Wreszcie skończyłem zabawę w technologa, rozpykałem wszystkie problemy związane z produkcją i pierwszą partię woblerków dałem kumplowi, który jechał do Szwecji na wyspę Gotland. Dziwna ci to wyspa, na której można łowić ryby zupełnie bez zezwoleń a ryb mnóstwo, atrakcji mnóstwo...
Niejaki Bele super basista kilku świnoujskich zespołów, uznany wędkarz i handlarz owczymi skórami (na tym polega jego wakacyjny biznes w Szwecji) poszedł któregoś wieczora wreszcie po ciężkim dniu na rybki.
Rzucał różnymi jerkami, łowił coś tam, żeby mieć pojęcie o wodzie i aktualnym apetycie szczupaków. Po godzince założył BigBelly 6cm. W ciągu półtorej godziny zlądował 15 szczupaków w przedziale 1-2kg. Jak wieczorem na skype pogadaliśmy to był zachwycony pracą i łownością wobków. - Mówiłem, że się będę chwalił
A o co w tej pracy chodzi? Jest tak:
Woblerek tonie powolutku (prawie w tempie woblerków suspending) lusterkując. Opada równo, chyba że założona jest stalka, ja używam fluorocarbonu. Po osiągnięciu dowolnej głębokości (można sobie liczyć sekundy) przy lekkim jerkowaniu - wręcz swobodnym prowadzeniu mocno lusterkuje i chodzi na boki. Lusterkuje ze względu na swoją budowę - gruby brzuszek w którym jest większość obciążenia chce się wywalać na boki, a grawitacja robi swoje.
Najlepsze (i wg mnie najskuteczniejsze) rzeczy dzieją się przy ostrym poszarpywaniu. Po małym treningu można się nauczyć skakania woblera do góry, a nawet uklejkowego chlapania po wodzie. Ten element pracy bierze się z kolei stąd, że podgardle jest mocno podciągnięte do góry, a grzbiet znacznie mniej.
Trochę lepiej skacze BB 6 niż 9,ale trudno - 9cm jest po prostu o milimetr za szczupły. Waga 6cm jerka 12 gramów, 9cm 20 gramów.