Ja byłem jesienią na szkierach jeszcze za Sztokholmem. Dużo pływania i szukania ryb. Potrafiły stać w jednej zatoczce tak, że co rzut to ryba, ale wcześniej było kilkanaście podobnych zatok i nie było ryb.
Stały na płytkej wodzie, ale wielkość ryb do trzech kilo tylko. Generalna zasada to szukanie ryb w miejscach ,gdzie wieje w brzeg. Zawsze się sprawdzało i rzucanie przynęt płytko chodzących między kamienie. Ta woda była mocno specyficzna, szkier z dużą ilośćia głazów i kamieni.
moje wyobrażenie o jesiennym łowieniu jest podobne, tylko....to równie dobrze może być definicja klasycznego wiosennego szczupaczenia :-)
ze zwykłej ciekawości próbuję wyczuć różnicę.