Ja się obawiam, że stan wód w Skandynawii po prostu z czasem się uśredni. Wytrzepane się może ciut odbudują, dziewicze zostaną... spenetrowane. W większości miejsc będzie... tak sobie. Żeby znaleźć "obłędne" wody, trzeba się będzie nieźle pogimnastykować.
Oby się to nie sprawdziło. Prezes Grabowski i jego tuba- pan Kustusz zatriumfują, że nawet na świecie sprawdza się polski model racjonalnej gospodarki rybackiej, a także, że nawet tak renomowane łowiska dotykają typowo polskie plagi- kormorany, wydry i kłusownicy , więc nie ma co narzekać na to co w kraju. Bardzo silne narzędzie propagandowe sami dajemy im do ręki zabierając ryby ze szwedzkich i innych łowisk. Może to co piszę nie do końca jest na temat, ale myślę, że warto i w tym miejscu apelować o wprowadzenie całkowitego zakazu zabierania i zabijania drapieżników z krajowych łowisk.
Pamiętam zachwyty z pierwszych lat wędkowania w Szwecji. Mówiono i pisano w pismach wędkarskich, że tam, w tym magicznym wędkarskim raju rybę można złowić zawsze i w każdych warunkach- tak jak dawniej na Mazurach, a teraz coraz więcej narzekań, że ryb mało, że niewielkie i nie chcą brać. Coś mi to dziwnie znajomo brzmi...I niestety dokonuje się to na naszych oczach.
W sierpniowych WW wyczytałem we wstępniaku pana Zawiszy bardzo symptomatyczne zdanie: "Polska nie będzie nigdy Norwegią, Szwecją ani Karaibami". No cóż. Tym ostatnim krajem nie będziemy na pewno, ale smutnym czyni mnie, że nie ma żadnej wiary w to, że można dorównać wędkarsko takiej Szwecji czy Norwegii ( tej ostatniej jeśli chodzi o wody słodkie oczywiście). To obrazuje dla mnie rzeczywisty stan polskiego wędkarstwa i stan umysłu osób mieniących się tego wędkarstwa propagatorami.
W Szwecji nigdy nie byłem i pewnie już nie będę, ale nie to jest najważniejsze. Pozostawała mi bowiem nadzieja, że może kiedyś, w odległej, ale bardziej świetlanej przyszłości uda się. Teraz , gdy czytam coraz gorsze wiadomości z wędkarskiego światka, ta nadzieja coraz bardziej się ulatnia, i romantyzm takiego wyśnionego wędkowania też jakby coraz dalej.
I teraz jeszcze raz o nadziei. Wielką dumą i satysfakcją napełniłaby mnie możliwość powędkowania w Polsce w rybnej wodzie, u boku mądrych, etycznych wędkarzy, również tych z innych krajów, którzy radowali by się ze złowienia pięknych okazowych ryb. I tę nadzieję na taki stan rzeczy ciągle w sobie noszę i nie pozwolę jej umrzeć.
Zdaję sobie sprawę, że moja pisanina trąci dosyć mocno kiczem, ale tak mi w duszy gra i nic na to nie poradzę. Musiałem trochę oczyścić się duchowo i dobrze, że jest gdzie to zrobić. Kolegów przepraszam za ewentualne reakcje alergiczne na mój tekst, bo w większości to moje subiektywne odczucia i na dodatek dosyć grafomańsko podane .