Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

[Artykuł] Przygoda Z Wędką – Przelotki” – Cz.iv


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 OFFLINE   remek

remek

    Administrator

  • Administratorzy
  • 26625 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Remek

Napisano 01 październik 2012 - 12:47

 

Skoro wybraliśmy już blank, wyznaczyliśmy jego kręgosłup oraz osadziliśmy rękojeść, czas „uzbroić” naszą wędkę, czyli znaleźć dla niej odpowiednie przelotki, w odpowiedniej ilości. Niniejszy, ostatni już, odcinek „Przygody z wędką” poświęcamy na dokończenie produkcji kija.

 


 


 

Na początek warto sobie odpowiedzieć na pytanie, po co w ogóle są przelotki? Podstawową funkcją przelotek jest odpowiedni rozkład sił działających na blank.

 


 

Po prostu im więcej przelotek, tym mniejsze obciążenie poszczególnych odcinków blanku -wtedy, kiedy blank poddawany jest obciążeniom (zacięcie, hol). Można powiedzieć w pewnym uproszczeniu – im więcej przelotek – tym mocniejsza wędka.

Niestety, życie byłoby zbyt proste gdyby to była cała prawda o przelotkach. Musimy bowiem pamiętać również o tym, iż każda przelotka pogarsza właściwości dynamiczne, wyrzutowe, blanku. Przelotki mają bowiem określoną masę. Masę mają również nici i lakier, którymi przytwierdza się przelotki do blanku (m.in. dlatego dwustopkowe przelotki ważą więcej jako cały „układ” – wymagają podwójnej ilości lakieru i nici). Po wyrzucie, aby „wyładować się” czy też powrócić do stanu równowagi, blank musi zatem wykonać pewną pracę – tym większą, im większy jest ciężar przelotek i omotek. Tracona jest na to część energii, która mogłaby być przekazana lince i przynęcie. Jeden z moich amerykańskich rozmówców porównał ustalanie liczby przelotek dla danego blanku,  do pakowania worków z piaskiem w Ferrari. Samochód ten sam, silnik ten sam, ale im więcej worków z piaskiem, tym samochód będzie jechał wolniej. Dlatego za kontrowersyjne należy uznać teorie, mówiące o tym, iż masą przelotek można wpływać na akcję wędki – oczywiście, można bowiem spowolnić w ten sposób blank, ale czy nie lepiej jest, zamiast takiego działania, znaleźć po prostu „wolniejszy” blank i uzbroić go prawidłowo?

Myślę, że rolę przelotek najlepiej oddaje określenie „zło konieczne”. Ustalając liczbę przelotek do uzbrojenia blanku, musimy szukać zatem kompromisu pomiędzy ilością przelotek, pozwalającą rozłożyć siły działające na blank, a pogorszeniem właściwości dynamicznych blanku. W dużym uproszczeniu można przyjąć, iż dla jednoczęściowej wędki castingowej minimalna liczba przelotek wynosi o jedną więcej niż długość blanku wyrażona w stopach. Zatem kij 6-stopowy (183cm) powinien być uzbrojony co najmniej w 7 przelotek, kij 7-stopowy (213cm) w co najmniej 8 przelotek. Oczywiście, jest to ogromne uproszczenie, które w konkretnych przypadkach może się nie sprawdzać.

W celu rozwiązania powyższego dylematu, firma Fuji opracowała nową koncepcję zbrojenia wędzisk („Fuji New Concept”),  która w skrócie polega na założeniu, iż zmniejsza się wymiary przelotek po to, aby móc zastosować ich więcej.

Większość przelotek dostępnych na rynku to przelotki tzw. ceramiczne składające się z ramki oraz pierścienia.

 


 

Zmniejszając rozmiary ramki i pierścienia, zmniejszamy wagę przelotki, można zatem zastosować więcej przelotek przy tej samej, albo nawet mniejszej wadze kompletu. Dodatkowo, w droższych przelotkach, firma Fuji stosuje również lżejsze materiały na wykonanie ramki, np. tytan zamiast stali, co również znacznie redukuje masę.

W wędkach castingowych, zbrojonych tradycyjnie, przelotkami do góry, nowa koncepcja Fuji ma jeszcze dodatkowy aspekt. Na tak uzbrojony kij działa bowiem siła skręcająca („torque”), która jest tym większa, im wyższa jest stopka przelotki i im większy jest rozmiar pierścienia. Zastosowanie mniejszych, niższych, przelotek pozwala na redukcję tej siły, co ilustruje poniższy rysunek:

 


 

Zbrojąc wędki na zamówienie, czy też kupując gotowe kije, warto zatem zwrócić uwagę na ilość i wysokość przelotek.

Jak wspomniano we wcześniejszym odcinku, część konstruktorów jest zdania, iż jedynym radykalnym rozwiązaniem występowania problemu siły skręcającej jest tzw. uzbrojenie spiralne („spiral wrap”). Jest to jednak temat zbyt obszerny na ramy niniejszego reportażu. Metod zbrojenia spiralnego jest kilka, dość powiedzieć, iż niewłaściwie wykonane zbrojenie spiralne może prowadzić do wyrwania przelotki i uszkodzenia blanku. Poza tym wielu wędkarzom nie odpowiada ono ze względów estetycznych. Obecnie zdecydowana większość wędzisk castingowych zbrojona jest nadal w sposób tradycyjny, przelotkami do góry i tak też zdecydowaliśmy się uzbroić naszą wędkę.

Skoro już mowa o problemach tradycyjnego zbrojenia castingowego, wart przypomnienia jest również problem tzw. „line scrub” czyli linki dotykającej do blanku przy silnym wygięciu wędki. W lżejszych wędkach castingowych, zbrojonych w przelotki jednostopkowe, z faktem tym należy się po prostu pogodzić. Co najwyżej można starać się rozmieszczać przelotki w taki sposób i w takiej liczbie, aby ten problem ograniczyć. Do lekkiej wędki castingowej, na blanku o mocy, powiedzmy 8, 10 czy 12lb, nie możemy zastosować zbyt wielu, ani zbyt wysokich przelotek, ponieważ doprowadzi to do zbytniego obciążenia blanku. Jest to zwłaszcza istotne, jeżeli chodzi o uzbrojenie części szczytowej, gdzie waga i ilość przelotek ma największe znaczenie. Biorąc pod uwagę fakt, iż lekkie wędki castingowe nie są przeznaczone do połowu okazów ryb, problem line scrub jest dużo mniej istotny niż problem właściwej dynamiki kija, zwłaszcza gdy łowimy używając żyłki zamiast plecionki. Trochę inaczej sprawa wygląda w kijach cięższych, przez co można przyjąć kije o nominalnym ciężarze wyrzutowym powyżej 1 uncji. Na te wędki poławiamy zazwyczaj większe ryby, często stosując plecionkę. Uzbrojenie wędziska takiej klasy, w sposób nie eliminujący problemu line scrub, może się okazać bardzo niebezpieczne. Dlatego też wędki tej klasy często zbroi się w przelotki dwustopkowe, które pozwalają podnieść linkę od blanku na tyle wysoko, iż problem line scrub praktycznie zostaje wyeliminowany. Dobrze jest przy tym nie przesadzać z rozmiarami pierścieni, aby z kolei nie prowadzić do zwiększenia siły skręcającej.

Tak dochodzimy do kwestii wyznaczenia rozmiaru przelotek, przez co przy przelotkach ceramicznych rozumie się rozmiar pierścienia przelotki. Rozmiary przelotek, ich rozmieszczenie („spacing”) należy rozpatrywać jako pewien układ, którego elementami są również wysokość kołowrotka (wysokość wodzika) oraz długość i charakter ugięcia blanku. W uzbrajaniu wędek spinningowych dochodzi do tego jeszcze element taki, jak średnica szpuli, z której będą zsuwały się nawoje linki. W przypadku multiplikatorów istotna może być zaś szerokość szpuli.

Reasumując, wędkę należy zbroić z osadzonym w uchwycie kołowrotkiem docelowym, którego razem z kijem będziemy używali, albo kołowrotkiem bardzo podobnym. W naszym przypadku kij zbroiliśmy zakładając, iż będzie używany z multiplikatorem typu okrągłego („round”), średnich rozmiarów. Takich jak multiplikatory szwedzkiej firmy ABU: Morrum, Ambassadeur C34601, C45601.

 


 

W naszym przypadku, wyznaczenie właściwego kompletu przelotek, pod względem ilości i rozmiaru, oraz wyznaczenie spacingu, przebiegło bardzo prosto i szybko. Po prostu Irek Matuszewski skorzystał z tego, że zbroił już identyczne blanki i wszystko miał już opracowane.

 


 

Podchodząc jednak do nieznanego blanku, bylibyśmy jednak w innej sytuacji. Oczywiście, można i należy korzystać z tablic rozmieszczenia przelotek, np. firmy Fuji. Należy jednak pamiętać, iż są to tylko informacje orientacyjne. Po zamocowaniu przelotki szczytowej, oraz prowizorycznym osadzeniu według schematu pozostałych przelotek za pomocą taśmy (lepsza od taśmy papierowej jest taśma z elastycznego tworzywa), powinniśmy przystąpić do tego, co nazywa się w nomenklaturze „static deflection test” czyli testem ugięcia statycznego. Przeprowadza się go w ten sposób, iż najpierw osadzamy dolnik wędki poziomo (może się przydać pomoc drugiej osoby), przewlekamy linkę pomiędzy przelotkami i lekko ją obciążamy, przywiązując np. najdrobniejszy ciężarek, tak aby linka była tylko lekko napięta. W tym momencie od razu możemy sprawdzić przebieg linki pomiędzy przelotkami. Przez kilka pierwszych przelotek od multiplikatora linka powinna przechodzić, w miarę możliwości, przez światło przelotki. A przynajmniej bez załamania na krawędziach, co pozwoli na zwiększenie odległości rzutowych, na skutek zminimalizowanego tarcia. Dobrze jest przy tym sprawdzić przebieg linki dla różnych wyjść linki ze szpuli/wodzika (położenia skrajne i środkowe).

 


 

Następnie, do przelotki szczytowej przywiązujemy drugą linkę z jakimś lekkim pojemnikiem, który pozwoli stopniowo uzupełniać ciężar (może to być np. butelka do której będziemy dolewać wodę lub dosypywać piasek). Na początku wagę pojemnika ustalamy tak, aby pod jego ciężarem uginała się, mniej więcej, 25% długości blanku. W tym momencie, możemy dokonać korekty (przesunięcia) kilku pierwszych przelotek – tych, które zamocowane są na uginającej się części blanku. Przelotki przesuwamy w ten sposób, aby linka nie dotykała blanku, a jej przebieg pomiędzy przelotkami, możliwie jak najbardziej, przypominał linię kreśloną przez ugiętą część blanku. Następnie wagę naszego pojemnika zwiększamy w taki sposób, aby blank uginał się mniej więcej w 50%, po czym w analogiczny sposób, jak powyżej, zajmujemy się kolejnymi przelotkami, których do tej pory nie przesuwaliśmy. Następnie zwiększamy ciężar maksymalnie tak, aby blank uginał się możliwie najpełniej i zajmujemy się pozostałymi przelotkami. Próby takie można powtórzyć dla różnych kątów podniesienia wędki i różnych kątów odchodzenia linki ze szczytówki, starając się w miarę możliwości odwzorować takie kąty odchodzenia żyłki i takie kąty podniesienia blanku, jakie najczęściej wystąpią w praktyce. Mogę powiedzieć po kilku czy kilkunastu próbach wykonanych samodzielnie, iż dla osób, które nigdy wcześniej nie praktykowały podobnych czynności, może się to wydawać dosyć żmudne, ale w rzeczywistości naprawdę bardzo wciąga. Biorąc pod uwagę pewien rozrzut parametrów w produkcji blanków, który ma miejsce nawet w jednej serii, jednym modelu i jednej firmie, w zasadzie metoda empiryczna jest jedynym sposobem uzbrojenia blanku, pozwalającym znaleźć złoty środek pomiędzy rozłożeniem napięć działających na blank, problemem line scrub, liczbą, wagą i rozmiarem przelotek. Dlatego ideałem jest zbrojenie każdego blanku indywidualnie, niemalże od podstaw. Należy jeszcze dodać, iż po tych różnych wariantach testu ugięcia statycznego, dobrze byłoby jeszcze oddać kilka rzutów naszym prowizorycznie zmontowanym kijem. O ile zadbaliśmy o właściwy przebieg linki pomiędzy pierwszymi przelotkami od multiplikatora oraz nie obciążyliśmy nadmiernie szczytówki kija, powinniśmy być w zasadzie spokojni o właściwości rzutowe wędki.

W naszym przypadku rozkład przelotek (spacing), wyniósł [odległości pomiędzy pierścieniami poszczególnych przelotek od przelotki szczytowej, mierzone w cm]: 8-19-30-42-55-70-87-110

 


 

Na koniec słów kilka o twardości pierścieni przelotek. Jak wspomniano powyżej, większość przelotek dostępnych na rynku to przelotki tzw. ceramiczne, składające się z ramki i pierścienia (w odróżnieniu od przelotek bezpierścieniowych, np. tylko wygiętych z drutu, przelotek muchowych, czy Recoil). Ramki spotyka się najczęściej stalowe lub tytanowe, natomiast pierścienie wykonywane są z różnych spieków, najczęściej aluminium. Podstawowym pierścieniem, można powiedzieć z dolnej półki, jest pierścień „Alu-oxy”, następną kategorię cenową i jakościową stanowią pierścienie typu „Hard”, „Hard Alu-oxy” czy „Hardloy” (nazwa w zależności od producenta). Kolejna półka do „Alconite” firmy Fuji oraz pierścienie typu „Zirconium”, aż wreszcie mamy górną półkę z pierścieniami typu „SIC” czy „Gold Cermet” firmy Fuji.

Oprócz twardości samego materiału pierścienia, mierzonego w skali Vickersa, istotna jest również technologia szlifowania, czy też polerowania pierścienia, którą od lat chwali się firma Fuji.

W praktyce można powiedzieć, iż przelotki typu „Hard”, „Hard Alu-oxy” czy „Hardloy” Fuji są wystarczające do połowu przy pomocy plecionki. W lżejszych wędkach spinningowych czy castingowych, przeznaczonych do rzucania lżejszymi wabikami, należy stosować przelotki lżejsze i gładsze, mniej obciążające właściwości dynamiczne blanku oraz korzystnie wpływające na odległości rzutowe – np. oferujące bardzo dobry stosunek jakości do ceny przelotki „Alconite” lub też, w przypadku zbrojenia delikatnych blanków najwyższej jakości, przelotki „SIC” w tytanowych ramkach.

W naszym przypadku musimy pamiętać o tym, iż zbroimy blank potężny i krótki, gdzie masą przelotek tak bardzo przejmować się nie musimy, najważniejsze jest to aby były one solidne, pozwalające znieść przeciążenia wynikające z operowania dużymi wabikami i hol dużych ryb, oraz aby cenowo odpowiadały klasie blanku.

Koniec końców, zdecydowaliśmy się na komplet przelotek który można określić mianem hybrydowego. Jako przelotkę szczytową, czyli tą, na którą będą działać największe obciążenia, wybraliśmy ekskluzywną przelotkę SIC firmy Fuji, z poszerzanym (wywijanym) pierścieniem typu PST (flanged). Jej koszt w Fishing Center to 35zł. Wywijany pierścień przelotki ma większą powierzchnię od standardowego, zatem powinien lepiej rozpraszać ciepło powstające w wyniku tarcia plecionki. Dodatkowo, podobno, pierścienie tego typu mają ograniczać oplątywanie się plecionki o szczytówkę.

 


 


 

W przypadku lekkiej wędki, zwłaszcza dłuższej, taka przelotka, ze względu na swoją wagę i umiejscowienie na samym końcu wędki, które to położenie w praktyce wagę tą „dynamicznie” zwielokrotnia – byłaby raczej „zabójcza” dla właściwości blanku. Najbardziej bowiem istotne, biorąc pod uwagę akcje wędziska, są przelotki znajdujące się najdalej od kołowrotka. Powodują one przyłożenie największych momentów siły. (siła x ramię czyli odległość od uchwytu).

Na naszym blanku przelotka nie zrobiła żadnego „wrażenia”, natomiast zdolności „obciążeniowe” na pewno wzrosły. Rozmiar przelotki to nr 8 - najmniejszy z produkowanych rozmiarów przelotki typu PST. Następne w kolejności, licząc od szczytówki, to dwustopkowe przelotki o numerach 7,7,7,8,8,10,12,16. Jak widać do kija o długości 6’6” stopy zastosowaliśmy w sumie 9 przelotek, licząc łącznie z przelotką szczytową. W przypadku przelotek dwustopkowych, zdecydowaliśmy się na, oferujące bardzo dobry stosunek jakości do ceny, przelotki amerykańskiej firmy Batson Enterprises, typu „Hard”, których cena w Fishing Center wyniosła odpowiednio: 3x4zł, 2x4,5zł, 5zł, 5,50zł, 6zł - razem komplet przelotek, wraz z przelotką szczytowa Fuji, wyniósł 72,5zł. Gdybyśmy chcieli uzbroić kij w komplet analogicznych przelotek Fuji, z pierścieniem SIC, koszt uzbrojenia w Fishing Center wyniósłby 230,60 zł, czyli znacznie przekroczyłby koszt blanku. Oczywiście w pracowni można również zbroić kije w przelotki z własnych zasobów.

Poza przelotkami, do uzbrojenia wędki posłuży nam również prosty, metalowy zaczep na przynęty (4zł), który zamocujemy powyżej foregripu, zwrócony w kierunku tym samym co rączka kołowrotka (w naszym przypadku w lewo, bo zakładamy iż wraz z kijem będą użytkowane multiplikatory leworęczne).

 


 

Z pozostałych komponentów potrzebny będzie nam jeszcze kapsel z twardego tworzywa (6zł)., którym zabezpieczymy przed urazami końcówkę naszego dolnika.

 


 

Potrzebne będą również nici do wykonania omotek. Zastosujemy nici nylonowe renomowanej firmy Gudebrod, dobrane kolorem do koloru blanku, o grubości A, czyli najcieńsze. Grubsze nici, grubości C czy D stosuje się do najcięższych wędzisk o mocy powyżej 30lb. Na wszelki wypadek warto wspomnieć iż zwykłe nici nie nadają się do sporządzania omotek.

 


 


 

Będziemy jeszcze również potrzebować acetonu do odtłuszczenia powierzchni blanku w miejscach, które będą lakierowane, oraz dwuskładnikowy lakier do pokrywania omotek firmy U-40, uznany specyfik, specjalistyczny, do tego typu zastosowań.

 


 

Zaczynamy od przyklejenia  żywicą dwuskładnikową przelotki szczytowej.

 


 

Następnie osadzamy blank w maszynie przeznaczonej do sporządzania omotek i odtłuszczamy miejsca, w których będą mocowane przelotki, acetonem.

 


 

Mocujemy pozostałe przelotki, według opracowanego wcześniej spacingu. Ponieważ nasze przelotki są dwustopkowe, jedną stopkę można przymocować taśmą, w celu dobrego ustawienia przelotek w jednej linii, a następnie drugą przelotkę przytwierdzamy nicią. Po takim przytwierdzeniu, możliwe są jeszcze drobne korekty w ustawieniu przelotek.

 


 

W tym momencie warto poczynić dwa krótkie spostrzeżenia. W wędkach o mocy powyżej 30lb, przelotek nie przytwierdza się bezpośrednio do blanku, ale można stosować w miejscu mocowania dodatkowy podkład, w postaci oplotu („underwrap”). Oczywiście takie rozwiązanie zwiększa masę uzbrojenia, niemniej jednak w wędkach tak ciężkich jak wspomniane nie ma to aż takiego znaczenia.

Ponieważ nasze przelotki będziemy umiejscawiali bezpośrednio na blanku, należy najpierw dokładnie obejrzeć ich stopki, czy aby nie zawierają od spodu jakiś zadziorów czy ostrych fragmentów, które mogłyby uszkodzić blank. Dobra przelotka, powinna mieć stopkę gładką i prostą.

 


 

Dodatkowo, przed zamocowaniem przelotki, powinniśmy je oszlifować na końcach stopek, cel jest dwojaki: po pierwsze omotka łatwiej „wchodzi” na stopkę przelotki, w ten sposób nie ma odstępów pomiędzy poszczególnymi nawojami nici,  po drugie unika się w ten sposób zbytnich przesztywnień.

 


 


 

Sporządzanie omotek najłatwiej idzie, przy wykorzystaniu specjalnie skonstruowanego do tego celu urządzenia („wrapping machine”). Poszczególne fazy sporządzania omotki przedstawiają poniższe zdjęcia oraz „Krótki film o nawijaniu”© z wytwórni Friko Productions©, w roli głównej Irek Matuszewski.

 


 


 


 

Krótki film o nawijaniu 7.5MB

Kiedy już wykonamy oploty na wszystkich stopkach, warto jeszcze delikatnie je „opalić”. Nawet najlepsze nici mogą bowiem zawierać drobne zmechacenia, które gdyby nie zostały wyeliminowane poprzez opalanie, mogłyby negatywnie wpłynąć na gładkość i jakość przyszłej powłoki lakierniczej.

 


 

Przed przystąpieniem do lakierowania jest jeszcze czas na wykonanie opisu kija czy dedykacji.

 


 


 

Lakier, którego używamy jest dwuskładnikowy, zatem pierwszą czynnością jest dokładne wymieszanie go, aż do zmętnienia, w proporcji 1:1.

 


 


 


 

Następnie nakładamy pędzelkiem średnio-grubą warstwę na lakierowane miejsca. Niestety, nic nie jest w stanie zastąpić wieloletniej praktyki, jeżeli chodzi o dobór właściwej grubości warstwy. Wiadomo, iż na przelotkach lakieru nie powinno być zbyt dużo, zwłaszcza w lekkich wędkach, gdzie niepotrzebnie większa on ciężar uzbrojenia. Nie może być też jednak lakieru zbyt mało, żeby np. nici nie zaczęły z czasem wystawać spod powłoki.

 


 


 

Wędka polakierowana schnie, zamocowana we wrapping machine. Kij obraca się wolno, (ok. 10 obrotów na minutę), dzięki czemu powłoka lakieru rozkłada się równomiernie dookoła blanku, ulegają też odprowadzeniu na zewnątrz powłoki, pęcherzyki powietrza, zawarte w lakierze.

 


 

Kiedy całość wyschnie, warto sprawdzić, jak uzbrojenie wpłynęło na wyważenie statyczne wędki. Wbrew pozorom, lakier i nici dosyć dużo ważą i może się okazać, iż wędka gotowa jest wyważona trochę inaczej, niż pierwowzór. W naszym przypadku okazało się, iż punkt równowagi statycznej kija przypadł kilka centymetrów przed foregripem. Są wędkarze, którym takie wyważenie odpowiada, w wędce jerkowej. Ja akurat do tej grupy nie należę i jestem zdania, iż zdecydowanie wygodniej łowi się wędkami wyważonymi w ten sposób, że środek równowagi statycznej wypada jak najbliżej mocowania multiplikatora. Ze względów, które przedstawiliśmy w jednym z wcześniejszych odcinków, wyważenia takiego nie możemy osiągnąć poprzez manipulacje długością dolnika (zbytnio zwiększać długości nie wolno, bo dolnik nie może on być dłuższy od przedramienia). Pozostaje jedynie doważenie kija, za pomocą zamocowania obciążenia w gałce dolnika. Należy w tym momencie podkreślić, iż doważanie w ten sposób wędek dłuższych i lżejszych należałoby uznać za błąd w sztuce, jako że przy takich kijach podobny sposób wyważenia może prowadzić do powstania swoistego rezonansu (drgań) środkowej części blanku, podczas wyrzutu. Ponieważ w naszym przypadku mamy do czynienia z blankiem krótkim i sztywnym, uznałem iż taką formę doważenia można zaryzykować. Firma Fuji produkuje w podobnych celach specjalne gałki z metalowymi pierścieniami w środku (typ EWCB). Z uwagi jednak na znaczną cenę (ponad 30zł), zdecydowałem się na inne rozwiązanie. Po prostu wkleiliśmy w dolnik wędki odpowiednio spreparowany ołowiany ciężarek.

 


 

Po tej operacji środek wyważenia statycznego wędki przesunął się zdecydowanie w kierunku uchwytu multiplikatora. Oczywiście wzrosła niestety ogólna masa kija. Są wędkarze,  dla których ogólna masa wędki jest parametrem ważniejszym niż wyważenie statyczne. Robią oni wszystko, aby masę kija zmniejszyć (np. poprzez stosowanie dzielonych rękojeści, tzw. „split grip”) nawet kosztem sytuacji, w której kij przysłowiowo „leci na pysk”. Większość wędkarzy, z którymi miałem okazję rozmawiać ceni sobie jednak poprawność wyważenia statycznego, nawet kosztem pewnego wzrostu ogólnej masy. Ja również zaliczam się do tej grupy. Po prostu, jest to kwestia subiektywnego wyboru.

W tym momencie budowa kija się zakończyła. Pozostało jeszcze zabezpieczyć rękojeść korkową specjalnym preparatem „Cork Seal”, firmy U-40, który będzie chronił nasz korek przed wnikaniem brudu i wilgoci.

 


 


 

Sumaryczny koszt kija wyniósł 537 zł na co złożyły się:

  • 185zł – cena blanku
  • 18zł – cena foregripu
  • 88zł – cena dolnika
  • 37,50zł – cena uchwytu Fuji
  • 72,50zł – cena kompletu przelotek
  • 4zł – cena zaczepu na przynętę
  • 6zł – cena gumowego pierścienia („winding check”) wykańczającego foregripu
  • 6zł – cena kapsla na wykończenie dolnika
  • 120zł – koszt robocizny (20zł za rękojeść plus 10 zł za każdą przelotkę i zaczep, koszt nici i lakieru wliczony).

Oczywiście, sumaryczny koszt kija moglibyśmy obniżyć, przede wszystkim decydując się na korek niższej klasy lub rękojeść z pianki. Mogliśmy również zastosować tańszy uchwyt multiplikatora oraz tańszą przelotkę szczytową – alternatywy cenowe były podawane we wcześniejszych odcinkach.

Czy warto jest zapłacić takie pieniądze? To oczywiście pytanie, na które każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Moim zdaniem tak. Za tą cenę dostajemy produkt ręcznie wykonany. Produkt, którego pochodzenie każdej części składowej jest znane i który powinien posłużyć długi czas. Ponadto mamy duży wpływ na wykonawstwo, wędka będzie po prostu wykonana „na miarę”, pod konkretnego wędkarza. W omawianym przypadku za wędkę jednak nic nie musieliśmy płacić. Firma Fishing Center ufundowała ten kij jako nagrodę w jednym z konkursów jerkbait.pl, zatem jakiś szczęściarz dostanie ją całkowicie za darmo!

Czy zatem „Przygoda z wędką” dobiegła końca? Oczywiście że nie, teraz dopiero zacznie się na dobre -  tym razem nie w pracowni ale w nad wodą. Kij, który był przedmiotem reportażu miałem okazję trochę potestować, w większym zakresie zrobił to Remek.

 


 


 

Mamy przekonanie, że w ręce przyszłego użytkownika trafi wędka, która go nie zawiedzie, i z której powinien być zadowolony. Liczymy, że o przygodach z tą wędką, i z rybami, przeczytamy jeszcze na stronach jerkbait.pl

 


Remek: Wędka od początku zaskoczyła mnie swoim odczuwalnym niewielkim ciężarem. Jest bardzo lekka. Niekiedy miałem wrażenie, że to zdecydowanie delikatniejsza konstrukcja ale było inaczej. Podczas testów używałem różnych przynęt  - slidera 10s, fatso 10s oraz ciężkich gum jerkowych. Wędka pracowała bez najmniejszych zarzutów. Później jednak chciałem sprawdzić czy poradzi sobie również z Salmo Jackiem. Okazało się, że i tą przynętą można było kusić szczupaki. Generalnie to idealna jerkówka do przynęt z zakresu 30-70g. Używając takich jerków wędka wspaniale ładuje się oddając energię jak katapulta - do wykonania rzutu nie trzeba wielkiej siły. Prezentacja przynęty była równie przyjemna. Taką konstrukcją, lekką, idealnie wyważoną można bawić się przynętą, przy jednoczesnym braku czucia zmęczenia nadgarstka. Podczas testów złowiłem kilka szczupaków o rozmiarach od 60 do 85 cm. Żaden z nich nie "spadł" podczas holu. Jerkówka wspaniale współpracowała ze mną podczas walki z rybą. Brania były bardzo dobrze wyczuwalne. Zdecydowanie jest to jedna z lepszych jerkówek, którą miałem okazję wędkować.

Kończąc ostatni odcinek reportażu, chciałbym podziękować osobom, które przyczyniły się do powstania cyklu. Ludziom, którzy dzielili się ze mną wiedzą i praktyką zdobywaną często latami, co ja tylko starałem się, jak najwierniej, przekazać czytelnikom jerkbait.pl

Moje szczególne podziękowania kieruję do znakomitych rodmakerów i wędkarzy, takich jak: Irek Matuszewski i Piotr Strzeszewski z pracowni Fishing Center, Andrzej „Thymallus” Nowik, Matt Davis, Tom Kirkman z „Rodmaker Magazine”, Clifford M. Hall, Harry J. Emory, Al. Campbell i Jan Marek Kochański za publikacje w Internecie, chłopaki z Redakcji jerkbait.pl. Osobno chciałem podziękować Pawłowi „Gumofilcowi” Wypiórkiewiczowi za cierpliwe i metodyczne recenzje kolejnych odcinków i eliminację błędów.

 

@friko, 2006

 

 

Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum.

Click here to view the artykuł




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych