Koledzy! Wybaczcie żale,ale muszę wylać trochę emocji-jak mówią,człowiek na błędach się uczy...
Dziś sobota,do 14stej w robocie,spokojnie do 17 po robocie można powędkować. Umawiam się więc wczoraj z kumplem.Zaproponował,że jedziemy jego furą,bo szwagra ze sobą bierze.Nie ma problema myślę.
Z pracy urwałem się nieco wcześniej-chłopaki już pod domem czekają.Wpadam tylko po graty i lecimy. Tydzień na wodzie nie byłem,więc micha zajarana! Miejscówka-bankówka,mimo później pory można coś fajnego trafić. Podniecony jestem,jakbym pierwszy raz na lód w tym roku wchodził... (Ale co on tak wolno jedzie! Golfikiem i paką tu cisnę)... Ale nic tam,gryzę się w język,w końcu to tylko kilka kilometrów. Dopadamy do tafli. Druga,piąta,ósma dziura,sam koluch.I to też jakiś anemiczny. Wiercę,szukam. Kumpel zdążył trzecią wywiercić i tnie ze szwagrem pogaduchy.(K..wa Luki! Szukaj gęściej,bo się ciemno zrobi w tym tempie),przemilczałem. Kilka dziur dalej trafiam miarowego oksa,taki sobie +- 30. No fajnie,myślę. Odwiercam kolejne dwie w bliskiej odległości.Pusto. Kumpel zmotywowany podbija do mnie-nic. Któryś raz powtarza tylko,że jest w ch... zimno i że za słabo się ubrał! To co Ty pierwszy raz na lodzie?! (weź się za robotę,a nie biadolisz),zostawiłem w duchu. Dłuższa chwila,pięknie zassana błystka,strzał na jaki czekałem! Grubas! Miara daje 36. Jest dobrze,kilka podbić błystki,jest mniejszy,ale też ładny. . . A kumplowi zimno! Oj jak mu zimno! ...
- Maniek,ja już nie daje rady,spieprzamy za chwilę.
Chyba żartujesz?! Odpowiadam poirytowany,bo czuję że kolega długo nie pociągnie,a dnia jeszcze sporo.
-Nieee,no przeje,,,wiało mnie strasznie,żebym nie zachorował..
K..wa! Luki! Nie wal w chu! Tak się nie robi!
(Może trochę mnie poniosło,ale czekasz człeku cały tydzień,to chciałbyś każdą sekundę cennego czasu spożytkować jak najlepiej)
Wiercimy,mija może 15 minut,wyjmuję trzy sztuki koło 25cm,a kumpel... A kumpel znów biadoli jak jest zimno,a jak wieje,a jak to się on za cienko ubrał!
Jestem już sfrustrowany,bo czuję,że za chwilę na prawdę będzie zawijka...
Taa.... Ani sory,ani pocałuj mnie w dupę,świder pod pachę i -"Maniek lecim,już nie dam rady"
Cóż było począć... Wylałem mu w cztery oczy,ze wkurwio,.y jestem na niego i w milczeniu wróciliśmy.
Także mam nauczkę,że z żółtodziobem,a zwłaszcza jego autem na wodę się nie jedzie. I nie pojadę więcej...
heh też miałem kolege kolegi co w adidasach na lod sie z nami wybrał......i po 30 minutach wszyscy musieliśmy waracać...