No nikt, nic, nie dał cynku, więc kupiłem w ciemno tego ptaszora Cicada CAX-C 866-2 opisanego 3/8 - 1 uncji, czyli ok 10-30 gr i 17lb.
Gdzieś usłyszałem, że to następca Trifecty, a gdzieś indziej, że Trifecta to był fajny uniwersał rzeczny na miarę elitki czy M1 tylko cieplejszy, choć niezbyt popularny u nas bo my nad życie lubimy extra fasty :-).
Ja zresztą też do niedawna nie uznawałem niczego co w opisie miałoby "moderate", aż do chwili gdy w arsenale zagościł M1 Swimbait 25lb, który nie zdradzał słabości w szybkości reakcji szczytówki, a za to pięknie i równomiernie pracował na całej długości i którym miotało się jak z katapulty, a do tego ta armatka ważyła tylko 146 gramów.
Tak więc idąc tym nowym Phenixowym tropem wymyśliłem sobie moderate fast w lżejszym wydaniu, koniecznie pod multiplikator i wybór padł na Cicadę. Serię klasyfikowaną jako salmon & steelhead.
Dłuuuugo się zeszło ze ściągnięciem kijaszka, ale po ponad 3 miesiącach od zamówienia doleciał wreszcie. Po opisie na stronie Phenixa oczekiwania były bardzo wysokie "...The New Cicada promotes the lightest, strongest, and most sensitive salmon rod the market has ever seen!..." Rozpakowuję, oglądam - bardzo porządnie wykonany, co najmniej o klasę lepiej niż M1, ale jakoś nie wydaje mi się "the lightest the market has ever seen".
Po długim użytkowaniu 9,6' 116 gramowego 16lb morethana 7-35 gr, Phenix sprawia wrażenie po prostu ciężkiego kija. Wrzucam na wagę kuchenną - szczytówka 21 gramów - o 5 gramów cięższa niż morethana, ale zupełnie nieźle, jak na 17 funtowy kij. Ważę dolnik i jęk zawodu - 163 gramy! Razem 184 gramy! Toż to wynik sprzed epoki. Oglądam dolnik. Niezbyt duża zbieżność, ale baaaardzo mięsiste i grube ścianki przywodzą mi na myśl Xzogę Taka G, którą kiedyś miałem i którą wielu uważa za synonim wytrzymałości i odporności na przeciążenia i różne przytrafki. Xzogę w wykonaniu, które miałem, zapamiętałem jednak dodatkowo, jako kij strasznie "lecący na pysk". Porządnie zawiedziony składam wędkę i tu pierwsze przyjemne zaskoczenie - świetna równowaga, żadnego "lecenia na pysk". Przy machaniu "na sucho" w porównaniu z 9,6' mistrzem wagi lekkiej, czyli morethanem, wcale nie czuć w nadgarstku obciążeń od bezwładności wędki. Jest prawie tak samo komfortowo jak w "piórkowej" daiwce. Zaczyna do mnie docierać, że ten nadmiar masy dolnika ma sens, bo pomijając grube ścianki, umieszczono go głównie poniżej uchwytu kołowrotka i jest to zabieg mający na celu doskonałe zbalansowanie wędziska. Zaczynam rozumieć po jaką cholerę na samym końcu zamontowano sporych rozmiarów gałę z ciężkiej korko gumy, która waży pewnie ze 30 gramów. Zakładam 230 gramowy multiplikator i środek ciężkości wypada 3-4 cm od kołowrotka, czyli jest dobrze, a nawet bardzo dobrze jak na kij o długości 8,6', ale wciąż mam poczucie źle wydanych, nie małych pieniędzy.
Pierwsze testy na jeziorze. Punktem odniesienia jest 9,6' morethan 7-35 gr, 16lb. Jestem podbudowany. 7 gr główka i 9 cm manns predator już fajnie katapultuje, jednak takie przynęty nie osiągają odległości uzyskiwanych morethanem ze stałoszpulowcem. 10 gramów główka i 11 cm manns predator maximus już jest bardzo fajnie i przy rzucie i przy czuciu opadu. 10 gramów i 16 cm herring savage-a katapultuje jak z procy. Odległości wciąż mniejsze jak 9,6' daiwką, ale różnica 2-3 m na pewno nie jest dyskwalifikująca dla Phenixa, tym bardziej, że to moje początki z multiplikatorem. Kończę sporo powyżej tego co producent przewidział, jako komfortowy zakres obsługiwanych przynęt, czyli rzutami 48 gramowym Salmo Slider 10S. Rzuty na bardzo duże odległości, choć zamach z wyczuciem. Co najlepsze, tego jerka daje się całkiem komfortowo i żwawo prowadzić ślizgami bez poczucia utraty sprężystości kija. Jestem zachwycony i zdziwiony. Toż to "moderate fast", a tu żadnej kluskowatości.
Do niedawna nie sądziłem, że można zrobić wędkę pozwalającą tak komfortowo i bez słabości obsłużyć tak szeroki zakres przynęt gumowych, o woblerach nawet nie wspomnę, bo przy charakterystyce wędki może być jeszcze lepiej niż z gumiakami. Po wielu godzinach łowienia, żadnego dyskomfortu i zmęczenia. Świetne zbalansowanie kija daje o sobie znać, a większa waga kija praktycznie pozostaje niezauważona. Czuję się tak samo dobrze jak przy całodniowym machaniu leciutką 116 gramową daiwką. Mało tego przy większych przynętach (okolice 30 - 35 gram) bardziej komfortowo obsługiwało mi się gumiaki Phenixem.
Ryb powyżej 60 cm nie miałem okazji połowić, ale widać, że kij pięknie zapracuje na całej długości, bo dolnik, choć cholernie mięsisty, a więc zdolny do zmęczenia silnej ryby, wcale nie jest przesztywniony (niewielka zbieżność).
Podsumowując - Phenix Cicada okazała się zauroczeniem, ale dopiero od "drugiego wejżenia". Naprawdę fajna wędka. Ma u mnie pewne miejsce póki nie zniechęcę się do łowienia kołowrotkiem o szpuli ruchomej :-)
Użytkownik witoldn edytował ten post 18 wrzesień 2021 - 20:33