Nie do końca się zrozumieliśmy.
Problem w tym, że na początku silnik kręci jak wściekły, a po pewnym czasie zupełnie traci moc i nie ciągnie bez względu na to, na jakim jest biegu. I rzeczywiście masz rację co do czerwonej diody, że może kłamać, ale czy ona świeci czy nie to i tak łódka płynie w żółwim tempie.
To zmienia postać rzeczy - tak czy inaczej zdalnie nie ustalimy co niedomaga.
Akumulatora nie podejrzewam, bo to dość proste urządzenie, w którym niewiele może się popsuć i raczej nie w tak zagadkowy sposób.
W sumie sam silnik też skomplikowany nie jest, ale to już prędzej.
Ale najprawdopodobniej to maksymizer, po rozgrzaniu podzespołów coś się w nim pieprzy i nie potrafi przekazać właściwego prądu do silnika.
Jak mam w pełni naładowany aku i odkręcę silnik 55 lbs na maksa, to napięcie spada, ale nie tak dużo, na pewno jest w okolicy 12-12,5V pod obciążeniem jakichś 50A. Żeby aku klęknął na 10,5V musiałby popłynąć bardzo duży prąd, na tyle duży, że zobaczył byś dym a może i ogień, a przede wszystkim poszedł by bezpiecznik (o ile go masz). Raczej wygląda na to, że silnik nie potrafi pobrać prądu z aku, a steruje tym właśnie maksymizer - najbardziej skomplikowany z tych elementów i potencjalnie najbardziej awaryjny.
Bez serwisu się nie obejdzie
Aku oczywiście sprawdzić możesz, żarówka samochodowa 55W bierze jakieś 4,5A, więc po 10 godzinach świecenia rozładuje aku do połowy i ładować też się będzie z 5-10 godzin, zależnie od ładowarki.