Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Historia polskiego muszkarstwa


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
9 odpowiedzi w tym temacie

#1 OFFLINE   lukomat

lukomat

    Zaawansowany

  • Moderatorzy
  • 2738 postów
  • LokalizacjaElbląg
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Materek

Napisano 15 luty 2018 - 10:49

Czytajac opracowanie Roberta Kosteckiego (prezesa elblaskiego klubu Glowacz) na temat pordukcji much w Polsce po II Wojnie Swiatowej, pomyslalem ze warto odpalic watek o historii polskiego muszkarstwa. Ponizej link do wspomnianego tekstu oraz do opracowania dotyczacego polskiego nazewnictwa much.

 

http://dalekiport.bl...h-muszek-w.html

 

http://dalekiport.bl...sztucznych.html



#2 OFFLINE   Hansolo

Hansolo

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 453 postów
  • LokalizacjaLębork
  • Imię:Radosław

Napisano 15 luty 2018 - 14:52

Czytając sobie to opracowanie / maszynopis /  , powstałe dłuuugo przed moim powstaniem nasunęła mi się jedna myśl. Kiedyś to byli prawdziwi zapaleńcy i pasjonaci , którzy ze strzępów informacji potrafili stworzyć w zasadzie periodyk co, z czym, z czego , aby powstała mucha. Dziś przy wielu źródłach informacji, wiedzy podanej na talerzu  słowa " zapaleniec, pasjonat " jakby straciły  moc. Poszło to w kierunku  hi-tec sprzętu za krocie , a chyba umknęła ta dociekliwość. To oczywiście nic złego.  Takie czasy że wszystko do kupienia w sklepie, pióra takie i takie, do wyboru do koloru. Dziś zamawiasz jutro odbierasz. Nasunęła mi się taka myśl , jak przypomniałem sobie opowieści spotkanego starej daty muszkarza. Opowiadał jak to trzeba było z myśliwymi zagadać bo pióra, sierści i skóry mieli , haczyki lutować . Troszkę trzeba było być Adamem Słodowym .

Nawet gdybym posiadał stale gromadzony sprzęt z najwyższej półki , a w każdej kieszeni miał pudełka z najlepszymi muchami to nie mógłbym się nazwać " zapaleńcem lub pasjonatem ", bo z zapału i pasji powstają nowe nieznane dotychczas rzeczy. Ja niestety korzystam z tego " talerza "

Tak mnie jakoś wzięło na przemyślenia.



#3 OFFLINE   mart123

mart123

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 353 postów

Napisano 15 luty 2018 - 16:17

.Poszło to w kierunku  hi-tec sprzętu za krocie , a chyba umknęła ta dociekliwość. To oczywiście nic złego.  Takie czasy że wszystko do kupienia w sklepie, pióra takie i takie, do wyboru do koloru. Dziś zamawiasz jutro odbierasz. Nasunęła mi się taka myśl , jak przypomniałem sobie opowieści spotkanego starej daty muszkarza. Opowiadał jak to trzeba było z myśliwymi zagadać bo pióra, sierści i skóry mieli , haczyki lutować . Troszkę trzeba było być Adamem Słodowym .

 

 

Historia muszkarstwa w PL, jej początki, to głównie historia wędkarstwa na Rabie i Dunajcu w wykonaniu tzw. szkoły krakowskiej. Moja zaczęła się na pocz. lat 80-tych ub. w., gdy to dumnie i samodzielnie (chociaż pod czujnym okiem ojca) stanąłem na brzegu Dunajca z własną Kartą Wędkarską w kieszeni, w za dużych woderach marki Stomil, uzbrojony w sprzęt wyprodukowany w socjalistycznych, bratnich krajach czyli w NRD i CSRS. Pomimo trudnej do wyobrażenia obecnie ilości ryb w tej i wszystkch innych rzekach i potokach Podhala, złowić rybę na muchę nie było łatwo. Przeważne łowiło się na  mokrą muchę z kartoników kupowanych na Siennej, prymitywnie "ciapaną" do wody, dlatego w większości przypadków połów ograniczał się do kilku nikczemniej postury pstrągów. Chociaż co jakiś czas siadały kabany i te zawsze wygrywały z brakiem doświaczenia i marnej wytrzymałości żyłkami. Do dziś pamiętam widok płetwy ogonowej pstrąga wielkości rozpostartej dłoni, z którym miałem krótką przyjemność spotkania na ujściu Łopuszanki do Dunajca. Myślę, że w tamtych czasach w Dunajcu pływały jeszcze pstrągi po 3-4 kilogramy. Potem przyszedł czas pierwszych własnoręcznie wykonanych much, odkrywania "suchej" i coraz lepszych wyników. Po przejściu na "suchą" na wędce zaczęły pojawiać się lipienie i to tym więcej im mniejsze muchy się stosowało. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach o małej muszce mówiło się przy rozmiarach haka 12-14. Nikt nawet nie pomyślał, że mogą być haki w numeracji 18-20. Materiałem były piórka, z początku znajdowane na ulicy a z czasem świadomie wyskubywane kogutom naszych gospodarzy, u których wynajmowaliśmy pokoje w czasie wakacji i różnokolowe kordonki kupowane w Domu Handlowym w Nowym Targu. Wreszcie, po otwarciu przez p. Szewczyka sklepu wędkarskiego na ul. Starowiślnej - myślę, że był to rok ok. 1985-87 r. - przyszedł czas skoku cywilizacyjnego czyli "odkrycia" streamera i nimfy i był to okres nieprawdopodobnych wyników. Kto miał za sobą praktykę w przepływance, a ja miałem to szczęście, kroił na nimfę dziesiątki ryb dziennie, głównie lipieni choć trzeba przyznać w większości poniżej wymiaru - pamiętam dzienne rozkłady na Skawie w Makowie rzędu 70-80 ryb, z czego jak 2-3 miały powyżej 30cm to było święto. W tamtym czasie nimfa składała się praktycznie tylko z lamety ołowianej, tułowia z wełny, przewijki z drutu i czarnej główki z nici wiodącej, wszystko to ukręcone na hakach 6-8. Mało kto bawił się w ogonki, pochewki, jeżynki i dziś tak chętnie używane haczyki wielkości mrówki. Z resztą nie było takiej potrzeby, łowiło się na wszystko i wszędzie, niektórzy nawet bez obserwacji zestawu, zacinając w ciemno. Niestety, boom nie trwał trwał. Jak każdy, nieograniczony rozsądkiem lub w przypadku jego braku przepisami ochronnymi, postęp w połączeniu z oddaniem do użytkowania zapory w Czorsztynie w końcu doprowadził do załamania populacji ryb w Dunajcu, który już się nie odrodził.  Tamtych, dzikich ryb i miejsc już nie ma i raczej nie wrócą, choć histora dalej trwa, ale, jak trafnie zauważyłeś, w wersji hi-tech, gdzie prawie wszystko jest sztuczne, łącznie z rybami.

 

Zdjęcie poniżej pokazuje miejsce gdzie zaczęła się moja historia.

 

Załączony plik  łopuszna dunajec 1980.jpg   21,58 KB   13 Ilość pobrań



#4 OFFLINE   tzienkiewicz

tzienkiewicz

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 211 postów
  • LokalizacjaBielsko Biała
  • Imię:Tomasz
  • Nazwisko:Zienkiewicz

Napisano 16 luty 2018 - 13:04

Łowić na muchę zaczynałem w końcu lat 70 tych. I to zupełnie nie na Rabie i Dunajcu. Na Pomorzu było całkiem sporo wędkarzy muchowych z których wielu wtedy gdy zaczynałem miało już wieloletnią praktykę. Znakomita większość z nich to byli wspaniali ludzie. I ja jako zupełny neofita od początku łowiłem na muchy robione przez nas i nieudolnie przeze mnie.
Więc nie tylko krakowska szkoła to początki muszkarstwa i muchy nie tylko ze sklepu.
Tak tylko dla sprostowania :-)
  • Paweł Bugajski lubi to

#5 OFFLINE   mart123

mart123

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 353 postów

Napisano 16 luty 2018 - 13:41

Łowić na muchę zaczynałem w końcu lat 70 tych. I to zupełnie nie na Rabie i Dunajcu. Na Pomorzu było całkiem sporo wędkarzy muchowych z których wielu wtedy gdy zaczynałem miało już wieloletnią praktykę. Znakomita większość z nich to byli wspaniali ludzie. I ja jako zupełny neofita od początku łowiłem na muchy robione przez nas i nieudolnie przeze mnie.
Więc nie tylko krakowska szkoła to początki muszkarstwa i muchy nie tylko ze sklepu.
 

 

Sprostowanie:

Historia muszkarstwa w PL, jej początki, to głównie historia wędkarstwa na Rabie i Dunajcu w wykonaniu tzw. szkoły krakowskiej i zupełnie nie na Rabie i Dunajcu w wykonaniu tzw. szkoły pomorskiej.

 

Napisz coś o rybach z tamtych lat. W czasach, które wspominamy czytało się czasem w WW o muszkarstwie na Pomorzu, które w skrócie, oczami wyobraźni widziałem tak: dzikie, przecudnej urody rzeki, ogromne ilości wielkich (jak na standardy podhalańskie) pstrągów i lipieni przy praktycznym braku presji. W czasach młodości przez wiele lat, razem z kumplami planowaliśmy wypad na Pomorze, ale jak już plan został zrealizowany w roku 1992 to było, jak to mawiają Anglicy after berds, czyli po ptokach. 



#6 OFFLINE   tzienkiewicz

tzienkiewicz

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 211 postów
  • LokalizacjaBielsko Biała
  • Imię:Tomasz
  • Nazwisko:Zienkiewicz

Napisano 16 luty 2018 - 16:32

Generalnie jestem mało piśmienny. A już na pewno nie w snuciu opowieści.
Ja reprezentuję Szczeciński odłam Pomorza:-). Moje „ rodzime” rzeki muchowe to Drawa i dorzecze Gwdy. Znacznie mnie Rega.
Ryby były ale nie lowilo się ich dużo bo nie umieliśmy, bo sprzęt, bo nie bylo samochodu a później benzyny.
Ale wedkarza a muszkarza spotykało sie rzadko.
  • Adrian Tałocha lubi to

#7 OFFLINE   Janusz Wałaszewski

Janusz Wałaszewski

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 4473 postów
  • LokalizacjaGrzybowo - Kołobrzeg

Napisano 16 luty 2018 - 21:11

Moje początki "muszkarstwa" sięgają pierwszej połowy lat 70' i okolic Starogardu Gdańskiego, od 1974 r mieszkać zacząłem w Kołobrzegu. Zatem oczywiście Parsęta, w tamtym czasie była to rzeka z największymi lipieniami w Polsce i ogromną ich populacją. Dość powiedzieć, że kiedy ówczesny Rekord Polski lipienia wynosił niespełna kilogram, na Parsęcie łowiło się ryby dochodzące do dwóch kilogramów, największy lipień z Parsęty jakiego widziałem na własne oczy miał ok 62 cm. Łowienie tych lipieni w Parsęcie klasyczną muchówką było możliwe ale "strasznie" uciążliwe z powodu wiadomych sprzętowych ograniczeń, dlatego też klasyczny zestaw został szybko zastąpiony (w moim przypadku) kulą wodną. Łowiłem z kulą uwiązaną na końcu zestawu a przed nią w pewnej odległości na stosunkowo sztywnym troku był wiązany skoczek. Muchy w większości wykonywało się samemu, znam oczywiście wyroby, o których wspomniał Łukasz, ale na parsęckie warunki były za małe, nie wspominając o dostępności. Moje muchy były wiązane na hakach o rozmiarach #6 (tak na dzisiejsze), najczęściej były to mustady, o których już tu pisano w innym wątku, takie "do robaków" z zadziorami na trzonku.

Taką muchę uwiązaną na skoczku można było zestawem z kulą wodną posłać w dowolne miejsce, łowiło się na dwa sposoby; z uniesioną szczytówką i muchą prowadzoną tak aby cały czas "podskakiwała" po powierzchni wody, taki swoisty "dapping" ale na odległość, druga metoda polegała na opuszczeniu szczytówki i spławianiu muchy tuż pod powierzchnią. Łowiło się najczęściej "z prądem" czyli rzucając pod prąd i sprowadzając muchę w swoim kierunku lub schodząc w dół, rzucało się pod przeciwległy brzeg czy częściej, w upatrzone miejsca i podawało muchę na uniesionej szczytówce sprowadzając wachlarzem w dół. Zestaw z kulą wodną nie był bynajmniej "samołówką" jak to niektórzy sądzili ...


Użytkownik Janusz Wałaszewski edytował ten post 16 luty 2018 - 21:13


#8 OFFLINE   lukomat

lukomat

    Zaawansowany

  • Moderatorzy
  • 2738 postów
  • LokalizacjaElbląg
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Materek

Napisano 18 luty 2018 - 20:14

Skoro już dzielicie się wspomnieniami o początkach własnej przygody z muchą, to u mnie zaczęło sie gdzieś w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Jako 6, może 7 latek, chyba na podelbląskiej Stradance, dostałem do ręki krótki bacik z żyłką i muchą (tenkara???) i miałem nie przeszkadzać szanownemu tacie i wujkowi w poważnej rybałce. G... złapałem, więc ciepnąłem wędę na brzeg i "niechcący" skąpłem się w kałuży. Kolejny wyjazd został przedwcześnie zakończony z mojego powodu. Podobno tatuś wyszedł z siebie i tylko interwencja wujka powstrzymała go przed wymierzeniem nadmiernej ilości klapsów. Także początki były bolesne przez co nabawiłem się małej awersji do muchy, ale po kilku latach do niej wróciłem.


  • Franc i trout master lubią to

#9 OFFLINE   Sławek Oppeln Bronikowski

Sławek Oppeln Bronikowski

    Zaawansowany

  • Bloggerzy
  • PipPipPip
  • 4878 postów
  • LokalizacjaŁódż
  • Imię:Sławek
  • Nazwisko:Oppeln Bronikowski

Napisano 19 luty 2018 - 17:24

We wspaniały świat ff trafiłem przypadkiem. Ooo jak dawno..Kolega z podstawówki sprzedał mi jako spinning kij ze lakierowanej, szlifowanej trzciny z nietypowymi przelotkami i równie nietypowym uchwytem na końcu. W kole nr 3, gdzie szukałem porady, również przypadkiem znalazł się gość z południa Polski, stawiający w Strzelczyku piece do wytopu żeliwa. Byłem strasznie rozczarowany jego diagnozą. Dwa tygodnie później przyniósł mi połówkę sznura skręconego z nitek i na skwerku przy ulicy Czerwonej w mieście Łodzi, zademonstrował działanie muchówki - co nie tylko nie było trudne, ale nawet odlotowe. Niebawem w kole powstała trzyosobowa sekcja wędkarstwa muchowego, rytu rzutowego, a po bodaj  roku startów w licznych wówczas spartakiadach, miałem na własność prócz pucharków i dyplomów.. i jakichkolwiek ryb oczywiście, piękny jak marzenie komplet Noris Shakespeare.. :)

I wyoutowałem się pomału ze sportu, przedkładając boską sztukę łowienia ponad sztukę trafiania raz za razem do kuwety.. :)



#10 OFFLINE   wiwaldi1970

wiwaldi1970

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 635 postów
  • Lokalizacjapomorskie/Warszawa

Napisano 19 luty 2018 - 23:26

Cóż moje muchowanie miało lepsze początki, zaczynałem na Brdzie i Gdzie na samym początku lat 90-tych. I było naprawdę rybnie.


Użytkownik wiwaldi1970 edytował ten post 19 luty 2018 - 23:28





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych