Niedzielny wypad na Wisłę, melduję się na opasce o 6:00, w pudełku tylko moje wobki. Na początek łowię kilka okoni 25-28 cm, przynęta-raczki 2 cm,
trafia się też sporo krótkich klonków, jaśków i rapek.
Na niebie pojawiają się szare chmury, zaczyna grzmieć i kropić, no cóż trzeba przeczekać. spędzam w samochodzie pół godziny oglądając krople spływające po szybie. Na reszcie przestało, można łowić dalej, na dworze robi się straszny skwar. Podchodzę do opaski wyjmuję jeszcze kilka okoni i klonków. Nagle jakieś 30 m ode mnie zaczyna żerować gruby boleń. Zachowuję zimną krew i szukam dalej kleni, gdyż przed deszczem widziałem tu spław kleksa, który mógłby pretendować do nowego rekordu Polski. Na prowadzonego z prądem brązowego raczka siada kolejna rybka. Daje nieźle popalić na lekkim zestawie. W końcu daje się podprowadzić do brzegu i już podbieram fajnego kluska. Szybki pomiar, 40 cm i powrót do wody.
20130728_143836.jpg 83,4 KB 99 Ilość pobrań 20130728_143923.jpg 52,4 KB 116 Ilość pobrań 20130728_144006.jpg 63,62 KB 156 Ilość pobrań
Tymczasem rapa dalej wali koło mnie w ukleję jak wściekła, nie wytrzymuję w końcu napięcia. Chwytam za mocniejszy kij z dwudziestką i próbuję ją skusić na boleniowe przynęty . Przeorałem wodę wszystkimi boleniowymi wobami nie wspominając o gumach i złomie i......nic! Postanawiam wrócić do kleniowania, na lekki zestaw zakładam większego wobka ok 7cm, rzucam przed siebie i sprowadzam po łuku na napiętej żyłce a następnie prowadzę wzdłuż opaski z z przystankami. W drugim rzucie następuje mocne uderzenie. Chwilowy mocny opór i odjaaaaazd.... Kij do 10 g, żyłka 0,16, przetyrany już nieco przypon do 1,5 kg i gotujący się hamulec kołowrotka. Ryba wyjechała na jakieś 70 m w nurt i stanęła na moment. Serce wali jak szalone a ten wariat na drugim końcu zestawu znowu jedzie z kołowrotka, teraz w dół rzeki. Zaczynam się obawiać czy starczy mi linki bo na szpuli przebija już podkład. Przytrzymuję ją palcem do granic wytrzymałości żyłki, kij trzeszczy a kołowrotek prawie dymi tymczasem ja zasuwam po opasce w dół odzyskując cenne metry. Mijając stojącą z boku cięższą wędkę wyzywam się w myślach: "Ty debilu, do łowienia na takie woblery wziąłeś przecież ten kij ale nieeee, zachciało się finezji to teraz masz, kretynie..." Tymczasem ryba daje się powoli pompować i po kilku min jest już pod brzegiem. Jeszcze trochę siłowania i podbieram rozbójnika. Miarka pokazuje równo 70 cm.
20130728_154633.jpg 53,96 KB 159 Ilość pobrań 20130728_153221.jpg 64,53 KB 230 Ilość pobrań
Ryba skusiła się na tego wobka
post-53384-0-41170500-1360497226_thumb.jpg 8,47 KB 244 Ilość pobrań
Podsumowując był to udany dzień pomijając fakt, że nabawiłem się udaru słonecznego i teraz ledwo zipię...
20130727_192625.jpg 36,88 KB 184 Ilość pobrań
Pozdrawiam Kamil
Świetna opowieść, gratuluję rybek jednak część z nich nie spełnia forumowego wymiaru i musiały być usunięte.
Zapoznaj się proszę z zasadami umieszczania zdjęć złowionych ryb, żeby nie powtarzały się takie wpadki.
Użytkownik milupa edytował ten post 30 lipiec 2013 - 10:01