Trzeba naprawdę końskiego zdrowia, by sandacze łowić kijami do 200gr czy długości 3m. Kiedyś używałem komfortowe 2,1m, ale wiatry prawie zawsze tworzące z plecionki wielki balon, nie pozwalały często zacinać szybkich brań. Teraz używam 2,4m a na nocne woblery 2,7m i to już max co znoszę. Najcięższy kij jest up45gr, do główek 20-40gr na rzeczne opaski, choć zdarzyło mi się i 56gr nim obsługiwać. Choć szczerze mówiąc, po paru godzinach najczęściej ból ramienia zmusza mnie do przeplatania odpoczynku z aktywnością.
Tak że każdy musi sobie znaleźć złoty środek, kompromis, który pozwoli łowić w miarę komfortowo i przy tym skutecznie. Był jeden sezon, gdy łowiłem docelowo sumy "z rzutu", kijaszkiem 2,7m up65gr i odechciało mi się po jednym sezonie. Męczarnia, przeznaczone na to parę godzin na wyprawie, dawało najczęściej jedno branie a ból całkowicie ograniczał mnie w ukochanych rybach-sandaczach. Po jednym sezonie miałem dość.