Najpiękniejsza rzeka, najtrudniejsze ryby.
Wczoraj wróciłem znad Sanu, gdzie usiłowałem łowić miejscowe, znane z inteligencji pstrągi i lipienie.
Wiecie już zatem co mam na myśli tytułując kolejną pogadankę.
Pomysł wyprawy zrodził się w głowach Roberta Bednarczyka, mojej i znanego Wam z licznych fotografii Grzesia (zaglądającego tu czasem) już parę tygodni temu i choć usiłowaliśmy zwabić kolejnego jerkbajera Marszała, to niestety tym razem się to nie powiodło.Może następnym razem...
Znalezienie kwatery okazało się wbrew oczekiwaniom kłopotliwe, koniec sierpnia to bowiem w Bieszczadach "gorące turystyczne dni". Gorące...fakt !
Dotychczasowa meta u Andrzeja Woźnego, znanego rzeźbiarza i muszkarza ,którego nawiedzałem od lat w jego domu w Hoczwi okazała się zajęta (szkoda bo Andrzej ma świetną aurę) tak więc szukałem uparcie dalej rezerwując w końcu zgrabny domek w Zwierzyniu.
Tak więc od czwartku do soboty twardo katowaliśmy sanowy OS, poczynając od wiaty Vision obrzucając słynną płań Pod Drutami, kończąc w głębokich nurtach Średniej Wsi.
Upalna pogoda i niski stan wody wpłynęły na zwiększoną czujność ryb, oczkujących i żerujących w toni, lecz biorących sztuczne muszki z cholerną, upierdliwą czujnością
Mieliśmy oczywiście roje przynęt umieszczone w adekwatnych szkatułach ale...przy zakupie licencji koledzy pokusili się o dodatkowe egzemplarze z imadła miejscowego znawcy tematu.
Po dniu łowienia kontemplowaliśmy i docenialiśmy wieczorne ochłodzenie.Zimny sanowy podmuch działał kojąco.
Robert złowił po kilkudziesięciu przepuszczeniach suchara upatrzonego najfajniejszego potoka wyprawy (42-43 cm) przy użyciu Heliosa, Hatcha i olbrzymiego jak na panujące trendy szarego chrusta na 16-tce.Śliczny strumieniowiec...
Jednak Grzegorz nie pozostawał dłużnym i popisał się 43 cm lipieniem. Przynętą był szary chrust z czarną jeżynką Zdjęcie zrobiłem z daleka, ryby wypuszczaliśmy bardzo szybko, a widok ślicznych fisz w obcych podbierakach utrudniał mi wyostrzenie kadru .
Jednak i na moim podwórku zaświeciło słońce - wieczorny lipień czterdziestak podniósł poziom endorfin.
San jest wspaniałą piękną rzeką i umożliwia zastosowanie wielu metod.Tam można rzucać bez przykucu, klęczek i trzymania blanku w połowie długości.Tam nie dmucha jak nad Bałtykiem, nurt nie powala jak w Dunajcu, a dodatkowy bonus pod postacią możliwości złowienia głowacicy jest nie do przecenienia.
Pierwszy raz byłem w Bieszczadach w 1982 roku i jestem nadal zauroczony ich urodą. Blisko 800 km oddzielających mnie od rzeki ogranicza ilość randek, ale Wetlinka, Solinka, Wołosaty i oczywiście San strasznie kuszą co rok! A kolory ryb...
Wraz z Robertem (właśnie poznaliśmy się osobiscie), jego młodym kolegą i oczywiście Grzegorzem spędziliśmy wspaniałe 3 dni nad rzeką dyskutując o sprzęcie, metodach, muszkach, polityce i wielu innych . Wygodna obszerna kwatera leżąca blisko rzeki, taras i ...mały mieszkający u gospodarzy kundelek uprzyjemniały wędkarskie pogaduszki.
Wypróbowałem nowe buty Hopper, 10 stopowego z-axisa, kupionego jak zwykle w komisie, każdy z nas miał okazję aby wyprowadzić na wycieczkę wszystkie zadekowane zabawki
Metodą stosowaną prawie przez wszystkich wędkujących była sucha muszka, mała bezjeżynkowa jęteczka na 18 - 20 ze skrzydełkami z ciemnej kaczej duppy lub zbliżony kolorem emerger rzucany w kółko.
No muszę powiedzieć, że w tym roku ta metoda wymagała wyjątkowej wytrwałości.Ryby najwyraźniej reagowały na ruch zmierzającej ku powierzchni prejętki, a następnie jej lekką szmotaninę przy wylocie.Czysta i niska woda szczególnie na wolnych płaniach czyniły nie tylko nasze wysiłki prawie beznadziejnymi. Te obserwacje potwierdziła wieczorna, jak zwykle sympatyczna rozmowa z Robertem Tobiaszem wieloletnim strażnikiem naszej rzeki.
Tak więc w ostatnim dniu postanowiłem pomimo upału, oczkowania, niskiej wody i ogólnym trendom zastosować ... streamera. Zamieniłem więc na hak 18 na 6, żyłkę 0,10 na fluoro 0,18. No i w końcu się zaczęło!
Złowiłem ok. 20 potokowców, niewielkich co prawda ale także "35- tak" późnym wieczorem pokusił się na pijawkę.
Jeszcze raz okazało się, że wędzisko 9/5 sprawdza się doskonale, że pozwala poprowadzić ciężkie nimfy w grubym nurcie, po czym zaatakować oczko szczególnie bulgoczącego lipienia sucharkiem i gdy powyższe zawodzą założyć średniej wielkości streamera i machać naprawdę daleko. Się poniekąd sprawdziło!
Reasumując złowiliśmy różnymi metodami sporo ryb, miło spędzając czas i licząc na nowe wyprawy w gronie forumowych kolegów (Marszale-szykuj się )
Z Robertem w ostatnim dniu połowów i już powoli szykując się do powrotu w towarzystwie Grzesia
Dziękuję za towarzystwo Koledzy - może październik...?
Paweł
- remek, Friko, lukomat i 18 innych osób lubią to
Pierwsze co zrobiłem to przewinąłem na sam dół zobaczyć czy to kolejne pożegnanie... ufff na szczęście nie, teraz mogę na spokojnie przeczytać