Casting to choroba nieuleczalna. 4 lata temu postanowiłem spróbować. Na giełdzie udało mi się kupić Black Rocka 10-35g/213cm i Tatilę CT 100HSL, za cały zestaw zapłaciłem "aż" 500.- zł. Byłem samoukiem:
- pierwszy rzut - Alga 3, wpada do wody w imponującej odległości około 3m;
- drugi rzut - broda jak wronie gniazdo;
- trzeci rzut i Alga szybuje w przestrzeń, aż po horyzont, niestety, nie wraca...
To był przełom, zrozumiałem, że moje przyzwyczajenia wyniesione z ćwierćwiecza spinningowania, w castingu zdadzą się "psu na budę". Od tego czasu:
- rzucam przynętami, w zależności od ich ciężaru, konstrukcji i używanego zestawu, na odległości od 15 do 30m;
- gniazda trafiają się 1-3 na 3-6 godzin wędkowania;
- oprócz tej pierwszej Algi, wystrzeliłem w kosmos jeszcze pięć przynęt, w tym jedną skutkiem źle dowiązanego przyponu.
Casting "wessał" mnie do tego stopnia, że całkowicie zaniechałem tradycyjnych zestawów. Nawet UL-a mam w caście - kijek utoczony przez Mekamila , teoretycznie 1-4g, w pełnym komforcie obsługuje przynęty 1,5-5g (odległości 10-20m, w ciurkach na których go używam w pełni mnie zadowalają). Mam trzy zestawy, ten w/w UL, średni 7-21g (Silstar Pinnacle Vision przezbrojony przez Mekamila) i najcięższy jakiego używam 10-30g (Storm Adventure), wszystkie sparowane z Tatulami CT 100HSL ze szpulami 5,6g, 10,3g i standardową 16,7g.
JESTEM ZADOWOLONY!!! Już nie wrócę do tradycyjnego spinningu.
Użytkownik Alexspin edytował ten post 29 marzec 2020 - 10:15