Cytując Słowika,od heroiny nie ma odwrotu.
Za to zdanie warto wypić więcej niż jedną szklankę wieczorem....
Po kilku wyjazdach i powrotach do lokalnego (dolnośląskiego) standardu problemem nie jest nawet brak okazów czy ryb w ogóle.
Dla mnie trudnym do zaakceptowania jest widoczny wokół syf.....
Lodówka na brzegu w towarzystwie telewizora z połową kineskopu.....
Opony w wodzie....
Na krzakach zużyte prezerwatywy....choć to możliwe, że to nie po kolegach wędkarzach.
W tej chwili najlepsze kierunki to obszary 'bardzo cywilizowane' gdzie petów nie rzuca się na brzeg lub bardzo trudno dostępne gdzie nikomu nie będzie się chciało jechać z lodówką na koniu.
Ryby zawsze są ważne ale i zawsze (w normalnej wodzie) daje się coś złowić.
Więc dla mnie estetyka otoczenia jest ważniejsza.
Moje marzenie: Patagonia na pół roku, kilka długich tygodni nad Strobel Lake.
Tylko nie wiem jak stan osiągnęło by moje uzależnienie, być może nie potrafiłbym wrócić.
tomaszek11