Ja mam odmienną teorię - mianowicie - jak ryby są to biorą zawsze.
A doskonałym poparciem mojej tezy są filmy z zawodów Fly vs jerk i Perch pro.
Jakim cudem zawodnicy łowią 300 okoni powyżej 30 cm? W ciągu 10 godzin... Cud to ???
A w wodzie gdzie tego okonia jest maleńko - kilka sztuk. I co z tego że jeden jest 50 cm.
Jakim cudem zawodnicy łowią ponad 100 szczupaków? wszystkich rozmiarów... Szczupaki są.
I sądzę, że w każdy inny dzień na tych zbiornikach wyniki byłyby zbliżone.
Co z tego, że trafi się na dzień, że faktycznie ryba żre jak głupia, skoro taki dzień jest jeden w roku?
Ktoś kto bywa często nad taką kiepską wodą, na pewno będzie miał lepsze wyniki niż ktoś kto jest tam od czasu do czasu. ale to takie wędkowanie właśnie od czasu do czasu daje nan rzeczywisty stan wód.
Ryba jest - łowimy, ryby nie ma - pijemy...
Tylko - czy ta mizeria wędkarska jest powodem szukania różnych usprawiedliwień, typu przebłyszczona woda, sum szkodnik, wędkarze mięsiarze...każde będzie dobre aby usprawiedliwić kiepski stan rybostanu...
eRKa - to nie jest do końca tak jak uważasz.
Oczywiscie w narodzie a szczególnie naszym jest coś takiego co nakazuje nam narzekać
W wielu wcześniejszych wypowiedziach jest sporo racji a stwierdzenie, że jeśli jest ryba to bierze - jest niestety mało trafione.
Ponieważ dużą część życia spędziłem na wędkowaniu, nurkowaniu i obserwowaniu podwodnych zachowań mojego ulubionego gatunku jakim jest sandacz mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa się wypowiedzieć.
Zacznę od Pilicy gdzie wychowałem się na tzw. Wistomoskiej przystani przy kilku pięknych główkach obfitujących w ryby tego gatunku.
Widziałem podczas nurkowania piekne, nawet metrowe zębate, które stały w nurcie na szczycie głowki. Bywały stada kilku pieknych sztuk jeden za drugim a wokół nich pływało co??? - kiełbie, płotki - żerowały praktycznie tuż pod ich skrzelami. Sandacze nie atakowały, płotki kiełbie nie uciekały zupełnie nie zwracając uwagi na drapieżniki tak jakby wiedziały, że to nie ten moment - nie pora obiadowa.
Innym razem, zębate wygladały na pobudzone, wokoł nich pustka, ani jednej małej rybki a jeden z zębatych zaatakował pływajacego żuka. Wygladało to tak, jakby szukały jedzenia, wszystko je wkurzało i to co wkoło trzeba spróbować.
Okonie, których zawsze wokół znajdowało się pełno zachowywały się bardzo podobnie, ale pory dnia czy godziny tych zachowań rzadko kiedy bywały podobne.
Analogiczne obserwacje pochodzą z Sulejowa - tam już w pełni świadomie i z wiekszym doświadczeniem porównywałem i obserwowałem zachowania tych ryb pod wodą.
Sytuacje, kiedy to sandacze były bardzo aktywne, można by rzec szukały zaczepki zdarzały się nader rzadko. Większość czasu to spokojne lewitacja tuż nad dnem i zlewanie wszystkiego co przepływa - no chyba, że - i teraz ciekawostka.
Pobudzały się w momencie kiedy coś je zaczepiło. Wystarczyło, przejechać przynęta tak, aby otarła się o rybę, zaczepiła ją. Wtedy nagle nastepował atak, próba odgonienia. Zazwyczaj zamkniętym pyskiem a czasami przyduszenie z góry. Nic wspólnego z chęcia zjedzenia a raczej odgonieniem wkurzajacego intruza.
Okonie reagowały trochę inaczej, atakowały stadnie w odróznieniu od sandaczy, które nawet jesli stały 4 obok siebie to tylko jeden atakował (moze to wczesniej ustalały ) ale jeśli nie atakowały to uporczywa przynęta bardziej je płoszyła niż pobudzała.