Tak na gorąco :
Przyjechałem w piątek ok.16 i od razu wiedziałem ,że będzie burza . Przeczucie mnie nie myliło o 17 zaczęła się ostra jazda trwająca godzinę z okładem .
Na wodę zszedłem tak po 18 i biczowałem wodę do 23 ale bez efektu.
Przez pół soboty zastanawiałem się dlaczego nie wybrałem grzybiarstwa przecież znacznie taniej a i spacery znacznie wpłyną na moją tusze .
Również prawdopodobieństwo znalezienia prawdziwka jest znacznie większe niż złowienia okonia .
Pod wieczór zdezerterowałem - wiało mocno podobnie jak przez cały dzień i jak dla mnie nie miało to większego sensu.
W niedzielę ranek o 4.30 jeszcze lekko dmuchało ale zaczęło się uspokajać. Jak słońce wyszło na wodę to zaczęły się brania . Brania były do 12 jak upał był już niemiłosierny i mózg zaczął mi się gotować pod czapką .Złapałem ok.10 pasiaków w granicach 30-35 ale miałem też dużo skubnięć mniejszych osobników na szczęście guma trójka zwalnia mnie z obowiązku wyczepiania mlodzieży..
Ukleje jakby rozrzedziło . Jest ich mniej zdecydowanie. Dryfując do pomostu i obrzucając bardzo nieciekawy odcinek (płasko ,muliście ,żadnych krzaków)
podczas wyciągana gumy przy samej łodzi tak gdzieś w połowie wody poczułem nagle że hak wbił się w coś o strukturze dużego drewnianego konaru.Zanim mój mózg zajarzył ,ze w tym miejscu nie ma żadnego konaru poczułem ,że konar wykonuje zwrot i że następuje zluzowanie pletki ,Hak został minimalnie rozgięty i to jak widać wystarczyło. Chyba miałem pierwszy raz w życiu na haku duuużego wąsatego
Jakob Rożnów słynął kiedyś z boleni i z tego co obserwuje jego populacja się odradza i jest go naprawdę sporo ...
Ale ja wiem że to cwane bestie i niejednokrotnie zagrają ci na nosie ))
Więcej grzechów nie pamiętam .