Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

[Artykuł] Rodbuilderzy Prezentują – Wędki Trociowe


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 OFFLINE   remek

remek

    Administrator

  • Administratorzy
  • 26625 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Remek

Napisano 01 październik 2012 - 12:47

Poprzednie artykuły z cyklu „jerkbaitowi rodbuilderzy prezentują” spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem, zatem postanowiliśmy kontynuować serię. W kolejnych artykułach rodbuilderzy, których możecie spotkać i z którymi możecie porozmawiać na codzień na naszym forum, będą prezentować Użytkownikom jerkbait.pl propozycje wędek służących połowowi rozmaitych gatunków ryb. W lutym są to propozycje kijów trociowych. Warto pamiętać, że propozycja wędki do połowu określonego gatunku ryby jest pewnym uproszczeniem, ponieważ jeden i ten sam gatunek, w zależności od łowiska, w którym występuje oraz przynęty i technik, których wędkarz używa, wymagać może kijów o odmiennych właściwościach. Toteż propozycjom naszych rodbuilderów towarzyszą założenie poczynione co do warunków w jakich wędki będa stosowane. Z racji tego, iż portal jerkbait.pl skupia Użytkowników posługujących się zarówno sprzętem spinningowym jak i castingowym, będziemy się rownież starać, aby propozycje rodbuilderów, w miarę możliwości, dotyczyły kijów stosowanych w obu metodach.

 

Sławek’Oppeln’Bronikowski – Batson IST 1265 oraz St.Croix Wild River
Tak więc znów pojawiam się na jerkbait.pl ze swoimi wędkami. Trzeci już raz ... Tym razem pozwolę sobie zaprezentować parę kijów używanych przeze mnie na trociowych rzekach. No i dygresje jako przerywniki.

Kij spinningowy i castingowy. Jak dwie strony tej samej monety. Bracia mleczni. Ale nie Kain i Abel. Pierwszy to Rainshadow IST 1265, 10'6", 1 1/4, w wersji Cascade w stroju spinningowym. Drugi to fabryczny W.R. 10'6", 3/4 oz. Jako casting. Oba te kije, z budowy i użycia, mogę uznać jako elementarne i typowe, dla mojego stylu łowienia i nawyków. Mają dość znaczną długość, ale to nie tylko moja skłonność, to w segmencie kijów salmon/steelhead standard. Prawie każdy, kto próbował trociowania zgodzi się ze mną. Dla króciaków na siłę miejsca bym tutaj nie szukał. Teoretycznie tak, na krajowych rzekach to udręka.

 


 

Cóż ja takiego z tą parą wyprawiam … IST jest trociówką dość wszechstronną, całe kompendium technik i przynęt nim obsługuję: woblery, wahadła, obrotówki, gumy i gumowe kompilacje. O szybkiej pracy i średnim ugięciu. Podobny do Lamiglasa C.P. XSH 126. I tyle o nim. Jest przedskoczkiem właściwego opisu, czyli castingowego Wild Rivera.

 


 

I jest to inna odsłona castingu, powracającego na należne mu w naszym fishingu miejsce. Oraz troszkę próba przywrócenia proporcji. Casting ma wiele twarzy. W.R. to dość stary model kija, konstrukcja sprzed lat, bez technologicznego zadęcia, ale wciąż niezastąpiona. Typowy moderate o pełnym ugięciu. Dedykowany jest równie starej technice połowu, zwanej drift, czyli spływ. Moja wersja obywa się bez float'ów, bobber'ów, filetów, maliny, i innych delikatesów. Kołowrotki których używam, to zwykłe, proste modele typu Classic, C 3, Record. Łowię żyłką i przelot w wodziku musi być większy. Pewnie każdy średni, niski profil też sobie poradzi. A modele z liftingowaną szpulką, o niebanalnej sile hamowania w okolicach 2 kg, niech pozostaną ozdobami portali. Chyba, że mają zamiar zejść w przeciągu sezonu. Zresztą wyżej stawiam zamiar łowiącego i umiejętność jego przeprowadzenia, niż najlepszy nawet wygląd klamotów. Czasem mam wrażenie, że zabłądziłem w dzielnicę ninja i klubów karaoke.

 


 

Drift, czyli spław jest prostą, acz niepozbawioną niuansów techniką połowu. Używa się przynęt z obciążnikiem bez bocznika, lub z bocznikiem. Na dno żwirowe, kamieniste, sfałdowane lub zaczepowe lepszy bocznik. Unikam jak mogę słowa trok. Długość ramion jest różna. To do wabia, miewa i 2 metry, ale na ogół wystarczy około metra. I wytrzymałość w obrębie 10-12 lb.

 


 


 

Szablon przynętowy to: woblery, najlepiej pływające i nienurkujące, nieobciążone obrotki, muchy i puchowce, turbinki, twistery i octopusy. Głęboko tłoczone, cienkie wahadełka.

 

 


 

Obciążenia odmienne są wagą i rodzajem kształtów. Jego różnicowaniem uzyskujemy różne prędkości spływu, nawet dotrzymania w dobrze rokującym miejsc. Obciążnik jest tutaj dodatkowym punktem podparcia, takim przegubem. Masę fajnych przyruchów można z tego wycisnąć. Np. w trakcie jednego spływu może być to seria mikro wachlarzy, płynięcie z prądem, cofanie, ruchy w pionie. Nie tylko proste kręcenie korbką. Bardzo na miejscu jest tutaj multiplikator. Nie centerpin, ani moocher. Jest tam gdzie trzeba, czyli pod ręką, spływ kontroluje się bez porównania wygodniej niż stałą szpulą, żyłka jest prosta, nie w spiralach. Sekwencje odwijającej się linki i blokowania kciukiem idealnie się komponują. I kontrola niezrównana. To podstawowa zaleta multiplikatora, chociaż zauważam, że przerasta ją rola środowiskowego identyfikatora. U mnie to tylko dobre, sprawne narzędzie.

Dość nietypowe są techniki rzutu takim helikopterowym zestawem. Jak wyglądają "okoliczności przyrody" na Parsęcie, Słupi czy Redze wiadomo. Przychodzi mi tutaj w sukurs zwyczajna, małpia zręczność. Macham flipem tyle, że w poziomie, czymś w rodzaju bocznego rollcasta oraz stylem zapożyczonym od "spożywczych". Tzn. żyłka wyciągnięta z przelotek w lewej, wymach i poszłooo... Wild River ze swoją charakterystyką sprzyja tym ekstrawagancjom. I klasycznymi stylami też się trafia porzucać. Jest też idealnym zestawem do metody trzebiatowskiej, czyli swojskiego back bounce'a. Łowię też nim belony z plaży. Tyle, że pilkerem 25 gr, plecionką 10lb i Recordem. Stówka leci bez problemu.

 


 

Długie kije castingowe są stałym i niepomijalnym elementem amerykańskiego i skandynawskiego stylu łowienia salmonidów. My zbywamy je milczeniem, pomijamy, podobnie jak taktyki i techniki z nimi związane. Z bujnego, pełnego pożytków drzewa castingu, bierzemy ledwie okruchy technik, sprzętu, doświadczń. Ubogie to nasze epigoństwo. Mam nieodparte wrażenie, że z zatoki Syrsan, poligonu i Mekki zmiany pokoleniowej polskiego castingu, takiego choćby Morrum czy innych rzek, nie widać.

Sławek tra ta ta... Puenta jest licha, wesprę ją anegdotą, jest lepsza:

Do garnizonu, starego, doświadczonego w bojach pułku ułanów przybywa nowy, młody oficer. Koledzy zapraszają go do kasyna, stawiają przed nim trzy pełne kieliszki. Każą wypić i odgadnąć hasło. Przybysz pije, chwilę myśli i mówi:

  • To było SOS !! Postawiliście mi starkę, okowitę i soplicę.
  • Brawo, excellent - krzyczą uradowani koledzy - jeszcze trochę stażu, trochę treningu, a będziesz jak Wieniawa Długoszowski. On odgadnął hasło NABUCHODONOZOR !!


danielXR – ATC ISA904
Moje poszukiwania idealnej wędki trociowej trwały od dłuższego czasu. Łowiąc te piękne ryby od wielu lat używałem wędek o różnych parametrach eksperymentując z tak z ich długością jak i mocą czy ciężarem wyrzutowym. Zaczynałem na początku lat 90 podobnie jak większość : długa (11’) wędka o znacznej mocy, zbudowana jako spinning na blanku krótkiej i mocnej karpiówki o akcji szczytowej. Taka wędka miała swoje zalety zimą, szczególnie przy wysokiej wodzie lub oblodzonych brzegach. Niestety jej znaczna waga i długość były męczące przy całodziennym łowieniu. W międzyczasie odkryłem urok łowienia wchodzących srebrniaków, szczególnie wiosną i latem. Piękno i siła tych ryb jest tak zachwycająca, że zimowe wyjazdy na kelty stały się tylko dodatkiem dla uzupełnienia martwego sezonu wędkarskiego a nie celem samym w sobie. Dlatego dobór sprzętu od tamtego czasu podyktowany był u mnie nie zimowo, wiosennym łowieniem potarłowych keltów, lecz połowami bardzo silnych, dynamicznie walczących ryb, łowionych na ogół w trudnych technicznie miejscach: w silnym nurcie blisko zwalisk i zwężeń rzeki, gdzie nie jest sztuką tylko zaciąć rybę ale jeszcze ją skutecznie wyholować i podebrać. To dyktowało dobór sprzętu- dużo mocniejszego niż do zimowego łowienia keltów.  Dlatego też następne wędki których używałem były w granicach 9’, o ciężarach wyrzutowych od 30 do 50 gr. Niestety często okazywało się, że brakowało w nich mi tzw. zapasu mocy pozwalającego na siłowe przytrzymanie ryby przed zwaliskiem czy zalanymi krzakami. Szczególnie widoczne to było np. w Daiwie Whisker, która była świetna na otwartych prostkach gdzie można było spokojnie holować ryby pozwalając im na długie odjazdy, za to kompletnie nie radziła sobie w czasie holu w owych trudnych miejscach.  Od kilku sezonów - jak tylko całkowicie zrezygnowałem z użycia klasycznego kołowrotka  na rzecz multiplikatorów przy łowieniu troci zmieniłem też wędkę  na kij o dł. 8’6” i  c.w.  3 oz, bardzo mocny i lekki, lecz niestety ze względu na sztywną szczytówkę trudno ładujący się  przy klasycznych przynętach trociowych, których masa na ogół oscyluje w zakresie 10-20gr.

Po tych wszystkich doświadczeniach od nowej wędki oczekiwałem kilku podstawowych cech:

  • długość w zakresie 8’6” – 9’
  • dobre ładowanie się w trakcie rzutów pod przynętami  z przedziału 10-20gr
  • duży zapas mocy w trakcie holu ryb
  • odporność na uszkodzenia i trudne warunki terenowe

 

No i udało się, znalazłem w końcu niedawno blank który spełnił te wszystkie oczekiwania: ATC (Shikari)  ISA904. Od pierwszego momentu jak wziąłem go do ręki  przeczuwałem  że to będzie strzał w 10! Mocny i dynamiczny, z czułą szczytówką, która powinna się świetnie ładować przy rzucie, stosunkowo lekki  lecz „mięsisty”  przy tym  dobrze zbalansowany. Długość  9’ i 30 lb mocy, przeznaczony wg producenta do moochingu czyli jednej z metod połowu dużych łososi. To powinno wystarczyć na największe ryby w naszych warunkach. Bardzo mocny acz nie kołkowaty, powinien świetnie trzymać ryby w trakcie holu.

 


 

Tyle spostrzeżeń „na sucho”, czas zbudować na nim wędkę..... Kij w założeniu ma współpracować z Shimano Calcutą 201DC, nie będzie zbyt często używany zimą ( wybór przelotek), zdecydowanie częściej z plecionką niż żyłką. To dyktuje wybór komponentów: uchwyt kołowrotka Fuji ECS 16, przelotki Fuji Alconite , rękojeść z  korka – który lubię najbardziej i żadna pianka nie jest mi go w stanie zastąpić.

 


 

Zaczynam od wyboru miejsca na uchwyt kołowrotka, jego położenie musi być tak dobrane by rękojeść była dostatecznie długa dla wygodnego dwuręcznego rzutu a jednocześnie pozwalała wygodnie operować wędką w trudnych warunkach. Dla mnie oznacza to kilka cm poza łokieć przy tej długości blanku,  zostaje tylko kilka przymiarek i gotowe.

 


 

Kolejnym krokiem jest budowa  rękojeści: wybór pierścieni korkowych, sklejenie z nich modułu, następnie wytoczenie odpowiedniego kształtu i przypasowanie średnicy otworu do wędki. To samo dotyczy foregripu. Lubię klasyczny wzór rozchylający się lekko ku górze, w tej wędce nie będzie on brał najczęściej udziału w holu więc jego kształt i długość to kwestia głownie estetyki a nie użytkowości.

 


 


 

Następnymi czynnościami zostaje znalezienie „kręgosłupa” blanku, wklejenie rękojeści i uchwytu, dopasowanie średnicy pierścienia i możemy przystępować do trochę trudniejszej rzeczy: doboru rozstawu przelotek. Ponieważ wędka ma współpracować, jak wspomniałem już wcześniej, z Calcutą 201, ewentualnie w przyszłości z innym roundem podobnej wielkości –wejściową przelotką  będzie 2-stopkowa  16 - wg mnie najbardziej odpowiednia do tej wielkości multiplikatora. Następne to 12, 10 ,8 dalej już jednostopkowe 8, 8, 7, 7, 7, 7, 7 i szczytowa SIC FST 7.  Teraz jeszcze kilka prób z kołowrotkiem, wstępnych ugięć pod obciążeniem, małe korekty i gotowe.

Teraz możemy przystąpić do zakładania omotek. Te będą w kolorze blanku, bez wstawek z nici metalizowanych - lubię wędki dla siebie proste i skromne.

 


 


 

Rezygnuję z zaczepu do przynęt - niestety mam od lat bardzo zły nawyk wykorzystywania do tego celu ramki przelotki wejściowej i wiem, iż zaczep byłby u mnie w praktyce po prostu niewykorzystany.

 


 

Jeszcze opis na blanku i możemy lakierować omotki. Dwie warstwy rzadkiego lakieru Flex Coat dają zarówno ładną jaki i odporną nawet na słona wodę powłokę.

 


 

Nie zostaje teraz nic innego jak przetestować wędkę nad wodą. Jako miejsce wybieram jedną z pomorskich rzek trociowych, dość ciekawą miejscówkę  z różnym układem nurtu, gdzie zarówno można połowić w szybkim wlewie z mocnym uciągiem wody jak i  zakolem z lekką cofką.

 


 

Zestaw składa się z Calcuty 201DC,  żyłki 0.30 ( została  na kołowrotku po mroźnym rozpoczęciu sezonu)  i kilku przynęt trociowych których najczęściej używam.

 


 


 

Na pierwszy ogień idzie wahadłówka „gdańska” o wadze 16 gr. Pierwsze rzuty i bardzo miłe wrażenia: wędka świetnie się ładuje, lekki rzut posyła przynętę pod drugi brzeg, na szczytówce świetnie czuć kolebiącą się w rynnie pod drugim brzegiem błystkę. Szybkie ściągnięcie jej pod prąd nie powoduje zbyt mocnego wygięcia wędziska (to samo jest przy późniejszym zastosowaniu obrotówki). Nie cierpię jak postawiona pod prąd przynętą wygina wędka jak niewielka ryba w czasie holu. Następnie na agrafce ląduje obrotówka a po niej wobler: rzuty nawet z pomiędzy drzew wychodzą bardzo łatwo, szczytówka jest na tyle subtelna , że wystarczy niewielki ruch by rzucić przynętę  pod drugi brzeg.

 


 


 

Po zejściu przynęty nawet w szybki nurt i postawieniu jej pod prąd mamy nad nią pełną kontrolę, zapas mocy w blanku jest wyraźnie wyczuwalny. Niestety czas nie pozwolił na całodzienne wędkowanie a podczas prób żadna ryba nie chciała zweryfikować założeń co do zachowania się kija podczas holu, na tę cześć testu będzie niestety w naszych warunkach chyba jeszcze trochę poczekać. Jedynie zaczep na środku nurtu pozwolił ocenić jak wędka zachowuje się przy pełnym wygięciu i ile mocy kryje w sobie ten niepozorny blank.

 


 

Podczas tej krótkiej próby nad rzeką mogę śmiało powiedzieć, że wędka spełniła moje oczekiwania, jest lekka, dynamiczna, świetnie się ładuje, mimo swej sporej długości rzuca się nią łatwo i przyjemnie. Mogę ją z czystym sumieniem polecić każdemu kto poszukuje wędki na pomorskie rzeki choć myślę że świetnie się też sprawdzi jako wielkorzeczny kij do sporych  przynęt czy też jako morski spinning na belony czy trocie.

 


 


 

DanielXR
www.xrods.pl

 

Art-rod - Lamiglas GSH 108 2H
W ramach cyklu prezentacji konkretnych modeli wędek, opisujemy jeden z najciekawszych wg nas spinningów, stworzonych do połowu ryb łososiowatych. Jest to kij wykonany na blanku GSH 108 2H ( dlugość 2,75m, moc 12-25lb, ciężar wyrzutowy 10-50gr), legendarnej, bo lubianej i uznanej w Ameryce serii G-1000. Przez lata doświadczeń zbieranych przez naszych klientów, a także własnych, mamy sprecyzowane potrzeby, wiemy jakimi cechami powinny być obdarzone narzędzia na pomorskie rzeki. Oczywiście, nie sposób sobie doskonale poradzić wszędzie jednym wędziskiem. Mamy nadzieję, z biegiem czasu, przedstawić nasze wszystkie typy na łosośki.

Założenia:

  • wędka musi łatwo i precyzyjnie podawać woblery 7-10cm(ok.7-21gr), wahadła 15-30gr (lub lżejsze z dopałem, całość raczej nie przekracza 40gr), obrotówki 10-25gr i dobrze przekazywać ich pracę w nurcie
  • musi mieć odpowiednio dużą sprężystość do wykonania przenikającego zacięcia, taką elastyczność, by niwelować harce młynkującej trotki i płynną, ciągłą progresję, szybko męczącą rybę, ale i nie dopuszczającą, by dogięty do martwego punktu blank, pozwalał większej sztuce na łatwe wypięcie się lub zdemolowanie zestawu.
  • moc umożliwiająca siłowe zatrzymanie ryby na żyłce 17-20lb lub plecionce 20lb plus

GSH 108 2H równie dobrze spisuje się uzbrojony tradycyjnie pod multiplikator (choć wymaga wtedy ładowania ciężarami min. ok.14gr), jak i w wersji spinningowej, którą przedstawiamy. Jest bardzo plastyczny, dynamiczny i sprawia wrażenie finezyjnego. Nie ma w nim kawałka niepotrzebnej maty, jego moc pokazuje się dopiero wtedy, gdy próbuje się go mocno przygiąć. Blank jest nie lakierowany, został jedynie wypiaskowany i lekko wypolerowany, ma matową powierzchnię.

 


 

Rękojeść. Na tyle długa by wygodnie koniec dolnika przytulić łokciem do biodra i nic więcej. Zbyt długa utrudnia manewry wędziskiem, zwłaszcza w miejscach o ograniczonej przestrzeni. Została zakończona gałką Pac Bay (alu i guma), która dobrze wyważa i chroni wędkę. Uchwyt – oczywiście Fuji DPS 18 Soft Touch, oferujący niesamowity komfort cieplny! Foregrip lekko dłuższy niż szerokość przeciętnej dłoni, przygotowany do długiej batalii ze srebrną metrówką.

 


 

Przelotki – najlepsze do tego celu, Fuji SIC, omotki wiązane nicią Gudebrod w kolorze charcoal 441,  pokryte dwiema warstwami lakieru Flex Coat.

Jak się całość spisuje w praktyce? Poprosiliśmy o opinię jednego z użytkowników, entuzjastę tego modelu.

„Dla mnie jest to najlepsze wędzisko do połowu troci jakie miałem. Genialnie szybko i bardzo celnie się z niego rzuca z pod siebie, czy z boku. Czuję każde kolebnięcie woblera, każde jego trącenie w dno, zawadę. Moc bezdyskusyjna, mogłem dużego srebrniaka odciągnąć od drzewa i nie dać mu tam wrócić. Wędka amortyzowała po rękojeść. Poprzednie kije dawały mi w kość, teraz łowiąc cały, nawet długi, wrześniowy dzień, nie czuję zmęczenia i bólu pleców. Jedynie podczas wielkiej wody, albo nawisów lodowych, z konieczności sięgam po inną, dłuższą wędkę.”

 


 

Michał łowi żyłką. My ze swojej strony dodamy, że wędka, dzięki swej ustępliwej naturze, wspaniale komponuje się z plecionką. 

Pozdrawiamy, Tomek i Michał

www.art-rod.com



Propozycje rodbuilderów zebrał,
Friko, 2008

 

Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum

Click here to view the artykuł




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych