Pływająca linka przydaje się tylko wtedy,gdy woda jest prawie gładka.To się zdarza wczesnym rankiem,przed świtem wręcz.Łowienie jest wtedy najprzyjemniejsze,przydaje się dłuższy fluorokarbonowy przypon,a muszki przebywają płytko.Świetnie sprawdza się to w miejscach o których wiemy,że często przebywają tam ryby.Wyczucie brania i zacięcie są najlepsze.
Ale...po świcie często rusza się wiatr i pojawiają fale.Wtedy pływająca linka jest przez nie wybrzuszana i staje się mniej przydatna,bo kontakt z muszką jest iluzoryczny.Rzuty linką "F "są także utrudnione gdy duje wiatr.
Wtedy sięgam po ulubioną linkę z intermedialną końcówką o długości ok 5 m.i krótki tym razem przypon fluoro.To moja ulubiona opcja.
Ale...gdy fale są jeszcze większe najbardziej przydatna jest linka" I",która lekko tonie już poza szczytówką.Wpływ fal na linkę jest ograniczony,choć wybranie jej do ponownego rzutu trwa oczywiście dłużej,ale po prostu nie ma na to rady.
Warto wspomnieć o tym,że nawet duuuże fale i silny wiatr nie ograniczają brań,a nawet je prowokują.Często biorą wtedy srebrniaki.
Reasumując,warto mieć 2 lub trzy linki i zmieniać szpule.Niech wiatr nie zniechęca muszkarzy ,gdy jednak uniemożliwia rzuty i muszkowanie staje się katorgą (na naszym poziomie muchowego zboczenia) warto sięgnąć po spinning lub spidolino.
@Pepso, koresponowaliśmy już w tej kwestii,ale przywołuję pewne subiektywne obserwacje,bo może ktoś jest także tą kwestią zainteresowany,a morskie mucho-trociowanie stało się dość popularne.
Wiem,większość powyższych uwag już gdzieś przytoczyłem - także na blogu -,ale myślę,że mi darujecie
Na koniec - linkę warto nawinąć na kołowrotek o dość dużej średnicy,co znacznie przyspiesza łowienie.