Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


1078 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

948 gości, 5 anonimowych

melon78, Bing, Google, PiterS, foxy77, Mateusz95s, sinus, kolpi, kanu, elmo, nurek28, Sławek.Sobolewski, Repi, PawloGr, BOB, vako, vito42, Tomek TJ, freshwater, sero1975, fkuzi555, rally_Wojtek, golenia, Rafał Światłoń, mopar, coma, Voiteh, Sonary i mapy, kszysztof, rybak109, duży, Tomasz1990, arto83, Riverhunter, Robas, Welik, beton007, Mateo1989, Jano, Michał pc, Ferret, Voldemort, miramar69, kamiloniemy, Drabek, Pumba, Pawel369, Mało doświadczony, Jacek01, cyprys19, leszek3b, bartekmaj, Tiur, mav3rick, rotacja, TOMIS1975, mark, Sławek77, Bartek..., kedar, Kontemplator, saitt, MIGOTKA, lyha, dante, dnk, andrew16, Waldi p, Radek1, Dominik Nowakowski, 77robson, JerryM, POLONIAb, Biegus1, DominikBP, star, mickeN, Henrikes, Kingfisher, GarowyJK, ZanderMajster, ripper201, Łuki34, markir, TOFIX99, FISH, Leszko, Ide52, Michał 1982, Sumito, drateffka83, BGM, staszek72, Abu1978, Livers, Profil_Nieaktywny, Huberto, Tomek2303, tomibdg, chulo, Tokarz 2000, PePe., 1sid, Crazy_Pike, ksywa, wobler130, przemek531, drakmen, DarekM, aloha, CORNEL, nitror1, troutmaniacs, tomuś, PrzemekL, MichałM, comen, OJP, krecik, lotalota, Lokityrem, darsio, lukaszkosciukiewicz, gringo, gerwazy, _hubercik_, adamos


- - - - -

Mała rzeka ... duże pstrągi na muchę


Zostałem poproszony po raz kolejny o napisanie artykułu, ale ponieważ tym razem otrzymałem wolną rękę, wykorzystam tą sposobność by poświęcić kilka słów gatunkowi, któremu oddaję najwięcej mego czasu i uwagi. Doświadczeni muszkarze z pewnością nie znajdą tu jakichś nowych informacji, ale Ci, którzy dopiero zaczynają przygodę bądź zapatrują się z ciekawością na małe rzeki, wymagające troszkę odmiennego podejścia, mam nadzieję że wyniosą z tego tekstu jakieś wartościowe przemyślenia. Pstrągi na muchę kojarzą się z dużą, rozległą rzeką; o szybkim nurcie, z mnóstwem szypotów, przelewów czy głębokimi rynnami uścielonymi wielkimi głazami na dnie. Gdy zamkniemy oczy pewnie stanie nam przed oczyma obraz stojących gdzieś z dala od brzegów wędkarzy, zanurzonych po pas w zimnej wodzie, wymachujących dostojnie sznurami smukłe pętle, kreślone w nieograniczonej wręcz pustce otaczającej ich przestrzeni.
Jak więc skonfrontować ten obraz ze stanowiącą przeciwległy biegun wizją malutkiej, zakrzaczonej rzeczki; dzikiej, zapomnianej i na pierwszy rzut oka zupełnie nieprzystępnej dla potrzebującego „wolności” muszkarza? Okazuje się jednak, że na nizinnej rzeczce górskiej pstrągi na muchę łowić też się da, i to całkiem skutecznie.

Dołączona grafika


Gimnastyka muchowa. To określenie upodobałem sobie najmocniej kiedy przychodzi mi opisać wędkowanie na muchę w małej, nizinnej rzeczce. Od momentu, kiedy rozpocznie się na niej swoją przygodę, będzie jej towarzyszyć codzienna walka z zaroślami, gałęziami, drzewami i przeróżnymi innymi przeszkodami. Skuteczność? Na pewno uzależniona od stopnia nabytych umiejętności, ale także od okresu żerowania ryb o danej porze roku. Szereg porażek, dni spędzone na zdobywaniu doświadczeń i szlifowaniu tych już nabytych, aż wreszcie smak długo oczekiwanych sukcesów. To wszystko zebrane razem tworzy magię, która tak mocno przyciąga mnie w ten niezbyt przyjazny dla muszkarza świat. Jest to spojrzenie na tą metodę z zupełnie innej strony, odkrycie jej odmiennych zastosowań, które być może zaowocują wypracowaniem nowych technik czy też wplataniem i wykorzystywaniem ich elementów w warunkach jakie będzie stawiać przed nami nowo odkrywane łowisko. Jest to też doskonała alternatywa dla tych wędkarzy, którzy podobnie jak ja na typową górską rzekę wybierają się „od święta”, aby na którejś z pobliskich rzeczułek potrenować czy poczuć choćby namiastkę muchowego „wielkiego świata”. Trzeba także zdawać sobie sprawę z tego, że często te małe i niepozorne rzeki kryją w swym nurcie naprawdę godne uwagi okazy, które zapięte na balansującym na granicy błędu zestawie dostarczą nam niezapomnianych emocji.

Dołączona grafika


Jeśli chodzi o sprzęt, jestem zwolennikiem minimalizmu stąd też posiadam jeden zestaw, którego elementy pozostają niezmienne przez cały pstrągowy sezon. Kij krótki i mocny, chyba nie trzeba opisywać dlaczego. Krótki, by skutecznie radzić sobie w mocno ograniczonej przestrzeni; mocny, by dać radę sile i waleczności dużej ryby holowanej często w bardzo trudnych technicznie miejscach. Do tego celu służy mi szklana wędka długości 2,28 cm w klasie 5/6, i choć czasem przydałoby się mieć jeszcze kilka centymetrów mniej, to zdecydowanie jest to kij któremu mogę zaufać.W kwestii kołowrotka raczej nie ma za dużo do powiedzenia, choć warto by był to mechanizm opierający się na sprawnym i mocnym hamulcu, który pomoże nam w przypadku holowania okazowych ryb wykorzystujących w nurcie kryjącym wiele niebezpieczeństw swą siłę i waleczność.Linka, jako że w 99% będzie wykorzystywana wyłącznie do rzutów rolowanych, musi posiadać kształt głowicy który ułatwi ich wykonywanie. Do tego celu używam wspomnianego już w artykule o kleniach sznura o głowicy długości 9,5 metra. Rzut rolowany w mojej opinii jest narzędziem niezwykle precyzyjnym, które dopracowywane na każdym kolejnym wypadzie pozwoli na podawanie małej muszki dosłownie na centymetry od korzenia czy nawisu trawy, który sobie upodobaliśmy. Dodatkowo przeciskająca się między przeszkodami pętla dostarczy nam wiele radości, kiedy dokładnie poprowadzona rozłoży nasz zestaw zgodnie z przewidywaniami. Rzut wyjątkowo przyjemny, który nawet kiedy pstrągi będą wyjątkowo wybredne, zajmie nas na tyle by o tym zapomnieć i skupić się nad dopracowywaniem jego techniki.
Nizinna rzeczka pstrągowa to bardzo ciekawe łowisko dające wiele możliwości, którymi można skutecznie operować. Jedną z nich jest jej zmienny charakter, dzięki czemu odnajdziemy zarówno odcinki o szybszym nurcie, węższym korycie, nieregularnym dnie z licznymi głębokimi dołami; jak i odcinki powolne, rozlane szerzej pomiędzy brzegami, o bardziej regularnym dnie w którym łatwo dostrzec ciekawe rynienki czy też splątane sieci korzeni. Wiedza, które z tych odcinków wybrać do łowienia w danej porze roku pozwoli na skuteczne wędkowanie i spotkania z dużymi rybami.


Dołączona grafika


Sezon z muchówką w dłoni rozpoczynam od razu, kiedy tylko jest to możliwe. Jeśli tylko temperatura będzie oscylować w okolicy 0 stopni, albo do 3, 4 stopni poniżej, bez wahania wyruszam nad rzekę. Zimą oraz wiosną poruszam się brzegiem w dół strumienia, najczęściej po odcinkach z wolniejszym nurtem, bądź z większą ilością zastoisk i spowolnień.


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Metoda, z jakiej korzystam najczęściej do streamer i mokra mucha. Stanowisk ryb należy się spodziewać w będących z boku głównego nurtu głębszych rynienkach, w których rosnące na brzegu drzewa tworzą z korzeni labirynty stanowiące dla pstrąga doskonałą kryjówkę. Rzuty najlepiej wykonywać prostopadle do brzegu lub pod niewielkim skosem. Ponieważ zimą pstrąg żeruje w głębszych partiach wody, korzystam z polyleaderów doczepianych do sznura, w kilku stopniach szybkości tonięcia.

Dołączona grafika


Muchą jaką zakładam najczęściej jest duża czarna pijawka, w zimie wzbogacona o pomarańczową główkę. Prowadzę ją identycznie jak mokrą muchę; po wykonaniu rzutu pozwalam by główny nurt zaczął ściągać ze sobą linkę, wyciągając muchę powolnym jednostajnym tempem spod korzenia czy też z rynny w której spodziewam się brania. Skuteczne są także pokaźne zonkery oraz cięższe imitacje głowaczy.

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Im zacznie się robić cieplej, tym częściej do przyponu wiążę muchy coraz mniejsze i pozbawione rzucających się w oczy elementów w jaskrawym kolorze. Tam, gdzie nurt jest silniejszy wciąż używam tonących polyleaderów, by szybciej sprowadziły muchę na pożądaną głębokość. W miejscach gdzie nurt znacznie zwalnia, przechodzę na zwykły przypon zawiązany z żyłek fluorocarbonowych, aby wykorzystać atrakcyjność dłużej prezentowanej w toni przynęty. Pozwalam wówczas muszce aby powoli tonęła w pobliżu korzeni lub w głębszym dołku stojącym z boku nurtu, tak aby jak najdłużej pozostawała ona w strefie żerowania drapieżnika.

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Taki przypon zaczynam też stosować na odcinkach szybszych, od kiedy ryby zaczną ochoczo „wyskakiwać” ze swoich dołków i pozostaję przy nim już do końca sezonu. Fluorocarbon dużo lepiej się prostuje, przez co znacznie lepiej wczuwam się w kontrolę nad zestawem w momencie rzutu i uzyskuję potrzebną precyzję np. w chwili, gdy żerowanie pstrąga jest widoczne w małej, ściśle określonej przestrzeni bądź pod jednym, wybranym przez niego korzonkiem. Przypon wiążę z trzech odcinków, których średnica i długość stopniowo się zmniejszają. Całkowita długość to najczęściej długość kija, natomiast średnica końcowego odcinka to 0.18 – 0.20 mm.

Dołączona grafika


Późna wiosna to etap kiedy w ruch idą lekkie nimfki, mokre muszki i malutkie streamerki podawane na długiej lince. Ryby dłużej przebywają w toni i można szukać ich w każdej partii wody. Lubię wówczas muchować na odcinkach wolnych, gdzie w spokojnym nurcie łatwiej dostrzec oznaki żerowania ryby, spław czy też zebranie czegoś płynącego na powierzchni lub bezpośrednio pod nią. Precyzyjne podanie muchy w strefę takiej aktywności pstrąga bardzo często skutkuje pięknym braniem. Aby podejść tak żerującą rybę należy pamiętać o ostrożności, stąd też często będziemy zmuszeni do zaprezentowania muchy z większej odległości. Istotną rolę odgrywa wówczas kontrola spływu linki, gdyż jeśli nie poczujemy brania „w paluchach”, to właśnie sznur będzie wskazywał, że pstrąg zeżarł muchę.


Dołączona grafika


Wzory nimfek z których korzystam najczęściej to wariacje w stylu black zulu oraz klasyczne brązki, dociążone jedynie lekką mosiężną główką, tak aby jak najdłużej znajdowały się w strefie aktywności ryby, unosząc się w toni powoli w kierunku dna. Muchy mokre to wariacje march browna, a także wspomniany wcześniej black zulu. Bardzo dobrym wyborem okazują się muchy typu emerger, a wciąż skuteczna pozostaje klasyczna, niewielka pijawka bądź szarawy malutki streamerek, imitujący narybek.

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Lato to zupełna zmiana taktyki. Zakładam spodniobuty i wciskając się w szybszy nurt poruszam w górę rzeczki. Niski stan wody sprawia, że doskonale widoczne są wszelkie podmycia, dołki czy też ledwo „wgniecenia” w dnie, gdzie ustawiają się pstrągi. Wyższa temperatura wody zmusza ryby do ustawiania się w szybszym nurcie, dużo bardziej wzbogaconym w tlen.

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Idealną metodą staje się wówczas długa nimfa prowadzona z prądem. Jest to łowienie trudne, wymagające skupienia nad prowadzeniem zestawu, który w szybszym nurcie ciężej jest utrzymywać w napięciu. Zbyt luźno ściągana linka sprawi, że brania na większej odległości czy też w głębszej wodzie będą niewidoczne a jeśli nastąpią, ryba szybko się wypnie. Jest to jednak metoda niezwykle skuteczna o tej porze roku, gdyż często wystarczy tylko wstrzelić nimfkę w dołek czy zaciemnienie, by pstrąg natychmiastowo wystartował w jej kierunku. Tak podana mucha, prowadzona z prądem, bardzo szybko osiągnie głębokość wystarczającą by zostać dostrzeżoną przez pstrąga. Stanowiska ryb są doskonale widoczne, ponieważ niska woda odsłania je i podaje nam niczym jak na dłoni, dając okazję do złowienia wymarzonej ryby.

Dołączona grafika


Dzięki poruszaniu się w wodzie staniemy się mniej widoczni i będziemy w stanie podejść bliżej do potencjalnej miejscówki pstrąga. Dodatkowym plusem brodzenia jest fakt, iż wyjątkowo zarośnięte o tej porze brzegi nie dość że są mało komfortowe do poruszania się, to jeszcze demaskują nasze zamiary daleko przed tym jak zbliżymy się do miejsca w którym żeruje ryba. Brodząc ominiemy więc hałaśliwe szuwary czy pękające pod stopami gałęzie, a także otworzymy przed sobą drogę do tych najbardziej niedostępnych dla łowiących z brzegu miejscówek, zwiększając nasze szanse na złowienie długo nie niepokojonej ryby. Godną wspomnienia jest też uwaga, iż większość miejscówek widziana z brzegu o tej porze roku, gdy panują specyficzne warunki zarówno ze względu na stan wody jak i jej czystość, może wydać nam się o wiele mniej atrakcyjna niż z perspektywy kiedy poruszamy się w górę nurtu. Wtedy każda, nawet niepozorna zaciemniona plama zachęci nas by oddać chociaż jeden niechlujny rzut.

Dołączona grafika


Dodatkowo pstrągi rankiem oraz popołudniami stają się wyjątkowo aktywne pod powierzchnią, w związku z czym zdradzają swą obecność. W ciągu dnia wykorzystuję lekkie nimfki, które można posłać na większą odległość. Wieczorem bardzo skuteczna będzie również sucha mucha, dlatego warto mieć ze sobą odpowiedni przypon, by zaprezentować niewielką jętkę czy też szczególnie widoczne latem chruściki.

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Mam nadzieję, że artykuł ten zachęci dotąd opornych muchowaniu w pozornie nieciekawych małych rzeczkach do zajrzenia nad ich zarośnięte i ciężko przystępne brzegi. Gwarantuję, że szybko docenicie klimat, jaki panuje takim „podchodom”, a gdy sezon się zakończy, zdziwicie się jak wiele możliwości można odkryć na przestrzeni upływającego czasu. Zapewne trudne początki zniechęcą niektórych do dalszej gimnastyki, lecz jestem pewien, że smak pierwszych zwycięstw na trwałe zapisze ten typ muszkarstwa na listę ulubionych pozycji. W końcu największe sukcesy rodzą się w bólu :D

Dołączona grafika


Z wędkarskim pozdrowieniem, Michał Pawłowski (Michał P.)


31 Komentarze

Mamy kolejny artykuł na naszej stronie. Drugi w tygodniu ... fajnie! Wracamy do tradycji ... regularnej publikacji artykułów. Mam nadzieję, że się cieszycie.

Jakie są Wasze doświadczenia w połowie pstrągów w małych rzeczkach? Spinning, mucha a może baitcasting?

Pytania do Michała bardzo mile widziane.
    • minecjusz lubi to
Zdjęcie
Kuballa44
29 wrz 2015 18:57

Michał, czy uważasz że mucha jest najskuteczniejszą metodą, czy to tylko kwestia wyboru tego co kto lubi najbardziej? Tylko i aż, oczywiście.
Czym się różni ciężki głowacz bowiem od jiga? :)
Tak czy tak, gratuluję pięknych ryb, a przez skuteczność i chęć dzielenia się wiedzą ja bym Cie wcisnął gdzieś do redakcji/teamu. Ale to nie moja już broszka. :)

    • remek i Friko lubią to
Zdjęcie
Michał P.
29 wrz 2015 19:58

Moim zdaniem ze skutecznością muchy, ale też i spinningu jest różnie, każda z tych metod ma swoje okresy kiedy okazuje się wybitnie lepsza. Jeśli chodzi o muchę, to na pewno nie jest to najskuteczniejsza metoda zimą i w mojej opinii spinning bije ją zdecydowanie na głowę. Zapewne wynika to stąd, że typowe dla nizinnej rzeczki górskiej głębokie a krótkie dołki zdecydowanie łatwiej jest obłowić spinningiem, co biorąc pod uwagę żerowanie pstrąga o tej porze roku blisko dna daje zadowalające efekty. Jednak na muchę w tym okresie łowić też się da, a dodatkowym napędem jest motywacja aby robić to jak najskuteczniej i dokształcać swoją technikę by "dościgać" spinning  ;) a później.. role się odwracają, szczególnie późna wiosna i lato wydaje mi się że trzeba zapisać na korzyść muchówki.
Co do ciężkiego głowacza na pewno różni się on jiga sposobem prowadzenia. Nie może on być zbyt ciężki, bo zwyczajnie nie dałoby się nim wykonać rzutu rolowanego i przytrzymać dłużej w strefie żerowania ryby, a to największa zaleta łowienia na długiej lince. Łowiąc jigiem głównie manewrujemy jego opadem i zdolnością szybkiego "przewiercenia" dołka, a nawet jeśli użyjemy mniejszej gramatury to nie uzyskamy tak spowolnionego opadu jak przy użyciu cięższego strimera, którego prędkość opadania uzależniona jest od wyporności linki muchowej. Szczerze przyznam że ja główki głowacza używam ze względu na jej niezwykle atrakcyjny wygląd i możliwość stworzenia w miarę realistycznie wykonanej imitacji, a nie ze względu na wagę. Nie może być ona zbyt duża bo dodając do tego wchłoniętą wodę przez materiał z którego jest wykonany głowacz uzyskalibyśmy masę która jeśli nie uniemożliwiłaby całkowicie to na pewno znacznie utrudniła wymienione wyżej rzuty rolką, nie wspominając o posłaniu jej na większą odległość  :)

Wow,  kapitalny artykuł ! I kapitalne ryby w tym artykule - gratuluję jednego i drugiego :)  Fajnie że dzielisz się ze społecznością jerkbait.pl swoimi doświadczeniami  :good:

 

Kiedyś Zbyszek Kawalec jak chciał zrobić ze mnie muszkarza dał mi do ręki takiego zielonego Hardy'ego w klasie #5 chyba, dosyć krótki kij ze sporym udziałem szkła w konstrukcji blanku, taki dosyć masywny, mocny - ale jak pięknie się nim rzucało. W zasadzie kij rzucał sam i to nawet w rękach takiego totalnie raczkującego świeżaka jak ja. Wydaje mi się że na małe rzeki i łowienie o jakim piszesz to mogłaby być dobra kontrukcja - jak masz mozliwość przejedź sie albo zadzwon do Kawalca, może jeszcze je ma.

Zdjęcie
Michał P.
29 wrz 2015 20:20

No nie do końca to jest tak że to ja się nimi dzielę - gdybym nie został poproszony to raczej bym się nie wychylał przed tłum, bo tak szczerze powiedziawszy nie uznaję się za znawcę tematu i zwyczajnie nie chcę wyjść w oczach tych, którzy rzeczywiście mają szeroko pojętą wiedzę o tej tematyce jako ktoś, kto aspiruje by być tak postrzeganym. Widzę jak wiele nowego uczę się na przestrzeni każdego sezonu i skoro tyle jeszcze jest do odkrycia, do nauki to jak uczeń winien zasiadać przed mównicę wykładowcy?  :lol:

... i do tego jaki skromny :)

Lektura takiego artykułu, na zakończenie dnia, to czysta przyjemność, gratuluję autorowi i proszę o kolejne  :)

 

Mimo, że jestem zatwardziałym korbiarzem, ten tekst bardzo mnie zainspirował i odświeżył wspomnienia związane z łowieniem pstrągów na mikro rzeczkach. Pamiętam pierwszego kropka z takiej wody, to było dekadę temu, na Podkarpaciu, gdzieś w Beskidach. Z miejsca na odludziu, gdzie wysadził mnie zdziwiony kierowca pekaesu, miałem kilka kilometrów marszu, który zaplanowałem sobie wzdłuż niebieskiej kreski widocznej na mapie. Ta kreska okazała się uroczym, górskim strumykiem, który wił się wzdłuż trawiastych i leśnych pagórków, tworząc urocze meandry z małymi głęboczkami. Ale ja mijałem je, zafascynowany tym co czeka mnie już za zakrętem. I tak by pewnie pozostało gdyby nie stary przepust drogowy, pamiątka po czasach PGR-ów, z którym była kolejna mikro głębina. I coś się w niej błysło ... i mała Rapala Oryginal F ... i pierwszy ... i kolejny. 

 

Pozdrawiam serdecznie !

Zdjęcie
szymanek69
29 wrz 2015 21:23

Michał dziękuję za merytoryczny artykuł który pogłębił moją muchową wiedzę i oświecił w paru kwestiach  ;)   Twój pstrągowy świat jest w dużej mierze podobny do mojego więc dużo rzeczy wykorzystam

 

Pozdrawiam :)

    • Friko lubi to
Zdjęcie
Kuballa44
29 wrz 2015 21:35

Michał, czyli kluczem do sukcesu wydaje się być jak najwolniejsza prezentacja przynęty w drodze do dna? Tzn, jak najwolniejszy opad?

Zdjęcie
bartsiedlce
29 wrz 2015 21:43

Michale, pięknie oddałeś klimat małej, nizinnej rzeczki. Dzięki za tekst, pisz więcej, masz dobre, lekkie pióro. 

Zdjęcie
Michał P.
29 wrz 2015 21:55
Powolny opad wydaje mi się szczególnie skuteczny na odcinkach z wolnym nurtem, o regularnym dnie, z łagodnym przejściem z rynny czy też dołka na wypłycenie. Tam ryba nie jest "uwiązana" do dna w jednym konkretnym dołku choćby z groźby wystawienia się na widok kiedy wypłynie żerować, a porusza się wypatrując pożywienia. W takim wypadku powoli opadająca mucha dłużej pozostaje w strefie gdzie może zostać zauważona przez pstrąga. Biorąc pod uwagę taką charakterystykę łowiska rzekłbym, że im późniejsza pora roku, tym dłuższy opad będzie skuteczniejszy. Inaczej rozpatruję wąskie odcinki z szybkim nurtem, gdzie dołki są głębokie i krótkie, a mucha prezentowana na długiej lince szybko przepłynie przez obszar w którym może zostać zauważona przez rybę. Latem w takich miejscach specjalnie sprowadzam muchę z prądem aby szybciej znalazła się bliżej dna, a jej opad jak najbardziej zbliżony był do naturalnego. Zimą natomiast wspomagam się tonącym polyleaderem :)
    • Kuballa44 lubi to
Zdjęcie
Kuballa44
29 wrz 2015 22:00

Dzięki. Ciekawiło mnie to z punktu widzenia kogoś kto daje rade z kropkami równo. :)

Zdjęcie
pawlikowski
30 wrz 2015 07:33

Świetny artykuł, bardzo dobrze obrazuje sytuacje na jakie możemy napotkać na tak małych zakrzaczonych rzeczkach. Z duzą przyjemnością czyta się tak składny i merytoryczny tekst !

Zdjęcie
niedziel_jig
30 wrz 2015 07:56

Należy jeszcze dodać, że ryby w wodach o których pisze Michał są co raz mniej rybne niż były, więc umiejętności mnożymy razy 2. Tego typu wędkarstwo muchowe to sztuka sama w sobie, ile trzeba trenować, żeby skutecznie podać daleko między korzeniami, krzakami, trawami itp. lekkie muchy. Brawo.

Rewelacja, od roku robię podchody do muchówki właśnie na takie rzeczki i dopiero Ty mnie zachęciłeś skutecznie. Widzę, że się da :)

 

A jeśli można to podpytam o przypon: jakie średnice żyłek stosujesz patrząc od końcówki sznura? Ostatni znam (0,18-0,20) :)

Pozdrawiam

Zdjęcie
Michał P.
30 wrz 2015 09:55

Bardzo się cieszę że znajdujecie w tym tekście przydatne dla siebie informacje, bo nie chciałem żeby wyszedł z tego nikomu niepotrzebny bełkot  :P 
Co do średnic żyłek, nie łączę odcinków o różnicy większej niż 0,05 mm, czyli do sznura wiążę średnicę około 0,30 mm  :)

    • Bander lubi to

Dziękuję Ci za odpowiedź :)

Zapytam jeszcze czy Twoim zdaniem da się na takiej wielkości rzece i takich warunkach połowić na wędkę długości 2,9m? (stary kochany whisker 5-7).

Ewentualnie jeśli mógłbym Cię prosić o jakieś propozycje wędek (oczywiście Twoje preferencje).

jeszcze raz dzięki!

Zdjęcie
Michał P.
30 wrz 2015 10:13

Moimi ulubionymi metodami są wszystkie z wykorzystaniem długiej linki, a niestety do tego typu łowienia odradzam tak długich kijów.. Nie dość, że naprawdę utrudniają one "zabawę", skutecznie psują nerwy, to istnieje bardzo duże ryzyko uszkodzenia wędki. Ja łowiąc kijem 2,28 cm długości nie uniknąłem złamanej szczytówki a co dopiero przy wędce prawie 3 metrowej. 

Odnośnie propozycji wędek to się niestety nie orientuję bo od kiedy zakupiłem w Visionie Cult Fibera nie przeglądałem już tego co jest dostępne na rynku. 

    • remek i Bander lubią to

Wszystko jasne, dziękuję :)

    • pepccio lubi to

Rzeczka jak u mnie :) Jedno pytanie, odnośnie rolki... Jak rzucić rollcasta idąc pod prąd ?? Spływająca na mnie linka mocno mi przeszkadza i staram się jednak rzucać znad głowy lub bokiem jakoś...

Zdjęcie
Michał P.
30 wrz 2015 18:17
Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie :P nie przypominam sobie żebym miał z tym większe problemy, dużo trudniejsza jest dla mnie kontrola nad prowadzeniem zestawu

Chodzi mi o to, że jak łowię blisko siebie i wybieram linkę to potem nie mam czym rzucić i muszę machać znad głowy, a jak zostawiam linkę i spływa ona do tyłu to też już z tego rolki nie zrobię. Jeśli łowię dalej czyli te 7-8 m ode mnie to faktycznie nie mam problemu bo mam jak zrobić D-loop.

 

Podejrzewam, że może to mieć związek z długością kija. Ty używasz 2,28 ja 2,70. Więc Ty 3 metrowy odcinek linki masz jeszcze na wodzie jak podniesiesz kij, a ja mam już całą linkę w powietrzu i stąd trudności w rolce.

Zdjęcie
Michał P.
01 paź 2015 09:51
Trudno jest opisać techniczne niuanse podczas wykonywania rzutów za pomocą tekstu.. co prawda przypominam sobie jak pokazywałem i tłumaczyłem koledze roll cast na żywo i tez wychodziło mu to bardzo opornie. Być może chodzi o linkę, do rzutu rolowanego lepiej mieć krótszą i bardziej zbitą głowicę żeby pociągnęła resztę do przodu. Długość kija raczej nie przy tym problemie znaczenia bo jak dla mnie kijem dłuższym dużo łatwiej się rolki rzuca.

Ja mam DT5 Robinsona i szczerze mówiąc słabo lata, dopiero na przyszły sezon zakupie Rio Golda, albo tego Visiona z krótką głowicą bo sporo osób go zachwala na mniejsze ciurki.

Swietny art, uwielbiam klimaty takich malych rzeczek :)