Zacznę od końca. Na początek mało istotne sprostowanie, okręgów jest 43, co niczego nie zmienia.
@guma, zapomniałeś o wielu innych, znaczących wydatkach, choćby o prozaicznym ZUS, naprawach samochodu i sprzętu, wyposażeniu strażników, biurokracji, którą muszą wykonać. Żeby jakkolwiek funkcjonowali, to musi ich być min. 3, itd itp.
@Alexspin jak sobie wyobrażasz podział wód? Wszystkie wody otwarte w Polsce są podzielone na obwody rybackie, które mają się nijak do podziału administracyjnego kraju. Piszesz o tym w drugim zdaniu i ilość okręgów nie zmieni nic w tym zakresie.
Działacze wszystkich szczebli są jednakowo wybierani i pracują nieodpłatnie, zabrania tego ustawa o stowarzyszeniach (za chwilę wejdzie w życie paskudna zmiana tejże).
@wuran odpowiedz sam sobie na pytanie, czy taki moloch, jak Okręg Mazowiecki, jest sprawny i wydolny? Likwidacja małych okręgów i stworzenie dużych przyniesie więcej strat niż korzyści. Jakoś tak dziwnie się składa, że to w tych mniejszych jednostkach pilnuje się wody, uczciwie zarybia, prowadzi gospodarkę wędkarską itd. Uwierz mi, że zdecydowanie łatwiej jest dogadać się z 10 starostami niż z 50, łatwiej jest skutecznie zarządzać kilkoma milionami niż kilkuset, wreszcie łatwiej dobrać właściwych ludzi spośród 10 tysięcy niż 100 tys.
Sposób wydawania pieniędzy nie zależy od liczby okręgów, a od ludzi, tylko i wyłącznie. Nie zapominaj, że większość wydatków to najprzeróżniejszej maści podatki. Mamy podatek rolny, gruntowy, od nieruchomości, dochodowy, opłaty dzierżawne i wreszcie koszt zarybień. W większości przypadków koszt zarybień to około 20% wydatków, a podatki zbliżają się do 60%. Chory jest system państwowego zarządzania wodami, a z tego wynikają dalsze konsekwencje. Dlaczego Skarb Państwa ma w dupie ichtiofaunę? Dzierżaw sobie wodę, ale płać podatki. Co z tego, że stowarzyszenia mogą wydać pieniądze wyłącznie na działalność statutową? Mają zarybiać i już. Nie ważne kto wyjmie ryby, ważne, kto włoży. Władze PZw utrzymują tak liczny stan członków z jednej, prozaicznej przyczyny. składki nie są opodatkowane podatkiem dochodowym i vatem. Dlatego zezwolenie jest wydawane nieodpłatnie członkom stowarzyszenia. Można by postawić kasę fiskalną u każdego skarbnika i sprzedawać zezwolenia każdemu, kto posiada kartę wędkarską. Tylko podatki trzeba by doliczyć do ceny. To może doprowadzić do utraty dużej liczby złotówek, a co za tym idzie, płynności finansowej. Z drugiej strony, takie działanie zamknęłoby usta pyskaczom, którzy chcą łowić w całym kraju za 100 zł. Na komercyjnym łowisku 20-30 zł za dzień jest ok, ale 200 zł za rok na tysiącach hektarów, to za drogo. Podsumowując, gruntownej reformy wymaga sposób podejścia skarbu państwa do wody, systemu użytkowania wód śródlądowych, a wreszcie PZW (kolejność nieprzypadkowa).