Rybek też nie zabrakło, choć atomowo-słoneczna pogoda nie wróżyła zbyt optymistycznie. Pewnie do głowy przychodzą wam górskie potoki i żyjące w nich pstrągi, lipienie, a w przeczystych jeziorach trocie, miętusy, okonie, szczupaki... Należy jednak dodać jeszcze ogromne klenie, które właśnie latem stają się podstawową zdobyczą wędkarzy spinningowych. Ogromne upały zepchnęły resztę drapieżników w głębokie odmęty jezior (a głębie 100 metrowe wcale nie rzucają na kolana w potężnych szwajcarskich jeziorach). Także niemal całą swoją energię skupiłem na kleniach. Już drugiego dnia pobiłem swój rekord - rybką 63cm. Ot taki niepozorny strumyk wpadający do jeziora okazał się domem dla wielu pięknych okazów. Niestety największe jakie w nim widziałem - powyżej 70cm nie dały się podejść.
W jeziorze dłubałem rybki pomiędzy 40-50 cm. Dla odmiany szwajcarskie klenie jeziorowe mają w d....e polskie standardy i równie dobrze biorą na 2 cm wobki, co na 7cm. Najskuteczniejszy dla mnie okazał się 5 cm Executor Salmo w naturalnych kolorach. Wobkiem Andrzeja Lipińskiego kusiłem nawet bassy słoneczne.
Generalnie woda jest tak czysta, że nogi się same uginają na widok 70cm kleni pływających wzdłuż brzegu, a jestem przekonany, ze są i większe...
Kilka fotek na okrasę:
Typowy szwajcarski widok
Zdjęcie nr1
klenik
Zdjęcie nr2