Pewnie mowa o tym samym Darku "ulokowanym na Starej Wsi" , no trudno...mogły trafić w lepsze ręce. Najważniejsze jest to, że same Powergipy roboty nie zrobią Chociaż u Florka był jeden fajny - można by nazwać "Oryginał". Dostał go właśnie od Jacka Kolendowicza - Jacek miał wtedy chody u kolegi Taszarka, ktory był testerem Cormorana.
Wszystkie moje I jego wcześniejsze sztuki charakteryszowały sie tym, że miały wadę fabryczną.
Na szczytówce - przy pierwszej przelotce od strony łączenia z dolnikiem delikatnie rozklejał się blank. Nigdy w tym miejscu nie pękł pomimo wszystkiego tego co te kije wtedy przeżywały. Zmieniał jednak I to po około miesiącu łowienia delikatnie charakterystyke pracy.
A ta sztuka od Jacka była jakaś inna. W tym miejscu się nie rozwarstwiła, miała bardziej głęboką akcję no I niebieskie przelotki Fuji. Wszystkie dotychczasowe miały przelotki Grafitowo szare SIC pomimo tego, że to te same modele były I miały te same parametry.
Na tamte czasy kijki igła - trochę przy sumach się nie sprawdzały bo miały krótkie dolniki I nie można było sobie dobrze podparcia zrobić, no chyba, że ktoś był niższego wzrostu.
Zdarzały się co prawda I słabsze modele, ale weryfikacja następowała bardzo szybko - gdy tylko na krótkiej odległości zacięty został np. pniaczek.
A jak powszechnie wiadomo sandacza trzeba zaciąć, szczególnie, że były to czasy jeszcze żylek a nie plecionek.
Dodatkowo każdy wie jak wygląda paszcza sandacza - w niektórych miejscach przypomina szklankę . Szkalnke ze sporą siła zgniotu ponieważ niejednokrotnie kotwiczki wygladały jakby spotkały sie z imadłem.
Dodatkowo w momencie gdy spory sandacz zaciśnie szczęki na przynecie, przytrzymujac ją w całości to trzeba dużej mocy, żeby przynętę przesunąć podczas zacięcia na tyle, żeby pokonała jego podniebienie.
Testowaliśmy to na sucho. Na odcinku 20-25 m jeden z nas trzymał w ręce przynęte, mocno ją zaciskajac w garści a drugi na poczatku delikatnie ale zacinał.
Co się okazało? Zę tak naprawdę odczuwalna na przynęcie siła jest niewyobrażalnie mała. Pomimo tego, że potem próby były już z użyciem naszych prawie maksymalnych mocy:-) ku uciesze przechodniów - musiało to wyglądać komicznie.