Łososie łososiami, ale czeka ona… czewica. Tajmień morski (hucho perryi, sea run taimen, sakhalin taimen), jedyny z tajmieni który spędza cześć swojego życia w morzu. Określany jako pra-matka wszystkich ryb łososiowatych. Największą czewicę złowiono w Japonii na wyspie Hokkaido w 1937 roku, miała ponad 2 metry długości.
My niestety nie mieliśmy tyle szczęścia. Wprawdzie złowiliśmy sporo tajmieni, ale wszystkie w rozmiarach wyścigowych. Prawdopodobnie bardzo niska woda w rzece storpedowała trochę nasze plany. Mój gatunek numer 2
Przy okazji ganiania za czewicą, udało się złowić tez kilka niespodziewanych przylowów. Krótkie uderzenie, na początku myślałem ze pewnie przejechałem po jakiejś podwodnej gałęzi. A tu proszę, ‘krasnapiora’, czy coś w tym stylu. Jak ktoś zna łacińską nazwę to może się podzielić Podobno bardzo fajna muchowa rybka i mój gatunek numer 3
Ale to nie ostani dziwny przyłów. Proszę bardzo, meduza. W ręce tej paskudy nie bralem
Dość często trafialiśmy na ślady miszki, sądząc po śladach, całkiem sporawych. Niedźwiedzie Ussuri należą do trzech największych wśród brunatnych i są jednymi z najbardziej agresywnych. Tylko Kodiak z Alaski i brunatny z Kamczatki mogą osiągnąć większe rozmiary. Oprócz Rosji ussuri występuje też w Japonii na Hokkaido. Gdzie w pierwszej połowie XX wieku był odpowiedzialny za ponad 140 ofiar śmiertelnych. A miedzy 1962 a 2008 rokiem w 86 atakach zginęły 33 osoby. Także bardzo nerwowa miszka
A kundży na rozkładzie ciągle brak. Wreszcie przełamanie i najmniejsza rybka z rzeki zawisa na haku. Oczywiście na jasnoniebieskiego Salmo Executora. Te ryby są po prostu przepięknie ubarwione. Sama kundża to świetna sportowa ryba, może nie walczy zbyt długo, ale potrafi piekielnie mocno uderzyć. Na drugim zdjęciu Rapala, po bliskim spotkaniu trzeciego stopnia
Przez cały wyjazd mieliśmy świetną bezdeszczową pogodę, czasami przymrozek z rana, ale słońce nas raczej nie opuszczało. Raz tylko wieczorem pokropił deszczyk, przez jakieś pół godziny. I właśnie w te pół godziny woda się otworzyła. Przez ten krotki czas mieliśmy branie za braniem tajmieni. Nie trafiliśmy nic dużego, ale sytuacja interesująca.
Pływamy wysoko w górze rzeki, obławiamy co większe dołki. Pierwsza na wędce melduje się u mnie czewica, standard naszej wyprawy, taka 50cm+. W następnej bani, mocne buuum… i jest i ona, kundża Nie będę pisal na jaki wobler, bo łatwo się domyślić. I jest gatunek numer 4
Będzie jeszcze trzecia część, trochę może mniej wędkarska