1
Tfo TiCrX #8, czyli kij do ciężkiej muchy dla każdego
Napisane przez
Kuba Standera
,
20 lipiec 2013
·
5273 Wyświetleń
Kij szczupakowo - morski – temat powracający jak bumerang.
Mniej więcej wiosną i jesienią moją skrzynkę zaczynają bombardować privy kolegów chcących rozpocząć przygodę ze szczupakami na muchę.
O wędkę, o kołowrotek, o linki, przypony i muchy.
Staram się odpowiadać najlepiej, jednak mam i pewien problem – często sprzęt którym łowię jest wycofany z produkcji, do kupienia tylko jako używka lub gdzieś w ebayowych zakamarkach czai się czasem perełka, w stylu Zane'a, Xi2 i wędek w tym stylu.
Ale koledzy przesłuchują gorliwie niczym hiszpańska Inkwizycja i chcieliby bym polecił coś, co jest dostępne od ręki, w miarę tanie, dobre na początek i dla zaawansowanych, którymi z biegiem czasu się staną, by nie musieć po jakimś czasie sprzedawać wędki i ponownie szukać.
Niby sprzeczne oczekiwania, coś jak suv na 7 osób, co pali 5 litrów, wszędzie wjedzie, do setki poniżej 10 sek i zajmuje mało miejsca na parkingu.
Jako że Zane wzbudzał pożądanie niczym gorąca laska, musiałem odpuścić i odsprzedać TomCastowi, niech dobrze służy i ryby gromi. Jednak – zostałem bez mocniejszej muchówki a to dla mnie podstawowa wędka. Niby mam swojego starego Visiona 3zone, co i salt water i dzielnie mi od lat służy ale... Mam do tej wędki olbrzymi sentyment, a do niektórych zastosowań nadaje się słabo. Stąd, w drodze całkiem rozsądnego wyboru, by nie musieć dokupować kolejnych linek – szarpnąłem się i kupiłem drugą morską muchówkę w klasie #8.
Pewnie każdy z nas ma w swoim życiu osoby, które wywarły na niego słowem bądź czynem spory wpływ. I nie chodzi tu o kochliwego księdza czy psychopatyczną przedszkolankę, a raczej o pozytywny aspekt, ludzi dzięki którym rozwijamy się, którzy wskazują nowe opcje, uczą nas czegoś. Dla mnie, prawie od początku „kariery muchowej” takim kimś był Lefty Kreh. Jeden z najbardziej znanych muszkarzy w USA, od dziesiątek lat, bonie jest już pierwszej młodości, propagujący współczesne muszkarstwo. Łamiący stereotypy choćby dotyczące rzutów muchowych ale też i łowienia na muchę, będąc wielokrotnie prekursorem połowu gatunków ryb morskich.
Człowiek legenda, łowiący głownie w słonej wodzie, autor doskonałych, dobrze napisanych książek o łowieniu, muchach a wreszcie o rzutach muchowych. Jego książka „Longer Fly Casting” była dla mnie chyba największym krokiem naprzód jeśli chodzi o radzenie sobie z muchówką. Podstawowe prawa dotyczące dynamiki rzutów, zmiany kierunków, wyrwania linki czy rzutów w krzakach, niekoniecznie kotwiczących o wodę – jednym słowem – facet jest świetny.
Nie możemy zapomnieć jeszcze o jednej ważnej kwestii – jest twórcą chyba najlepszej muchy na ryby drapieżne, przynajmniej z tych z którymi się zetknąłem – Deceivera. Podobnie jak Clouser Minnow Leftys Deceiver jest raczej stylem wiązania much niż jasno określonym wzorem. Banalnie prosty, ale, co najważniejsze – zabójczo skuteczny. W pudełku z muchami zawsze mam ich kilka – od 6-7cm po prawie 20cm stwory.
Ale, o Deceiverze porozmawiamy zapewne przy innej okazji, teraz chciałbym wrócić do wędki
Jest kilka faktorów, które musimy wziąć pod uwagę przy zakupie wędki.
Klasa, długość, akcja, ugięcie, zbieżność czy smukłość blanku, rozmiar i rodzaj przelotek, ilość składów. Czy też względy nie związane z samą wędką jak gwarancja, okres oczekiwania na sprowadzenie. I oczywiście cena.
Dla mnie bardzo ważne było też, że kij zaprojektował i sygnuje właśnie Lefty Kreh, czyli – możemy „dotknąć” świętości.
Firma Temple Fork Outfitters od dłuższego czasu chodziła mi po głowie, wiele pozytywnych opinii i budżetowych wołach roboczych, którym nie straszne poniewieranie – o, to było coś co przykuło moją uwagę. Szczęśliwie na targach w Dublinie miałem okazje „obmacać w realu” wędkę i bardzo się mi spodobało to co zobaczyłem.
TFO opisuje swoje wędki prostym wykresem – 3 pozycje – zasięg, prezentacja i „lifting power”.
O ile w lżejszych zestawach czy przy łowieniu większości ryb słodkowodnych na które polujemy na kontynencie „lifting power” nie ma aż takiego znaczenia, o tyle gdy ruszamy na słone łowy – okazuje się być on jedna z ważniejszych cech. Co z tego, że mój ukochany 3zone śmiga linkę sam, od wielu lat tolerując moje straszliwe błędy rzutowe. Co z tego, że bez większego halo można nim posłać sporego kurczako-mucha na szczupaki i nawet ze sporym szczupakiem sobie poradzi? Gdy przychodzi do konfrontacji ze spory rdzawcem, który pod kajakiem zanurkował do dna – 3zone jest bezradny. Błyskawicznie dochodzimy do sytuacji gdzie wędka robi się sztywna, wygina się aż po dolnik, wszystko aż trzeszczy, a ja spoglądając swymi oczętami z niedowierzaniem spozieram na przedziwne kąty jakie tworzy na kolejnych przelotkach moja linka.
Wiele lepiej nie było z klasę mocniejszym Zanem, który doskonale nadaje się do łowienia „uciekinierów”, ale, podobnie jak 3zone trochę brakuje mu pary w konfrontacji z „nurkami”.
Stąd, gdy oglądałem internetowy katalog TFO, a później wędki na targach – moją uwagę skupił model TiCrX. W wykresach ma w zasadzie max jeśli chodzi o zasięg i lifting power, mało jeśli chodzi o prezentację, ale – tu akurat wielkiego problemu nie ma. Akcja opisana jako med-fast, w rzeczywistości kij jest dość szybki, jednak bez ekstremy - bardzo wybaczający jeśli chodzi o timing.
Co bardzo ciekawe – TFO wypuścił do tej wędki speyową przedłużkę. Możemy dokupić dodatkowe 2 elementy i Tadaaa! Nasz 9 stopowy kijek w klasie #8 zamienia się w 11 stopową dwuręczną armatę, obsługującą linki 550 grain Wymiana maili z TFO i potwierdzili moje oczekiwania – kij jest wtedy bardzo szybki, został stworzony do sytuacji gdy musimy „pójść na wiatr”, mając przeciw sobie wysoką falę.
Osobne zastosowanie, moim zdaniem, to duże muchy na rzekach – czyli głowatka. Miałem kiedyś bardzo podobny kij Visiona i spisywał się w tej roli znakomicie, dużo lepiej od ciężkich zestawów jednoręcznych czy długich wędek dwuręcznych.
Znaczy – następca Zane'a wybrany.
Poszukałem po ebayu i już w 23 minuty po zapłaceniu paypalem 200e dostałem tracking number, kilka dni później wędka została przywieziona przez listonosza.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne – bardzo smukły blank, przypominający raczej pstrągową „szóstkę” niż tęgą morską „ósemkę”. W miarę dobrej jakości korek, choć szpachlowany, niestety, ale firmowe rękojeści korkowe chyba większości producentów zostają daleko w tyle za tym co oferują nasi rodbuilderzy.
Pierwsze 3 przelotki o sporej średnicy, z wkładkami ze spieków, co jest sporym złamaniem powszechnej dwuprzelotkowej mody. Reszta na dwustopkowych druciakach, początkowo dość sporych, zmniejszających się w stronę szczytówki.
Wykonanie jak na kij seryjny na dobrym poziomie. Dość osobliwe lakierowanie blanku powoduje, że kij wygląda jakby był na spigocie, jednak złącza są normalnymi put-in. Wzmocnione łączenie na szczytowym elemencie – tam lubi strzelić przeciążona muchówka, przynajmniej kilka razy widziałem wędki skasowane właśnie tam.
Kij uchodzi za dość ciężki, jednak – raz, że jak ma być poganiacz, to nie może być z papieru i ważyć 3 gramy, dwa – że w moim przekonaniu męczy nie tyle zestaw ciężki, co źle wyważony.
A naszykowany do tej wędki mam czołg wśród kołowrotków, czyli Ross Momentum poprzedniej generacji a nie jest on najlżejszą konstrukcją.
W każdym razie, z wyrzuconą linką zestaw idealnie się wyważa na początku korka rękojeści – czyli – jest dobrze!
Przyszedł czas zabrać wreszcie kij nad wodę.
Dokręcam Rossa z nawiniętym krótkim, pływającym Outboundem #8, polecanym przez TFO do tej wędki.
Pierwsze rzuty i z niedowierzanie jest tym co najlepiej pamiętam. Kij rzuca sam, czy blisko, czy daleko, nawet tak pokraczne umiejętności jak moje pozwalają bez wielkiego halo śmignąć praktycznie całą linkę, bez wielkiego starania się, uważania na timing. I mówimy tu nie o „rzutach na trawce” a rzucaniu z muchą na haku 1/0, w wodzie za kolana, z wiatrem itd. - czyli – realnych warunkach łowienia.
Ten kij rzuca sam, trzeba się naprawdę postarać by zepsuć rzut. Kij jest bardzo wymagający, pozwala na łatwe osiągniecie sporych dystansów, a jednocześnie łatwo osiąga się nim dość dużą prędkość linki, bezproblemowo radzi sobie z dużymi muchami, oczywiście pod warunkiem użycia odpowiedniej linki.
No dobrze, pośmigałem sobie z brzegu, ale przecież najważniejszy test przed nami – wiosłuję na pollocki. Już po kilku rzutach pierwsze ryby – kij z holem radzi sobie znakomicie. Wreszcie – siada większy pollock i zaczyna się zabawa. Ryba, jak na większego pollocka przystało, po zobaczeniu kajaka daje nura w stronę dna, widząc w falujących kelpach jedyny ratunek przed panierką. Tym razem, zamiast pozwolić jej odejść, zupełnie na chama blokuje linkę, mocno trzymam ją w garści. Kij gnie się, gnie i.... i nadal ma zapas, ryba wymiękła, poddała się. Sytuacja powtarza się kilkukrotnie, ani razu, mimo ze pada kilka zgrabnych ryb, nie udaje się mi tej wędki „złożyć”, dojść do sytuacji, gdy ma się wrażenie że zaraz strzeli. O ile Zane czy 3zone pracowały aż po korek rękojeści, tu kij pracuje pod obciążeniem na 2/3, dolnik ugina się zdecydowanie mniej, lub też potrzebuje większych i silniejszych ryb by się ugiąć. Jest to dość wygodne na kajaku, pozwala odsunąć linkę od łodzi, kij wygięty „w koło”, wchodzący szczytówką do wody przy samym kajaku – nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie.
Producent miał rację, ma spory „lifting power”
Na koniec, jakbym miał zebrać plusy i minusy:
Na plus:
-bardzo przyjazny dla usera, łatwo się nim rzuca
-dobre wykonanie, komponenty odporne na słoną wodę
-dożywotnia gwarancja!
-niska cena
-zapas mocy niczym u Jedi
Czego mi brakowało?
-tuby, jest to raczej wyjątek, by kij sprzedawać bez
-uchwytu na hak, lubię to mieć
Oceniłbym kij jako bardzo dobrą, ciekawą alternatywę dla kolegów szukających kija na szczupaka, sandacza, pewnie i bolenia? Do łowienia w morzu. Przypuszczalnie, jakby ktoś chciał na suma albo dużego śledzia się wybrać – może się okazać, że to przyzwoita seria wędek, za normalne pieniądze a występują też w klasach np. #12, odpowiednich na takie ryby. Ale – na podstawie jednego modelu ciężko się dalej wypowiadać.
Do czego kij się nada słabo? Do typowego streamerowania na rzekach, tam sprawdziłby się kij trochę wolniejszy. Do suchej muchy i pedałów pod prąd też chyba nie jest to najlepsze rozwiązanie
W najbliższym czasie zamierzam sprawić sobie przedłużkę speyową i zobaczyć, zali na głowatkę się sprawdzi?
Mniej więcej wiosną i jesienią moją skrzynkę zaczynają bombardować privy kolegów chcących rozpocząć przygodę ze szczupakami na muchę.
O wędkę, o kołowrotek, o linki, przypony i muchy.
Staram się odpowiadać najlepiej, jednak mam i pewien problem – często sprzęt którym łowię jest wycofany z produkcji, do kupienia tylko jako używka lub gdzieś w ebayowych zakamarkach czai się czasem perełka, w stylu Zane'a, Xi2 i wędek w tym stylu.
Ale koledzy przesłuchują gorliwie niczym hiszpańska Inkwizycja i chcieliby bym polecił coś, co jest dostępne od ręki, w miarę tanie, dobre na początek i dla zaawansowanych, którymi z biegiem czasu się staną, by nie musieć po jakimś czasie sprzedawać wędki i ponownie szukać.
Niby sprzeczne oczekiwania, coś jak suv na 7 osób, co pali 5 litrów, wszędzie wjedzie, do setki poniżej 10 sek i zajmuje mało miejsca na parkingu.
Jako że Zane wzbudzał pożądanie niczym gorąca laska, musiałem odpuścić i odsprzedać TomCastowi, niech dobrze służy i ryby gromi. Jednak – zostałem bez mocniejszej muchówki a to dla mnie podstawowa wędka. Niby mam swojego starego Visiona 3zone, co i salt water i dzielnie mi od lat służy ale... Mam do tej wędki olbrzymi sentyment, a do niektórych zastosowań nadaje się słabo. Stąd, w drodze całkiem rozsądnego wyboru, by nie musieć dokupować kolejnych linek – szarpnąłem się i kupiłem drugą morską muchówkę w klasie #8.
Pewnie każdy z nas ma w swoim życiu osoby, które wywarły na niego słowem bądź czynem spory wpływ. I nie chodzi tu o kochliwego księdza czy psychopatyczną przedszkolankę, a raczej o pozytywny aspekt, ludzi dzięki którym rozwijamy się, którzy wskazują nowe opcje, uczą nas czegoś. Dla mnie, prawie od początku „kariery muchowej” takim kimś był Lefty Kreh. Jeden z najbardziej znanych muszkarzy w USA, od dziesiątek lat, bonie jest już pierwszej młodości, propagujący współczesne muszkarstwo. Łamiący stereotypy choćby dotyczące rzutów muchowych ale też i łowienia na muchę, będąc wielokrotnie prekursorem połowu gatunków ryb morskich.
Człowiek legenda, łowiący głownie w słonej wodzie, autor doskonałych, dobrze napisanych książek o łowieniu, muchach a wreszcie o rzutach muchowych. Jego książka „Longer Fly Casting” była dla mnie chyba największym krokiem naprzód jeśli chodzi o radzenie sobie z muchówką. Podstawowe prawa dotyczące dynamiki rzutów, zmiany kierunków, wyrwania linki czy rzutów w krzakach, niekoniecznie kotwiczących o wodę – jednym słowem – facet jest świetny.
Nie możemy zapomnieć jeszcze o jednej ważnej kwestii – jest twórcą chyba najlepszej muchy na ryby drapieżne, przynajmniej z tych z którymi się zetknąłem – Deceivera. Podobnie jak Clouser Minnow Leftys Deceiver jest raczej stylem wiązania much niż jasno określonym wzorem. Banalnie prosty, ale, co najważniejsze – zabójczo skuteczny. W pudełku z muchami zawsze mam ich kilka – od 6-7cm po prawie 20cm stwory.
Ale, o Deceiverze porozmawiamy zapewne przy innej okazji, teraz chciałbym wrócić do wędki
Jest kilka faktorów, które musimy wziąć pod uwagę przy zakupie wędki.
Klasa, długość, akcja, ugięcie, zbieżność czy smukłość blanku, rozmiar i rodzaj przelotek, ilość składów. Czy też względy nie związane z samą wędką jak gwarancja, okres oczekiwania na sprowadzenie. I oczywiście cena.
Dla mnie bardzo ważne było też, że kij zaprojektował i sygnuje właśnie Lefty Kreh, czyli – możemy „dotknąć” świętości.
Firma Temple Fork Outfitters od dłuższego czasu chodziła mi po głowie, wiele pozytywnych opinii i budżetowych wołach roboczych, którym nie straszne poniewieranie – o, to było coś co przykuło moją uwagę. Szczęśliwie na targach w Dublinie miałem okazje „obmacać w realu” wędkę i bardzo się mi spodobało to co zobaczyłem.
TFO opisuje swoje wędki prostym wykresem – 3 pozycje – zasięg, prezentacja i „lifting power”.
O ile w lżejszych zestawach czy przy łowieniu większości ryb słodkowodnych na które polujemy na kontynencie „lifting power” nie ma aż takiego znaczenia, o tyle gdy ruszamy na słone łowy – okazuje się być on jedna z ważniejszych cech. Co z tego, że mój ukochany 3zone śmiga linkę sam, od wielu lat tolerując moje straszliwe błędy rzutowe. Co z tego, że bez większego halo można nim posłać sporego kurczako-mucha na szczupaki i nawet ze sporym szczupakiem sobie poradzi? Gdy przychodzi do konfrontacji ze spory rdzawcem, który pod kajakiem zanurkował do dna – 3zone jest bezradny. Błyskawicznie dochodzimy do sytuacji gdzie wędka robi się sztywna, wygina się aż po dolnik, wszystko aż trzeszczy, a ja spoglądając swymi oczętami z niedowierzaniem spozieram na przedziwne kąty jakie tworzy na kolejnych przelotkach moja linka.
Wiele lepiej nie było z klasę mocniejszym Zanem, który doskonale nadaje się do łowienia „uciekinierów”, ale, podobnie jak 3zone trochę brakuje mu pary w konfrontacji z „nurkami”.
Stąd, gdy oglądałem internetowy katalog TFO, a później wędki na targach – moją uwagę skupił model TiCrX. W wykresach ma w zasadzie max jeśli chodzi o zasięg i lifting power, mało jeśli chodzi o prezentację, ale – tu akurat wielkiego problemu nie ma. Akcja opisana jako med-fast, w rzeczywistości kij jest dość szybki, jednak bez ekstremy - bardzo wybaczający jeśli chodzi o timing.
Co bardzo ciekawe – TFO wypuścił do tej wędki speyową przedłużkę. Możemy dokupić dodatkowe 2 elementy i Tadaaa! Nasz 9 stopowy kijek w klasie #8 zamienia się w 11 stopową dwuręczną armatę, obsługującą linki 550 grain Wymiana maili z TFO i potwierdzili moje oczekiwania – kij jest wtedy bardzo szybki, został stworzony do sytuacji gdy musimy „pójść na wiatr”, mając przeciw sobie wysoką falę.
Osobne zastosowanie, moim zdaniem, to duże muchy na rzekach – czyli głowatka. Miałem kiedyś bardzo podobny kij Visiona i spisywał się w tej roli znakomicie, dużo lepiej od ciężkich zestawów jednoręcznych czy długich wędek dwuręcznych.
Znaczy – następca Zane'a wybrany.
Poszukałem po ebayu i już w 23 minuty po zapłaceniu paypalem 200e dostałem tracking number, kilka dni później wędka została przywieziona przez listonosza.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne – bardzo smukły blank, przypominający raczej pstrągową „szóstkę” niż tęgą morską „ósemkę”. W miarę dobrej jakości korek, choć szpachlowany, niestety, ale firmowe rękojeści korkowe chyba większości producentów zostają daleko w tyle za tym co oferują nasi rodbuilderzy.
Pierwsze 3 przelotki o sporej średnicy, z wkładkami ze spieków, co jest sporym złamaniem powszechnej dwuprzelotkowej mody. Reszta na dwustopkowych druciakach, początkowo dość sporych, zmniejszających się w stronę szczytówki.
Wykonanie jak na kij seryjny na dobrym poziomie. Dość osobliwe lakierowanie blanku powoduje, że kij wygląda jakby był na spigocie, jednak złącza są normalnymi put-in. Wzmocnione łączenie na szczytowym elemencie – tam lubi strzelić przeciążona muchówka, przynajmniej kilka razy widziałem wędki skasowane właśnie tam.
Kij uchodzi za dość ciężki, jednak – raz, że jak ma być poganiacz, to nie może być z papieru i ważyć 3 gramy, dwa – że w moim przekonaniu męczy nie tyle zestaw ciężki, co źle wyważony.
A naszykowany do tej wędki mam czołg wśród kołowrotków, czyli Ross Momentum poprzedniej generacji a nie jest on najlżejszą konstrukcją.
W każdym razie, z wyrzuconą linką zestaw idealnie się wyważa na początku korka rękojeści – czyli – jest dobrze!
Przyszedł czas zabrać wreszcie kij nad wodę.
Dokręcam Rossa z nawiniętym krótkim, pływającym Outboundem #8, polecanym przez TFO do tej wędki.
Pierwsze rzuty i z niedowierzanie jest tym co najlepiej pamiętam. Kij rzuca sam, czy blisko, czy daleko, nawet tak pokraczne umiejętności jak moje pozwalają bez wielkiego halo śmignąć praktycznie całą linkę, bez wielkiego starania się, uważania na timing. I mówimy tu nie o „rzutach na trawce” a rzucaniu z muchą na haku 1/0, w wodzie za kolana, z wiatrem itd. - czyli – realnych warunkach łowienia.
Ten kij rzuca sam, trzeba się naprawdę postarać by zepsuć rzut. Kij jest bardzo wymagający, pozwala na łatwe osiągniecie sporych dystansów, a jednocześnie łatwo osiąga się nim dość dużą prędkość linki, bezproblemowo radzi sobie z dużymi muchami, oczywiście pod warunkiem użycia odpowiedniej linki.
No dobrze, pośmigałem sobie z brzegu, ale przecież najważniejszy test przed nami – wiosłuję na pollocki. Już po kilku rzutach pierwsze ryby – kij z holem radzi sobie znakomicie. Wreszcie – siada większy pollock i zaczyna się zabawa. Ryba, jak na większego pollocka przystało, po zobaczeniu kajaka daje nura w stronę dna, widząc w falujących kelpach jedyny ratunek przed panierką. Tym razem, zamiast pozwolić jej odejść, zupełnie na chama blokuje linkę, mocno trzymam ją w garści. Kij gnie się, gnie i.... i nadal ma zapas, ryba wymiękła, poddała się. Sytuacja powtarza się kilkukrotnie, ani razu, mimo ze pada kilka zgrabnych ryb, nie udaje się mi tej wędki „złożyć”, dojść do sytuacji, gdy ma się wrażenie że zaraz strzeli. O ile Zane czy 3zone pracowały aż po korek rękojeści, tu kij pracuje pod obciążeniem na 2/3, dolnik ugina się zdecydowanie mniej, lub też potrzebuje większych i silniejszych ryb by się ugiąć. Jest to dość wygodne na kajaku, pozwala odsunąć linkę od łodzi, kij wygięty „w koło”, wchodzący szczytówką do wody przy samym kajaku – nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie.
Producent miał rację, ma spory „lifting power”
Na koniec, jakbym miał zebrać plusy i minusy:
Na plus:
-bardzo przyjazny dla usera, łatwo się nim rzuca
-dobre wykonanie, komponenty odporne na słoną wodę
-dożywotnia gwarancja!
-niska cena
-zapas mocy niczym u Jedi
Czego mi brakowało?
-tuby, jest to raczej wyjątek, by kij sprzedawać bez
-uchwytu na hak, lubię to mieć
Oceniłbym kij jako bardzo dobrą, ciekawą alternatywę dla kolegów szukających kija na szczupaka, sandacza, pewnie i bolenia? Do łowienia w morzu. Przypuszczalnie, jakby ktoś chciał na suma albo dużego śledzia się wybrać – może się okazać, że to przyzwoita seria wędek, za normalne pieniądze a występują też w klasach np. #12, odpowiednich na takie ryby. Ale – na podstawie jednego modelu ciężko się dalej wypowiadać.
Do czego kij się nada słabo? Do typowego streamerowania na rzekach, tam sprawdziłby się kij trochę wolniejszy. Do suchej muchy i pedałów pod prąd też chyba nie jest to najlepsze rozwiązanie
W najbliższym czasie zamierzam sprawić sobie przedłużkę speyową i zobaczyć, zali na głowatkę się sprawdzi?
- Friko, szpiegu, wujek i 7 innych osób lubią to
Witaj Kuba , w koncu doszedl do mne Tfo TiCrx w klasie 9 . po 5 godz nad woda potwierdzam teze dynamiki kija . Polowalem na szczupaki . zamiast szczupakow 12 kleni 40-45 cm . Praca kija rewelacja . jeden wymach do tylu i leci min 20 m . Gdzie Panowie ja jestem poczatkujacym . pozdrawiam i zachecam do kupna ,Zbigniew