Najczęściej tak bywa jak w przypadku Dareckiego 72 .Jest się z rodzinką na wczasach ,piękne klimaty,szkoda sobie dupę zawracać moczeniem kija w wodzie.W hotelu kilka rybek na stole do wyboru to usiłowanie wyrwania jakiegoś zwierzątka z morza nie ma sensu.Sam pobyt z żonką nad wodą troszkę deprymuje.Zachodzi słonko ,rybka zaczyna gryżć a połowica oświadcza że pobyt nad wodą powinien się w tym momencie skończyć bo już z się nie opali.Połowiłem w morzu śrudziemnym jak byłem kilka miesięcy na wyspie sam i miałem możliwość skupić się na łowieniu konkretnych gatunków .To miało sens.Jak jadę z żonką w jakiś zakątek świata to są tylko krótkie wędkarskie epizody
Dokladnie tak wyglada egzotyczne lowienie z rodzina ale wedke trzeba miec zawsze miec przy sobie chodzby wyjazd byl do piekla. Ja tylko raz nie wzialem sprzetu bo przeprowadzka, remonty, rodzina z Polski i szybki wyjazd na Floryde ze wszystkimi. Myslalem ze nie bede mial czasu na moczenie kija...a tu okazalo sie ze przy plazy na ktorej spedzalismy milo czas, lowiono takie ryby ze do tej pory ciezko mi zasnac jak sobie o tym pomysle. Oczywiscie w pozniejszych wyjazdach gdy wedka zabierana byla bardziej niz szczoteczka do zebow, nigdy taka sytulacja sie nie powtorzyla.