Ostatnie dwa dni poświeciłem na poszukiwania nowych gatunków. Na pierwszy ogień poszło ujście rzeki do Morza Japońskiego. W tym miejscu rzeka zwężała się do jakiejś jednej czwartej swojej szerokości, za to wyraźnie była głębsza. Metoda łowienia bardzo prosta, rzut ciężką wahadłówką w kierunku środka i później spokojne czekanie jak blacha zejdzie do dna. Ryby brały na przynętę wolno prowadzona tuż nad dnem. A brały takie brzydale… ‘burciok’ ‘burciak’ czy coś w tym stylu Do ręki trochę strach brać Najwieksze w rozmiarach około 50cm. Gatunek numer 5
Morze Japońskie
Wymyśliłem sobie jeszcze złowienie lipienia amurskiego w ostatni dzień pobytu, ale akurat wtedy brały słabo. Ostatecznie udało się wyciągnąć jednego malucha na muchę. Jak się nie mylę, to podgatunek amurskiego ‘yellow spotted’. Polskiej nazwy nie znam. I mój gatunek numer 6
Ryby rybami, ale chyba największą furorę zrobiły ruskie puchate kotki. Pewnie żadne stworzenie nie zostało tak obfotografowane, jak te wspomniane tygrysy syberyjskie
Nie dowiedziałem się czy Chip czy Dale…
Jeśli chodzi o zakwaterowanie to mieszkaliśmy w nowych drewnianych domkach. Prąd z agregatu, wody bieżącej w domkach brak. Także jak ktoś nie potrafi się umyć w wiaderku wody, to nie polecam. Z drugiej strony to i tak pełne burżujstwo, w porównaniu do tej zimnej wody z rzeki w Nepalu.
Za to była ruska bania (sauna), świetna sprawa tak się wygrzać po całym dniu na łódce w niezbyt sprzyjających temperaturach.
Market w Chabarowsku zdecydowanie może zaskoczyć, wyszperać można różne ciekawostki.
Chabarowsk
I na koniec kilka zdjęć Syberii z lotu ptaka
Rzeka Amur
Wielka rzeka Jenisej
Podsumowując cala wyprawę, w Aerofłocie maja zdecydowanie najładniejsze stewardessy