xbart, ciekawe, czy z tych samych skarp schodzimy, bo obserwacje identyczne
Piotr, sam nie jestem wielkim fachowcem, ale co mogę doradzić, a czego może nie robiłeś dotąd. Jeśli wiesz kiedy zaczynają być aktywne i widzisz na czym żerują, to z górki.
1. Przyczołgać się na miejscówkę zanim zaczną żreć i nie biczować wody. Przygotować sobie kilka wybranych przynęt i mieć pod ręką, nie po kieszeniach, nie po pudełkach, ułożone na wierzchu czy wpięte w kamizelkę, ale do błyskawicznej i bezgłośnej wymiany. Zająć wygodną pozycję i czekać, obserwować. Można coś zjeść, napić się, podziwiać przyrodę. Nie wiem jak wyglądają Twoje miejscówki, zapewne inaczej niż moje, ale trzeba się zastanowić jak będziemy prowadzić wabik, bo najlepiej jakby nie trzeba było się przemieszczać w pierwszej fazie "żarcia". Bez wiedzy jak przemieszczają się żerujące ryby, skąd napływają do ataku - będzie trudniej.
2. Jeśli na Twoim odcinku jest duża presja, to mały klops. Musisz zaopatrzyć się w przynęty niestandardowe, niekoniecznie uznawane za boleniowe, może będziesz też musiał prowadzić je inaczej, niż większości przyjdzie do głowy. Niby proste, ale wiem po sobie jak łatwo nad wodą wpaść w rytm łowienia, który dawał już efekty, podczas gdy ryby biją, a przynęty nawet nie trącą. Trzeba mieć nerw, konsekwencję, ale i umieć posłuchać intuicji. Jeśli woda jest klarowna, a łowisz z wierzchu, można pomyśleć o przyponie z żyłki, mniejszej agrafce i przynętach malowanych bardziej realistycznie, jeśli zajdzie potrzeba wkurzania ryb wolnym tempem na spokojniejszej wodzie.
3. Jeszcze do indiańskich kwestii. Zwłaszcza jak jest bezwietrznie i/lub lampa, możliwie najmniej jasnych elementów ubioru (ostatnio miałem białą czapeczkę i dlatego nie brały ), jak najmniej odblasków. Zegarki, okulary, telefon na szyi, elementy wędki, kołowrotka. Przemyśleć co można wyeliminować lub zmienić. Ja na przykład kręcę tak, żeby kołowrotek był schowany za plecakiem, za nogą, czy naturalną przeszkodą. Kręcę multikiem, więc mam łatwiej - korbą dużo gorzej łowi się klęcząc, kucając itp. Rzucam niemal wyłącznie wykonując ruch w poziomie, a nie zza placów.
Te mądrości to znad rzeczułki Warty, gdzie większość miejscówek jest bardzo kameralna, zwłaszcza w porównaniu do dolnej Wisły, ale nie wiem jak wyglądają te Twoje wredne miejscówki, więc może coś się przyda. Oczywiście rad znalazłoby się tyle co i przynęt, ale to bez samodzielnego ''łowić, łowić, łowić" i tak guzik dadzą. Boleń cwana ryba Połamania!
Pozdrawiam
Grzesiek