotnie z rąk do rąk…Kartagińczyków…ponownie Rzymian…Wandalów…Wizygotów…Maurów….w końcu przeszła w ręce „Marchii Hiszpańskiej” – by zostać stolicą królestwa Aragonii. Następnie zjednoczenie z Kastylią i wojny napoleońskie...... Po tych burzliwych dziejach zachowało się wiele zabytków widocznych tu i tam, poprzetykanych budowlami współczesnymi: Camp Nou z miejscami dla blisko 100.000 kibiców, metro, sieć dróg (na jakie długo będziemy czekać u nas)


Dołączona grafika



Nazwa Hiszpania pochodzi od nazwy nadanej przez Rzymian dla części płw. Iberyjskiego – Hispania. Równolegle powstała „nadana” przez Greków nazwa Iber ( od rzeki Ebro).


Dołączona grafika




Te wielokrotnie już goszczące w artykułach i opisywane góry….mieści się u ich podnóża Sanktuarium Monserat – klasztor Benedyktynów i najświętsze miejsce Katalończyków. Jest to sanktuarium Czarnej Madonny.

Dołączona grafika



Klasztor zbudowany w XII wieku, zniszczony przez wojska napoleońskie i odbudowany w 1874 r. Legenda głosi, że Czarną Madonnę wyrzeźbił Św. Łukasz a do Barcelony przywiózł Św. Piotr. Będąca w ukryciu przed Maurami, odnaleziona cudownie w jednej z grot w Górach Monserat w IX wieku.

Poza tym, że jest to czynny Klasztor Benedyktynów, to jest on również udostępniony do zwiedzania. A jest co zwiedzać, np. są tam obrazy takich malarzy jak El Grecco czy Pablo Picasso.

Dziś Hiszpania jest monarchią parlamentarną (dziedziczną). Panuje Król Jan Karol (Burbonowie), który poza mianowaniem szefa rządu (z partii wygrywającej wybory) nie ma realnej władzy. Jest głównodowodzącym armii. Władza – Parlament dwuizbowy, Sąd bądź Zgromadzenie Narodowe.

- Kongres Deputowanych (350 członków wybieranych w wyborach powszechnych raz na 4 lata)
- Senat, 259 członków, z czego 208 wybieranych poprzez wybory bezpośrednie a 51 mianowanych raz na 4 lata.

Ta ładna pani policjant chce najwyraźniej zostawić właścicielom kartki przypominające
ile czasu wolno stać na zakazie postoju....


Dołączona grafika


Katalonia z okna samochodu…


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika



Szybka wizyta w Bavarian Fishing Guide po klucze do domku, łódkę, licencję itp. pierdoły. Rzut oka na zestawy wiszące na kołkach nie pozostawia wątpliwości, w jaki sposób tutaj się wędkuje...pomijając sandaczowe zestawy wszystko raczej powyżej 50 LBS....

No właśnie, parę słów o sprzęcie, tak nieraz przesadnie fetyszyzowanym, a tym razem naprawdę warto się zastanowić… Jako, że istnieje realna szansa na tym łowisku spotkania się z sumem w klasie „open” („bez ograniczeń wielkościowych”) ważną role spełnia sprzęt. Nie chodzi tu o tak modne ostatnio zabawy w szlaczki na wędkach czy jakieś udziwnienia.
Chodzi po prostu o to, aby sprzęt był na tyle mocny, żeby można było prowadzić równorzędną walkę z rybą. Nie ma tutaj wyjątków i każdy element zestawu musi być gotów na spotkanie z bardzo dużą rybą. Po części zostało to opisane we wcześniejszych artykułach….poczynając od przynęt, trzeba wybierać takie, których konstrukcja nie ulegnie łatwo zniszczeniu. Najlepiej, nie wnikając, wywalić fabryczne kółka łącznikowe i kotwice, zamieniając na f-my Owner, model co najmniej ST41 a kółka saltwater. Plecionka dobrej klasy od 50LBS w górę – jeżeli chodzi o rzuty to grubszą ciężko idzie spinningowanie, a grubszą niż ok. 80LB już w ogóle trudno działać metodami nie stacjonarnymi.
Kołowrotek musi być mocnej konstrukcji, z solidnym hamulcem, najlepiej powyżej 8 kg….nie musi mieścić setek metrów linki – jeżeli dopuści się do wysnuwania przez rybę dziesiątków metrów to najpewniej rzecz zakończy się na podwodnych drzewach albo na skałach.
Wędka powinna mieć długość nie większą niż 240 cm, z tym że zbyt krótka nie wskazana z uwagi na utrudnienia związane z przekładaniem wędki przez dziób lub rufę podczas zabaw z sumem. Zbyt krótka będzie też utrudnieniem podczas trolingu (dla siedzącego bliżej dziobu) – manewry sporą łodzią.Wędka powinna cechować się mocą co najmniej 50 LBS i nie może być sztywną pałą – podczas holu musi pracować amortyzując w dużym zakresie.
Przypony należą do akcesoriów najważniejszych, ostatnio sprawdzały mi się wykonane samodzielnie z 60LB linki Sevenstrand w otulinie. Korzystnie byłoby zastosować linkę jak najmocniejszą, przy zmniejszeniu jej średnicy.
Ciekawym rozwiązaniem byłoby zastosowanie linki Titanium Terminator w najmocniejszej wersji, lecz do tego rozwiązania nie namawiam z uwagi na duże koszty.

No i w końcu po przyciągnięciu wszystkich gratów, sjesta. Połączona z naradą oraz przeglądem sprzętu. Poniższe zdjęcia są sugestią czym on powinien się charakteryzować…


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika




Panorama na Mequinenzę, od strony rzeki Segre


Dołączona grafika






Pierwsze zapuszczenie motorka...i jest tak: widać, że tutaj się nie połapie sumka, czysta woda, pochodząca z zapory (zbiornik Caspe) jest z 10 st. C niższa niż ta zółta kałuża.


Dołączona grafika



Analogicznie typuje „tutejsza” społeczność...

Dołączona grafika


Rzeki Ebro i Segre po połączeniu zmierzaja w strone zapory płynąc coraz węższym i głębszym korytem…


Dołączona grafika



Głównie skała i jałowo. Ale tam, gdzie bardziej płasko i da radę dojechać próbują coś uprawiać…

Dołączona grafika



Jest znacznie cieplej niż w zeszłym roku, sępy już siedzą spokojnie na gniazdach a woda jest wyraźnie cieplejsza. Czy lepiej to czy gorzej, biorąc pod uwagę żerowanie sumów? Zobaczymy..


Dołączona grafika



Pływamy sobie tu i tam, przeplatając troling spiningowaniem. Od czasu do czasu melduje się sandaczyk...a czasem przepływamy opodal takiego czegoś


Dołączona grafika



A jednak hamulce w kręciołkach milczą...i nigdy nie było inaczej – sum nie ma chęci na żerowanie albo choć ruszenie dupska, przez cały czas. Swoje trzeba odbębnić...

...a tymczasem, na lewo most, na prawo most…na środku zamek stoi…
Jak sobie wujenka życzy – na lewo do Ebro, na prawo do Segre, może też i w zamku postraszyć…


Dołączona grafika



- O! a może taka zatoczka?....
- „..A może poszli do lasu..?”


Dołączona grafika



Co jakiś czas kłujemy sandacze. Ubarwienie niektórych jest jeszcze tarłowe.

Dołączona grafika



A niektóre już są ubarwione normalnie..

Dołączona grafika



Miejsca jak na zdjęciu świadczą o tym, że „nasi” już tu byli...


Dołączona grafika



W poprzednich relacjach wiele razy pisałem o miejscach będących plątaniną zatopionych dużych drzew (pinii i oliwek). W takiej wodzie jak na zdjęciach nie sposób cokolwiek wyłowić wzrokiem. A i echosonda ma to do siebie, że jest w stanie pokazać niewielki areał przy niedużej głębokości.

Te słynne pnie można było tym razem zaobserwować w pasie owej zimnej, przejrzystej wody...


Dołączona grafika


Dołączona grafika



Branie solidnego sumka w takich sadach mogłoby się skończyć tylko w jeden sposób, więc wybieramy miejsca, gdzie jest szansa na to, że sum będzie holowany po względnie czystym.
Okresowo można zaobserwować na ekranie sondy, że ryby kręcą się, jednak metody połowu na przynęty sztuczne wymagają innego podejścia niż łowienie na kawałek ścierwa - rybę trzeba sprowokować.


Pływamy po różnych miejscach, próbujemy płytszych, głębszych, jeszcze głębszych...zmieniamy przynęty. Wszystko jednym słowem odbywa się jak zwykle – trzeba poczekać aż ryby ruszą się naprawdę...Przez ten czas jest chwila na próbę zarejestrowania życia wokół wody..

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika



Byliśmy raczej przygotowani na trudny początek….a tu po godzince a hakiem…w rynience…takie ni to przytrzymanie, ni to trącenie (bardzo delikatne). Ale zacięcie mi wyszło w miarę w tempo i …dało się odczuć niewielki opór. Ryba popłynęła po zacięciu w stronę łodzi i stawiałem na niewielkiego sumka, o czym świadczyła niewielka siła działająca na zestaw, aczkolwiek zastanawiającym było tak delikatne branie i spokój poczynań…
Przelatując to myślą, poluzowałem hamulec……i to był dobry pomysł bo po skróceniu linki i zmniejszeniu kąta ryba dynamicznie ruszyła, odjeżdżając kilkanaście metrów. (trochę się wówczas ocknąłem)

No, po to ,kurde, tu przyjechałem!

Okazało się, że przeciwnik był to nie lada….w miarę rozwoju sytuacji wielkość jego rosła…każda próba zbliżenia się do niego kwitowana była spokojnym odjazdem na kilkanaście metrów, na twardo ustawionym hamulcu.
Z reguły sumki na Ebro po siłowej próbie destrukcji zestawu, zaczynają stosować różnego rodzaju tricki, jak: płynięcie w stronę łódki i wchodzenie pod nią, różnego rodzaju pojedyńcze szarpnięcia ( bardzo niebezpieczne w przypadku luzowania linki) oraz trudne do opisania bo niewidoczne pod wodą wygibasy, które na wędce objawiają się ocieraniem linki o ciało ryby.

Co było upiorne – ten egzemplarz nic nie kombinował – pływał po prostu wysnuwając linkę a przy jakimkolwiek ruchu z mojej strony odjeżdżał spokojnie kawałek, nie okazując respektu dla, bądź co bądź, mocnego zestawu.
Zabawa trwała dobrych kilka minut…jak długo by to mogło potrwać oraz co mogło by się wyłonić z wody, tego niestety się nie dowiemy nigdy bo ryba po którejś z kolei próbie pompowania po prostu wyczepiła się. Kotwice nie zostały rozgięte i wyglądało, że przyczyn spadu należy szukać w przypadkach losowych.Nic na to poradzić się nie da, można tylko incydent zarejestrować, powiedzieć trudno i płynąć dalej…


W pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że w strefach potencjalnych brań konkretnych sumów jest spokój…. A może by tak się pobawić czymś mniejszym? Mniejsze sumki zachowują się trochę jak zabawki z gumy – ruchliwe i giętkie…nie mają jednak tego, jak to się mówi – „odejścia”


Dołączona grafika



…choć odczepianie już bywa mniej pasjonujące..


Dołączona grafika



W międzyczasie na sąsiedniej łódce też „się pływa”


Dołączona grafika



Robert z kolegą (powyżej)

Piotrek z kolegami….

Dołączona grafika


Dołączona grafika




No, ale miało być oporowo…jacyś godni przeciwnicy a tu znowu przerwy długie (zbyt długie jak na moją odporność). Nic to, napieramy dalej. Nudno się już zrobiło, jednak tutaj(i łowiąc tą metodą) warunek konieczny – nie odpuszczać...

Tym razem los był łaskawy, przyszedł odpowiedni czas, w którym nastąpiło zdecydowane branie na wędkę Kuby. Co prawda nie na tą odpowiednią ale....nic to, „zaczepiło” się to trzeba tyrać...Długie minuty przepychanki, tradycyjny zestaw rozmaitych sztuczek....trochę manewrów łódkowych i ....łapa dała radę dosięgnąć dolnej szczęki, skutek – marmurkowe, wąsate 2m Kuby w łódce.


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika



Trochę perwersji...

Dołączona grafika



No ale czas już na wodowanie...

Trochę klaru na łódce, wprowadzenie podstawowego ładu w graty skopane w pośpiechu w kąt...po łyku napoju bezalkoholowego....i chwila refleksji połączona z rzutem oka na okolicę........O.....można było do łowienia inaczej podejść i wypożyczyć sobie taką „barkę”, na której można mieszkać, zabezpieczywszy ją uprzednio prowiantem...


Dołączona grafika



Albo coś bez koja ale za to trochę szybsze...Dał by radę też i z takiego czegoś, jak widać, łowić…

Dołączona grafika



Szybkość może być pomocna w razie krótkiego żerowania – można obskoczyć kilka miejsc „w tym samym czasie”

Na szczęście i w ten sposób można dać radę.


Dołączona grafika



Nie brak też miłośników zasiadki. Ten akurat obrazek coś mi przypomina...


Dołączona grafika



Każdy ruch takich jak w/w intruzów jest bacznie obserwowany przez niemych świadków triumfów i porażek...

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika




A propos triumfów i porażek....sytuacje na wodzie zaczęły się układać w info – albo będzie 2m albo....nic nie będzie....Czyli czysty hazard – wszystko albo nic, sytuacja „pożądana” w przypadku powodzenia, trudna do przełknięcia w przypadku tego drugiego rozwiązania.

Tym razem fortuna okazała się łaskawą panią....nastąpiło w końcu branie....i wszystko potoczyło się zdumiewająco podobnym scenariuszem jak zwykle...moment dość delikatnego brania, próba sił....jak siłą nie dało rady się uwolnić to nastąpiły znane sztuczki z szarpaniem, luzowaniem, kołowaniem....

Tym razem (branie było na moją wędkę) zestaw trzymał rybę ale nie został też doprowadzony do zbyt ekstremalnej konfrontacji z nią............wytrzymał do końca....do tego jedynie słusznego chwytu za szczękę...

Potem już tylko chwila odpoczynku przed ostatecznym pokonaniem suma wślizgiem do łodzi.......i leży.


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika



Trochę zdziwienie, że wszystko tak jakoś rutynowo się odbyło, bo miarka pokazuje 230 cm....czyli wychodzi, ż e najdłuższy...jak do tej pory.


Dołączona grafika



Sprzętowo „normalnie” – kotwy ST66, lina Power pro 80LB, kołowrót Slammer 560 i Lamiglas Tri Flex 2,3m, 100LB w konstrukcji mojego pomysłu.
Jak już było po wszystkim, nieoczekiwanym problemem okazała się próba darowania wolności zwierzakowi. Kiedy był on na zewnątrz burty a ja wewnątrz łatwiej przyszło, zaparłszy się nieco, wśliznąć zwierza na pokład. Inaczej sprawa wyglądała, gdy ryba znajdowała się wewnątrz łodzi bo należało ją podnieść do momentu, aż jej „większa” część znajdzie się za burtą. Z trudem się to udało...odpłynął wolny i pomachał nam na pożegnanie ogonem obiecując, że następnym razem to dopiero da nam popalić...i kolesi zwoła...

Tutaj nachodzi mnie uparcie ta sama refleksja, ta sama co zawsze w takich sytuacjach. Niby to jest taki prosty ciąg myślowy a w naszym, podobno już nieźle wyedukowanym społeczeństwie, nadal są problemy z jego zrozumieniem. Wydaje się oczywiste, że jak coś się zaszlachtuje to już sobie nie popływa = drugiego brania nie będzie.
Trochę naiwnie założyłem, że rozpatruje się sprawę szerzej, niż tylko przez pryzmat liczby kilogramów mięsa, które wylądują w zamrażalniku. No, ale jeśli ktoś myśli w podobnych kategoriach, nie jest żadnym wędkarzem, tylko wyciągaczem mięsa z wody.
Pozdrawiam w tym miejscu wszystkich wędkarzy, życząc im i sobie ( chyba nie pierwszy już raz, ale myślę, że nie zaszkodzi się powtórzyć), aby wkrótce nie przyszedł czas, że chcąc sobie połowić, trzeba będzie się nastawić wyłącznie na dłuugie podróże.

Przede wszystkim zaś dziękuję współtowarzyszom wyjazdu, Robertowi, Piotrkowi i Kubie. Oby było więcej czasu na podobne eskapady w przyszłości.
Jak zawsze nie wszystkim dopisało szczęście, jak zawsze brań było za mało i jak zawsze trzeba liczyć, że następną razą będzie lepiej.

Gumofilc, 2012
  • zomer lubi to


4 Komentarze

A w tym roku nie pojechalismy :-( Zreszta i tak bym nie mógl....

... ano nie pojechalismy..., i ja tez bym nie mogl:-( wlasnie sobie przypomnialem login i haslo do jerkbaita po latach.... :) jaki piekny artykulik Gumo nam strzelil, a jak ladnie dla zmylki szwedzkie tlo dodal na niektorych "obrazkach" nie wiedzialem, ze Kuba zlowiles tego suma u wejscia do portu chyba w Karlskronie :))), a Gumo swojego hmmm... cos mi mowi ta sciana lasu swierkowego z tylu w sepii ale nie moge sobie przypomniec nazwy jeziora. W kazdym badz razie nie ma to jak w Szwecji polowic duze sumiska...:))))

Warte czytania a szczególnie oglądania! Pozdrawiam!

Zdjęcie
M a n i e k
12 cze 2014 10:35
Super artykuł