Pike fly - wyzwanie pięciodniowe
Pięć much w pięć dni. Czas zapełniać pudełko choć świerszcze Syrsan jeszcze nie cykają. Regularnie bez spinki. Można by więcej bo co to za wynik 1x5? Ale chodzi o coś zupełnie innego - zabawa, po godzince dziennie, na spokojnie by był też czas na myślenie i wyciąganie wniosków.
W zeszły weekend, mimo że to czas wolny nie dałem rady usiąść przy imadle. Najpierw wirus ten skurczybyk dorwał nas i z kręcenia wyszły nici. Praktykowanie przesunęło się o kilka dni. Później szalone tempo w pracy i mnóstwo drobnych dupereli, które zakłóciły trening. Plan jednak obmyśliłem. Niewielkimi krokami osiągnąć swój cel - pięć różnych much, w pięć dni. Uczyć się różnych materiałów, różnych technik wiązania much.
Pamiętacie jaka była moja piersza? Odsyłam do wpisu "Pierwsza ever ...". Było to grubo już ponad miesiąc temu. Od tego czasu nie tylko skompletowane narzędzia, zebrane materiały, zdobyte pierwsze doświadczenia, ale też ukręconych sporo szczupakowych much jak i kilka boleniówek. Część zobaczyła kosz, część dumnie dołączyła do mojego oręża.
Na boleniówki przyjdzie jeszcze czas. Do rozpoczęcia sezonu kilka miesięcy a poza tym muszę dokupić miękki materiał (naturalny). Na szczęście niewiele ... i to mnie cieszy. Poza tym kolorystycznie też będzie latwiej - biały, a lepiej szary, oliwka i czarny. Wystarczy. Boleniówki będą naturalne, wąskie, układające się w warkoczach niespokojnego wiślanego nurtu. Tylko znaleźć odpowiednią miejscówkę i zagrają. Pamiętam te przyczajki nad brzegiem srebrnej i pachnącej wikliną Wisły. Pamiętam grę - im mniej rzutów tym lepiej i ten jesienny amok na przelewach na początku grupowania się uklei.
Pierwsza ever to już wspomnienie. Craft fur nawinięty ot po prostu tak na tubkę, zasmarowany UHU by nie miał sił się poruszać. Cała filozofia. Wyczesany. Do tego slinky fibre na grzbiecie i ponownie na głowę czerwony craf fur. Po miesiącu oglądania różnych stepów, testowania materiałów, sposobów układania mogę złożyć samokrytykę. Teraz zrobiłbym to inaczej. A może teraz w ogóle nie zrobiłbym już takiej muchy? Ale pierwsza ever ... jest pierwsza i tak już pozostanie. Teraz może być już tylko lepiej ...
Swoje wyzwanie rozpocząłem ambitnie. Terminator. Przegubowiec. Szarpany ma chodzić jak jerk. Wąski łeb dostał zadanie przeszywania wody, a ogon zamiatania. Zbyt ambitnie …. mucha fajna ale beznadziejnie dobrałem kolory i nie pozostawiłem na niej suchej nitki krytyki. Przy okazji zadałem sobie pytanie - jak dobierać kolory? Znalazłem bardzo prostą odpowiedź. Opiszę ją w kolejnym poście.
Po klęsce pod Waterloo, a może jednak nie, postanowiłem zrobić 5 jednakowych muszek różniących się jedynie kolorem. Wzór ten sam, materiały te same, kolory różne. Na początek - okoń, leszcz, płoć, coś niebieskiego i coś fantazyjnego.
Technologia
- tuba 4mm - szczupakowe będę robił na takich
- bucktail wiązany w rewersie by zrobić stelaż
- big fibre własnoręcznie wykonane, dwa miksy - kupiłem po prostu sztuczne włosy i je cierpliwie pomieszałem
- flashabou
- magnum flash - po 2 wstążki
- drobne kosmyki snow runnera (wokół tuby wiązane - 4-6 sztuk ale drobne) - długie bo prawie po 20 cm
- trochę przyciętego big fibre (kolory te same) + flashabou - krótszy niż poprzedni
- snow runner wiązany w reversie by zrobić objętość (przycięty snow runner - krótszy niż ten wiązany wcześniej)
- pióra siodłowe grizlie (na całą długość)
- na pętli miks snow runnera z optic flashem
- maska #10 + oczy 3D #10
- na zakończenie nitka przed maską
I tak powstało 5 bestii. Są obszerne, sprawiają wrażenie dużych ryb … mimo, że są lekkie, a materiału wcale nie użyłem wiele. Na Syrsan idealne. Sznur intermediate i śmigane gdzieś pod trzciny. Podciągane nieregularnie, będą falowały gdzieś 30-50 cm pod powierzchnią i … ten podążający cień … Wyobraźnia już działa.
- lukomat, Sławek Oppeln Bronikowski, Kamil Z. i 13 innych osób lubią to
Glamour oznaką jest amour..