Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

łowienie na "łowiskach specjalnych"- czy to jeszcze WĘDKARSTWO?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
44 odpowiedzi w tym temacie

#41 ONLINE   Krzysiek P

Krzysiek P

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 459 postów
  • LokalizacjaŁódź/Sieradz
  • Imię:Krzysiek
  • Nazwisko:P.

Napisano 14 sierpień 2019 - 20:33

Dwie historyjki. W połowie lipca wybrałem się na ryby na daleki wschód Rosji. 3 samoloty, 2 samochody i na deser prawie 60 km pontonem po Morzu Ochockim. Po rozbiciu obozu idziemy nad wodę. Wykonałem 10 rzutów spinningiem... i zlowilem 7 ryb. Te 3 puste rzuty były na powierzchniowy wobler boleniowy RH. Na pozostałe przynęty, za każdym razem meldowala się kundża pomiędzy 45 a 60 cm. Odstawilem spinning, wziąłem muchowke. Ryby brały cały czas ale nie zawsze się zapinaly. Mój kumpel lowil cały czas spinem i liczył ryby. Po 140 kilku mu się znudziło liczenie.
Druga historyjka. Przy domu mam dziurę w ziemi z rybami. Karpie, karasie, trochę linow i kilka szczupaków. Takie prywatne łowisko specjalne. Wczoraj był u mnie mój tata. Zanecilem mu miejsce. Ustawiłem grunt. Pomagałem założyć robaki. Zlowil 7 karasi. Ja w tym samym czasie zlowilbym ich z 50... ale dla niego te 7 rybek to było większe osiągnięcie niż 140 kundż dla mojego kolegi.

Każdy ma swoje wędkarstwo.

Fajnie opisane i porównane, ciekawe historie z dwóch biegunów.
Jednak dla mnie zdecydowanie ta 1sza bylaby wędkarstwem. Od razu pisze- nie, nie ze względu na ryby. Ta cała wyprawa, przygotowania, trudy, wspomnienia.. To dla mnie esencja wędkarstwa. Wyprawy w nieznane. Ryby "spod kamienia" na pustej z pozoru, dzikiej rzeczce. Powroty nad "swoją" rzekę i na "swoje" miescówki. Czy nie zasypało, czy bobry nie zwaliły do końca drzewa pod którym tak świetnie brały okonie czy stał rekordowy pstrąg/kleń/szczupak. Mój, złowiony i wypuszczony raz czy kilka razy. Czy znów się uda. Pęknięte szklane termosy i zajęte nęcone miejsca. Wchodzenie latem po zerwaną zimą przynęte. Spotkania nad wodą starych znajomych, piersiówka, rozmowy..
No i przyroda. Bieliki, zimorodki, klangor żurawi o świcie czy te cholerne ryby które widzę a nie umiem złowić. Zreszta tu juz nie chodzi ryby. Jak ktoś kiedys powiedzial, na rybach nic nie musze...nawet łowić.
Co innego na ŁS. Tu licznik bije..Trzeba sie sprężać i nie wypada zejść o kiju.
Czasami jeżdzę na komercyjne karpie ze szwagrem czy kolega z pracy. Takich emocji i wspomnień nigdy nie przywoże pomimo czasami polowionych dużych ryb.
Dlatego łowienie w "akwariach" nigdy nie bedzie dla mnie wędkarstwem. Pozostaje łowieniem ryb.

Użytkownik Krzysiek P edytował ten post 14 sierpień 2019 - 20:38


#42 OFFLINE   Mysha

Mysha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 974 postów
  • LokalizacjaOstrołęka

Napisano 14 sierpień 2019 - 21:35

Krzysztof ok. Ja też mam swoje ulubione miejsca. Przedzieram się przez trzciny, pokrzywy, powoje. Brodze po pas w wodzie. Uganiam się za pstragami po Polsce i nie tylko. Ale.... siedziałem przy ojcu i słyszałem jak mówi pod nosem by mu wziął karp. I wiesz przypomniałem sobie, że ja potrafię tak samo zaklinac pstrąga, który zbiera jetki i olewa moją muchę. Emocje takie same. Różnica jedynie taka, że ja jestem sprawny, a mój tata średnio...

PS. Sorry za błędy i powtorzenia w obu wpisach. Klepie z telefonu. Nie ogarniam tego urządzenia.
  • woblery z Bielska, Krzysiek P, cyprys19 i 1 inna osoba lubią to

#43 ONLINE   Krzysiek P

Krzysiek P

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 459 postów
  • LokalizacjaŁódź/Sieradz
  • Imię:Krzysiek
  • Nazwisko:P.

Napisano 14 sierpień 2019 - 22:18

Krzysztof ok. Ja też mam swoje ulubione miejsca. Przedzieram się przez trzciny, pokrzywy, powoje. Brodze po pas w wodzie. Uganiam się za pstragami po Polsce i nie tylko. Ale.... siedziałem przy ojcu i słyszałem jak mówi pod nosem by mu wziął karp. I wiesz przypomniałem sobie, że ja potrafię tak samo zaklinac pstrąga, który zbiera jetki i olewa moją muchę. Emocje takie same. Różnica jedynie taka, że ja jestem sprawny, a mój tata średnio...

PS. Sorry za błędy i powtorzenia w obu wpisach. Klepie z telefonu. Nie ogarniam tego urządzenia.

Ależ Stary, nie odbieraj mojego wpisu jako krytykę czy ocenę Twojego. Odniosłem się do Twojego postu li tylko dlatego, że ukazałeś dwa skrajne przykłady wędkarstwa właśnie. Przecież Twój staw nie jest łowiskiem specjalnym z panującymi nań zasadami. Moze troche chaotycznie napisalem i niejasno..
Opis czym dla mnie jest wędkarstwo, dlaczego i czym odróżnia sie od (także mojego) prostego łowienia ryb jest tylko moją historią i odpowiedzią na tytułową hipotezę. Nigdy nie byłem na tak dalekiej wyprawie i szczerze Ci zazdroszcze za to wielokrotnie gdy zaczynałem przygodę z wedkarstwem czy później łowiąc żywce podobnie jak Twojemu Ojcu, wiele radości przynosiły mi takie dołki i karaski. Tak jak napisałem, tu nie choodzi o wodę ani o ryby. Pozdro!

Użytkownik Krzysiek P edytował ten post 14 sierpień 2019 - 22:21

  • cyprys19 i eRKa lubią to

#44 OFFLINE   Mysha

Mysha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 974 postów
  • LokalizacjaOstrołęka

Napisano 14 sierpień 2019 - 23:23

Ok. Nie odebrałem Twojego wpisu jako krytyki. Myślę, że dość podobny rodzaj wędkarstwa nas kręci. Uwielbiam pojechać nad rzekę pstragowa w środku puszczy, leżeć w trawie, gapic się na wodę lub czytać książkę. A ryby jakoś same się łowią w tzw. międzyczasie. Nie odbieram jednak innym ludziom tego, że ich kręci coś innego. Przez to, że pracuję w sklepie wędkarskim, to mam kontakt z różnymi wedkarzami. Mnie np. nie podnieca zlowienie 5 okoni po 22 cm na zawodach, za to ktoś inny może nie zrozumieć tego, że zdarzyło mi się latać na jetke do Irlandii. Moim zdaniem chodzi o emocje. Dla mnie te emocje to pstrąg zbierający suchą,zapach dzikiej mięty, świeży śnieg nad rzeką. Dla kogoś innego karp necony przez tydzień.

Jeśli zaś chodzi o dalekie wyjazdy to myślę,że powinieneś spróbować. Są różne opcje. Nie zawsze super drogie. Pozdrawiam i życzę udanego urlopu w Bieszczadach.
  • Krzysiek P i cyprys19 lubią to

#45 ONLINE   cyprys19

cyprys19

    Zaawansowany

  • TWÓRCY+
  • PipPipPip
  • 3935 postów
  • Lokalizacjapułtusk okolice
  • Imię:marcin
  • Nazwisko:k

Napisano 15 sierpień 2019 - 09:57

Fajnie opisane i porównane, ciekawe historie z dwóch biegunów.
Jednak dla mnie zdecydowanie ta 1sza bylaby wędkarstwem. Od razu pisze- nie, nie ze względu na ryby. Ta cała wyprawa, przygotowania, trudy, wspomnienia.. To dla mnie esencja wędkarstwa. Wyprawy w nieznane. Ryby "spod kamienia" na pustej z pozoru, dzikiej rzeczce. Powroty nad "swoją" rzekę i na "swoje" miescówki. Czy nie zasypało, czy bobry nie zwaliły do końca drzewa pod którym tak świetnie brały okonie czy stał rekordowy pstrąg/kleń/szczupak. Mój, złowiony i wypuszczony raz czy kilka razy. Czy znów się uda. Pęknięte szklane termosy i zajęte nęcone miejsca. Wchodzenie latem po zerwaną zimą przynęte. Spotkania nad wodą starych znajomych, piersiówka, rozmowy..
No i przyroda. Bieliki, zimorodki, klangor żurawi o świcie czy te cholerne ryby które widzę a nie umiem złowić. Zreszta tu juz nie chodzi ryby. Jak ktoś kiedys powiedzial, na rybach nic nie musze...nawet łowić.
Co innego na ŁS. Tu licznik bije..Trzeba sie sprężać i nie wypada zejść o kiju.
Czasami jeżdzę na komercyjne karpie ze szwagrem czy kolega z pracy. Takich emocji i wspomnień nigdy nie przywoże pomimo czasami polowionych dużych ryb.
Dlatego łowienie w "akwariach" nigdy nie bedzie dla mnie wędkarstwem. Pozostaje łowieniem ryb.



Krzysiu idealnie to ująłeś,bo oprócz wędkowania liczy się też cała otoczka z tym związana!
  • Krzysiek P lubi to




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych