Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Szwecja 2015- podsumowanie

Napisane przez Bujo , 24 lipiec 2015 · 3202 Wyświetleń

Witam,

Tak w skrocie to pogoda nas dojechala. Dziewiec dni pobytu, trzy dni ze sloncem , reszta zimno i deszczowo.Namioty. Gdy dolecialem na miejsce to wyciagi narciarskie byly jeszcze czynne, gory pokryte gruba warstwa sniegu, owe trzy cieple dni byly na samym poczatku, dodatkowo spowodowaly topienie sie sniegu i caly wyjazd lowilismy na posniegowce, na szczescie czystej ale zimnej i wysokiej. Obfite rojki chruscikow obserwowane codziennie podczas wczesniejszysch wyjazdow nie mialy miejsca, w owym czasie standardowo bylo juz po jetce majowej gdy podczas naszego pobytu pojawialy sie pojedyncze owady, nie wylecialy do tej pory wedle moich kontaktow na miejscu.

Na dobra sprawe 90% miejscowek na jakich lowilem chociazby rok temu bylo zupelnie niedostepnych. Woda srednio wyzsza o dobre 50 cm, przejscie pierwszych rynien przy brzegach bylo niemozliwe, dla mnie przynajmniej, jakies 2.05 cm zrostu zmienialo postac rzeczy. Trafil sie jeden Szwed o takim wzroscie, doszedl do niedosteponej dla innych rybby i dorwal takiego jednego z miejscowego jezyka zwanego orringiem:

Załączona grafika

Wyszlo 81, ciut ponad 7 kg, w samo poludnie, w najwieksza lampe, na muche Frodina, oczywiscie ryba plywa dalej :) W sumie padly jeszcze dwie ladne ryby podczas naszego pobytu: 73 cm, okolo 5 kg i cos znowu pod 80 i 6 kg, takze C&R, niestety padly nie na mojej wedce, takie zycie :(

Byl to moj pierwszy wyjazd tylko i wylacznie z mucha, spiny zostaly w domu, na blachy czy Rapale dorwal bym cos na pewno, ryb bylo sporo ale rozproszone i niewidoczne. Trafialy sie chwile gdy z jakis powodow nagle pstragi ogarnial amok i walily jeden po drugim. Tuz przed odjazdem byl taki wieczor, dzien wczesniej z jednej szybkiej rynny wyjalem okolo 10 lipieni i dwa male pstragi, teraz braly same pstragi, lipienia zadnego, siedem czy osiem sztuk, jeden po drugim, trafily sie dwa najwieksze z wyjazdu, 44 i 48 cm, do tego kilka czterdziestek. Wszystko wieksze zlowione na dluga nimfe, na streamera same gluty plus wyjscie jednej bardzo duzej ryby ale gdy tylko mnie zobaczyla zawrocila od razu do swojej kryjowki ( nie bylo szansy oddac rzutu wiec machnalem jak krotka nimfa, zdajac sobie strawe co moze sie stac :). Byla tez coroczna przygoda czyli duza ryba na wyprostowanej lince i podnoszonych nimfach, ktora przy braniu zerwala caly zestaw ( zylka 0.22 Stroft)

Z poprzednich wyjazdow narysowal sie nastepujacy plan majacy rece i nogi, pozwalajacy optymalnie spedzac czas nad woda:

1) Od momentu wstania do 19, nic nie robienie/krecenie much/lowienie szczupakow czy okoni na jeziorze
2) 19-22 czas chrustowych rojek, najlepszych bran lipieni, no prawie ale o tym dalej, generalnie lowilo sie ponad 20 czasem 30 ladnych ryb, dluga nimfa
3) 22-1 rano- orring times, czas ich wedrowek i aktywnosci, miejscowki za szypotami, pozniej na samym ich koncu w miare przemieszczania sie ryb, tak na prawde przy normalnym stanie wody sa raptem trzy rynny, te najglebsze, ktorymi podazaja ryby, dojscie mozliwe z muchowka, rzuty takze
4) 1.30-2.30-3 rano, moment gdy pojawiaja sie mewy, najwieksza rojka chrustow, lowienie niczym z bajki, ryba po rybie, jeden wielki chlupot na rzece, wszedzie ryby, bardzo wybredne jesli chodzi o nimfy, jak sie dobralo co potrzeba bylo kapitalnie.
5) Ognisko nad rzeka, obserwacja przemieszczajacych sie ryb, zbiorek maluchow, ktorzym starzy nie pozwolili sie najesc, wieczorne rozmowy rodakow i miejscowych.

Niestety niska temperatura i wysoka woda owe plany strasznie pokrzyzowala. Pierwszego dnia bylem zalamany, w kilka godzin i po przejsciu dwoch kilometrow mialem doslownie 7 malych ryb, najwieksze moze ciut ponad 30 cm, w dodatku wymuszone nimfowymi technikami jakie nie byly wczesniej potrzebne Trzeba bylo dostac sie na wyspe, mniej ludzi, wiecej miejscowek plus szansa dostania sie w szypoty gdzie rok wczesniej swietnie polowilem. Plywadelkiem wygladalo to bardzo kiepsko wiec wzielismy lodke na reszte pobytu.

Godziny zerowan zmienily sie i zaczely pokrywac z zerowaniem ( rzadko widocznym ale jednak) pstragow wiec ganialem ze switchem Guideline za nimi, przegapiajac jednoczesnie najlepsze brania lipieni co nie oznacza ze ich nie polowilem. Ryb bylo sporo ale co najwazniejsze byly wieksze niz wczesniej, rzadko kiedy braly lipki ponizej 40 cm, wiekszosc miala 42-45 cm, najwieksza trafiona to 48. Lowilem ich miedzy 10 a 20 podczas wieczornej sesji, reszte czasu spedzajac ze streamerem. Chwil magicznych bylo kilka, codziennie trafial sie moment oblednego zerowania gdzie w bardzo krotkim czasie wyjezdzala jedna po drugiej wlaczajac kilka dubletow. Do pelni szczescia potrzeba bylo wejsc dodatkowe 10 metrow w rzeke ale bylo to nierealne, wlazilismy ile sie dalo, nikt poza nami nie odwazyl sie w owe szypoty wejsc chociaz nasze ryby widzieli. Tak na prawde to lipienie polowilismy dobrze tylko ja z Wojtkiem ( dwoch naszych kompanow lowilo glownie na jeziorze szukajac szczupakow i okoni) chociaz Szymon przez chwile zlowil bodajze 7 dzych lipieni jak sie z nami zabral jednego wieczoru.

Jednemu Szwedowi zafundowalem kilkanascie sztuk juz dobranych pod warunki nimf, pokazalem szybko o co chodzi, wrocil za dwie godziny, usmiechniety od ucha do ucha, jak nastolatek z daleka krzyczac, ze mial 13 sztuk zas przez poprzednie trzy dni na zero. Mial pod 70 lat jak sie okazalo, podarowal w zamian kilkanascie swoich blach ale najwazniejsze, ze wytlumaczyl dlaczego sa jakie sa i dlaczego takie a nie inne. Kilka watpliwosci z czasow spina sie wyjasnilo, owoce beda zbierali inni za rok. Dostalem tez zaproszenie na jego prywatna rzeke lososiowa, ma pare kilometrow- czasem warto pomagac obcym.

Warunki panujace wykluczyly lowienie na suchara, oczekiwalem na jetke majowa badz chociaz wieczorne chrusty ale lowilem raptem godzine, bez wyjscia, bez brania, ryby z braku innego pozywienia wpierdzielaly larwy komarow, chrusty jak juz sie pojawialy to wielkosci 4-5 mm, nawet jakby takie uwiazac na hakach 20-22 to ciezko by bylo najpierw cokolwiek zobaczyc na sfalowanej wodzie, drugie niemozliwe wyciagnac na zylce odpowiedniej do wielkosci haka.

Ze sprzetu jaki zabralem nieuzywane byly:

1) Loop do suchara ( godzina)
2) St Croix na szczupaki, nie mialem ochoty, padalo, zimno, lososiowate jeszcze mnie nakrecaly jakos przy cieknacych woderach
3) Zenith bo mialem Guideline
4) Plywadelko bo sensu nie bylo, nurt za szybki, moglo by sie zle skonczyc gdyby mnie przerypalo przez szypoty

Tak wiec zostal switch Batsona #6, po raz kolejny podstawowa wedka do nimfy, krotkiej i dlugiej. Znowu nadepnieta w butach do brodzenia, znowu wyginana na wszelkie mozliwe sposoby, jak poprzednio wrocila cala, czas ja ciut przezbroic w Bujo Rods bo przelotki na szczytowce sie juz wszystkie oprocz ostatniej ruszaja ale maja prawo, mase ryb na nia wyjalem. Taka dluga i dosc glaboko pracujaca konstrukcja pozwala na dosc specyficzne rzuty na kilkanascie metrow nie placzace dwu-nimfowego zestawu. przy nimfie uzywalem swierzego Strofta 0.22 mm, przy streamerze 0.37 fluorocarbon Segauara.Kolega po pierwszych perypetiach zwiazanych z ostro walczacymi rybami na piatce T&T reszte wyjazdu spedzil z Sage TCR #6 w reku i przyponach okolo 0.30mm, rybom nie przeszkadzalo, hole trwaly dosc krotko

Druga, uzywana do streamera byl Guideline, za kazdym razem gdy nia lowie zadziwia mnie coraz bardziej. Zaczela zywot z podpieta Airflo Cold Saltwater Intemediate #10, 25 metrow rzuty stojac gleboko w wodzie nie byly zadnym problemem, pozniej Guideline 4Cast #7 z tonaca koncowka w 5 klasie ( super linka notabene, na wyprzedazy kosztowala 20 funtow), ta juz cala wylatywala jak bylo potrzeba, pierwsze 10 metrow ladowalo sie tak sobie, pozniej doslownie frunelo :)

Wodery zaczely cieknac trzeciego dnia ( nowki niesmigane), cos tam podklejalem ale caly czas mokro wiec i nie mialo jak wyschnac, kiepskie przezycie w zimnie ( 4-5 stopni w nocy), kilkanascie w ciagu dnia.

Dwoch towarzyszy na jeziorze radzilo sobie dosc dobrze aczkolwiek w tym roku nie mieli zadnej metrowki, bardzo duzo ryb 80-90 pare cm. Lowili z pompowanego kajaka, we dwoch, oblawiajac wybrane miescowki po uprzednim dowiezieniu samochodem i zwodowaniu. Ryby ponad 90 cm mieli chyba za kazdym razem. Ich mozliwosci przemieszczania sie i poszukiwania ryb byly ograniczone, brak tych najwiekszych mamusiek byl dosc zagadkowy, baaardzo opozniona wiosna, ktora tak na prawde jest tam do tej pory zapewne spowodowala opoznione tarlo i mogly przebywac jeszcze na tarliskach, czesc ryb byla zastanawiajaco gruba, jako ze zadna nie zostala zberetowana to nie wiadomo czy mialy jeszcze w sobie ikre czy nie ale upasc sie w tak krotkim czasie nie mogly. W przyszlorocznym wyjezdzie zabierzemy sie za nie bardziej profesjonalnie, jerkbaitowo bym rzekl czyli echo, silnik i ponton/lodka plus oczywiscie jerki bo towarzysze lowili praktycznie tylko na gumy by pojedynczym hakiem robic jak najmniej rozpierduchy w paszczach ryb.


Dla mnie osobiscie ten wyjazd byl bardzo wazny i jednoczesnie edukacyjny, w sumie po raz pierwszy od 2007, inna tak na prawde woda i brak spina spowodowaly, ze wszystko odkrywalem od nowa, lowienie bylo nowym wyzwaniem. Bardzo duzo sie nauczylem, wiele dowiedzialem, czesc informacji i obserwacji ciekawa pod katem prowadzenia streamera ( okazalo sie ze nie trzeba podciagac tylko lowic po lososiowemu) jak i samego jego wygladu ( lososiowe konstrukcje byly robily robote). Wiem jaki sprzet zabrac ze soba w przyszlym roku, oczywiscie muchowki, podstawowa juz dojechala 12' #8 do glowic, skandynawskich oczywiscie, cos dojdzie pod skadzity-sradzity, niestety bede sie musial z nimi przeprosic :( najpewniej ponad 13'.

Najwieksza perelka czekala na mnie jednak juz po przybyciu na miejsce. Wojtek jakis czas temu byl w Nowej Zelandi i udalo mu sie kupic kilka ''starych''- nowych muchowek CD z uwielbianej seri GHR, jeszcze tam robionych. W moje rece trafil 9' #6 w trzech kawalkach, mocniejszy brat skradzionej w 2011 czworki, najlepszej i zarazem pierwszej wedki muchowej jaka mialem.

Jak bede mial wolna chwile powklejam wiecej zdjec, na razie 81 cm musi wstarczyc. Nie mamy ich duzo, lowilismy kawalek od siebie, dojscie do kumpla by cyknac sweet focie byl niebezpieczny i za dlugi zas ryby mialy byc wypuszczane w jak najlepszej kondycji to i sensu za duzo nie bylo. Jak tylko bylismy w miare blisko to cos sie cyknelo badz nagralo na kamerze. Jak ktos kiedys poskleja wszelkei go-prowskie filmiki to wkleje.

Chwile po powrocie dostalem wiadomosc od Wojtka- jeszcze tylko 360 dni i bedziemy tam z powrotem, ano bedziemy w naszym magicznym miejscu, miejscu porazek jak i sukcesow, w przeslicznej Jamtlandi gdzie czlowiek jest dodatkiem do przyrody a nie dowrotnie, gdzie powietrze czyste, renifery i losie widywane na porzadku dziennym, w naszej odskoczni od cywilizacji.

Pozdrawiam,

Bujo

P.S. Zdjecia powklejam lada chwila jak ogarne temat

P.S. 2 - bo zapomnialem- dwa dni nie bylismy w stanie lowic, porywisty wiatr, ostry deszcz nie pozwalal na jakiekolwiek wypady na lodka zas lowienie przy brzegu sensu zadnego nie mialo :(




Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
24 lip 2015 17:57

I bez zdjęć relacja jest wystarczająco komunikatywna i obrazowa na tyle, że nic innego nie pozostaje jak tylko zazdrościć :)

Zdjęcie
Zed Zgred
24 lip 2015 22:13

Nie zawsze można mieć kokośne warunki, grunt to się w nich odnaleźć :)

    • Friko lubi to

"Wyniki jak dla mnie tylko potwierdzaja, ze szkiery sa ostro przereklamowane, ilosc ryb zlowionych wedle szwedzkich lowisk na jakie jezdze, bardzo kiepska/prawie tragiczna, 4x metr+ i 10 90+ to standard na jedna osobe a nie 20 ( powtarzany prawie corocznie od 2007)."

"Moich dwoch kumpli bedzie ganialo za szczupakami po jeziorze, bez silnika, z pompowanego kajaka srednich lotow, musiala by zdarzyc sie jakas totalna klapa by nie zlowili wiecej ryb niz 20-stu z lodkami, echosondami i silnikami na jerkbaitowym zlocie 10-cio lecia"

"Dwoch towarzyszy na jeziorze radzilo sobie dosc dobrze aczkolwiek w tym roku nie mieli zadnej metrowki, bardzo duzo ryb 80-90 pare cm. "

 

Jak widać w tym roku warunki nikogo nie rozpieszczały.

Czekamy na fotki :)

Drogi @Pasta,

 

Ryb powyzej 90 cm zlowili sporo, na pewno ponad 20, metrowki faktycznie ich olaly ale sa tez tego powody. Byly to dwie osoby, nie 20, plywali pompowanym kajakiem nie duzymi lodkami z 15 km silnikami, plywali tam gdzie znali, nie gdzie echo pokazywalo ryby. Roznica subtelna ale jednak :) 

 

Zdjecia dodam za 2-3 godziny, wczesniej nie bylo opcji :( 

Czekamy na zdjęcia