Miałem znajomego. Jak już mógł się na ryby wyrwać, to od święta. Przeważnie w drodze nad rzekę wypijał pół litra, potem walił się pod jakimś krzakiem, przesypiał dwie, trzy godziny i tym sposobem to święto sobie znacznie skracał. U mnie też ładny dzień, może jeden z ostatnich w tym roku.
Dawno temu ktoś wymyślił określenie - supergrupa. Spotykają się muzycy o ugruntowanej pozycji, jakiś czas razem grają, nagrywają płyty, niezapomniane koncerty. Z Brytyjczykami nie ma problemu. The Cream lub wspomniany ELP. Było tego trochę. A za wielką wodą? No było trio West, Bruce and Laing, Jack Bruce ex Cream, dwaj pozostali z legendarnej The Mountain. Byli Beck, Bogert and Appiece, Jef Beck-wiadomo, nie wiele brakowało i byłby członkiem Stonesów, dzisiaj może najlepszy gitarzysta na globusie? Dwaj pozostali wcześniej w Vanilla Fudge i Cactus, też w kij nie dmuchał. Ale tam ewidentny przykład to dla mnie zawsze CSN and Y. Chyba najbardziej znany z nich jest Neal Young. Przez niektórych zwany ojcem muzyki grange, znakomity kompozytor, świetny gitarzysta (pierwsza setka wszechczasów), społecznik (Farm Aid itd). Niektórym w USA marzył się jako prezydent.:-) Pomarzyć zawsze można. Człowiek instytucja, a jak kiedyś przeczytałem, że obecnie jego żoną jest Deryll Hannah, u mnie bardzo zyskał. ; -) Mój ulubiony kawałek? Akurat tu N.Young miał najmniejszy udział. Wybrałem fajny filmik, bo reakcje tego gościa przypominają mi moje. Kiedy słuchałem Wooden Ships z ich czarnej So Far prawie pół wiek temu. Jak słyszę gitarę Stephena Steelsa ciągle dreszcze przechodzą po plecach. No i te głosy. Czy dzisiaj jeszcze ktoś potrafi tak ładnie coś zaśpiewać?
?
