Jak wielu łowię od zawsze, od kiedy pamiętam a podobno i wcześniej… ale było kilka odejść od niego i powrotów ze zdwojoną siłą.
Na ryby jeździłem już jako 2-3 letni szkrab z moim Tatą, wtedy nie łowiłem tylko rozrabiałem nad wodą.
Ktoś kiedyś powiedział naucz syna łowić, a nigdy nie zabraknie wam tematów do rozmowy, podpisuję się pod tym całkowicie.
Moje pierwsze wspomnienie wędkarskie to gdy miałem 5 lat i złowiłem pierwszego okonia na leszczynowy kij z żyłką i haczykiem. Czerwony robak dał mi pierwszą rybę.
Obserwowałem ojca, jego połowy, przeglądałem gazety wędkarskie, które zbierał i przesiąkałem tym coraz bardziej.
Regularnie łowiłem na jeziorach białoryb i okonie na spławik.
W wieku 8-9 lat w niewielkim dopływie koło domu łapaliśmy cierniki w wodzie po kostki, kilka rybek wpłynęło do wiadra, które ktoś wrzucił do rzeczki, wyciągnęliśmy je z kolegą, a w środku był jeszcze pstrąg około 20 centymetrów, szalone wrażenie dla nas jako dzieciaków.
Zakochałem się w tej rybie, powoli też kiełkowała chęć łowienia na muchę podsycana przez fotografie z czasopism wędkarskich.
Miałem może 10 lat gdy stwierdziłem że spróbuję złowić pstrąga na muchę w tym właśnie strumyku.
Podlodówka duży młynek o ruchomej szpuli i dratwa nawinięta na niego J, zrobiłem kilka much na węgorzowych hakach przywiązałem je bezpośrednio do dratwy i poszedłem łowić (nie było kiedyś tak dostępnych informacji jak teraz, w moim otoczeniu wędkarskim nie było żadnych muszkarzy, więc moje wyobrażenie budowane było na podstawie zdjęć, kij z kołowrotkiem na końcu i linka J).
Oczywiście nic nie złowiłem.
Towarzyszyłem ojcu z wyprawach na pstrągi i coraz bardziej chciałem tego spróbować. Moja pierwsza ryba około 50! centymetrowy pstrąg wziął różową (sic!) aglię po chyba 20 przeprowadzeniem pod zatopionym w wodzie krzakiem, spadł po wyskoku nad wodę, a ja przepadłem…
Tego samego dnia złowiłem pierwszego pstrąga na spinning.
Od tej pory spędzałem każdą wolną chwilę łowiąc pstrągi i okonie na spinning, dosłownie każdą. Potrafiłem być w wakacje nad wodą codziennie, po 100 wypraw na pstrągi w roku (mieszkałem nad Regą). Bywały dni w czerwcu, że wychodziłem na ryby o 3-4 i kończyłem koło 21-22, okonie odeszły w niepamięć przynajmniej w sezonie pstrągowym. Liczyły się tylko pstrągi.
Wszystko wydawało się takie nowe, jednak z czasem zaczęło powszednieć… aż dostałem Wędkarstwo Muchowa A. Sikory i wróciło marzenie o łowieniu na muchę. Pstrągów na spinning łowiłem już mnóstwo, ale nie zapomnę pierwszego na muchę, suchy chrust brużdżący wodę i to wyjście… To dziwne złowiłem tysiące pstrągów, ale jest zaledwie kilka które żywo pamiętam.
W najlepszym okresie kiedy już potrafiłem łowić i miałem pod nosem rybną wodę przyszedł czas na studia. Zajęły mnie inne sprawy, a moje pojęcie o pstrągach na południu Polski było takie, że są tylko małe, głupi J, odpuściłem na kilka lat.
Przyszła praca, szukałem odskoczni, sposobu na zregenerowanie się psychiczne po stresującym tygodniu trafiłem na Rudawę za czasów KTWS i wpadłem chyba jeszcze bardziej. 20 wyjazdów i ponad 150 miarek na muchę dalej wiedziałem, że łowienie na muchę sprawia mi najwięcej radości.
Poznałem okoliczne rzeki i wiele innych w różnych rejonach Polski i sam nauczyłem się, że zawsze jest jakiś nowy start w tym wędkarskim hobby…
Od tej pory nie miałem juz przerwy w łowieniu, ale kilka razy odkrywałem to wędkarstwo na nowo.
Mucha w małych rzeczkach, wyprawy z zamysłem, żeby celowo łowić tylko na suchą muchę znanych pstrągów nawet na wymuszonego.
2,5 roku temu za sprawą switcha wpadłem w dwuręczne rzucanie i zwariowałem.
Kilkanaście wyjazdów na głowacice, około 20 na trocie. Dziwne nigdy nie przepadałem za łowieniem tych ryb na spinning, próbowanie łowienia ich na muchę jest fantastycznie wciągające i już z niecierpliwością czekam na marcową lub kwietniową wyprawę na te ryby.
Było i jest wiele osób na mojej wędkarskiej drodze, ale bez tej jednej nie odnalazłbym tej pasji.
Za te wszystkie i przyszłe doznania i emocje, dziękuję Tato.