Odpowiedzi na pytanie- "Co zrobiłem źle??" kolega Sławek udzielił pomiędzy 0'55'' a 1'19''. Po prostu- poszedł na ryby "gdzieś", założył "coś" i złowił też "coś" .
2 historyjki.
1. Kilka lat temu pojechałem na wakacje do Chorwacji. Generalnie plaża, knajpki, zwiedzanie itp. Ponieważ w czasie wyjazdu wypadały moje urodziny, dostałem prezent od rodziny w postaci jednodniowej dyspensy od wylegiwania się nad morzem. Znalazłem piękną krasową rzekę, odcinek licencyjny, tylko mucha , cena ok. 100 jurków. Jak się bawić to się bawić . Woda krystalicznie czysta, niestety mocno zarośnięta, ale ryb dużo (potokowców i tęczaków). Na streamera, ze względu na rośliny, nie dało się łowić. Co tam streamer, mistrz z Polski połowi na suchą i nimfę bez problemu.... i tu zonk. Pstrągi zbierały "coś", całkiem nieźle, ale nic w normalnych rozmiarach. To samo było z nimfami, łatwiej było podhaczyć rybę, niż zmusić ją do wzięcia czegoś do pyska na haczyku 10-12 i przyponie 0,16- 0,18 mm. Brania zaczynały się gdy zakładałem suchą lub nimfę na 18-ce i żyłce 0,10 mm (max. 0,12). A potem była krótka piłka- sus 50-60 cm ryby w zielsko i wiązanie następnej muchy. Poległem kompletnie.
2. 4 lata temu byłem na corocznej marcowej imprezie organizowanej w Supraślu. Pierwszego dnia przyjazd i impreza, drugiego rano krótkie 3-4 godzinne zawody. Pojechałem nad rzekę z kolegą Pawłem plus 2 chłopaków z południa. Jeden kadrowicz i jeden świetny krętacz. Chłopaki nie są z byle łapanki. Paweł zajął pierwsze miejsce, ja drugie. Koledzy z południa nie mieli ani dyga. Muchy mieli piękne, ale przynajmniej 2 razy za małe i o połowę za lekkie.
Wniosek jest prosty. Znajomość wody, ryb i ich diety na danej rzece się przydaje. Inaczej wyniki to kwestia szczęścia. A to raz jest, a 150 razy go nie ma.