Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie
KONKURS

Podsumowanie sezonu 2022



  • Zamknięty Temat jest zamknięty
19 odpowiedzi w tym temacie

#1 OFFLINE   Friko

Friko

    SUM

  • Super moderatorzy
  • 18576 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 21 grudzień 2022 - 08:11

Sezon 2022 powoli się kończy co jest dobrą okazją do podsumowań, wspomnień, analiz przyczyn sukecesów i porażek oraz wniosków na przyszłość. 

 

Zachęcam  do merytorycznego podsumowania sezonu w tym wątku, pochwalenia się osiągnięciami i przemyśleniami - Autorzy najciekawszych wpisów będą nominowani i wezmą udział w konkursie na "opis miesiąca" [konkurs] Konkurs w "Wieściach znad wody" - OPIS MIESIĄCA - Wieści znad wody - jerkbait.pl - spinning, baitcasting, flyfishing !


  • Jano i MarcinZ lubią to

#2 OFFLINE   Kirszan

Kirszan

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 25 postów
  • LokalizacjaJ.g.
  • Imię:Krystian

Napisano 22 grudzień 2022 - 08:17

Enjoy

     Sezon 2022 w założeniach miał być sezonem zwykłym bez większych oczekiwań. Coraz to mniej rybne wody, coraz większa presja nie napawają optymizmem z sezonu na sezon.

     Tradycyjnie rozpoczęcie sezonu na dolnośląskich wodach to wyścig pod tytułem zróbmy   ”Trout Area” na prawdziwej górskiej rzece. Zatem wszelkie kanony wędkarstwa, zasad pisanych i niepisanych z krainy Pstrąga i Lipienia idą w odstawkę, ponieważ nad górską rzekę zjeżdżają się tabuny wygłodniałych spinningistów by złowić wyśnionego pstrąga. Wejście do rzeki piętnaście metrów poniżej twojego stanowiska? Dlaczego nie! Rzuty we właśnie obławianą przez Ciebie strefę? Dlaczego nie! Oczywiście, można się wyekspediować w rewiry bardziej dzikie, nieznane i odludne. Ale tam jeszcze spotkasz jegomościa w gumofilcu z robakami z którym nie wiadomo co zrobić…

     Dlatego 1 stycznia bez udziwnień melduje się na moim Wild Trout Area w pełnym rynsztunku. Zaczynam jedynie słusznymi robalami kulanymi po podłodze, krótko po starcie branie, wcięcie, pewny hol – w końcu ma się ten flow – zaskoczenie, niezły trzydziestaczek melduje się na końcu zestawu. Ułańska fantazja: „podniosę go na kiju” bo ten podbierak na plecach mam tylko po to by profesjonalnie wyglądać… I nowiuteńki,  jeszcze ciepły kijek, ukręcony specjalnie na start sezonu zrobił TRZASK-PRASK… Ilość niecenzuralnych słów posłanych w otchłań była niezliczona. W domu analiza możliwości naprawy, troszkę kreatywności i drugiego dnia kijaszek z lekko kwadratowym ugięciem już łowił. I ten drugi dzień sezonu ze złamanym kijem w ręce był najlepszym sezonu. Od rana nie działo się nic, po za licznymi wymianami spojrzeń i pytań czy biorą, miedzy zawiedzonymi pstrągarzami. Taka dygresja - warto dodać, że ci bardziej znani i lubiani nie pytają, oni oczekują pytania. Wracając do meritum - dotarłem do głębszej rynny ze spokojną wodą. Posłałem pod drugi brzeg robaka na leciutkiej główce przetoczyłem do rynny i nie będę oryginalny ale poczułem opór. Zaczep? Mimo obaw o mojego złamańca do 6LB hol był pewny, spokojny i zakończył się sukcesem - życiówką potokowca któremu brakowało 5 milimetrów do 60cm.

     Sezon pstrągowy przebiegał dziwnie. Brakowało ryb średnich w moim portfolio, takich pomiędzy 35 a 40 centymetrów. Bywały dni, że łowiłem kilkanaście sztuk ale nic godnego dla odbiorców Facebooka – bo gdzie mi tam do influensera, jutubera czy instagramera. Jednak sezon pstrągowy udało się zamknąć klamrą z piąteczką z przodu. Na innym odcinku, którego już nie można nazwać Wild Trou Area a po prostu Wild, dotarłem do miejsca które kiedyś obdarzyło mnie pięknym pstrągiem. Tego dnia łowiłem standardowe malaki. Ale to miejsce pachnie kabanem z daleka. Szybki szypot wpadający lejem w głęboką rynnę z parasolem z zieleniny. Bajka! Nie pozostaje nic innego tylko zastosować przynętę na dużego zwierza. Czyli tłiczowy wobler wykonany przez wykwalifikowanych specjalistów z państwa środka. Wobler wjeżdża w lej, dwa może trzy szarpnięcia i następuje jedno, ale jakże przyjemne szarpnięcie zwrotne. To coś nie potrzebowało się wynurzyć niczym łódź podwodna z napędem atomowym. Spokój, opanowanie, wieloletnie doświadczenie tej ryby – bo chyba nie myślicie, że piszę o sobie, bo ciśnienie miałem przedzawałowe – sprawiały, że była pewna, że zaraz się uwolni. Jednak po zmianie taktyki z murowania do dna na wyjście do powierzchni, kilku świecach jak na Kanadyjskich filmach o łososiach, potokowiec ląduje w podbieraku. Miarka pokazuje 55cm.

     Kolejna część sezonu to już przesiadka ze śpiochów do łódki i pogoń za okoniami i sandaczami. Te pierwsze dały się łowić skutecznie w cieplejszych miesiącach. Kilka ryb w okolicach 40cm, żaden sukces. Kiedy zaczęło się ochładzać oczekiwania rosły niestety odwrotnie proporcjonalnie do aktywności ryb. Było to co najmniej dziwne. A może moja taktyka zawodziła? Tego się już nie dowiem. Jednak okoniowanie przyniosło kolejny sukces tego sezonu czyli pierwszego w życiu… metrowego szczupaka. Złowionego przypadkiem, w sposób nie zamierzony wiec mam mieszane uczucia względem przechwalania się nim. Jednak jest. Tu kolejny ukłon względem technologii państwa środka. Kij do 10g który kilka lat temu przypłynął do mnie kontenerem, zasypany innymi pakunkami sprawował się wzorcowo i dał szansę wyholować rybę do której nie był przeznaczony.

     Sandacze to jeszcze większy zawód. Te zawieszone i fruwające w toni do późnej jesieni nie dawały się łowić tak jak każdy by tego chciał. Tradycyjny opad znany od dziada pradziada był bezużyteczny. Wiec przyszedł czas rozwoju umiejętności bujania ciężkimi plombami w stożku przetwornika. Bez szaleństw i inwestycji w ultra nowoczesne systemy obrazowania w trybie LIVE. Potwierdzam, to się samo nie łowi. Czy jest legalne… pozostawiam specjalistom od interpretacji przepisów prawa. Jednak kto z Nas nie przekroczył pięćdziesiątki w mieście... Kilka ryb udało się tą metoda złowić. Może dwie czy trzy z siódemką z przodu. Koledzy się teraz ze mnie śmieją, że jadę pograć na gameboy’u a nie na ryby. Trudno. Ważne że sprawa mi to przyjemność a to jest cel główny.

     Podsumowanie sezonu przy zastosowaniu oceny szkolnej: mocna czwóra. Do zobaczenia 1 stycznia. Ponownie zaczynamy SHOW

 

 

WPIS NOMINOWANY W KONKURSIE NA OPIS MIESIĄCA



#3 OFFLINE   Dzban

Dzban

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 3 postów
  • LokalizacjaSZCZECIN
  • Imię:Maciej

Napisano 22 grudzień 2022 - 21:05

Hey, 

Jako że wędkuję bardzo krótko, to sezon 2022 był dla mnie dotychczas najlepszy pod kątem spinningu. Pierwszy stycznia obowiązkowo na pomorskiej rzece trociowej z dużym przebiegiem kompletnie bez brania, za to widziałem dużo osób z rybą na koncie. Drugi dzień chciałem poświęcić mniejszej odmianie popularnego w tym okresie gatunku, jako że w obu przypadkach dopiero zaczynałem - również bezowocnie. Na powrocie postanowiłem jednak zajechać jeszcze na chwilę na wodę, w której powinno pływać kilka troci. Od razu zauważyłem, że na odcinku przy którym zaparkowałem kręci się kilku wędkarzy więc szedłem bez przekonania. Kilka rzutów, jedna zerwana przynęta, szybki montaż krętlika z agrafką, zakładam Sambora 65mm, daleki rzut w dół rzeki i przytrzymanie w nurcie większej rynienki. Lekki ruch korbą i czuję coś w rodzaju sandaczowego pstryknięcia, nie mam cienia wątpliwości - BRANIE ! Zacinam w tempo i niemal natychmiast mogę obserwować młynki niedużej ryby pod samą powierzchnią wody. Zestaw mocny, więc hol raczej krótki i w podbieraku ląduje 62 cm a dusza raduje się jak chyba nigdy wcześniej w życiu. Moje największe marzenie zostało spełnione i to tak szybko Załączony plik  270952494_4798816726831250_1928366402628176504_n.jpg   142,27 KB   43 Ilość pobrań.

Niestety w zasięgu wzroku nikogo, żeby zrobić zdjęcie z rybą więc jest sama piękna dama.

W styczniu i lutym na Odrze sporo średnich sandaczy pozwalało w wolnych chwilach przypominać sobie jak się holuje rybę (u nas można je łowić do końca lutego) i szło mi dużo lepiej niż cały jesienny okres 2021 roku. Luty miał być z tygodniowym urlopem poświęconym rybie szlachetnej, ale pierwsze dwa dni przeziębienie córki zmusiło mnie do pozostania w domu a od środy zapowiadane były konkretne wichury... Byłem załamany, ale postanowiłem ten trzeci dzień urlopu jechać i łowić dopóki mi łba nie urwie. Woda nadal wysoka, ale pogoda od rana nienajgorsza, więc czesałem systematycznie wodę kawałek po kawałku, do znudzenia. W zasadzie to po kilku godzinach byłem na tyle znudzony, że łowiłem byle jak, za szybko prowadząc przynętę, bez skupienia. Kiedy to do mnie dotarło, plus to, że trafiłem na zupełnie obcy mi fragment wody uzmysłowiłem sobie, że jestem prawie pod liniami wysokiego napięcia. Natychmiast przypomniał mi się pewien film z yt i tu nie było miejsca na błędy. W powietrzu już kręciło, pojawiały się pojedyncze krople deszczu i musiałem dać z siebie wszystko. Wszedłem do wody (zwykle się tą rzeką nie da brodzić ale stąpałem po prostu po zalanym brzegu), bo inaczej nie sięgnął bym przez pas trzcin i wyrzuciłem woblera z tej samej stajni która mi dała rybę w styczniu. Postanowiłem go jeszcze spuścić z nurtem kawałek, po zatrzymaniu pilnowałem tylko żeby nie zgasł a po kilkunastu sekundach poczułem jakby drzewo wpłynęło prosto na koniec zestawu. Chyba nie było sensu zacinać, ale dla formalności poprawiłem i tutaj zabawa była dłuższa a najciekawiej robiło się  przy nogach bo nakrapianiec odjeżdżał niczym sum na widok podbieraka. Teraz już wiem, że gdyby to był srebrniak a nie kelt, to nie nazwał bym swojego zestawu "mocnym", szczęsliwie oprócz wspomnień z holu mam też zdjęcie jako trofeum Załączony plik  273937632_486062869645253_7154958085594468385_n (1).jpg   135,95 KB   40 Ilość pobrań

 

 

WPIS NOMINOWANY W KONKURSIE NA OPIS MIESIĄCA

Załączone pliki



#4 OFFLINE   Friko

Friko

    SUM

  • Super moderatorzy
  • 18576 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 28 grudzień 2022 - 13:37

Rozumiem że sezon jeszcze się nie skończył i dlatego tylko dwa podsumowania ;)



#5 OFFLINE   Tomek St.

Tomek St.

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 579 postów
  • LokalizacjaGóra Kalwaria
  • Imię:Tomek

Napisano 28 grudzień 2022 - 15:34

U mnie póki  co sezon słodko-gorzki. Z jednej strony udało sie trafić dwa piękne wiślane bolenie 76 i 75,5 cm, z drugiej strony poza nimi nic ciekawego nie złowiłem. Dużo małej i  średniej ryby, ale zarówno wielkościowo jak i ilościowo znacznie słabiej niż rok czy 2 lata temu. Inna sprawa że w związku z brakiem czasu w ogóle nie połowiłem jesienią, od 1 listopada do teraz byłem na rybach równo 3 razy.


  • Friko i Kamil_ek96 lubią to

#6 OFFLINE   Kamil_ek96

Kamil_ek96

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 16 postów
  • LokalizacjaSochaczew
  • Imię:Kamil

Napisano 29 grudzień 2022 - 17:09

Dla mnie ten sezon był pierwszym ponieważ zacząłem przygodę z wędkowaniem. Zacząłem od spiningu pierw wody typu żwirownie, parki pobliskie. Dały fajny efekt szczupaka 80cm. Ale prawdziwy spining zaczął sie pod okiem doświadczonego kolegi który zabrał mnie na łódkę, pokazał na pierwszym wypadzie jak się łapie sandacze. Dwa w pierwszym krótkim wypadzie 60cm i 98cm :D On uczył mnie tęchniki przekazywał więdzę która owocowała. Tak bardzo, że przyniosła mi życiówke suma (190cm 47kg). Przez to nie zapomnę tego pierwszego sezonu, tego dnia. Pierwszy rzut zaraz po ustawieniu się na wodzie, jedno podbicie i potężne uderzenie, które zaowocowało taką zdobyczą która na lekki sprzęt udało sie wspólnie wyholować w ciągu 2h. Reasumując taki sezon jak ten pierwszy będzie niezapomnianym :D



#7 OFFLINE   robert2

robert2

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 296 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 29 grudzień 2022 - 21:56

Trochę pechowo. Sandaczowi zabrakło 2 cm do metra, a sumowi 10 cm do dwóch metrów.
Ale, jako mówią "pierwsze śliwki robaczywki".

#8 OFFLINE   Friko

Friko

    SUM

  • Super moderatorzy
  • 18576 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 30 grudzień 2022 - 00:11

Trochę pechowo. Sandaczowi zabrakło 2 cm do metra, a sumowi 10 cm do dwóch metrów.
Ale, jako mówią "pierwsze śliwki robaczywki".

 

:lol:  :lol:  :lol:  :lol:  :lol:



#9 OFFLINE   Mysha

Mysha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 974 postów
  • LokalizacjaOstrołęka

Napisano 30 grudzień 2022 - 01:24

Trochę pechowo. Sandaczowi zabrakło 2 cm do metra, a sumowi 10 cm do dwóch metrów.
Ale, jako mówią "pierwsze śliwki robaczywki".


Mówią też "Dobry start, ch..a wart". Aczkolwiek tego koledze nie życzę.
  • Luckyguliver lubi to

#10 OFFLINE   Darek P

Darek P

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 183 postów

Napisano 01 styczeń 2023 - 00:11

Wyjątkowo późno rozpocząłem ten sezon bo dopiero po koniec Maja.Trochę spóźniłem się na jętkę majową na Podlasiu i właściwie pierwsze fajne łowienie zaliczyłem ostatniego dnia miesiąca ale w zachodniopomorskim.Zaczałem z łowiąc na suchego chruścika ,udało się nawet złowić dwa niewielkie pstrążki gdy nagle zobaczyłem jętkę majową. Natychmiast zmieniłem muchę na imitację motyla i woda otworzyła się.Pstragi nie były zbyt duże,tak do 40cm za to pięknie wybarwione z wielkimi kropami.Trafiło się również lipieni .
Załączony plik  VideoCapture_20220531-150505.jpg   75,03 KB   25 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20220531-142029.jpg   85,16 KB   24 Ilość pobrań
Później jeszcze kilka razy zagladałem tam tak na 3-4 godzinki i właściwie zawsze coś udało się trafić.Zwykle prawie same lipienie okraszone niewielkimi potokowcami.

Załączony plik  20220615_151938.jpg   80,31 KB   24 Ilość pobrań
Załączony plik  20220701_180636.jpg   60,05 KB   23 Ilość pobrań
Potem znów pochłonęła mnie pracą aż do rodzinnego wyjazdu do Słowenii gdzie udało się wygospodarować jeden dzień na rybki i fajne połowić w pięknych okolicznościach przyrody.

Załączony plik  VideoCapture_20220803-230819.jpg   66,43 KB   21 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20220803-230855.jpg   70,84 KB   21 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20220803-210550.jpg   97,6 KB   21 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20220812-091945.jpg   47,93 KB   21 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20220803-204828.jpg   55,14 KB   20 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20220803-202936.jpg   81,21 KB   20 Ilość pobrań
Sierpień to przeprowadzka a raczej powrót na stare śmieci i moje Ciechanowskie wody.No i oczywiście klenie na suchą muchę.Duzo kleni.
Załączony plik  VideoCapture_20220813-144438.jpg   59,24 KB   21 Ilość pobrań

Załączony plik  VideoCapture_20220819-134856.jpg   113,67 KB   21 Ilość pobrań


Załączony plik  VideoCapture_20220819-160508.jpg   51,24 KB   22 Ilość pobrańZałączony plik  VideoCapture_20220814-012936.jpg   84,36 KB   22 Ilość pobrań
Końcówka sierpnia to wyjazd służbowy w Bieszczady i dosłownie 3 godziny nad Sanem.Szczeście dopisało i połowiłem sobie pstrągów I lipieni na długa nimfę.Byly 3 dublety.Ryby brały świetnie.Tutaj duza zasługa @rybaraka ,który telefonicznie wystawił mi miejscówkę.
Załączony plik  VideoCapture_20220827-210057.jpg   45,28 KB   22 Ilość pobrań
Powrót i znów krótkie 2-3 godzinne wypady na klenie.Te nie zawodziły za to z boleniami miałem w tym roku zgryz.Widziałem ich mnóstwo lecz żaden nie dał się skusić na moje muszki.Zwalam to na wyjątkowo niską,czysta wodę w mojej rzece w tym roku ale to raczej tylko częściowo prawda bo znam takiego który sobie w takich samych warunkach radził ;)

Załączony plik  VideoCapture_20220906-175324.jpg   103,88 KB   22 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20220905-161401.jpg   63,41 KB   22 Ilość pobrań
W końcu przyszedł czas na "poważnienjsze" łowy i muchowkę w 5 klasie zastąpiła 10.
Chroniczny brak czasu pozwalał tylko na krótkie wypady jednak na ilość brań nie mogłem narzekać. Dlugo jednak ilość nie przekładała się w jakość i rozmiar łowionych szczupaków pozostawiał sporo do życzenia.

Załączony plik  VideoCapture_20221006-183700.jpg   81,52 KB   22 Ilość pobrań

Załączony plik  VideoCapture_20221026-144327.jpg   73,52 KB   22 Ilość pobrań
W końcu jednak kilka fajniejszych się trafiło.
Załączony plik  VideoCapture_20221029-145140.jpg   67,85 KB   21 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20221102-105705.jpg   55,32 KB   21 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20221102-105815.jpg   48,56 KB   23 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20221114-141411.jpg   80,96 KB   23 Ilość pobrań
Załączony plik  VideoCapture_20221114-162859.jpg   100,45 KB   24 Ilość pobrań
Ostatnią większą rybą sezonu okazał się okoń który skusił się na pokaźną szczupakową muchę.
Załączony plik  IMG-20221202-WA0006.jpg   45,28 KB   24 Ilość pobrań
Był to dla mnie sezon inny niż wszystkie. Czasu na łowienie miałem bardzo niewiele. Najbardziej cieszą moje Ciechanowskie rybki.

 

WYRÓŻNIENIE W KONKURSIE!!!


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 06 luty 2023 - 10:30


#11 OFFLINE   Wolti

Wolti

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 58 postów

Napisano 01 styczeń 2023 - 18:18

Moje podsumowanie niestety będzie bez zdjęć bo raz nie ma kto robić , dwa używam telefonu starego typu. Ale ,że co roku na rożnych forach nawet sam zaczynam taki temat to i tutaj zostawię swoje podsumowanie. Ja jestem raczej typem letniego wędkarza spowodowane jest to po części moją niechęcią do marznięcia a po części tym ,ze u mnie znaki w kole pojawiają się dopiero przełom lutego/marca. Jakoś przywiązałem się do tego koła , ale coraz więcej widzę jego wad niż zalet i waham się nad zmiana koła , ale jeżeli nie nastąpi jakiś przełom to wykupie jeszcze w tym roku w tym kole ale jest to mój ostatni sezon w nim. W tym sezonie -ponieważ skarbnik jest tylko w czwartki , kartę kupowałem 24 lutego. Szczerze? Bardzo niechętnie poszedłem po znaki bo sadziłem ,że po tym co się zaczęło na Ukrainie  to marnie widzę ten sezon .Uważałem ,ze po co wykupywać jak zaraz nas wezmą w kamasze itd. Strata kasy. Ale paradoksalnie chyba pod względem ilości dni spędzonych nad woda będzie to jedne z lepszych jak nie najlepszy. Tak się złożyło ,ze w tym roku byłem na rybach równo 70 razy i rozkłada się po równo 35 wypadów na staw mojego koła i 35 inne łowiska PZW. Jeżeli mówimy o aspekcie wędkarskim , czyli kwestii techniczno- metodycznej a zwłaszcza samych wyników to już nie jest tak różowo. W moim wykonaniu to był dziwny sezon. Pierwszy sezon ,w którym wędkowałem samotnie. 
 
Na początku sezonu przyjąłem pewne założenia pierwszym z nich było to ,że spędzam maksymalnie ile się da czasu nad wodą. W tym celu wykupiłem staw swojego koła , który oprócz tego ,że był bliżej mojego domu, co miało pozwolić na krótkie nad niego wypady, to miał być zadbany/zarybiony . Czy taki był ciężko powiedzieć , szczerze to ten staw akurat traktowałem bardziej spławikowo / gruntowo, miałem tam też łowić na żywca ale jakoś po pierwszym spróbowaniu przeszło mnie. Ale z racji ,że spławik i grunt na tym forum o ile się nie mylę nie jest zbyt miło widziany to pominę tą kwestię na razie. Chyba ,że będzie odzew to uzupełnienie bo jest to bardzo ciekawa kwestia w moim wykonaniu :D Ponieważ dochodziły do mnie głosy ,że jest tam sporo szczupaka to kilkakrotnie udało mnie się tam pospinningować ( zawsze sobie mówiłem ,ze zwinę gruntówki wcześniej i powalczę na spinning a kończyło się tak ,ze gruntówki zwijałem już po ciemku). Niemniej jak pisałem kilka razy obszedłem jeziorko , pierwsze 2-3 razy nie maiłem nawet dotknięcia. A napotkani wędkarze pukali się w czoło , twierdząc ,że szczupaka jest tutaj niewiele , okonia sporo ale mikruski zwykle a o sandaczu zapomnij. Moje obserwacje innych spinningistów potwierdzały ta tezę.  Jednak , któregoś dnia było tylu spinningistów ,że nie było gdzie palca wsadzić -jednemu ,,siadła” 80 i nagle wszyscy pocztą pantoflową się dowiedzieli i każdy próbował. Na 25 wędkujących padł w tym dniu jeszcze jeden 45cm szczupaczek. Ja po tej sytuacji miałem tam dwa ok. 40cm szczupaki i jedno odgryzienie ogonka. Najlepsze było to jak teraz późną jesienią spotkałem nad tym stawem  tych samych wędkarzy co odradzali mnie nastawianie się na drapieżnika , tym razem każdy min. jedna żywcówka i zmienili śpiewkę ,ze nie odradzali nastawianie na drapieżnika -odradzali spinning :D
Dwa razy do roku ten staw jest mocno zarybiany tęczakiem , ale nie dane mnie było go złowić na spinning. 
 
Drugim założeniem  był powrót do wędkarstwa muchowego. Po prawie 15 latach przerwy wróciłem do wędkarstwa muchowego , po części z przymusu ( na odcinku najbliżej mojej bazy wypadowej był odcinek stricte muchowy) a po części było to spełnienie ostatniej woli mojego taty. Powrót nie był łatwy nie tyle z powodu techniki rzutu , ale bardziej jeżeli chodzi o prowadzenie przynęty i samego doboru przynęt .Przez te wszystkie lata zmieniły się preferencje ryb , ulubiony przez mnie suchar poszedł do lamusa a jedyną sprawdzająca się formą była nimfa.Tutaj dwa słowa na temat kultury wędkarskiej. Zauważyłem ,że nasilił się hejt na osoby nie łowiące w markowych ciuchach. Moja miejscówka na rzece dawała mnie jeszcze jedna rzecz , niewiele osób tam łowiło a jak już to każdy każdego znał. Jednak były trzy wypadki , gdzie przyjechali muszkarze na gościnne występy.  Pominę aspekt moralny ,że wielcy C&R i każdego kto zabiera rybę by połamali a po ich weekendowym pobycie wspólnie  z innymi wędkującymi stwierdziliśmy ,że łowimy tak jakby na pustyni. Chce się skupić na aspekcie traktowania z góry osób przychodzących na łowisko z gorszym sprzętem, ubrani w mniej markowy sprzęt itd.  Oni potrafili bez cienia zażenowania wyśmiać strój a już jak ktoś inny prowadził przynętę inaczej jak oni to potrafili go obrzucać kamieniami.  U mnie na łowisku sprawdzała się bardzo dobrze długa nimfa, którą pod koniec zamiast przerzucić najpierw ściągało się jak streamera lub mokra muchę. Na tych gości działało to jak płachta na byka. Swój sezon z racji nagłego ocieplenia do 15 stopni się rozpocząłem w połowie marca , krótkim spacerkiem z muchówką wzdłuż rzeki. Z racji ,że wiosna i wysoka temperatura woda była mocno śniegowa. Więc na efekty nie było co liczyć. Następny wyjazd odbył się na weekend majowy tutaj też można powiedzieć ,ze był to wyjazd bezowocny oprócz oglądania tarła świnki. 
 
Otwarcie sezonu szczupakowego w długi majowy weekend ,w moim wykonaniu okazał się również całkowitym blamażem , dobrze założyłem ,ze lepiej poświęcić się pstrągom. Dużo lepiej wypadłem na otwarciu sezonu sandaczowego . Tutaj z rozmów z wędkującymi dowiedziałem się ,że wszyscy na zero -pomimo ,że wędkowali  z łodzi. Ja znając dobrze to łowisko i widząc jak czasem miejscowi łowią blisko slipu , spróbowałem swoich sił . To był strzał w dziesiątkę. W ciągu może lekko ponad godziny miałem w sumie 17 ryb (-/- 50:50 szczupaków i sandaczy) wszystko w rozmiarze +/- 45cm , ale  w porównaniu do wyników na łódkach wynik bardzo zadowalający. Niestety nie dane mnie było dłużej w tym miejscu łowić bo inni wędkarze widząc moje efekty zaczęli tez  łowić – w sumie prawie ocierając się o siebie staliśmy w 10 na może 20 metrach, nie lubię tak łowić i zawinąłem się. Inne miejsce nie były już tak łaskawe – z tego co wiem tamtym też nagle przestało się szczęścić. Z brzegu byłem tam jeszcze cztery razy i dwa razy połowiłem fajnie ( jedno i to samo miejsce) , kilkanaście szczupaków wszystkie tak samo +/- 45cm a dwa razy ( inne miejsce -moje ulubione miejsce z poprzednich lat) kompletnie zero. Z tym ,ze spotkani wędkarze na tej drugiej miejscówce chwalili się zdjęciami ogromnych szczupaków i sandaczy z właśnie tej miejscówki. Czterokrotnie również wędkowałem tam z łodzi , dwa razy kompanem a dwa razy samemu. Wyniki wędkowania z kompanem wyglądały  następująco : za pierwszym razem zero a za drugim u mnie cztery brania :pierwszy szczupak 44cm :D , drugi szczupak był tak duży ,że stalka 50cm była za krótka , trzeci koło 80cm spiął się robiąc świece a czwarty 54cm. Co do pływania samemu łodzią to robiłem to pierwszy raz  wżyciu i szło mnie tragicznie do tego stopnia ,że na pierwszym wypadzie połamałem wędkę :D . W moim wykonaniu pomimo ogromnej łodzi i niewielkiej fali była to walka o przeżycie, utrzymanie się u góry i nie wykiprowaniu łodzi  :D. Za drugim razem było ciut lepiej i siadł mnie jeden okoń 34cm  .Pomimo ogromnej presji tego dnia nie widziałem, żeby ktokolwiek inny cokolwiek miał  na kiju. Potwierdziły to moje rozmowy po powrocie na slip. Dziwi w takiej sytuacji to ,że ja chyba przez przypadek natrafiłem na bardzo dobre miejsce. Bo nie chcąc przeszkadzać innym i mieć duże pole do manewrowania zapuściłem się w listopadzie na najpłytsza część zbiornika z dala od innych , którzy zgodnie z logiką zapuścili się na głębsze spadki. Wykonałem pierwszy rzut i od razu miałem atomowe branie , nie wciąłem . Ponowiłem rzut i to samo , moim skromnym zdaniem wzorowe sandaczowe kopnięcie. I tak co rzut przez godzinę. Po tym czasie zniesmaczony dałem za wygraną. Mój dobry znajomy twierdzi ,ze prawdopodobnie trafiłem na stado niewielkich okoni a przynęta była po prostu dla nich zbyt wielka.  Szczerze powiedziawszy nie pomyślałem by zmienić przynętę na mniejszą więc nigdy się już chyba nie dowiemy z czym miałem do czynienia. 
 
Przez ostatnie 3 lata tylko i wyłącznie łowiłem ( a raczej próbowałem)  pstrągi na spinning. Efektem moich prób był jeden pstrąg i to na dodatek jakiś taki zmutowany ( głowa i ogon większy od reszty ciała a raczej reszty ciała nie było) .Dlatego też postanowiłem się przenieść w inny rewir i zmienić metodę. Co jak opisałem powyżej jakieś efekty przyniosło. Odbyłem tylko i wyłącznie jeden wypad z spinningiem na pstrąga (nawet nie wiem czy można to tak nazwać) i to w miejsce, które obławiałem z taka zapalczywością przez ostatnie lata.  Tylko zmieniłem jedną rzecz zamiast blaszki lub gumki był zastosowana naprawdę ultra maleńka gumeczka z główka chyba 1,5 grama. W spadku po tacie został mnie ogrom sprzętu wędkarskiego i przynęt do UL. Ja mówiąc krótko nie uznawałem UL i zastanawiałem się co z tym sprzętem zrobić albo napisać wyraźniej gdzie ten sprzęt i przynęty dobrze sprzedać . Ja raczej byłem człowiekiem z drugiej strony barykady ,ze na ultra ciężko/grubo bym łowił. Jednak rozmowy z wędkarzami nakreśliły mnie obraz ,ze jeżeli nie zastosuje małego białego twisterka na malutkiej i lekuśkiej główeczce i o ile mogę łowić na plecionkę ( tylko cienką!)  to muszę dowiązać albo żyłkę albo fluorocarbon  to o braniu pstrąga mogę zapomnieć. Pewnego dnia wracając z szczupakowego spinningu przejeżdżałem przez wyżej wymienioną miejscówkę , a że miałem godzinkę czasu to postanowiłem ,ze spróbuję.  Stworzyłem barbarzyński zestaw w postaci wędki do 20 gram , kołowrotka z plecionką ( chyba 0,16 albo 0,18) do tego na końcu stalka a do niej dowiązana żyłka albo 0,16 albo 0,20 ( szczerze nie uznaje fluocarbonu i nigdy nie łączyłem w sowim życiu chyba żyłki i plecionki -na kołowrotek zawsze nawijam sama plecionkę , czasem ze starej robię podkład ).Wychodzę na wodę i przezywam szok a mianowicie : w rzece nie ma wody a dokładnie przelewa się pomiędzy kamieniami.  Z moich wspomnień to woda opadła o jakieś 50-100cm . Akurat w tym miejscu rzeka bardzo się rozlewała i to był problem. Jednak wykonałem w tym miejscu dosłownie kilak rzutów i lekko zgłupiałem.  Albo faktycznie przez ultra niski stan wody faktycznie ciągle o coś haczy , albo mam multum uderzeń w tego twistera. Postanowiłem ,że podejdę/podjadę kilkaset metrów wyżej gdzie woda była zdecydowanie głębsza, z racji tego ,ze rzeka jest węższa . I tutaj dopiero się przekonałem ,ze to co wydawało mnie się braniami faktycznie nimi było. W ciągu dosłownie kilkunastu minut miałem kilka niewielkich pstrążków a przynajmniej drugie tyle pewnych brani i spadów. Moją zabawę przerwał inny wędkarz , który kazał siebie przepuścić. Z racji niskiego stanu wody , braku większych przyborów i strasznych upałów woda strasznie zakwitła a raczej kamienie pokryły się śliskim nalotem. Chciałem szybko gościowi (dosyć nerwowemu) ustąpić miejsca i niestety się poślizgnąłem i to tak ,ze ciężko mnie nawet było  wstać na dodatek ja sobie , wędka sobie i trochę musiałem podpłynąć aby ją złapać. Od tamtego wędkarza usłyszałem tylko śmiech, kilka niewybrednych komentarzy a raczej wulgaryzmów ( ,ze mu ryby z fajnej miejscówki spłoszyłem) – chyba coś więcej pisałem o kulturze nad woda wyżej. 
 
Teraz na koniec w kwestii uzupełnienia troszkę o muszce .Jej poświęciłem jak pisałem  najwięcej czasu, początkowo nie przynosiło to żadnego efektu. Odnosiłem wrażenie ,że łowie w wannie. Od napotkanych wędkarzy dowiedziałem się ,żeby dać sobie spokój z sucha mucha i tylko stosować zestaw nimf . To w początkowej fazie nie przynosiło efektu . Z biegiem czasu i powiększaniem się niżówki zaczęły się pojawiać pierwsze ryby w postaci niewielkich kleni i okoni. No i oczywiście uklei i płoci.  Na okoniach się na moment zatrzymam bo takiej ilości w życiu przez moje ręce nie przeszło przez te wszystkie lata na spinning co na wspomnianą nimfę. I nie były to małe okonie , jak pamiętałem je sprzed 15 lat tylko , wszystkie +25cm , większe niestety nie udawało mnie się wyholować. Pojedynczy niewielki  hak, prąd wody skazywały mnie na porażkę przy naprawdę ogromnych garbusach . Wiem ,że były ogromne bo raz brały przy powierzchni , dwa niedaleko od moich nóg a trzy dokładnie widziałem wszystko w wodzie w polaroidach.  Jednak pstrągów jak nie było tak nadal mnie się nie trafiały. Napotkani wędkarze twierdzili ,że na każdym wypadzie mają po kilak kontaktów z pstrągami często są miarowe a mikrusów jest od zatrzęsienia. Co ciekawe trafiały im się dorodne tenczaki.  Nawet pokazywali swoje nimfy -bez skutku. Wszystko zmieniło się po pierwszym przyborze wody , niestety nie było mnie dane na nim łowić. Ale z opowiadań ludzi nad wodą przyjechali wspomniani wyżej lanserzy  i wielcy obrońcy C&R i każdy z nich nabrał tyle ryb ile się dało. Do tego stopnia ,ze nie wierząc w to ,ze mając po kilka pstrągów ( ledwo ponad wymiar) , kilkanaście ładnych okoni  ktoś połakomi się na płotkę czy ukleję poszedłem na wodę , która była martwa. 
 
 
Okropnie to wyglądało i się łowiło , ale pod koniec miałem jedno branie i wyciągnąłem wreszcie swojego wymarzonego 34cm  pstrąga. Potem nastąpiła dwutygodniowa przerwa i faktycznie o tym by mieć pocieszenie w postaci płotki, uklejki czy klonka można było zapomnieć. Wszystko zmieniło się w ostatnich dniach sezonu pstrągowego , po dość mocnych opadach. Woda podniosła się a raczej wróciła do normy, czym zdecydowanie wzrósł uciąg wody. Aby zobrazować skale zmian to woda wzrosła o 50cm a uciąg wody idąc przy brzegu i wodzie w okolicach kostek/kolan był taki ,że 20 minut szło się odcinek max 20 metrowy. W pierwszym dniu jeszcze na mętniej wodzie na suchara i nimfę maiłem kilkanaście niemiarowych pstrągów i klenia 41cm na nimfę. Zaczęło być widać żerowanie głowacicy.  Jak woda się stała prawie czysta/idealna to przeżyłem szok. Wchodząc na swoją miejscówkę , którą obawiałem od trzech miesięcy w pierwszym rzucie i spłynięciu miałem strzał głowacicy +100 spod wymytej jaskini .Oczywiście cały zestaw poszedł się paść , ale ,że ja lubię plątać zestawy drugi -grubszy miałem naszykowany . 
Dosłownie kilka metrów niżej w miejscu gdzie siadła mnie ta 34 poczułem zawad a następnie jak coś odpaliło wrotki , ja czując ,że żartów nie ma zacząłem szukać miejsca do wygodnego wyholowania jej. Niestety wszystkie miejsca były pod wodą , uciąg ogromny. Ja wyznaję zasadę ,że nie ma sensu ganiać z rybą  po rzece , jeszcze przy okazji sami zrobimy sobie kontuzję. Dlatego lekko zacząłem przytrzymywać kołowrotek by spowolnić uciekanie sznuru i delikatnie manewrować wędką a przy okazji rybą by wyszła z głównego nurtu na płytszą wodę gdzie będzie już łatwiej na nią zapanować. Warto dodać ,ze ja nie lubię chodzić z podbierakiem bo gdzie go nie dam to mnie uwiera . Tym razem jednak coś za mną chodziło by zabrać podbierak i wsadziłem do auta duży , głęboki podbierak z bardzo długa rączką. Jednak po kilku krokach z nim wsadziłem go z powrotem do samochodu , ale tym razem i tak by się nie przydał.  Przytrzymanie ryby spowodowało u niej furie i zaczęła się cała salwa wyskoków ponad wodę , już po pierwszym z nich nogi się pod mną ugięły .Na kiju miałem pięknie wybarwionego pstrąga dobrze +60 , wagę oceniłem na 1,5kg. Dla człowieka , który swoje PB ma na poziomie 35cm to było monstrum. Wiedziałem ,ze zestaw wytrzyma -byłem go pewien. Ale zacząłem przy tych wyskokach o wędkę ,ze zaraz ją połamie , dodatkowo ten uciąg. Po mimo upływających sekund pstrąg nie trafił wigoru i nadal nie dał się wyciągnąć , po którymś młynku po prostu się wypiął. A ja z wrażenia myślałem ,że zemdleje. Znajomy znad wody widząc cała sytuacje stwierdził ,że w panujących warunkach i tym miejscu nie było szans na jego wyciągnięcie. 
 
 
Najlepsze jest to ,że ten gość kilka minut później zapiął lekko poniżej bardzo podobnego pstrąga. Ale on postanowił ,że leci z nim na dół ,czułem ,że źle się to skończy. Jednak mózg zaczął mnie pracować na wyższych obrotach co robić, gdy tamten ledwo ustawał na nogach. Stał głęboko w wodzie a za kilka kroków zaczynała się dwumetrowa rynna , która by go porwała. I teraz pytanie co robić rzucić się wtedy i go ratować, co było czysta głupotą bo zginiemy obaj w spodniobutach pcv czy jedyne co zrobić to powiadomić służby i mieć moralniaka ,że mu się odpowiednio nie pomogło. Na szczęście on zatrzymał się w ostatniej chwili ( jeszcze lepiej od mnie znam ten odcinek rzeki i niestety tutaj już szans na wyciągnięcie ryby z tej rynny nie miał – u niego z racji cieńszego , strzelił przypon). 
Ale nie był to koniec atrakcji bo rozpoczęła się walka by dojść do brzegu i pomimo ,że nie było tam wyjścia na siłę ładować się na brzeg i tamtędy wracać bo powrót po wodzie nie wchodził w rachubę. Powiem tyle gość w ostatniej chwili dotarł do brzegu i chwycił się krzaków bo z racji wieku ( dwa razy starszy od mnie) nie miał już kompletnie sił na walkę z prądem i jak mówił jeszcze metr i by się poddał i zemdlał i faktycznie poszedł z prądem. I tak zakończył się sezon pstrągowy. Ja z racji z szacunku do tych pięknych ryb  nie chodże na klenia i lipienia po 2 września. Zresztą podobno tego drugiego jest  tak mało ,ze aż szkoda mnie go męczyć. Wyżej wymieniony kolega namawiał mnie, ale ja byłem nie ugięty. Wreszcie w pełni mogłem poświęcić się spinningowi i szczupakowi i sandaczowi .  Widziadłem jak chodża inni wędkarze z sukcesami łowiąc piękne kardynały a następnie zamieszczali je w internecie , ale widziałem także jak te gwiazdy internetu , które zabiły by każdego kłusola , sprzęt mu połamali i zarekwirowali i oczywiście C&R na 100% ,stali centralnie na gnieździe tarłowym pstrąga. Wywiązała się z tego kilak razy poważna pyskówka i niewiele brakło by doszło do rękoczynów zwłaszcza z ich strony. Pointą niech będzie to ,ze zwykle kończyło się to tak,że oni dobrze wiedza jak wygląda gniazdo tarłowe pstrąga. A na moje pytanie by je opisywali i potem jak im kazałem zobaczyć na czym stoją padały słowa , które spokojnie można uznać za groźby karalne , jak to wypłynie szerszemu gronu co zrobili. 
 
 
 
Jakie wnioski płyną z tego sezonu , pierwszy to taki ,że faktycznie UL jest królem na pstrągi , nie rozumiem czemu nimfa do niego się nie umywa , drugi jest taki ,że mój muchowy odcinek nie jest wcale taki zły jak sadziłem. Trzeci jest taki ,że faktycznie na niżówce ryba słabiej żeruje i jest trudniejsza do przechytrzenia a czwarty jest taki ,że najlepszy dzień na ryby jest ten bezpośrednio przed tym w którym woda wyczyści się całkowicie. A jakie plany na sezon 2023 jak najwięcej nad wodą. Jak najwięcej muchy i jakoś ogarnąć spinning  z łodzi a raczej obsługę łodzi . To tyle w temacie , przepraszam jeżeli kogoś uraziłem swoja prywatą /dygresjami. 
 
WYRÓŻNIENIE W KONKURSIE!!!

Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 06 luty 2023 - 10:31

  • Friko i digger lubią to

#12 OFFLINE   papierzakilures

papierzakilures

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 199 postów
  • Imię:piotr

Napisano 01 styczeń 2023 - 19:46

@Wolti dorzuć ten fragment z feedera i spławika. Super relacja, dobrze że ja takiego buractwa nie spotykam...

#13 OFFLINE   RokiFishBoa

RokiFishBoa

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1037 postów
  • Imię:Zbigniew

Napisano 01 styczeń 2023 - 20:28

 

a czwarty jest taki ,że najlepszy dzień na ryby jest ten bezpośrednio przed tym w którym woda wyczyści się całkowicie. 

 

To ciekawe



#14 OFFLINE   Grzesiek

Grzesiek

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 408 postów
  • LokalizacjaPołudnie :)

Napisano 02 styczeń 2023 - 11:45

Sezon 2022 był bardzo nietypowy. Niemal w całym kraju panowała spora susza, a opadów było jak na lekarstwo. Przyroda w moich okolicach obudziła się dość późno. Zacząłem w marcu, jak każdego roku, na swojej ulubionej rzeczce pstrągowej. Oprócz ryb w kropki żyją tutaj także klenie. Rzeczka ma szerokość 3-5 m. i złowienie w niej ryby 40 cm (zarówno pstrąga, jak i klenia) jest już bardzo dużym sukcesem. Niestety ani w marcu, ani w kwietniu nie udało się złowić ryby cieszącej oko. Pstrągów 20-25 cm. i tej samej wielkości kleni sukcesem nazwać nie można. Udało mi się złowić jednego klenia 34 cm, który wypluł z siebie coś takiego:

Załączony plik  Minóg_Easy-Resize.com.jpg   85,57 KB   20 Ilość pobrań
 
Mniej wtajemniczonym powiem, iż są to szczątki minoga :)

Ponadto jeden kleń ok. 40 cm mi się wypiął. Ciekawostką był kilkukrotnie spotkany nad wodą wędkarz – spławikowiec, który łowił na….jabłko ! Twierdził przy tym, iż jest to bardzo skuteczna przynęta na tutejsze klenie.

 

W maju na dobre obudziła się Wisła. Jednak poza drobnymi okoniami i kleniami nie działo się nic ciekawego, więc na pobliskiej żwirowni, na spławik, zacząłem łowić karpie J

Jednak takie stacjonarne łowienie to nie to samo co spinning i z początkiem czerwca wróciłem do machania kijem. Pierwsze dni tego miesiąca przynoszą fajną już (69 cm) rapę złowioną na boleniowego Hegemona (model Blejk)

Załączony plik  Boleń 69 ze mną.jpg   12,61 KB   19 Ilość pobrańZałączony plik  Hegemon Blejk_Easy-Resize.com.jpg   21,74 KB   18 Ilość pobrań
 
oraz klenia (51 cm), który zasmakował w 9 cm Rapali Original

Załączony plik  Kleń 51.jpg   10,25 KB   18 Ilość pobrańZałączony plik  Rapala.jpg   10,83 KB   18 Ilość pobrań

 Na Wiśle rybą dominującą staje się sandacz, a raczej sandaczyk, bo ryb 15-35 cm jest zatrzęsienie. I przyznam szczerze, iż od gdzieś od 25-30 lat nie było ich aż tyle. Mam nadzieję, że nie zjedzą ich ani kormorany, ani ludzie i dożyją słusznych rozmiarów, by wkrótce giąć wędkarskie kije w pałąk.

W lipcu, na urodziny, kupuję sobie nową wędkę. Mikado Noctis 290 cm, 3-15 g o akcji medium fast pozwala mi na odejście od dotychczasowego łowienia kleni „lejącym” się kijem slow Mikado Chubster 305 cm. Jakoś mi ten Chubster nie spasował. Niekiedy nie było nawet „z czego” nim zaciąć.

Załączony plik  Noctis.jpg   135,92 KB   19 Ilość pobrań

Testując Noctisa łowię sporo kleni i okoni.

Załączony plik  Klenik Skawinka_Easy-Resize.com.jpg   82,36 KB   20 Ilość pobrańZałączony plik  Kleń - Grabie_Easy-Resize.com.jpg   61,55 KB   20 Ilość pobrańZałączony plik  Kleń - podbierak_Easy-Resize.com.jpg   123,48 KB   20 Ilość pobrańZałączony plik  Kleń 44_Easy-Resize.com.jpg   121,93 KB   19 Ilość pobrańZałączony plik  Okoń 2_Easy-Resize.com.jpg   88,32 KB   18 Ilość pobrańZałączony plik  Okoń_Easy-Resize.com.jpg   117,07 KB   18 Ilość pobrań
 

Niestety lipiec i sierpień to czas okropnej niżówki na Wiśle, a na jej dnie pojawia się masa glonów, która niestety uniemożliwia łowienie. Znów przesiadam się więc na łowienie stacjonarne, łapiąc karpie, wzdręgi, płocie, liny i całą masę drobnych (do 50 cm) sumów.

We wrześniu woda w rzece wraca do normy, a i glonów znacznie mniej. Spiningowanie na Królowej przynosi mi ładnego (50 cm) klenia złowionego na Tapsa Slima oraz spadek jednej sporej ryby (przypuszczalnie sandacza) z tegoż woblera.


 Załączony plik  Taps_Easy-Resize.com.jpg   24,92 KB   16 Ilość pobrańZałączony plik  Kleń 50.jpg   5,49 KB   16 Ilość pobrań

Przy okazji, jeśli ktoś z forumowiczów miałby na sprzedaż lub wymianę takiego Tapsa jak na zdjeciu, to proszę o kontakt na priv :)

Niestety „kontuzji” ulega mój Stradic, gdyż w rolce kabłąka robi się wżerka.

Załączony plik  Zepsuty Stradic.jpg   10,05 KB   16 Ilość pobrań

Za radą formowych kolegów, powstałą szczelinę wypełniam poxipolem i ścieram nierówności drobniutkim papierem ściernym, a żona pokrywa to miejsce hybrydowym lakierem do paznokci, po czym całość utwardza lampą uv. Sposób naprawy okazuje się być skuteczny, jednak mimo wszystko, w autoryzowanym serwisie Shimano, zakupuję za śmieszne pieniądze (32 zł.) nową rolkę kabłąka, by mieć w razie „w”.

Załączony plik  Naprawiony Stradic_Easy-Resize.com.jpg   36,73 KB   18 Ilość pobrań

Jako że nie samą Wisłą człowiek żyje, w październiku kilka razy odwiedzam ze spinningiem pobliskie starorzecze. Podczas jednej z wypraw na Sebile’a Punchera łowię niebrzydkiego szczupaka (75 cm) oraz okonia (34 cm).
 

Załączony plik  Szczupak.jpg   20,84 KB   17 Ilość pobrańZałączony plik  Okoń 34.jpg   18,44 KB   17 Ilość pobrańZałączony plik  Sebile.jpg   15,19 KB   16 Ilość pobrań

Końcówka miesiąca przynosi niewielkiego (62 cm), ale piekielnie silnego bolenia złowionego na Rapalę Original oraz godzinną walkę z sumem, którą niestety przegrywam. Przypuszczalnie ryba miała ok. 2 metrów i niestety weszła w zaczep zmuszając mnie do urwania wspomnianego powyżej ulubionego Tapsa. Po tym wszystkim pocieszałem się, że po ciemku, w pojedynkę i z brzegu to i tak niewiele mogłem zrobić…

Załączony plik  Boleń 62.jpg   51,61 KB   14 Ilość pobrań

Listopad mija pod znakiem polowania na sandacze. Łowię kilkadziesiąt mętnookich, jednak największy mierzy całe 43 cm L Nad Wisłę zaczynają zlatywać kormorany, a w klatkach pomiędzy główkami na zimowiskach uklejek swoje koncerty zaczynają odprawiać bolenie. Niestety, mimo kilku wypraw w jedno z takich miejsc, nie zaliczam nawet brania. Za to pod koniec miesiąca, 28., podczas jednej z sandaczowych wypraw poprawiam swoje pb bolenia, łowiąc rapę o długości 78 cm. Drapieżnik daje się nabrać na sandaczowy wobler naszego forumowego kolegi Bobesku.

Załączony plik  Bobesku.jpg   8,04 KB   15 Ilość pobrańZałączony plik  Boleń 78.jpg   15,77 KB   14 Ilość pobrań

Na giełdzie Jerkbait’a pojawia się fajna cenowo oferta woblerów od kolegi Pawła, więc nabywam od niego 4 szt. jego rękodzieła.
 

Załączony plik  Woblery Pawła_Easy-Resize.com.jpg   47,54 KB   14 Ilość pobrań

Grudzień szybko przynosi niestety falę mrozów i łowienie zaczyna być wysoce niekomfortowe. Do temperatur poniżej – 10 stopni dołączają obfite opady śniegu co niestety powoduje, że odkładam wędkę do warsztatu. Ale co robi wędkarz, który nie może łowić ? Ano myśli o kolejnym sezonie i stara się do niego przygotować, kompletując sprzęt J

Z nadzieją na szczupaki kupuję 9 cm Karasie od Jaxona, a na sandacze nabywam uklejki od Bonito również w długości 9 cm:

Załączony plik  Jaxon Karaś_Easy-Resize.com.jpg   50,33 KB   16 Ilość pobrańZałączony plik  Bonito_Easy-Resize.com.jpg   29,56 KB   16 Ilość pobrań

Oprócz tego, chcąc na początku sezonu 2023 pochodzić trochę za okoniami, kupuję zestaw przynęt Fischchaser oraz znajduję w pobliskim sklepie, w atrakcyjnej cenie, ciekawy kij (Savage Gear Ultra Light Game, 271 cm, 1-7 g), po który w pierwszych dniach stycznia mam zamiar się wybrać.

Załączony plik  Fishchaser_Easy-Resize.com.jpg   67,83 KB   17 Ilość pobrań

Ponadto, zainspirowany brzanowymi wynikami kolegi Lukasieka, dokonuję zakupu Sticków od Dorado:

Załączony plik  Dorado_Easy-Resize.com.jpg   37,42 KB   16 Ilość pobrań

Podsumowując, najważniejsze, czego nauczył mnie mijający sezon, to to, żeby jak najczęściej łowić…. po zmroku. I o ile z sandaczami sprawa jest wiadoma, że lepiej żerują po ciemku, o tyle bolenie i klenie były dla mnie miłą niespodzianką.

Korzystając z okazji, chciałbym na ten nowy 2023 rok życzyć wszystkim użytkownikom Jb oraz administratorom portalu dużo, dużo zdrowia oraz jak największej ilości czasu nad wodą. Oby 2023 był dla Was lepszy niż ten miniony 2022.
 

WPIS NOMINOWANY W KONKURSIE NA OPIS MIESIĄCA


Użytkownik Friko edytował ten post 04 styczeń 2023 - 16:26


#15 OFFLINE   Friko

Friko

    SUM

  • Super moderatorzy
  • 18576 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 04 styczeń 2023 - 16:30

Podsumowania 2022 konkretne muszę przyznać :)   do 15 stycznia czekamy na kolejne wpisy w tym wątku a potem zamykamy i wyłaniamy zwycięzcę. Ponieważ pojawiły się fajne podsumowania zdecydowaliśmy że dla tego wątku zrobimy odrębny, dodatkowy konkurs bez łączenia go z grudniem czy styczniem :)


  • szydłoś i bartsiedlce lubią to

#16 OFFLINE   pablo__20

pablo__20

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 183 postów
  • LokalizacjaPolska
  • Imię:Paweł
  • Nazwisko:Pietras

Napisano 06 styczeń 2023 - 13:50

Cześć Wszystkim.

 

 Coś natknęło też i mnie na to, aby przeanalizować i podsumować swój jakże dziwny sezon 2022.

Wyglądać miał całkiem inaczej, ale okazuje się, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu, a nasze plany bardzo szybko się zmieniają.

Tradycyjnie jak co roku wspólnie z synem i naszym kompanem na 4 łapach zaczęliśmy od zimowej kiełbaski nad Odrą. Takie spotkania przy ognisku, bardzo wzmacniają relacje i mocno motywują nas do wspólnego działania. Osobiście uważam, że każdy ojciec powinien zrobić wszystko dla swoich dzieci, aby te zapamiętały dzieciństwo w samych superlatywach i wspominały je po latach z uśmiechem na twarzy.

 

                                                                                                                                                          Załączony plik  1673004009137.jpeg   52,88 KB   18 Ilość pobrań

  

Styczeń.

Niestety z braku czasu styczeń wędkarsko mocno odpuściłem. Na pstrągach nie byłem ani razu, bo sporo niedokończonych spraw z zeszłego roku zostało mi do załatwienia, a to za sprawą licznych wyjazdów na ryby. Jakiś miesiąc trzeba było poświęcić i padło właśnie na początek roku.

                                                                                                                                                                                         

 

Luty i Marzec.

  Z racji tego, że sporo gatunków ryb było w okresie ochronnym największą frajdę sprawiło mi łowienie w lokalnych dopływach Odry  białorybu na muchówkę. Na każdym wyjeździe „sznur był napięty” co dla mnie jako początkującego było czymś wspaniałym.

Trafiały się piękne grube zimowe płocie, okonie i te mniej ładne lecz też bardzo waleczne leszcze i krąpie. Bardzo miło wspominam ten okres, ponieważ znalazłem miejsca, gdzie wędkarze w ogóle nie zaglądają, a ryb było naprawdę sporo co pozwoliło mi za każdym razem wędkować w całkowitej ciszy i spokoju.

 

Załączony plik  1672982798342 - Kopia.jpeg   48,07 KB   16 Ilość pobrań

 

Załączony plik  1672982606235.jpg   55,54 KB   15 Ilość pobrań Załączony plik  1672982493751 - Kopia (2).jpg   69,26 KB   15 Ilość pobrań

 

 

 

 

Kwiecień

 Tradycyjnie jeden raz w roku (lata wstecz łowiłem trochę wyczynowo) musiałem się wybrać na tzw. totalny odpoczynek. Z dala od miejskiego zgiełku, ludzi i hałasu. W otoczeniu natury i pięknej rzeki powędkować w trochę inny sposób. Chodź spinning jest u mnie na pierwszym miejscu to uważam, że każdy czasem potrzebuje wędkarskiej odskoczni. Nawet mój Maniek.

 

 

Załączony plik  1672982831537 - Kopia (3).jpeg   68,54 KB   13 Ilość pobrań 

 

 Załączony plik  1672982532418 - Kopia.jpg   70,85 KB   14 Ilość pobrań

 

  Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej, a słońce zachodziło coraz później i każdą wolną chwilę spędzałem nad wodą. Czy to samemu, czy z psem na spacerze muchówka była zawsze razem ze mną.

 Tej wiosny odrzańskie opaski obdarowały mnie pięknymi kleniami, które wbrew pozorom bardzo ciężko było podejść z brzegu. Niemniej jednak znów suche piankowe żuki nie miały żadnej konkurencji wśród innych przynęt i świetnie kusiły piękne wiosenne ryby. Kolejny raz utwierdziłem się w przekonaniu, że ta metoda jest dużo, dużo bardziej skuteczniejsza niż klasyczny spinning.

                                                                                                                                                                                

                                                                                                                                                       Załączony plik  1672982570888 - Kopia.jpg   50,62 KB   14 Ilość pobrań

 

                                                                                                                                                          Załączony plik  1672982798338.jpeg   57,82 KB   15 Ilość pobrań

 

Maj

 W końcu miesiąc, na który czeka chyba każdy wędkarz. Szczupaki i bolenie to najbardziej pożądane ryby po zimowej przerwie.

 Ja także czekałem z niecierpliwością na ten miesiąc, a to dlatego, że marina w naszym mieście została oficjalnie otwarta i można było w końcu po półrocznej przerwie zwodować swój środek pływający.

Oczywiście znów w tym okresie najskuteczniejsza okazała się muchówka. Swobodne spływanie wzdłuż opasek za każdym dawało piękne klenie, jazie i bolenie, ale nie zapomniałem też o klasycznym spinningu. Przecież kiedyś tylko tak łowiłem. Smukłe boleniówki dały kilka fajnych ryb, a takim niezapomnianym bonusem okazał się spory sum, który na jednej z „kleniowych stołówek” połakomił się na 4 cm woblerka. Właśnie dlatego tak bardzo kocham wędkować w rzece, bo wychodząc z domu nigdy nie wiesz jaki gatunek ryby uwiesi się na końcu twojego zestawu.

 

  

Załączony plik  1672982546846.jpg   76,49 KB   16 Ilość pobrań Załączony plik  1672982581282 - Kopia.jpg   71,22 KB   15 Ilość pobrań

 

Załączony plik  1672982831525 - Kopia.jpeg   63,59 KB   15 Ilość pobrań

 

 

 

 

Czerwiec

 Miesiąc, na który w roku 2022 czekałem najbardziej. Jeszcze poprzedniej zimy robiąc porządki w sprzęcie wędkarskim obiecałem sobie, że muszę powrócić do „korzeni”, sumowego spinningu z brzegu. Jako 20 kilku latek potrafiłem biegać  6 nocy w tygodniu w zupełnych ciemnościach, po najbardziej niedostępnych miejscach tylko po to, żeby poczuć tą adrenalinę, które daje sumowe branie. Ten okres wspominam najlepiej. Dał mi wiele rekordowych ryb i niezapomnianych przeżyć, które będę pamiętał przez długie lata.

 Niestety teraz jako 40- latek stwierdziłem, że najzwyczajniej nie chce mi się już biegać po nocach, ale z racji tego, że rzekę znam bardzo dobrze (bynajmniej odcinek na jakim łowię) skupiłem się na kilkugodzinnych popołudniowych wypadach na stare sprawdzone miejscówki.

 

Załączony plik  1672982508768 - Kopia.jpg   51,35 KB   16 Ilość pobrań  

 

 

 Szybko się przekonałem, że z sumami nie ma kompromisu. Już 1 czerwca  dosłownie po 45 minutach łowienia dostałem porządną lekcję pokory. Bardzo silna ryba po kilku minutach holu zdemolowała mój zestaw i po ucieczce w dół rzeki urwała/ przetarła plecionkę. W kolejnych dniach było już lepiej. Choć nie spotkałem się już z tak dużym osobnikiem to i tak byłem bardzo zadowolony.  .

 Złowiłem w końcu  kilka sumów i sandaczy. Wykonałem założony plan, a to dało mi dużo wędkarskiej radości, oraz motywacji do dalszej  „gry”. 

 

                                                                                                                                    Załączony plik  1672982520951.jpg   59,69 KB   16 Ilość pobrań  Załączony plik  1672982616714.jpg   77,67 KB   15 Ilość pobrań

 

 

Lipiec

 Nie ukrywam. Najlepszy wędkarski miesiąc. Dni są bardzo długie i przeważnie ciepłe wręcz upalne, Do niego zawsze przygotowuję się najbardziej.

 Brzany to mój  ulubiony gatunek ryb. Te silne, waleczne i trudno dostępne ryby przez lata spędzały mi sen z powiek, dlatego staram się traktować je wyjątkowo. Nowa plecionka, ostre kotwiczki, mocne agrafki i cała reszta, która jest skompletowana i gotowa do użycia dużo wcześniej to podstawa.

Sezon wspólnie z synem otworzyliśmy 2 lipca. Lepiej chyba być nie mogło. Tego dnia złowiliśmy wspólnie piękną i silną rybę.

 

                                                                                                                                                    Załączony plik  1672982709802 - Kopia.jpeg   77,72 KB   15 Ilość pobrań

 

 

Ogólnie w lipcu ryby żerowały bardzo dobrze i złowiliśmy sporo pięknych ryb tego gatunku.

 Trafiliśmy też kilka mniejszych sumów, jedne jako przyłowy inne celowo na typowe dla nich

przynęty.

 

Załączony plik  1672982631083.jpg   70,56 KB   14 Ilość pobrań Załączony plik  1672982660552 - Kopia.jpg   84,58 KB   13 Ilość pobrań 

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           

 

Sierpień

Pojechałem na urlop z rodziną, a po powrocie nie było już NIC .

Odra umarła – bynajmniej w tamtym okresie na taką wyglądała. W połowie miesiąca wspólnie ze służbami SSR, byłem wraz kolegami wędkarzami na zorganizowanej akcji odławiania śniętych ryb z rzeki przepływającej przez nasze miasto i okolice. Kilka dni później nie było już żadnej nadziei. Większość z nas zwinęła swoje środki pływające po tym jak wprowadzono zakaz przebywania i wędkowania nad Odrą.

 

Załączony plik  1672982831519.jpeg   50,1 KB   12 Ilość pobrań

                                    

Szukając jakiejś alternatywy zacząłem odwiedzać jedną z okolicznych niedużych malowniczych  dzikich rzek.

 W zależności od warunków pogodowych jakie panowały danego dnia, miałem ze sobą zawsze muchówkę i spinning. Już po pierwszym wyjeździe okazało się, że to bardzo dobry wybór.

Pstrągi choć nieduże brały rewelacyjnie.

 Trafiały się też lipienie, których nigdy wcześniej nie łowiłem. Patrząc na okoliczności jakie panowały na Odrą, piękne widoki dzikiej niedostępnej rzeki z krystalicznie czystą wodą za każdym razem wprawiały mnie w bardzo dobry nastrój co powodowało, że chciałem tu wracać jak najczęściej.

 

Załączony plik  1672982831512 - Kopia.jpeg   65,09 KB   13 Ilość pobrań

 

Załączony plik  1672982558886 - Kopia.jpg   79,31 KB   12 Ilość pobrań  Załączony plik  1672982644608 - Kopia.jpg   82,32 KB   12 Ilość pobrań

 

 

 

                                                                                                                                                                                                                                                                                                           

Wrzesień

 Tu wędkarsko było raczej średnio. Kilka razy byłem nad „swoją” małą rzeczką w poszukiwaniu lipieni.

 Co prawda złowiłem kilka, ale metoda krótkiej nimfy nie przypadła mi do gustu.

 

Załączony plik  1672982831505 - Kopia.jpeg   69,19 KB   12 Ilość pobrań

 

 Załączony plik  1672982593820 - Kopia.jpg   66,55 KB   12 Ilość pobrań

 

 

 

Październik

Miesiąc, na który wędkarze mieszkający i łowiący nad lubuską Odrą czekali jak „trociarze „

na 1 stycznia. Czekałem i ja, aż w końcu zniesiono wszelkie zakazy.

Pierwsze wyjazdy dawały spore nadzieje. Złowiłem na spinning kilka sandaczy i szczupaków tyle, że wszystkie w rozmiarach „treningowych”. Wmawiałem sobie, że jest za wcześnie, woda za ciepła, temperatura za wysoka itp. Niestety było tylko gorzej.

 „Moje” nocne miejscówki świeciły pustkami. Godziny spędzone nad wodą nie dały żadnej ryby. W miejscach, gdzie zawsze „gotowało” się od drobnicy panowała kompletna cisza. Co gorsze tej jesieni nie złowiłem sandacza  większego niż 60cm, ale i te mniejsze można policzyć na palcach jednej ręki.

 Zrezygnowałem i pojechałem na kolejny urlop, żeby odpocząć.

 

 Załączony plik  1672982688476 - Kopia.jpeg   56,75 KB   13 Ilość pobrań

 

Uratowały mnie okonie, które wspólnie z kolegą łowiliśmy jak w transie. Ten dzień był naprawdę świetny, a takiej ilości złowionych ryb nie zapomnę na długo.

 

Załączony plik  1672982709776.jpeg   74,61 KB   15 Ilość pobrań Załączony plik  1672982798346.jpeg   71,26 KB   15 Ilość pobrań

 

 

Listopad

 Motywacja wędkarska spadła prawie do zera. Na dodatek poważnej awarii uległo moje auto co wyłączyło mnie z wędkowania na długi czas.

 Choć nie lubię łowić w „betonach” kilka razy wybrałem się do naszego miejskiego portu.

 Dawniej coroczne zimowisko z ogromną populacją różnych gatunków ryb w tym drapieżnych, które dawało o tej porze roku wędkarzom sporo okazów teraz świeciło pustkami. Ktoś od czasu do czasu złowił jakiegoś sandacza, ale to nie miało porównania z latami wstecz. Kilka złowiłem i ja, ale marne to pocieszenie.

 

   

Załączony plik  1672982798361 - Kopia (2).jpeg   74,94 KB   14 Ilość pobrań Załączony plik  1672982798366.jpeg   72,05 KB   13 Ilość pobrań

 

Grudzień

 Ja „nocny marek”, który do ostatniego dnia grudnia uganiał się za sandaczami, czasami po kolana w śniegu i mrozie tak dużym, że palce u stóp odmarzały, całkowicie odpuściłem. Zrozumiałem, że to nie ma sensu. Tych ryb nie ma, zginęły i dużo wody musi upłynąć, żeby mały procent tej niegdyś wspaniałej rzeki się odrodził. Na to potrzeba czasu i to dużo czasu.

 

 Pojechałem jeszcze przed świętami zakończyć sezon i to chyba była mała nagroda za te wszystkie bezowocne godziny poświęcone na poszukiwaniu „czegokolwiek”.

 

 

 

Ostatnia ryba sezonu 2022.

 

 Załączony plik  1672982798351.jpeg   60,24 KB   15 Ilość pobrań Załączony plik  1672982798356 - Kopia (2).jpeg   75,37 KB   15 Ilość pobrań

 

Podsumowanie

 

Jest takie powiedzenie.

 „Nie ważne jak zaczynasz. Ważne jak kończysz”.

 Ja skończyłem bardzo słabo, ale mam cichą nadzieję, że 2023 rok pokaże, iż Odra pomimo tego co ją spotkało nadal ma duży potencjał i da Nam wędkarzom jeszcze wiele radości i niezapomnianych przygód spędzonych nad jej brzegami.

 

Pozdrawiam Paweł.

 

 

NAJLEPSZE PODSUMOWANIE ROKU 2022!!!


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 06 luty 2023 - 10:29


#17 OFFLINE   Wolti

Wolti

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 58 postów

Napisano 14 styczeń 2023 - 18:45

To ciekawe

To są moje spostrzeżenia wyciągnięte na świeżo z tego roku. W następnym będę je jeszcze sprawdzał. Mało tego znajomy znad wody ma podobne wnioski po tym sezonie pomimo ,że on do niedawna miał ciut inne podejście do tej kwestii. Mówimy to o wodzie , która jest teoretycznie czysta , ale osoby które regularnie łowią stwierdzą ,ze do stanu idealnego ciut jej jeszcze brakuje na dodatek jest jeszcze trochę podniesiona i ma zdecydowanie większy uciąg. Ja to tłumacze tym ,że wbrew temu co wszyscy mówią ryby nie żerują na brudnej wodzie i dopiero jak się czyści to ruszają na łowy na dodatek większy uciąg i większy stan dają lepsze natlenienie . A to ,że jest jeszcze ciut zmącona ułatwia nam ich podejście i lekko usypia ich czujność.
 
 
 
Ogólnie to przyjęte są dwie teorie , której w mojej okolicy trzymają się wędkarze ,że ryba mocno żeruje gdy woda przybiera/brudzi się oraz na brudnej /przybranej wodzie w pierwszych kilku godzinach. Znajomy znad wody co łowi na tym odcinku również to wyznaje i mnie usilnie namawiał na łowienie w takich warunkach. Ja dwa razy dałem się namówić i podtrzymuje co sadze o łowieniu w takich warunkach. Po pierwsze nie czuje się komfortowo/bezpiecznie i nie sprawia mnie przyjemności. A druga sprawa ,że przez te wszystkie lata wędkowania czy to spinningowo czy muchowo na takiej wodzie miałem dwie ryby i obydwie to były lipienie i to bardzo ładne lipienie. To w sumie pokazuje jakim jestem ciekawym przypadkiem ponieważ nikt w mojej okolicy ani ze znajomych nie pomyśli aby trafił mu się na brudnej wodzie lipień. Uznane jest ,że to bardzo delikatna ryba z bardzo delikatnymi skrzelami i brudna woda a raczej osady niosące w brudnej wodzie mogą zapchać jej skrzela i doprowadzić do zdechnięcia. Mnie jedne trafił się na suchara rzuconego pod drugi brzeg w upale na lato na ultra brudnej wodzie. A drugi wziął po tym jak jeszcze tata przekonał mnie aby pojechać pospinngować za pstrągiem na brodzącą się/brudną wodę .W jednym z pierwszych rzutów za kamień poczułem potężne uderzenie ( czego po lipieniu się nie spodziewałem ) i charakterystyczne murowanie do dna. A na koniec przed jak spadł zobaczyłem pięknie wystawioną płetwę grzbietową. Swoja droga częściowo spełniłem swoje marzenie o złowieniu lipienia na spinning bo w wielu podhalańskich restauracjach jest wysuszona skóra z lipienia z podpisem ,ze złowiona na blaszkę. I przez wiele lat próbowałem swoich sił ale wielu odradzało mnie twierdząc ,ze lipień ma zbyt mały pyszczek aby zaatakować blaszkę i musi być to spora sztuka by tego dokonać. I że takie łowi się raczej z przypadku.
 
 
Nie mniej plan na ten sezon jest ustalony tak ,że nie będę się męczył na dużej brudnej wodzie. Tylko w pierwszym dniu takiej wody pojadę albo na jeziorko w zależności od pory albo na feeder albo jak będzie można na spinning a w następnych dniach mam rzeczkę która bardzo szybko się czyści i ją będę uskuteczniał. A na swoje upatrzone miejscówki będę powracał jak uznam ,ze to już jest ten moment czyli woda jest prawie dobra.
 
 
 
 
 

 

@Wolti dorzuć ten fragment z feedera i spławika. Super relacja, dobrze że ja takiego buractwa nie spotykam...

O Buractwie to dopiero w tej części poczytasz , ale skoro chcesz. Tylko nie wiem czy w opisie lekko mnie nie poniosło i powinienem to mniej dosadnie opisywać. 

 

 Prosiłeś o wątek spałwikowo- gruntowy . Raczej będzie to dłuższe opowiadanie z kilkoma retrospekcjami, niż podsumowanie  W sumie nawiąże tym sposobem do stawu mojego koła. Bo nie przypominam sobie (pomimo innych planów) abym w tamtym roku łowił gdzie indziej na spławik czy grunt. Ale najpierw krótkie wytłumaczenie mój tata jak każdy zaczynał od spławika i gruntu a potem, ale po tym jak nad Białką  na początku lat 80-tych spotkał muszkarza zakochał się w tej metodzie. I głównie jej poświęcał czas, odnosząc całkiem niezłe efekty . To on wprowadził mnie w to całe stare towarzystwo muchowe, którego ja nie znosiłem i odnosiłem wrażenie ,że niektóre tuzy też nie znosiły mnie , ale o tym trochę niżej.  Potem urodziłem się ja z bratem i ku smutkowi mojego taty było więcej spławika i gruntu a pomiędzy tym wplatanie nauki wędkarstwa muchowego. O ile ja łowiłem i nadal łowie bardzo średnio technicznie albo raczej tragicznie. Ale kocham wędkarstwo. To mój brat , pomimo ułamka tego co ja spędzanego nad wodą  łowi wysoko technicznie i ma zdecydowanie bardziej wyśrubowane PB niż ja .U mnie bardziej ilość niż jakoś.  Ja za to słynę i chyba nawet w tych relacjach się przewija mam dar do łowienia gdy nikt nie łowi i zerowania gdy wszyscy nad woda mają totalne Eldorado. I to powodowało pewne zgrzyty u starej gwardii muchowej bo kilkakrotnie zdarzało się tak ,że tamci kilka godzin nie mieli ani jednej ryby (mówimy o czasach gdy pstrąga i lipienia było w bród)  a wchodziłem ja i w ciągu godziny/dwóch miałem na kiju kilkanaście fajnych ryb. Do dziś sytuacje w której jedna z legend wędkarstwa chciał mnie pobić i przegonił z łowiska. Przy czym już wtedy był to znajomy mojego taty i przyjaciel jego przyjaciela . Po kilku latach gdy spotkaliśmy się na pewnej imprezie, gdy bez wahania wygarnąłem mu to , ten stwierdził ,że mogłem mu powiedzieć ,że to ja bo on mnie jakoś nie kojarzył :D  Albo sytuacja w której na całych zawodach nie padła ani jedna ryba, a ja łowiąc za ich pozwoleniem z boku miałem na rozkładówce dwa średniej klasy pstrągi. To jedna z kolejnych legend wędkarskich i organizator tych zawodów proponował mnie dopisanie  do tych zawodów i zgarnięcie nawet chyba nie pierwszego miejsca ale całej puli. :D Nie zgodziłem się , ale wiem ,ze to nie był pierwszy taki przypadek bo wiem od innej osoby ,że wcześniej lub później była identyczna sytuacja. Potem populacja pstrąga i lipienia skurczyła się , a mój tata podupadł do tego stopnia na zdrowiu ,że musiał więc łowić stacjonarnie. Wypady muchowe zdarzały się niezmiernie rzadko. Ale dużego białorybu było multum o czym napisze poniżej. Nie trzeba było nawet specjalnie nęcić . Dlatego przerzuciliśmy się na spławik i grunt , tata zawsze coś udziwniał. Ja łowiłem jak najbardziej prosto czasem nawet nie nęcąc. Pisze to by nie zostać zjechanym w kwestii umiejętności wędkarskich – po prostu ogromnej płoci i leszcza była tak wiele ,ze nie potrzebne mnie było doktoryzowanie się nad tym. A potem był spinning z łodzi. Dobra koniec tej prywaty i smętków przejdźmy do roku 2022 :D

 
Zanim pojechałem na ryby to sprawdziłem a raczej postanowiłem zmienić żyłki na kołowrotkach. Po tacie zostało  kilkanaście jak nie kilkadziesiąt nowiutkich nie odpakowanych żyłek , które po krótkim sprawdzeniu nadawały się do kosza. Szczerze aż mnie się serce krajało , ale innego wyjścia nie miałem. Pojechałem więc do sklepu wędkarskiego aby zakupić choć 2-3 żyłki główne i 1-2 szpulek żyłki przeponowych. W sumie to gość namówił mnie na zakup cieniutkich plecionek przeponowych do gruntu i żyłki na przypon do spławika 0,18. W sumie pasowało mnie wtedy używanie  cienkich plecionek na przypon bo po tacie , który kochał UL została mnie równie pokaźną ich kolekcja. A jak wspominałem w pierwszym poście nie pałałem sympatia do UL i nie brałem pod uwagę łowienia ta metoda. Ale jakoś się tak zdarzyło ,ze pierwszy raz udało mnie się nie korzystać z tych żyłek a w następnym tygodniu pojechałem na muchę gdzie chciałem wykorzystać również do robienia przyponów pod nimfę. Jakie było moje zdziwienie gdy ja z tej żyłki nie mogłem zrobić przyponu bo pękała jak nitka przy zaciąganiu węzła. Pudzianowskim nie jestem i poprzednie po tacie pomimo ,że również nie nadające się do użycia to były kilka razy mocniejsze. Skracając będąc na wyjeździe zostałem bez żyłki musiałem ratować się proszeniem od znajomego wędkarza pożyczeniem trochę żyłki na przypon a po powrocie do domu i wybraniu do tego sklepu zostałem zwyzywany , wyśmiany itd. Dodam tylko ,ze sklep działa ok. 25 lat i zarówno tata i ja byliśmy dosyć stłumi jego klientami. Więcej w tym sklepie moja noga się nie pojawi. 
 
Jak pisałem wyżej staw swojego koła kupiłem w sumie po to by połowić sobie w spokoju na żywca. Strasznie za tym tęskniłem bo przypomniało mnie to wypady na ryby z tatą a przede wszystkim z dziadkiem.  Ale już przy wykupywaniu licencji powiedziano mnie ,ze ok . na żywca  , ale po pierwsze musi on być złapany na tym akwenie, a po drugie ( o tym powiedzieli mnie koledzy nad wodą) ,że musi spełniać wymogi co do wymiarów ochronnych . Niby wszystko gra ale okazało się ,że złowić tam płotkę , która ma wymiar ochronny chyba 18cm to jest cud bo jest taka masakryczna ilość malutkiego karasia i wzdręgi na które wywalili chyba wymiar 20 albo 25cm . Na początku krótka retrospekcja na tym akwenie łowiłem wcześniej tylko raz z tatą i bratem jakieś 6-7 lat temu. I było ciekawie ponieważ przez cały dzień nam ( ani nikomu na tym stawie nie brało) nie brało aż zwijali się pewni goście , którzy na odchodne wrzucili resztki swojej zanęty i nie pamiętam jak to było dokładnie ale oni pojechali a w to miejsce gdzie wrzucili zanętę napłynęły karpie z całego stawu :D Ponieważ karp /pstrąg jest tam traktowany do zabierania to odeszła akcja w takim stylu: każdy kto łowił na tym akwenie podchodził zarzucał spławik -momentalnie branie , wyciągał karpia , powtarzał łowił drugiego i szedł do domu. :D Przychodził kolejny w kolejce i łowił swoje i tak następny.
 
Ale wróćmy do sezonu 2022 , pierwszy raz wybrałem się tam dosłownie na kilka  godzin końcem maja . Przez te wszystkie lat naprawdę sporo w niego zainwestowano pracy i pieniędzy zrobiono .Pierwsze co zacząłem widzieć to to ,że pewne osoby raczej nie należały i nie należą do mojego koła a łowią na tym stawie a dwa ,ze coś nie podoba mnie się ilość zarzuconych wędek. Bo wliczając wszystkich (kobiety i dzieci) wychodzi zarzuconej 2,5 wędki na głowę .Dodatkowo panował tam straszny tłok, który podobny chyba raz albo dwa razy zastałem na tym łowisku. Tak wyprzedzając fakty jak był tłok to znaczyło ,że albo doszło do zarybienia albo ktoś miał masakryczne efekty. Ale poszedłem się przywitać do gości co kojarzyłem i zasięgnąć opinii co i jak. Dowiedziałem się ,ze trafia się ładny karaś , karp i obecnie dobijają ostatnie wpuszczone pstrągi tęczowe. Jest jeszcze kilka sztuk ogromnego suma , którego chcą się pozbyć bo to jest tragedia taki gigant na takie bajoro. Szczupak tka jak opisywałem niewiele i niewielki , sandacza brak. Trafia się piękny okoń ale jest go bardzo niewiele .Lina kiedyś napuścili ale nie dorósł do wymiarów konkretnych.  Nie ma węgorza .Poruszyłem temat tamtych nielegalnie łowiących jegomości ale tamten powiedział ,żeby się nie wtrącać. I ,że on się i tak zaraz zmywa. Jedyne wolne miejsce było na winku tego stawu graniczące z tymi kłusownikami , więc miałem dobry obraz co i jak u nich .Mieli zarzucone kilka wędek na żywca a resztę z gruntu na białoryb. Te żywcówki ciągle im atakowały rybitwy i porywały ryby -do tego stopnia ,ze nie mogli na nie łowić. Ja jak już wielokrotnie pisałem nastawiłem się na relaksacyjne łowienie i stwierdziłem ,że będę tam łowił tylko i wyłącznie na czerwone robaki. Bo w mojej rodzinie była opinia ,że nie ma nic bardziej uniwersalnego i lepszego od robaków. Ponieważ byłem ostatni moje stanowisko było najgorsze i najbardziej ostro schodziło do wody , dodatkowo z mojej strony był jedne z nielicznych zawadów na tym łowisku  w postaci zatopionego ogromnego drzewa. Przez kilka  godzin nie miałem ani jednego konkretnego brania. Bo to ,ze normalnie na spławik łowić się nie da to po którymś rzucie wiedziałem , momentalnie przynętę przechwytywały wzdręgi i karaski. Nie rozumiem po co tam jest tak restrykcyjne wymiary tych dwóch ryb tam jest tego ogrom. 
W międzyczasie przyszedł jeden z ,,kłusowników” i pyta się czy nie mam spławika żywcowego.  Odpowiadam zgodnie z prawdą ,że nie mam bo jakbym miał to sam bym coś kombinował. Zaczyna robić się ciemno więc pomalutku się zwijam na koniec zostawiając wędki. Zwinąłem jedną i zaniosłem do samochodu , schodząc po druga widzę jak mnie ją do wody wciąga. Elektroniczny sygnalizator nawet nie pisnął taka była siła brania ( wędkę wyrwało z podpórki). Dolatuje i tnę- opór ogromny coś bardzo silno ale przy tym tępo walczy , modlę się by nie weszło pod ten nieszczęsny konar .Pewny jestem ,ze mam ładnego karpia , ale po chwili zaczynam się dziwić bo z wody zaczyna odbijać się ogromne srebrne cielsko , po następnej chwili wiem co holuje – tęczaka , który przeżył już trochę czasu w tym zbiorniku ma jakieś 80cm długości i wazy co najmniej 4-5 kg .Jak to się tam uchowało to ja nie wiem i nikt inny tez nie wie. Tylko jest problem tam jest bardzo stromy brzeg a podbierak schowałem do samochodu. Dodatkowo zdaje sobie sprawę ,że żyłkę to ja mam raczej wątpliwej jakości . Jedyne co mogę zrobić to spróbować doprowadzić rybę do zmęczenia i by lekko wyrzucić ja na trawę.
Nie przedłużając w końcowej fazie gdy już wydawało ,ze mnie się wszystko uda -podlatuje do ryby poślizguje się zjeżdżam do wody  i moja stopa wplątuje się w żyłkę przez co ryba jest wepchnięta z powrotem do wody i oczywiście żyłka pęka. Cały hol wywołał konsternacje  u innych wędkarzy ,  ale wywrotka wywołała oczywiście śmiech , ale najpierw wszyscy zamarli . I to była na bardzo długi okres jedyna ciekawa ryba .Postanowiłem po czymś takim pomimo przemoczenia  jeszcze moment powędkować.
Ale całe wędkowanie przerwał mnie ,,kłusownik” tym razem przychodząc po kukurydzę . Odpowiadam zgodnie z prawdą ,ze nie mam , mam tylko robaki. Tamten odchodzi niepocieszony , wraca do sowich ziomków i przekazuje informacje i słyszę jak jeden wpada w szał i wrzeszczy ,ze jak można na ryby przyjechać bez kukurydzy i że ich w konia robię i jak tak to każe im mnie spuścić łomot . Mnie dwa razy nie trzeba było powtarzać -na szczęście wtedy łowiłem na teleskopy i wędki i ja sam byłem w trymiga w samochodzie. Nie pokazywałem się tam przez ponad miesiąc i jak przyjeżdżałem to zwykle łowiłem sam -no max co było to 2-3 wędkujących.  Byłem w szoku bo w moim kole praktycznie sami emeryci , pogoda piękna i nad łowisko mają jeszcze bliżej od mnie. Spotkałem w międzyczasie dwóch miejscowych co mieszkali praktycznie nad tym stawem. Jeden miał efekty identyczne jak ja czyli praktycznie zerowe. Widział i słyszał o tych kłusownikach i panicznie się ich bał. Ja pomimo wszystko chciałem zebrać grupę no i jakoś ich przepędzić z tego łowiska. W końcu to jest nasze wspólne dobro. A drugi , który odpowiadał za wspomniane pomosty miał bardzo fajne efekty i jako jedyny twierdził ,ze tu jest każda ryba i każdy gatunek jest w rozmiarze wymiarowym.  Mało tego stwierdził ,ze ten gość co niby twierdził ,że nie ma tam węgorzy, namiętnie spędza tutaj nocki i już w tym sezonie kilka ma na rozkładówce -nawet go częstował świeżutko wędzonym .Mało tego na wspomnienie o kłusownikach uśmiechnął się tylko i stwierdził ,że nie ma o czym mówić problem już jest rozwiązany. A na tamtych co się ich bali tylko kiwał  z politowaniem. Któregoś pięknego dnia jadąc obok tego jeziorka zauważyłem przeogromne stado wygrzewających się na płyciźnie ryb w okolicach 40-50cm .Zagaiłem jednego z gości ,ze co napuścili jakiegoś mikrego karpia a ten  w śmiech ,ze to nie są karpie to są karasie i wcale jeszcze nie są te największe. Zdębiałem, ale przez całe lato wędkowałem tam przez większość  sam od świtu do nocy  bez najmniejszego brania. Ciągle kupując nową paczkę robaków. Czasem coś obżarło robaki ale zwykle jak zarzuciłem tak wyciągnąłem. O ile raz/ dwa razy na takiej wodzie nie robiło mnie różnicy czy bierze czy nie był relaks , była książka. To po czwartym wyjeździe zaczęło mnie to drażnić. Druga sprawa to ja jestem lekko rozwydrzony bo na tym poprzednim łowisku standardem płoci to jest taka min. 25cm ale zwykle ma tak +/- 30cm . A leszcze jeszcze jak je łowiłem to takie +40cm się trafiały ( teraz podobno  z nimi gorzej , ale standard płoci pozostał) .Więc łowienie karasków i wzdręg po 10-15cm mówiąc wprost trochę urągał mojej godności.  Stąd mój poważny tegoroczny  dylemat czy nie dać sobie spokoju z stawem koła i z tym kołem i jeździć na feeder na ten zbiornik. Tylko w jedną stronę mam na niego 100km i jak już jechać to albo na muchę albo na spinning. Zacząłem więc szukać jakiejś pomocy w internecie .Pierwsza rzecz jaką zasugerowali to częstsze przerzucanie zestawów , oni sugerowali co 10-15 minut , ja zszedłem z 40-60 minut do 20-30 minut .I szczerze przez następne kilka(naście) wyjazdów nie przynosiło to rezultatu. Tylko dwa razy więcej zanęty mnie szło.  
Ja szczerze powiedziawszy nie byłem przyzwyczajony do ciągłego przerzucania zestawu . Na innym zbiorniku gdzie głównie nastawiałem się przedtem na białoryb to same ryby decydowały o czasie przerzucania. A jak nie brały to przerzucało się po dłuższej chwili czyli po jakiś 40-60 minutach. Kolejną rzeczą , która mnie doradzili do zmiana przynęty kulki proteinowe, dunbelsy i robienie własnej zanęty , przerobienie zestawu na jakieś wymyślne helikoptery itd. Od samego czytania i oglądania tego zaczęło robić mnie się słabo. Bo mnie w feederze i gruncie rajcowały mnie wolne ręce możliwość poczytania książki a wędkarstwo maiło być miły dodatkiem , tak naprawdę ryba miała się złowić sama. To miał być staw prawie pseudohodowlany. Najbardziej zastanawiało mnie to jak niektórym udaje się łowić na spławik bo mnie jaki bym nie założył haczyk to przy większym miał zjedzonego /ściągniętego robaka a przy mniejszym mikrus sam się zacinał. Przy gruncie potrafiło być podobnie ale raczej rzadziej się to zdarzało. Tamtym brało rzadziej i mieli czasem fajne rybki .Przy mnie gościowi rzekomo ładna ryba weszła w zielsko na spławik. Ja w sumie lubiłem łowić na spławik ale perspektywa ciągłego rzucania i nerwicy czy już mikrus obżarł czy nie , nie dawała przyjemności.  Ale pierwszy przełom przyszedł w momencie  jak jedna z osób przy mnie wyrzucała po zanęcie z kilku godzin wędkowania a wyrzucała 8 opakowań po 2,5kg samej bazy czyli łatwo licząc samej bazy nawrzucała 20kg .Jak się okazało takich osób było więcej. I po pierwsze z takimi osobami nie ma jak a nawet jak jest to nie ma po co konkurować. A dwa jak ryby dostaną tyle paszy to one jak się tego nażrą to maja gdzieś inne rzeczy. W okolicach końca września /początku października miałem dwa wyjazdy na których zaczęło się coś dziać. Co ciekawe wszystkie brania zaczynały się jak zaczynałem konsumować kanapkę.Brania wyglądały następująco bombka w postaci ciężkiego, uzbrojonego rippera ( haczyk był przełożony przez żyłkę)  po prostu wystrzeliwała w powietrze ( ze trzy razy wpadł do wody i tak straciłem kolejną przynętę spinningową bo raz ,że głęboko a dwa ,ze strasznie zarośnięte). 
Kilka razy nie zdążyłem dolecieć do wędki na czas i chyba ryba zdążyła ściągnąć przynętę z haczyka. Raz rybą , która holowałem okazał się szczupaczy  fanatyk czerwonych robaków , który podczas holu kręcił się w kółko. Jak jesteśmy przy szczupakach to warto nadmienić ,ze jego babcia dwa razy zaatakowała mnie po rzucie koszyczek zanętowy. A wyglądało to tak ,że rzut uderzenie koszyka o wodę i eksplozja /fontanna wody. Jakby jakaś mina eksplodowała i nie miała ani koszyka i reszty zestawu. Ale wróćmy do wyciągniętych ryb . Szczerze w moim przekonaniu to nie miałem szans na coś konkretniejszego , dlatego nie rozkładałem nawet od kilku wyjazdów podbieraka. Bo po co ? Wyjmować z futerału , rozkładać , składać , wsadzać z powrotem. Dodatkowo jak minęło kilka godzin i brania brak i wiedziałem ,ze za max dwie godzinki będę się zbierał to pierwsze co wynosiłem do auta to podbierak. Tego dnia gdy pojawiły się pierwsze konkretne ryby a była pamiętna godzina 18 , nie wiem co jest w tej godzinie ale ten pstrąg i inne ryby właśnie po tej godzinie zaczynały mnie brać. Branie jak opisałem wyżej jedno pewne pociągnięcie i ciągnięcie dalej , ale wędki z podpórek by nie wyrwał. Zacinam i lekki opór , przy brzegu mam karasia 38cm , tylko jest problem stoję na wysokim pomoście w około bardzo wysokie sitowie , więc nie bardzo  jest jak ta rybę na brzeg wyharatać a na windę jest za cienka żyłka i za słaba wędka . Nawet jak coś pomodziłem  z żyłkami ale nadal nie mam zaufania.  Obok mnie jest miejsce gdzie mógłbym go podebrać z brzegu ale trzeb najpierw przejść przez kilkanaście metrów sitowia .Jedyne wyjście to zmęczyć rybę i ją jak wypłynie do powierzchni podebrać ręką. Tak tez zrobiłem tylko nie przewidziałem jednego ,ze jak zacznę ja łapać do ręki to  ta odżyje i wyglądało to tak ja leżący na pomoście wędka odrzucona i rekami dociskam karasia by ten się uspokoił. Ten ku mojemu zaskoczeniu nastrasza płetwę grzbietową  i wbija mnie kolec w palec. Wreszcie wyciągam karasia i stwierdzam ,ze jeszcze chwile posiedzę i przerzucam wędki.  Ale podbieraka nie przynoszę bo nie wierze ,że weźmie drugi , po chwili na ta sama wędkę mam branie i pod pomostem pojawia mnie się cielsko karasia i w porównaniu do pierwszego to tamten jest ubogim krewnym tego drugiego bo ten ma 56cm i tutaj jest jeszcze większy cyrk bo ten jest jeszcze większy, cięższy a przez silniejszy i ponownie numer z uspakajaniem ryby + na koniec ryba ze złości ryba sprała mnie  po twarzy ogonem. I oczywiście musiała mnie dziabnąć kolcem. Powiem tylko tyle wędkarze po drugiej stronie pokładali się ze śmiechu przy moich cyrkowych ewolucjach. :D Na kolejny wypadzie nie pamiętam czy po pierwszej rybie zmądrzałem , czy było ściskanie ale po drugiej na pewno. Rozłożyłem podbierak  i  z niego korzystałem. W sumie chyba 4 karasie złowiłem w przedziale 36-44cm. Tylko jak chciałem go złożyć to się okazało ,ze się gwint jakoś zapiekł i nie idzie go złożyć i musiałem go niezłożonego  wpakować do auta i tak  z nim jeździłem przez resztę sezonu co moja samochodowa podsufitka wspomina bardzo źle. Po dwóch wypadach ryby się skończyły ale i przyszło pierwsze poważne jesienne ochłodzenie.  Chyba pod koniec zrobiło innym współtowarzyszą  żal mnie bo podpowiedzieli  tyle ,że : po pierwsze żaden robak tylko kukurydza a dokładnie kukurydza o zapachu wanilii i zanęta tez ma być byle jaka byle by śmierdziała wanilia. Sprawa jest ciekawa ,że raz z braku robaków podwędziłem resztki z puszki kukurydzy i przesiedziałem całe popołudnie bez najmniejszego brania. Może być w tym trochę racji bo na moim poprzednim łowisku przez wiele lat był zakaz łowienia na przynęty inne niż roślinne i po tym jak już zezwolono na łowienie na robaki to następne kilka lat przyuczano białoryb brania na robaki. Nieznający realiów przyjezdny wędkarz mógł się również tak jak ja srogo zdziwić jak go punktował miejscowy wędkarz na makaron -co były główną przynęta na tym zbiorniku przed robakami.  Nie mniej żadnej limitowanej/ uznawanej ryby z tego łowiska nie złowiłem czym wywołałem śmieszność. Szczerze liczyłem ,ze choć jeden karp na święta z tego łowiska siądzie albo tęczaczek.   
 
 Co do bezpieczeństwa na tym łowisku czułem się raczej bezpiecznie. Z tym ,ze raczej łowimy w dzień. Tylko raz zdecydowałem się zostać po zmierzchu było to na jesieni , szybko nadchodził zmrok. Było dosyć ciepło a ja narobiłem zdecydowanie za dużo zanęty. Pomimo ,że z tym stawem bezpośrednio sąsiadują 2-3 całoroczne domy to jest on jednak na zdecydowanym uboczu. I ma to swoje plusy i minusy  . Do ,,ciekawych „ sytuacji można zaliczyć przyjazd kilku aut na ustawkę niedaleko tego stawu a dokładnie ta ustawka odbyła się na przeciwnym brzegu tego stawu . Szczerze dosyć mocno się wtedy zdenerwowałem . Druga sytuacja była co najmniej  dziwna i nie wiedziałem jak zareagować. A mianowicie nad ten staw przyjeżdżają także osoby nie mające wykupionego zezwolenia na wędkowanie, ale oni przyjeżdżają na grilla itd. Jest to dosyć uciążliwe bo  często zajmują ludziom miejsca do wędkowania. Szczególnie jedno miejsce jest przez nich oblegane , dlatego ja zawsze wybieram miejsca jak najdalsze i na jak największym uboczu. Ale wracając do tej sytuacji w pewnym momencie z daleka słychać jadące auta a raczej nie słychać było samochodów a muzykę z tych samochodów. Dosyć specyficzną muzykę .Wjechały na parking przy tym ulubionym miejscu do biwaku i tam stanęły. W tym miejscu od jakiejś godziny , może dłużej wędkował jakiś starszy gość. Z aut wysypało się 15-20 osób w postaci ,, karków” ich kobiet i dzieci i kilku ich kolegów. Zeszli najpierw do gościa i  z nim rozmawiali. Rozładowali się, rozpalili grilla  itd.   To znaczy kilka osób to robiło reszta stała i rozmawiała z tym gościem. W pewnym momencie ( po jakiejś godzinie) jeden z nich tak się zamachnął i walnął w plecy ,że tamtego prawie podbiło i wpadł do wody. W tym momencie osłupiałem i byłem ciekaw co dalej.  Tamci przez chwilę coś do tego w wodzie krzyczeli i nie pozwalali mu wyjść na brzeg a nawet wydawało mnie się ,ze jeden go jeszcze z tego pomostu podtapiał . Na szczęście pomimo ,że była to już jesień nadal było bardzo ciepło i woda była jeszcze nagrzana. A tamten po wyjściu z wody rozebrał się do majtek a ubrania rozłożył na krzakach do wyschnięcia. Co ciekawe nadal z nimi rozmawiał i łowił dalej przez jakąś godzinę. Tamci oczywiście mu nie ułatwiali tego zajęcia. Potem ten napastowany starszy gość zwinął się a tamci na całego rozłożyli się na tej miejscówce. W międzyczasie trzy ich kobiety ruszyły na około w moją stronę .Jedna została tak jakby na czatach przy moim samochodzie. Dwie zeszły do mnie popatrzyły na mnie soczyście przeklęły w obcym języku i bardzo szybko uciekły i poleciały do swoich mężczyzn zabierając przy okazji koleżankę. W tym przypadku nie było szans na szybkie zebranie się (torby , krzesła karpiowe itd.) , planowałem zostać jeszcze kilka  godzin. Ja choć dziwnie to zabrzmi przygotowałem się na ich wizytę w postaci drąga ( kawałka gałęzi ) pod krzesłem a w oparcie wstawiłem nóż do filetowania ryb , który pierwszy ( i ostatni raz zabrałem na ryby) bo myślałem ,ze po drodze kupię wątróbkę i na nią właśnie spróbuje łowić. Niestety nigdzie nie dostałem a nóż miał mnie właśnie posłużyć do krojenia. Streszczając ku mojemu zdziwieniu nikt tego dnia mnie niepokoił. Tylko zostałem ciut dłużej niż planowałem bo tamci urządzili sobie ciut długa imprezę a jakoś bałem się koło nich przejeżdżać .
 
 
 
Wędkując na tym akwenie dowiedziałem się także jak działa nasza wspaniała PSR-ka .Na akwenie obok można było w okresie letnim ze względu na plażę łowić tylko od godziny 19.  Wiecie kiedy przyjeżdżała na kontrole PSR-ka i waliła mandaty? 18,45 lub 18,50. Jakby te 15 minut zmieniło wszystko. A dowiedziałem się od innych wędkujących , którzy dostali ten jakże piękny dyplom uznania w postaci mandatu 200-300zł. Ale było coś co już spowodowało ,że ledwo nie dostałem zarzutu ich znieważenia albo wyrządzenia im szkody cielesnej . Moja ulubiona miejscówka była z jednej strony otoczona  krzakami i szuwarami a z drugiej było wyjście na parking .Coś tam słyszałem ,że kręci się w krzakach/szuwarach ale tam była masa zwierzyny więc nie robiło to na mnie wrażenia. W pewnym momencie nasza dwójka wspaniałych agentów wypada za tych krzaków /szuwarów jakby to był nalot antyterrorystów drąc się ,ze kontrola itd. Musze podkreślić kolejny raz ,że ja tam łowiłem relaksacyjne i miałem cały bufet , ogromny fotel karpiowy i czytałem książki i raczej nie mogłem od tak uciec :D Więc moja mina patrząc na tych jego mości mówiła wszystko. Oni chyba zrozumieli ,że przegięli a ja nie odrywając się od książki dąłem im papiery w postaci karty wędkarskiej + licencji na połów na tym zbiorniku  . Ale tamci musieli coś znaleźć, to nie spodobało im się to ,że mam wykupiona licencje na ten zbiornik ale nie mam wykupionej składki na ten okręg .Trochę mnie podnieśli ciśnienie bo po pierwsze wszystko uzgadniałem w kole a dwa nawet prawnie to jest głupota kara wędkarska jest i jest licencja na łowienie na prywatnym stawie mojego koła. O to były spięcia za każdym razem. Ale nie to doprowadziło mnie do furii .A mianowicie w pewnym momencie jednemu strażnikowi nie spodobała się jedna a z moich reklamówek .Pewnie myślał ,że mam tam zachomikowane ryby ( prosto na widoku koło krzesła) .A były tam kanapki i termosy z herbatą na cały wyjazd .Ten najpierw zaczął kopać tą reklamówkę a następnie zaczął gnieść jej zawartość czyli moje kanapki. Sami rozumiecie ,że człowiek może się ,,lekko” zdenerwować i tak było w moim przypadku. Przecież skoro nie mam nic do ukrycia to  z przyjemnością pokazałbym mu co mam w tej reklamówce. No i tutaj z ich strony zaczęło się straszenie ,że mnie oskarżą o zniesławienie i agresje w stosunku do funkcjonariusza. Pointuje to tylko tak ,że trochę później miałem pierwszą w życiu przyjemną i profesjonalną kontrolę.  Wszystkie wcześniejsze podobne były do tych wyżej wymienionych albo i gorsze. Dlatego pomimo ,że nie mam nic na sumieniu oraz nadal uważam ,ze są one potrzebne to nie przepadam za kontrolami a jeszcze dokładniej za funkcjonariuszami PSR i SSR. Co ciekawe na innym łowisku w tym samym dniu kontrolowali mojego znajomego. I jeden z nich ( drugi go ubezpieczał :D) o mało co nie postrzelił mojego kolegi taki był zestresowany tylko nie wiem po co trzymał w taki sposób jeszcze odbezpieczaną broń. Na dodatek kolega stał na końcu główki , więc o ucieczce mowy nie było.  Znam trochę mojego znajomego (jeździliśmy na ryby razem wiele razy)  i nie mam prawa mu nie wierzyć. Już z daleka się z nimi przyjaźnie przywitał. Dodam tylko ,że ów strażnik to w miarę młody, wysoki , napakowany  gość budzący respekt , więc afiszowanie się z bronią w jego przypadku jest niepotrzebne. 

Użytkownik Wolti edytował ten post 14 styczeń 2023 - 18:48

  • papierzakilures lubi to

#18 OFFLINE   korol

korol

    Zaawansowany

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPip
  • 2194 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Piotr
  • Nazwisko:K

Napisano 15 styczeń 2023 - 08:55

Volti,
trochę nie na temat, ale dla mnie luz.
Przeniosłem się w czasy, gdy za małolata robiłem zasiadki karpiowe i sumowe.
Problem imprezy za plecami mocno mi doskwierał (najlepsze miejsce sumowe, było też najlepszym pod duże ogniska) i gdy chciałem spokojnie przespać noc, po prostu łowiłem na odludziu.
A przespać dlatego, gdyż nad wodą byłem co drugą noc i statystycznie miałem 1-2 brania - szkoda było marnować czasu.
Budziłem się w czasie karpiowego odjazdu.

Gdy się łowi w imprezowym towarzystwie lepiej pilnować dobytku, poza tym mnie zawsze drażnił hałas i ciągłe odwiedziny z pytaniami czy coś bierze.
Do tego pokusa, by dołączyć do imprezy. W nocy na rybach ma być cicho i kropka.

Chociaż przy spinningowaniu w Warszawie trudno o to, zwłaszcza, gdy mamy letni przybór i trzeba łowić z główki. Zwykle wtedy wpadam w amok i nie obchodzi mnie hałas.
Na plus, ze jest kogo poprosić o zrobienie zdjęcia :)
 



#19 OFFLINE   bartsiedlce

bartsiedlce

    Ekspert

  • Moderatorzy
  • 6252 postów
  • LokalizacjaSiedlce
  • Imię:Bartek

Napisano 16 styczeń 2023 - 10:47

Dziękujemy wszystkim autorom podsumowania roku. Jury rozpoczyna głosowania, postaramy się wyłonić zwycięzcę do końca stycznia i ogłosić werdykt w pierwszym tygodniu lutego.


  • Friko, Grzesiek i S.N. lubią to

#20 OFFLINE   bartsiedlce

bartsiedlce

    Ekspert

  • Moderatorzy
  • 6252 postów
  • LokalizacjaSiedlce
  • Imię:Bartek

Napisano 06 luty 2023 - 10:27

Z niewielkim opóźnieniem informuję, że laureatem konkursu został Paweł @pablo_20 i to do Niego powędruje zestaw gadżetów z logo jerkbait. 

Oprócz Pawła jury zwróciło uwagę na podsumowania Kolegów @Wolti i @Darek.P

 

Serdeczne gratulacje, miło się czyta tak ciekawe relacje.







Również z jednym lub większą ilością słów kluczowych: konkurs

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych