Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Dawne metody połowu na błystkę


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
21 odpowiedzi w tym temacie

#21 OFFLINE   G r e g

G r e g

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 647 postów
  • LokalizacjaOpole
  • Imię:Grzegorz

Napisano 30 styczeń 2016 - 14:14

Sciaganie jak sciaganie poprostu przyneta sie porusza ,nieraz nie dwa sciagałem zyłke  z jakichś nadwodnych zaczepów wedka gdzies z tyłu wiec trza było "wydoic" szybko zestaw a po drodze nieraz okonki sie juz meldowały :)

 

Kiedyś  dopuki nie uzywano wędek do "ciąganego" było wiecej ryb wieęc i metoda była skuteczna... ;)  Dzis trudo sobie wyobrazic osobę z premedytacja łowiaca w ten sposób ;)



#22 OFFLINE   woblery z Bielska

woblery z Bielska

    Jak coś cię przerasta - dorośnij:)

  • Moderatorzy
  • 6867 postów
  • LokalizacjaBielsko
  • Imię:Janusz

Napisano 30 styczeń 2016 - 19:26

Końcówka lat 70-tych, Wisła ,prawy brzeg, chyba okolice Baranowa Sandomierskiego. Na długą kamienną główkę, z której szczytu usiłowałem złowić uklejki, przyszedł starszy wędkarz. Wyciągnął z płóciennego pokrowca wędkę, którą nazwał "spinem" :) Pięcioczęściowy (sic!) bambus, łączony na skuwki, długości 7, może nawet 8 metrów. Szczytówka grubości małego palca. Żyłka o średnicy sznura do bielizny nawinięta na "katiuszkę", stalowy drut i przynęta, jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Bardzo głęboko krępowana blacha wahadłowa, ale wykonana z dość cienkiego metalu, kolorowa. Dziś sądzę, że była to miedziana lub mosiężna blacha, przegrzana płomieniem jakiegoś palnika, częściowo pokryta cyną. Przynęta była wielkości kobiecej dłoni. 

Najciekawsze jednak było samo łowienie - stojąc na szczycie główki, wpuścił blachę do wody na wysokości kija prosto w dół, a następnie poszedł powoli w kierunku brzegu, a stamtąd z powrotem na szczyt główki. Chodził tak dobrych kilkanaście minut, bez żadnego efektu. No, od czasu do czasu zaczepił o dno, ale dość sprawnie odczepiał blachę i kontynuował spacer. Gdy zapytałem, mocno zaintrygowany, co robi - mówił, że łowi metodą obrotkową. Taki prekursor dzisiejszego trollingu ;)

Przypomniało mi się to łowienie kilkanaście lat później, gdy czytałem jakiś reprint, chyba "Sztukę łowienia" Rozwadowskiego, (głowy nie dam czy chodziło o tą pozycję, może to "Wędkarz doskonały" Waltona? ) Była we wzmiankowanej książce opisana "metoda obrotkowa", polegająca na łowieniu drapieżników przy pomocy trupka, tak założonego na spory hak, by rybka kręciła się wokół własnej osi, już przy niewielkim pociągnięciu. Tam też zalecano długi kij i chodzenie z przynętą ciągnioną samym wędziskiem. 


  • joker, Franc i coma lubią to




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych