Miałem milczeć, ale nie zdzierżyłem.
Koło domu mam sad. Około czterdziestu drzew, głównie owocowych. Jak to w sadzie
Są tu trzy orzechy włoskie. Stare. Odziedziczone. Z górką wystarczy mi, gdy obrodzi jeden. Do ubiegłego roku, by wyciąć orzech w MOIM sadzie, rosnący na MOJEJ ziemi, ja, niewolnik jaśnie wielmożnie mi panującego Bardzo Ważnego Urzędasa, musiałem z błagalnym podaniem w zębach pójść do BWU, odczekać swoje w kolejkach i po upływie stosownego czasu przeczytać, czy BWU raczył łaskawie mi zgodę wydać, czy też nie. Jeśli wydał, to z zastrzeżeniem obowiązkowego późniejszego nasadzenia kolejnego drzewa, nie licząc się z moim zdaniem, że teraz to ja chcę tam posadzić truskawki, czy inne kartofle... No rzesz w cholerę jasną z takim bezprawiem! Chłop pańszczyźniany, ba ja sam za znienawidzonej komuny byłem bardziej wolnym człowiekiem! Od wielu lat obserwuję erozję, odrapywanie wolnych ludzi z ich praw, mnożenie władzy urzędniczej, dokładanie kolejnych obowiązków i obciążeń.
I smucą mnie młodzi ludzie, którzy nie znając innej rzeczywistości, uważają ją za normalną...
Zarządzanie orzechem w "MOIM sadzie, na MOJEJ ziemi", jest nie porównywalne z zarządzanie ekosystemem na powierzchni dziesiątek hektarów. To też jest dla kogoś "MÓJ las na MOJEJ ziemi". Wcale nie będę zaskoczony jak za chwilę okaże się, że tak "ustawa" to była zwykła "ustawka" np. pod przygotowanie gruntu dla deweloperów lub pod inne inwestycje. Na marginesie dla zainteresowanych, lepszy Pan minister środowiska jest jednym z największych posiadaczy ziemskich w naszym pięknym kraju, z gruntami o łącznej powierzchni ok. 1,5 mln hektarów (sic!).
Też mam ogród i też byłem niezadowolony składając kolejne wnioski w urzędzie, ale ta ustawka to porażka i jeżeli nie zostanie zablokowana to spowoduje wiele nieodwracalnych szkód.
Szkoda, że koledzy mają takie zawężone spojrzenie na kwestie ochrony przyrody. Wykarczowane brzegi zmeliorowanych rzek - czy to jest nasze marzenie ?
PS: na wycięcie orzecha włoskiego nie trzeba było pozwolenia.