Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Wędkarstwo, skąd się u Was to wzięło?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
79 odpowiedzi w tym temacie

#21 OFFLINE   SpinDoktor

SpinDoktor

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 183 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 24 luty 2016 - 00:49

W moim przypadku choroba nie zaczęła się w dzieciństwie. Ba, będąc w wojsku w Kazuniu "Stocznia" u zbiegu Wisły i Narwi miałem kilku kolegów, których pasji nie rozumiałem. Spędzali wszystkie wolne chwile nad wodą. Obserwowałem, będąc na warcie zimowa porą gości spędzających całe godziny nad przeręblą na przyległej do jednostki wojskowej zatoczce. Patrzyłem i nie potrafiłem zrozumieć jak dorosły facet może w ten sposób spędzać swój wolny czas. Aż pewnego razu moi znajomi ("wesoła gromadka") zapaleńcy mający hopla na punkcie ryb i wędki, zaproponowali mi wyjazd na cztery dni nad jezioro Żarnowieckie. Będzie wódeczka , popływamy, pobawimy się, będzie fajnie - mówili. A potem już było z górki. Pierwszy żarnowiecki toniowy szczupak którego nie zapomnę itd... itp...A teraz mam kilka corocznych wypraw  wędkarskich, kilkanaście kijków spinningowych, sto kilo przynęt,  i wyrozumiałą (w miarę możliwości) żonę...


Użytkownik SpinDoktor edytował ten post 24 luty 2016 - 00:50


#22 OFFLINE   deywed12

deywed12

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 146 postów
  • LokalizacjaPyskowice/Śląskie
  • Imię:Dawid

Napisano 24 luty 2016 - 00:52

Genetyki nie zmienisz... Zaczęło się od dziadka mojego dziadka i jakoś tak idzie dalej... Ja pamiętam gdy miałem 5 lat moją pierwszą rybą samodzielnie wyciągniętą był karaś i tego już raczej nie zapomnę. 


Użytkownik deywed12 edytował ten post 24 luty 2016 - 01:05


#23 OFFLINE   saw70

saw70

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 168 postów
  • LokalizacjaJeziorsko wędkarskie El Dorado
  • Imię:Tomek

Napisano 24 luty 2016 - 00:53

Na początku ojciec i spławik (może z 6 lat miałem), potem żona, firma, problemy, trzeba było się odstresować, więc łódeczka i spining, bo nic lepszego jeszcze nie wymyślono. A teraz to nałóg



#24 OFFLINE   MarcinZet

MarcinZet

    GO BARBLESS!!!

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 2749 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Marcin
  • Nazwisko:Zawora

Napisano 24 luty 2016 - 01:05

W moim przypadku choroba nie zaczęła się w dzieciństwie. Ba, będąc w wojsku w Kazuniu "Stocznia" u zbiegu Wisły i Narwi miałem kilku kolegów, których pasji nie rozumiałem. Spędzali wszystkie wolne chwile nad wodą. Obserwowałem, będąc na warcie zimowa porą gości spędzających całe godziny nad przeręblą na przyległej do jednostki wojskowej zatoczce. Patrzyłem i nie potrafiłem zrozumieć jak dorosły facet może w ten sposób spędzać swój wolny czas. Aż pewnego razu moi znajomi ("wesoła gromadka") zapaleńcy mający hopla na punkcie ryb i wędki, zaproponowali mi wyjazd na cztery dni nad jezioro Żarnowieckie. Będzie wódeczka , popływamy, pobawimy się, będzie fajnie - mówili. A potem już było z górki. Pierwszy żarnowiecki toniowy szczupak którego nie zapomnę itd... itp...A teraz mam kilka corocznych wypraw  wędkarskich, kilkanaście kijków spinningowych, sto kilo przynęt,  i wyrozumiałą (w miarę możliwości) żonę...

Ależ Ty miałeś wtedy w Kazuniu miejscówę, ojejej... Znam ją tylko ze słyszenia z tamtych czasów od gości, którzy obławiają przyległe wody. Działo się ponoć grubo.



#25 OFFLINE   SpinDoktor

SpinDoktor

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 183 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 24 luty 2016 - 01:12

Mieliśmy na kompani kolegę o pseudonimie "Karaś". Jak na kolacja była kiepska to prawie nikt na nią nie chodził. Kolega Karaś potrafił przy pomocy jednej wędki wykarmić połowę kompani.


  • MarcinZet lubi to

#26 OFFLINE   aldebaran

aldebaran

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 174 postów
  • Imię:Darek

Napisano 24 luty 2016 - 09:55

A w moim przypadku chyba nieco odmiennie było, bo wędkowali i tata, i mama ;) Do tej pory pamiętam jak w wieku 5 lat łapałem pierwsze okonki na spławik. I to zdziwienie mamy, gdy podprowadziłem im uzbrojoną wędkę i udało mi się zarzucić!

Nie mam też tego w genach, rodzice wcześniej nie wędkowali, zaraził ich tym wspólny znajomy, a ja się zaraziłem właśnie od nich. Dosyć intensywnie łowiłem do wieku ok. 16 lat (głównie spławik, grunt itp.), potem jakoś "para" uszła i miałem wieloletnią przerwę. Pasja we mnie odżyła jakieś 2 lata temu, gdy w lecie pływając w jeziorze obserwowałem wielkie stada niezłych wzdręg i okoni. Aż chciało się zarzucić ;) Tym razem jednak od razu wziąłem się za spinning i jakoś tak już zostało, że to aktualnie moja jedyna metoda wędkowania. Mama już nie łowi, tata też nie bardzo, ale on zawsze chętnie słucha moich opowieści znad wody i chyba powoli przełamuje się do ponownego wyjścia na ryby ;)



#27 OFFLINE   Kacper.K

Kacper.K

    Zaawansowany

  • Moderatorzy
  • 2132 postów
  • LokalizacjaSzczecin/Lębork

Napisano 24 luty 2016 - 13:55

Fajny wątek. 

Ja pierwsze kroki również stawiałem pod okiem Taty i Wujka. Mój pierwszy raz był nad jeziorem Żarnowiec, co prawda wędki zostały wzięte z przypadku, a ja próbując zarzucić zestaw, wyrzuciłem... 3/4 wędki (ruski teleskop się rozłączył :D). Próbowałem zwijać żyłkę kołowrotkiem, ale nie wiedziałem że robię to źle (w drugą stronę) i tak splątałem wszystko. 

 

Następne razy to były wypady nad rzekę za pstrągami, w sumie już nie pamiętam, który pstrąg był tym pierwszym. Jakoś zręcznie udało mi się przeskoczyć od razu do spinningu. Dopiero potem od czasu do czasu rekreacyjnie brałem do ręki spławikówkę. W miarę czasu pasja narastała, za sprzedane pod koniec roku szkolnego książki kupowałem w sklepie wędkarskim błystki. Choroba ewoluowała, przyszły szczupaki, okonie, choć cały czas pstrągi były na pierwszym miejscu. Pamiętam majówkę, kiedy wraz Tatą pojechaliśmy nad rzekę na cały weekend, spanie pod chmurką i jętka majowa (już nigdy więcej nie spotkałem jej na początku maja!). Pamiętam jak dziś jak pstrągi olewały moje przynęty wychodząc do jętek. Zacząłem czytać w internecie o łowieniu na muchę, w między czasie czekając na urodziny, na które dostałem swój pierwszy muchowy zestaw... Oczywiście nie było łatwo, bo nikt na muchę nie łowił. Pamiętam też pierwszy wypad nad Łupawę, z Mamą, która przez 4h stała w krzakach, cięta przez komary patrząc jak jej syn próbuje cokolwiek złowić. Przed każdymi rybami czytałem książkę Adama Sikory, którą przerobiłem chyba z 10 razy od deski do deski. Efekty przyszły z czasem, udało się na nimfy jętki majowej skusić lipienie oraz mojego dotąd największego pstrąga na muchę (50cm). Przełomowy moment nastąpił jak poznałem mojego nauczyciela (po dziś dzień kompana wędkarskich przygód), wprowadził mnie w kanony muszkarstwa, pokazał na czym to polega i wytłumaczył, że ryby należy szanować. Od tego czasu jestem wierny tej metodzie, kilka razy w roku zdradzając ją gdy warunki nie pozwalają na jej zastosowanie... To już chyba będzie 14 rok z muchówką :). Kompletnie ześwirowałem. 

 

Drugą chorobą, która przyszła wraz z kupieniem muchówki było kręcenie sztucznych much. Na początku w kombinerkach, na zwykłych haczykach spławikowych z kawałkiem muliny i super glue. Ukręcone "muchy" testowałem z powodzeniem na oczku wodnym, które miałem na podwórku (pływało tam kilka karasi). Był nawet moment jak próbowałem złotą rybkę w akwarium skusić na swoją muchę :D


  • SpinDoktor lubi to

#28 OFFLINE   Adrian Tałocha

Adrian Tałocha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 986 postów
  • LokalizacjaKraków
  • Imię:Adrian
  • Nazwisko:Tałocha

Napisano 24 luty 2016 - 14:05

Jak wielu łowię od zawsze, od kiedy pamiętam a podobno i wcześniej… ale było kilka odejść od niego i powrotów ze zdwojoną siłą.

 

Na ryby jeździłem już jako 2-3 letni szkrab z moim Tatą, wtedy nie łowiłem tylko rozrabiałem nad wodą.

Ktoś kiedyś powiedział naucz syna łowić, a nigdy nie zabraknie wam tematów do rozmowy, podpisuję się pod tym całkowicie.

 

Moje pierwsze wspomnienie wędkarskie to gdy miałem 5 lat i złowiłem pierwszego okonia na leszczynowy kij z żyłką i haczykiem. Czerwony robak dał mi pierwszą rybę.

 

Obserwowałem ojca, jego połowy, przeglądałem gazety wędkarskie, które zbierał i przesiąkałem tym coraz bardziej.

Regularnie łowiłem na jeziorach białoryb i okonie na spławik.

 

W wieku 8-9 lat w niewielkim dopływie koło domu łapaliśmy cierniki w wodzie po kostki, kilka rybek wpłynęło do wiadra, które ktoś wrzucił do rzeczki, wyciągnęliśmy je z kolegą, a w środku był jeszcze pstrąg około 20 centymetrów, szalone wrażenie dla nas jako dzieciaków.

 

Zakochałem się w tej rybie, powoli też kiełkowała chęć łowienia na muchę podsycana przez fotografie z czasopism wędkarskich.

 

Miałem może 10 lat gdy stwierdziłem że spróbuję złowić pstrąga na muchę w tym właśnie strumyku.

Podlodówka duży młynek o ruchomej szpuli i dratwa nawinięta na niego J, zrobiłem kilka much na węgorzowych hakach przywiązałem je bezpośrednio do dratwy i poszedłem łowić (nie było kiedyś tak dostępnych informacji jak teraz, w moim otoczeniu wędkarskim nie było żadnych muszkarzy, więc moje wyobrażenie budowane było na podstawie zdjęć, kij z kołowrotkiem na końcu i linka J).

Oczywiście nic nie złowiłem.

 

Towarzyszyłem ojcu z wyprawach na pstrągi i coraz bardziej chciałem tego spróbować. Moja pierwsza ryba około 50! centymetrowy pstrąg wziął różową (sic!) aglię po chyba 20 przeprowadzeniem pod zatopionym w wodzie krzakiem, spadł po wyskoku nad wodę, a ja przepadłem…
Tego samego dnia złowiłem pierwszego pstrąga na spinning.

 

Od tej pory spędzałem każdą wolną chwilę łowiąc pstrągi i okonie na spinning, dosłownie każdą. Potrafiłem być w wakacje nad wodą codziennie, po 100 wypraw na pstrągi w roku (mieszkałem nad Regą). Bywały dni w czerwcu, że wychodziłem na ryby o 3-4 i kończyłem koło 21-22,  okonie odeszły w niepamięć przynajmniej w sezonie pstrągowym. Liczyły się tylko pstrągi.

 

Wszystko wydawało się takie nowe, jednak z czasem zaczęło powszednieć… aż dostałem Wędkarstwo Muchowa A. Sikory i wróciło marzenie o łowieniu na muchę. Pstrągów na spinning łowiłem już mnóstwo, ale nie zapomnę pierwszego na muchę, suchy chrust brużdżący wodę i to wyjście… To dziwne złowiłem tysiące pstrągów, ale jest zaledwie kilka które żywo pamiętam.

 

W najlepszym okresie kiedy już potrafiłem łowić i miałem pod nosem rybną wodę przyszedł czas na studia. Zajęły mnie inne sprawy, a moje pojęcie o pstrągach na południu Polski było takie, że są tylko małe, głupi J, odpuściłem na kilka lat.

 

Przyszła praca, szukałem odskoczni, sposobu na zregenerowanie się psychiczne po stresującym tygodniu  trafiłem na Rudawę za czasów KTWS i wpadłem chyba jeszcze bardziej. 20 wyjazdów i ponad 150 miarek na muchę dalej wiedziałem, że łowienie na muchę sprawia mi najwięcej radości.

Poznałem okoliczne rzeki i wiele innych w różnych rejonach Polski i sam nauczyłem się, że zawsze jest jakiś nowy start w tym wędkarskim hobby…

 

Od tej pory nie miałem juz przerwy w łowieniu, ale kilka razy odkrywałem to wędkarstwo na nowo.

 

Mucha w małych rzeczkach, wyprawy z zamysłem, żeby celowo łowić tylko na suchą muchę znanych pstrągów nawet na wymuszonego.

2,5 roku temu za sprawą switcha wpadłem w dwuręczne rzucanie i zwariowałem.

 

Kilkanaście wyjazdów na głowacice,  około 20 na trocie. Dziwne nigdy nie przepadałem za łowieniem tych ryb na spinning, próbowanie łowienia ich na muchę  jest fantastycznie wciągające i już z niecierpliwością czekam na marcową lub kwietniową wyprawę na te ryby.

 

Było i jest wiele osób na mojej wędkarskiej drodze, ale bez tej jednej nie odnalazłbym tej pasji.

Za te wszystkie i przyszłe doznania i emocje, dziękuję Tato.



#29 OFFLINE   dino9

dino9

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 72 postów
  • LokalizacjaWLKP
  • Imię:Przemo

Napisano 24 luty 2016 - 14:49

Pamiętam jak dziś swój pierwszy wypad z wędką na rybki.O cholera to już ponad 30 lat minęło.....Ojciec miał kilka kijków ale szczylom nie pozwalał łowić.W szkole od gadki do gadki i tak zebrała się żelazna 5-ka plus braciszek i nastał ten pierwszy wypad.A że pod dostatkiem było białorybu to na płotki i leszczyki.Za kij robiła podlodówka ojca i tak z pomostu łowiliśmy to co brało.Ojciec jak usłyszał o naszych wyczynach,sprezentował dwa ruskie tele i tak połknęliśmy bakcyla.A póżniej wiadomo,przyszła karta wędkarska i już jak chłopy miały 16 lat to zaczął fascynować spinning i tak do dnia dzisiejszego godzę ze sobą spina,spławik i gruntówkę za karpiem.Wytrwałości nigdy nie brakowało,co najwyżej czasu.Nad wodę zawsze mnie ciągnie i myśle,że tego nawet obowiązki nie zmienią.



#30 OFFLINE   thymalus

thymalus

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 720 postów
  • LokalizacjaWałcz

Napisano 24 luty 2016 - 15:36

Z rodzicami pacholęciem będąc wakacje spędzałem w Kazimierzu nad Wisłą. Spacerki nad brzegiem i oglądanie łowiących. i wiercenie dziury, że też tak chcę. Znam to głównie z opowieści bo pamięć tak daleko nie sięga, a miałem koło 3-4 lata. Kij leszczynowy, tata kupił jakąś żyłkę, haczyk i mały spławik. Wielka bułka w łapę i łowię, I złowiłem.... uklejkę. Zabrałam na kwaterę w wiaderku z wodą, Na tarasie ją dokarmiałem chlebem. Robiło się szaro kiedy uderzyłem w płacz. Za moją  rybą na pewno dzieci płaczą ryczałem. Rodzice chcąc nie chcąc pomaszerowali nad wodę puścić rybkę. C&R od małego.

Potem był już kijek bambusowy i wakacje w Miłomłynie. Potem dalej bambus i Drohiczyn  nad Bugiem. A potem po wujku dostałem jakiś sprzęt w tym spinning klejonkę i kołowrotek Delfin. Leżał do czasu kiedy nie przeczytałem Nowych przygód Pana Samochodzika. Na kupie piachu stawiałem paczkę po fajkach i ciskałem błystką bez kotwiczki. Chciałem łowić na spinning. Nie mogłem z powodu wieku. Wtedy spinning dozwolony był od 18 lat i był osobny znaczek spinningowy. Zapisałem się do sekcji młodzieżowej na KRN obecnie Twarda. I jako Młodzieżowy Aktywista Wędkarski dostałem znaczek spinningowy. Był 1984 rok. Rok później pojawiłem się w klubie Bzdykfus i zaczęły się pstrągi i naturalną koleją rzeczy mucha. I tak od 1985 roku 95 procent łowienia to mucha. Wyprowadziłem się  Warszawy aby być bliżej ryb. Piękna pstrągowa rzeczka płynęła mi przez ogródek. Teraz mam nieco dalej ok. 5 min samochodem :) do jednej z bardziej legendarnych rzek. 


Użytkownik thymalus edytował ten post 24 luty 2016 - 15:38

  • Marcin Rafalski lubi to

#31 OFFLINE   zawjur

zawjur

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 7 postów
  • LokalizacjaJelenia Góra
  • Imię:Jerzy

Napisano 24 luty 2016 - 15:43

U mnie klasyka miała miejsce, mój tata łowi od kiedy pamiętam. I to przez niego sam zacząłem. Od maja do września co dwa tygodnie jeździliśmy na całe weekendy na rybki. Niezapomniane, świetne czasy.

W wieku nastoletnim zrobiłem przerwę, żeby kilka lat temu z niezrozumiałym dotąd impetem i zawziętością zabrać się za wędkowanie od nowa. Nawet ojca przekabaciłem już na baitcasting - gdzieś tu się czai z pewnością na forum;-) Także tata - dzięki! A najlepiej podeślij jakieś foty mnie - szczawia - startującego w temacie;-)

 

 

Czytam post Marcina i potwierdzam, że to były fajne chwile. Jeździliśmy na wody zielonogórskie: Odrę w Łomach, w Rąpicach, na kanał Krzesiński, jezioro Borek w Kosarzynie, Kręcko w Boczowie, Lubińskie w Lubinie. Pan Moderator Marcin miał zacięcie do spinningu. Potrafił obejść sam duże jezioro rzucając blachami bo gumy i woblery w tamtych czasach były nieznane. Po powrocie opowiadał z przejęciem jakie ryby chciały mu wyrwać wędkę. Do zasiadki serca nie miał. Podobnie jak obecnie. Ja zacząłem łowić w roku 1960 i robię to nadal. Jeżdżę praktycznie w te same rejony (lubuskie), albo nad Odrę albo na jeziora, które znam. Ostatecznie pozostają zawsze Pilchowice.  Większość czasu zajmuje mi spinning chociaż Marcin przekonał mnie do baitcastingu. Synu czekam na zestaw UL.

 


  • Novis i MarcinZet lubią to

#32 OFFLINE   PePe.

PePe.

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1286 postów
  • LokalizacjaKraków

Napisano 24 luty 2016 - 17:41

Ja swoją przygodę wędkarską zacząłem od kłusowania :D miałem wtedy około 10 lat i były lata 80'. Na wakacje z rodzicami jeździłem na Podhale, przez wioskę w której mieszkaliśmy płynęła górska rzeczka, a w niej masę pstrągów które łowiliśmy na rękę z pod kamieni z miejscowymi chłopakami. Kilka ryb zostało zjedzonych na ognisku, ale pamiętam że większość została wypuszczana bo dziadek jednego z kolegów już wpajał nam co to jest C&R ;)


  • mekDa lubi to

#33 OFFLINE   granvorka

granvorka

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 424 postów
  • LokalizacjaSzczecin

Napisano 24 luty 2016 - 18:46

A ja zacząłem dosyc niestandardowo. Moja pierwsza ryba złowiona została metodą spiningową. Miałem jakieś 9lat, kuzyn uczył mnie zarzucac wędką i przez przypadek złowiłem pstrąga tęczowego na algę 1. Rybkę wyjąłem na jeziorku, do którego koło pzw wpuściło kilkadziesiąt pstrążków, także był to dosyc sensacyjny połów :D później zaczęła się przygoda z batem i łowieniem uklejek, płotek i okonków. Do spiningu powróciłem jakieś dwa lata później, łowiłem na paproszki mnóstwo okoni. 



#34 OFFLINE   Framuga

Framuga

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 586 postów
  • LokalizacjaMińsk Mazowiecki
  • Imię:Julian Fram.Budu
  • Nazwisko:Radek Kot

Napisano 24 luty 2016 - 18:54

Ja się ożeniłem i wtedy mnie olśło pojechałem na ryby i tak mi zostało.


  • BOB lubi to

#35 OFFLINE   azhek

azhek

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 114 postów
  • LokalizacjaWrocław

Napisano 24 luty 2016 - 21:13

W moim przypadku było baaardzo trudno bo bardzo chciałam łowić ryby ale wszyscy mówili,źe to zajęcie nie dla dziewczynek (miałam 6-7 lat). Na prośby o kupno wędki ciągle słyszałam, źe to nie dla mnie. A krasie (wtedy nie wiedziałam,że to one) tak pięknie oczkowały na pobliskim stawie. Cóż było robić,postanowiłam zostać rodbildingerem i zbudowałam wędkę z kija leszczynowego,źyłka zdobyta od podwórkowego łobuza za kapsle do gry w kolarzy,spławik z korka i gęsiego pióra (wielki) no i haczyk ze szpilki, przynęta to oczywiście robaki czerwone kopane samodzielnie -fuj jak mówiły koleżanki. Całe wakacje siedziałam dzielnie czekając na branie. I co,i nic. Robaki gdzieś znikały a brania nie było widać na niezbyt czułym spławiku. Pewnego dnia nad "mój" stawik zawitał fachowiec z bambusem i spławikiem z kolca jeżozwierza i "wyłowił" mi wszystkie ryby. Jakież było moje wielkie rozczarowanie gdy znów usłyszałam,źe to nie jest zajęcie dla dziewczynek i nie kupią mi wędki. Tak więc łowienie pozostało marzeniem. Potem były studia,totalny brak czasu i... pierwsze wypady na ryby z bratem. Pierwsze płotki łowione na 6 m garminę i okonie na spining. No i stało się,samodzielna praca,własne pieniądze i pierwsze zakupy wędkarskie. Potem poszło juz z górki, różne metody (łącznie z tyczką) coraz lepszy sprzęt i coraz większe doświadczenie. Do wszystkiego doszłam sama czytając książki,gazety no i portale wędkarskie,WCWI,Pogawędki wędkarskie i w końcu jerkbaita. Czasem tylko mam już dość tłumaczenia dlaczego mam takie "niekobiece" hobby. Nie wiem dlaczego po prostu kocham to.😇

Użytkownik azhek edytował ten post 24 luty 2016 - 21:17


#36 OFFLINE   Artur43

Artur43

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 78 postów
  • LokalizacjaIRLANDIA
  • Imię:Artur

Napisano 24 luty 2016 - 21:20

Ja swoją przygodę wędkarską zacząłem gdzieś w wieku pięciu lat,a w zasadzie jestem dziedzicznie obciążony bo wędkował mój pradziadek i dziadek z babcią, oczywiście mój tata,stryj i moja mama,dodam że mój brat tak jak ja w konsekwencji kochamy wędkarstwo i nasze dzieci.Na początku w moim arsenale była leszczyna,później bambus następnie radzieckie teleskopy które po zarzuceniu w ogóle nie "gasły"na wietrze i wymarzone germiny które ze względu na swoją wagę(mowa o długościach 8m+)wymagały szczególnej determinacji od operatora.Wędkuję około czterdziestu lat (teraz tylko spinning ale coraz częściej zastanawiam się nad castingiem )i jestem pod ogromnym wrażeniem postępu technicznego ostatnich dekad.Życzę wszystkim Forumowiczkom i Forumowiczom cudownych chwil nad wodą i wielu medalowych ryb! Serdecznie pozdrawiam!

#37 OFFLINE   robertp

robertp

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 5 postów
  • LokalizacjaLubelskie
  • Imię:Robert

Napisano 24 luty 2016 - 22:27

Ja pierwszy raz pojechałem się na ryby  z ojcem, dziadkiem i jego bratem. Ojciec choć nie wędkował wiózł nas na ryby żółtą syrenką a leszczynowe wędki dziadek trzymał za otwartym oknem. Niestety niedługo potem dziadek zmarł a ja na ryby chodziłem czasem z kolegą, głównie na koluchy i nawet kupiłem jakiś spining z pełnego szkła (mam go do dziś). Później w szkole średniej nawet wyrobiłem kartę wędkarską ale miałem słabe wyniki w połowach i się zniechęciłem. Ponownie zacząłem wędkować z kuzynem mojej żony i tak już zostało.



#38 OFFLINE   Dim3n

Dim3n

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 80 postów
  • LokalizacjaDęblin
  • Imię:Damian

Napisano 25 luty 2016 - 00:07

U mnie jak u prawie chyba każdego zaczęło się od ojczulka, pierw spławik karasie i inne takie małe rybki ale siedząc nad spławikiem to nie dla mnie opowiedział mi o spinningu, pierwszy spinning z targu od ruskich parę małych okonkow no i kiedyś, trafiłem 78cm szupłego później 91 życiówka, niestety później zaczęły się kłopoty zdrowotne i po kilku latach wracam z powrotem zbierając sprzęt od początku, i taka to moja historia.

#39 OFFLINE   Robert Crocker

Robert Crocker

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1962 postów
  • LokalizacjaNYC
  • Imię:Bobby
  • Nazwisko:Crocker

Napisano 25 luty 2016 - 07:45

Wszyscy mamy podobnie. Ojciec, Dziadek ... U mnie było tak samo. Dziadek był zapalonym akwarystą. Pamiętam jak biegaliśmy razem z wiaderkiem i siatką poławiając plankton dla mieczyków w okolicznych stawkach. Wtedy nawet tego było w wodzie pełno. Później pierwsze wypady na ryby: karasie, płotki, okonie. Do "mojego" jeziora mam 10 min spacerem na piechotę. Jestem 3 pokoleniem, które tam łowi. W domu mam fantastyczną fotografię dziadka na pomoście w latach 50tych. Na tym samym pomoście zdjęcie ojca z zeszłego roku z 3  kilowym linem. I własne zdjęcie z okoniem 40stką na  łodzi. Dziadek ma 87 lat, ojciec 55, ja 30 ... wszyscy dalej tam łowimy.



#40 OFFLINE   jogger1

jogger1

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 162 postów
  • Lokalizacjamazowieckie
  • Imię:Konrad
  • Nazwisko:Grabowski

Napisano 25 luty 2016 - 08:03

Natomiast u mnie odwrotnie ją 'wciągnąłem' tate w te hobby.Jako mały chłopak uciekłem z lekcji któregoś pięknego dnia na tgz.wagary z kolega na rybki,a było to pod koniec lat 80-tych.Kolega dał mi jakąś wedke spławikowa i próbowaliśmy coś złowić,potem sytuacja się kilka razy powtórzyła-Tata był w owych trudnych czasach kierownikiem rybiarni,z rybami miał do czynienia lecz nie wędkował.Jeździł potem ze mną jako osoba towarzysząca i opiekun-wówczas mogło wędkować na jedną karte dwie osoby blisko spokrewnione. W okresie studiów była właściwie przerwą od wędkowania,ale studia mijały bardzo szybko i po wróciłem dalej do tego wspaniałego hobby.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych