Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

- - - - -

Mity i fakty na temat jerkowania


 

Na temat jerków mówi się coraz częściej. O metodzie tej rozpisuje się prasa wędkarska, strony internetowe. Coraz częściej spotykamy wędkarzy, którzy opowiadają o rybach złowionych właśnie na jerka. Jednak cały czas spotykam i takich, wśród których panuje pewna obawa przez zastosowaniem tej stosunkowo nowej w Polsce metody. Niniejszy artykuł jest próbą obalenia pewnych, najmocniej zakorzenionych stereotypów odnośnie metody jerkowej. Myślę bowiem, że jerk, zwłaszcza wiosną i jesienią, może być fantastyczną przynętą na rekordowego szczupaka. Ale czy tylko na szczupaka?

Przechadzając się jakiś czas temu nad brzegiem jeziora w poszukiwaniu kolejnej szczupakowej miejscówki, jeden z napotkanych spinningujących wędkarzy, wskazując na moją przynętę i sprzęt (multiplikator oraz krótką wędkę z charakterystycznym pazurem w uchwycie kołowrotka), nieśmiało i z pewnym grymasem na twarzy zapytał co zamierzam łowić i jaką metodą. Przystanąłem na moment by z grubsza wyjaśnić zasadę działania jerków - mojej ulubionej przynęty na szczupaki. Wędkarz przyznał, że jest to dla niego zupełna nowość. Po paru minutach instruktażu, kiedy zobaczył z jaką łatwością operuję charakterystycznym dla tej metody sprzętem oraz akcję przynęty do złudzenia przypominającą żywą rybę, zniecierpliwiony, zadał kolejne pytanie - gdzie można to kupić. Takich przypadków miałem już kilka. Nadal jednak, kiedy przebywam na nowym akwenie często spotykam się z dezaprobatą. Wędkarze kręcą głową widząc dwa elementy – wędkę o sporej mocy oraz przynętę. Czy słusznie?

 


 

Metoda jerkowa  w Polsce i na świecie

Na wstępie należą się wyjaśnienia, co rozumiemy przez metodę jerkową choć zdaję sobie sprawę, że większość czytelników związanych z jerkbait.pl doskonale to wie. Jest to metoda prezentacji przynęty, która polega na wykonywaniu różnych, krótkich lub dłuższych szarpnięć wędziskiem mające na celu wprowadzenie przynęty w niejednostajny i atrakcyjny (wabiący) dla ryby ruch. Stylów szarpania jest tylu ilu wędkarzy. Każdy, napotkany przeze mnie wędkarz robi to na swój specyficzny sposób. Tak więc trudno doszukiwać się tutaj reguł, jakiejś prawidłowości.

Do metody tej używa się różnych przynęt jerkowych. Ich grupa jest szeroka. Należą do niej popularne w Polsce przynęty bezsterowe tzw. szybowce (ang. glider), pullbaity oraz woblery z krótkim sterem np. twitchbaity. Ostatnio z wielkim powodzeniem stosuję też duże gumy, które odpowiednio prowadzone są równie uniwersalne i skuteczne jak przynęty twarde. To jednak nie koniec. Kiedy zapoznamy się z rynkiem amerykańskim czy japońskim zauważymy, że do przynęt jerkowych zalicza się również małe woblerki typu minnow. Tak więc to następne potwierdzenie faktu, że to metoda prezentacji przynęty a nie cudowny wabik na szczupaka. 

 


 

Wszyscy wiemy, że metoda jerkowa staje się w Polsce coraz bardziej popularna. Do rozwoju tej metody w Polsce niewątpliwie przyczyniła się firma Salmo, która wprowadziła na rynek pierwsze typowe bezsterowce takie jak Jack czy Fatso już w roku 2001. Obecnie w naszym kraju powstają grupy, dla których jest to jedna z podstawowych technik połowu ryb drapieżnych. Takim przykładem jest jerkbait.pl. Są jednak i tacy, którzy nie widzą w metodzie tej  niczego szczególnego. Diametralnie odmienną sytuację można zaobserwować w Stanach Zjednoczonych czy w krajach europejskich takich jak Holandia czy Szwecja. W szczególności za Oceanem metoda ta znana i rozpowszechniana jest od kilkudziesięciu lat. Z ogromnym powodzeniem stosowana przy połowie muskie oraz szczupaka. Tam też przemysł jerkowy jest bardzo rozwinięty. Katalogi prezentują setki różnego rodzaju przynęt, wędek, kołowrotków i innych narzędzi niezbędnych do połowu tą metodą. Nierzadko, prawdziwi miłośnicy tego rodzaju przynęt, szukają unikatowych egzemplarzy, których cena potrafi sięgnąć kilkudziesięciu dolarów. Wszystko to po to by przybliżyć swoje szanse na pobicie światowego rekordu muskie. Kto by nie chciał?

 

Początki jerkowania

Metodą jerkową zainteresowałem się trzy lata temu wraz z pojawieniem się pierwszego na rynku polskim glidera – Slidera Salmo. Byłem wtedy na etapie szlifowania swoich umiejętności połowu ryb drapieżnych na wszelkiego rodzaju przynęty miękkie. Myślałem wtedy, że niewiele może mnie zaskoczyć, a na pewno nie przynęta, która była znacznych rozmiarów a na dodatek nie posiadała steru. Ze względu jednak na moje wrodzone zamiłowanie do wszelkich eksperymentów dotyczących połowu szczupaka długo nie trzeba było czekać. Najpierw zapoznałem grupę wielbicieli jerków, od których uczyłem się tajników tej metody. Później dostosowałem do niej odpowiedni sprzęt by w końcu doświadczyć pierwszego, niezapomnianego brania. Nigdy jednak nie zapomnę pierwszego spotkania z przynętą tego typu. Zdjęcie reklamowe w gazecie, były to Wiadomości Wędkarskie, nie oddały jej charakteru. Myślałem wtedy, że rozszerzy ona jedynie mój zestaw przynęt, a reszta pozostanie tak jak dawniej. Stało się inaczej. Moje myślenie o połowie szczupaka nabrało zupełnie innego wymiaru. Rewolucja dotknęła nie tylko sprzęt, ale praktycznie wszystkich elementów mojego szczupakowego ekwipunku. Rozpocząłem inny rozdział w mojej wędkarskiej „karierze”. Na początku jednak pojawiło się mnóstwo pytań, na które odpowiedzi szukałem podczas kolejnych wypraw.

 


 

Tylko przynęty bezsterowe

Rzeczywiście, kiedy mówi się o jerkowaniu wielu z nas myśli o typowych, twardych przynętach bezsterowych. W sklepach możemy z powodzeniem kupić wiele z nich. W Polsce liderem jest Salmo, które już od kilku lat przyzwyczaja i wtajemnicza nas w arkany połowu na te przynęty. Powoli pojawiają się i inni. Coraz częściej jednak sięgamy dalej. Zapaleńcy poszukują przynęt w krajach europejskich, a „twardziele” nawet za Oceanem. Wszystko to po to by znaleźć coś co przyciągnie uwagę tego jedynego, wymarzonego szczupaka. Ale czy przynęty twarde to jedyny wybór? Niektórzy twierdzą, że jerkować można każdą przynętą. Nie jestem może tak bardzo optymistycznie nastawiony jak oni jednak jest w tym troszkę prawdy. To przecież kolejna technika prezentacji przynęty. Osobiście do jerków zaliczam również duże gumy oraz woblery raczej te z krótkim sterem, które podczas podszarpywania skaczą swobodnie na boki. Jednak nadal uważam, że najbardziej efektywne są typowe przynęty jerkowe. Ich zastosowanie daje najwięcej radości i niezapomnianych wrażeń. Tak jak napisałem wcześniej również gatunek poławianej ryby wyznacza typ przynęty. I tak bassy z powodzeniem łowi się na niewielkiej wielkości woblery typu minnow, znani mi łowcy pstrągów używają niewielkich 5 cm jerków bezsterowych, również i miłośnicy boleni mają swoje przynęty, które można rytmicznie szarpać.

 


 

Tylko na płytkiej wodzie

Nic z tego. Metodą tą można z dużym powodzeniem łowić szczupaki zarówno na płyciznach (nawet 0,5m wody) jak i na głębszych miejscówkach (5 m). Próbowałem również głębiej jednak ze względu na specyfikę łowiska efektywniejsze były inne metody np. guma z opadu. Wielokrotnie natomiast byłem świadkiem ataku przynęty płynącej tuż pod powierzchnią wody przez szczupaki, które podążały za nią nawet kilka metrów. Dlatego, nawet kiedy nasz towarzysz wyprawy złowił jakąś rybę np. na obrotówkę, nie skazujmy jerków na przegraną. Nigdy nie zapomnę fascynacji pewnego forumowicza przynętą jaką jest Salmo Jack. Twierdził on, przy okazji każdego spotkania, że przynęta ta „potrafi” wywabić szczupaka nawet z głębokości 5m. Od razu zaznaczę, że wspominał o wersji pływającej tej przynęty. Trudno było mi w to uwierzyć chociaż jego wyniki, złowionych w Polsce kilka metrówek na mazurskich jeziorach, dowodziły prawdomówności klegi. Zadawałem sobie wiele pytań czy coś co pływa 0,5m pod powierzchnią wody jest w stanie zachęcić szczupaka do brania. Pierwsze próby nie dały jednoznacznej odpowiedzi jednak konsekwencja po raz kolejny zwyciężyła. Kiedy złowiłem pierwszą rybę później było zdecydowanie łatwiej. Następne szczupaki łowione były regularnie na jerki nawet na głębokiej wodzie. Oczywiście przynęta ta najbardziej efektywna jest na płytszych łowiskach (0,5 – 3m) ale nie rezygnujmy z niej widząc na echosondzie miejscówkę o znacznej głębokości – spróbujmy.

 


 

Rozmiar przynęty

Na początku pojawiło się sporo obaw dotyczących rozmiarów przynęty. Z tak wielkimi przynętami do tej pory nie miałem do czynienia. Szybko jednak okazało się, że dostępne w Polsce dżerki (7 – 18cm) są w zasadzie niewielkich rozmiarów. Amerykańscy specjaliści z powodzeniem używają i takich, których długość sięga 45 cm. Jednocześnie twierdzą, że łowią na nie ryby również niewielkich rozmiarów. Oczywiście nie zachęcam do stosowania takiej wielkości przynęt w polskich warunkach. Do tego potrzeby jest zarówno specjalistyczny sprzęt jak i niezła kondycja fizyczna wędkarza.

 


 

Moje dotychczasowe doświadczenia zweryfikowały poglądy na temat wielkości przynęt. Duże dla nas wędkarzy, mówię o takich w granicy 18cm, okazywały się wielokrotnie niewielkim wyzwaniem dla niewymiarowych szczupaków. Stąd też wynika moja obserwacja, że duży dżerk nie wpływa znacząco na liczbę brań, czy również nie gwarantuje wzrostu wielkość poławianych ryb. Zachęcam jednak do wszelkich eksperymentów - naprawdę warto. Moim zdaniem przynęta o wielkości 10-15cm będzie optymalna w polskich warunkach. Większe oczywiście można stosować, ale o wiele przyjemniej i łowić czymś mniejszym bardziej „finezyjnym”.

 

Uderzenie przynęty w wodę – zachęta czy straszenie

Inną obawą, z którą spotykam się wśród początkujących jest to czy tak duża przynęta po upadku do wody nie płoszy ryb. Temat ten poruszany był już wielokrotnie na łamach prasy wędkarskiej przy okazji omawiania innych przynęt. Możecie jednak od razu zaprotestować i powiedzieć, że uderzenie błystki wahadłowej czy nawet dużego woblera jest niczym w porównaniu z ponad 100 gramowym dżerkiem. I będziecie mieli rację. Nierzadko bowiem spotykam się wśród znajomych wędkarzy z żartobliwym porównaniem dżerka do czegoś w rodzaju cegły robiącej lej na powierzchni wody. Moim znaniem hałas wytwarzany przez spadającą przynętę nie ma absolutnie żadnego negatywnego wpływu na brania szczupaków. Kiedyś będąc na zawodach towarzyskich zauważyłem na płytkiej wodzie (metrowej) przyczajonego, około 70 cm długości, szczupaka. Odpłynąłem od niego kilkanaście metrów by wykonać klasyczny rzut za stanowisko ryby. Szczupak nadal był w polu mojego wzroku. Niewielki błąd podczas rzutu spowodował, że duża 80g przynęta spadła kilka centymetrów od niego tworząc ogromny lej w wodzie. Byłem bardzo ciekawy co się wydarzy ale trudno było cokolwiek zobaczyć. Jednak w ułamku sekundy wielkie załamanie tafli spotęgowane było przez dodatkowy atak ryby. Szczupak był mój. Podobnych przypadków, w których ryba zareagowała agresją w momencie upadku dużej przynęty do wody było sporo. Dlatego, obecnie, przy połowie szczupaków nie zwracam uwagi na to czy przynęta spadnie cicho czy z pluskiem. Jest to dla mnie sprawa marginalna.

 


 

Wiara w przynętę

Przyznać muszę, że z początku miałem jeszcze jeden podstawowy problem. Mianowicie brakowało mi wiary w tego rodzaju przynęty. Jak wiecie, wiara w wędkarstwie jest podstawą sukcesu. Jej brak wyklucza jakiekolwiek możliwości osiągnięcia sukcesu. Moje kolejne wyprawy wyglądały mniej więcej następująco. Na łódź brałem standardowo wędkę do połowu na ulubione wtedy przeze mnie gumy. Dodatkowo jerkówka (Rozemeijer PowerJerk), która większość czasu spoczywała gdzieś na boku w oczekiwaniu na swoje przysłowiowe 5 minut. Kiedy kończyły się wszelkie pomysły jak skusić drapieżnika do brania na przynęty miękkie brałem jerkówkę by szlifować technikę rzutu multiplikatorem (przez niektórych uważanym za podstawowy sprzęt do tej metody) oraz prowadzenia przynęty. Tak postępowałem, aż do momentu, kiedy poczułem pierwsze szczupacze branie na jerka. Ten dzień pamiętam bardzo dobrze. Od rana jak zwykle łowiłem na gumy. Wiał silny wiatr. Moja miejscówka tym razem wydawała się jakaś dziwna. Praktycznie co rzut, guma grzęzła między głazami. Po 30 minutach zapas przyponów oraz gum był silnie nadwyrężony. Praktycznie nie miałem na co łowić. Wędka jerkowa spoczywała gdzieś na jednej z burt. Nie miałem wyjścia. Widząc w oddali jedną z spokojniejszych zatok postanowiłem właśnie tam odpocząć i nauczyć jerka pływać. W przeciągu kilku minut nałowiłem się co niemiara. Szczęście chciało, że również szczupaki polubiły miejsce mojego odpoczynku. Jeśli zatem nie poświęcimy odpowiednio dużo czasu by połowić na jerki nie spodziewajmy się wyników. Wielokrotnie konsekwencja stosowania tej przynęty oraz wiara w powodzenie zwyciężały, dlatego teraz to moja podstawowa metoda na szczupaka.

 

Wyzwalacz agresji

Korzystając z okazji od razu chciałbym Was przestrzec. Ludzie o słabych nerwach lub kłopotach z sercem nie powinni używać tej metody. Zwykle bowiem brania szczupaków są niezmiernie agresywne. Uderzenia wykonywane z przerażającym impetem i mocą, nawet przez małe szczupaki. W efekcie takiego brania poziom adrenaliny w krwi potrafi znacznie się ponieść. Jednak to nie wszystko. Ile dałbyś by zobaczyć to na własne oczy? Znaczna cześć przynęt jerkowych pracuje na niewielkiej głębokości. Przynęta taka ślizga się raz na prawo, raz na lewo osiągając raczej niewielkie głębokości (przy standardowych technikach prowadzenia około 1m). Jeśli będziesz dokładnie śledził jej ruchy w pewnym momencie możesz się przerazić. Wielokrotnie takie niecodzienne sceny miałem okazję oglądać na amerykańskich filmach wędkarskich. Teraz spotkało to i mnie. Wielki cień podążający za przynętą, który w końcu przyspieszał by w ostateczności, z otwartą do granic możliwości paszczą, połknąć jerka niczym niewielką kluseczkę.

 


 

O agresji można by pisać wiele, ale przytoczę tylko jeden przykład, który mocno utkwił w mojej pamięci. Podczas jednej z wypraw mój dobry kompan (znacie go dobrze – Rognis) postanowił zmienić miejscówkę. Odpalił silnik, po czym zaczął dość szybko odpływać w wyznaczonym kierunku. W tym momencie prowadziłem jeszcze jerka jakieś 10 metrów od łodzi. Wtem zauważyłem pędzącego z dużej odległości szczupaka próbującego zaatakować przynętę. Za pierwszym razem chybił, ale nie rezygnował ciągle płynąc dalej. Za drugim uderzył już znacznie mocniej zapinając się na jedną kotwicę. Jednak zanim zdążyłem się zorientować, mimo że już holowany, uderzył on ponownie całkowicie połykając przynętę. Cóż wywołało jego niepohamowaną agresję? Pewnie tylko on sam mógłby nam odpowiedzieć na to pytanie.

Jeśli będziecie mieli okazję łowić na jerki spróbujcie zauważyć czy poszczególne brania, w zależności od typu przynęty, różnią się od siebie. Spróbujcie połowić na Salmo Jacka oraz na dowolnego innego jerka. Jestem ciekawy co zauważycie? Napiszcie o tym kolejny artykuł – zapraszam serdecznie.

 

Trudności w prezentacji

Wielu z nas nie potrafi wyobrazić sobie metody prowadzenia jerka. Powszechnie obowiązująca opinia, która krąży wśród osób, najczęściej takich, które nie stosowały tej metody, to pogląd, że jest to niezwykle wymagająca metoda. Nic bardziej błędnego. Oczywiście początki nie należą do łatwych, ale już po kilku godzinach treningu, kilku wskazówkach bardziej doświadczonego kolegi możemy stać się kolejną wtajemniczoną osobą w arkany tej metody. Pamiętajmy, trenują szachiści, trenują piłkarze to, dlaczego wędkarz nie miałby trenować? Później, podczas kolejnych naszych wyjazdów na ryby, możemy indywidualnie modyfikować lub tworzyć nowe coraz bardziej kreatywne metody prezentacji przynęty. Wiele jerków ma, wbrew panującej opinii, wbudowaną akcję. Weźmy na warsztat Salmo Slidera. Na początku zastanawiałem się czy szybuje w prawo a później w lewo. Czy aby „odjazdy” są równej wielkości, czy są regularne itd. itd. Niestety te myśli do niczego zwykle dobrego nie prowadziły. A to szukałem problemów w przynęcie, a to w swojej pozycji na łodzi a to w ogóle w złych biorytmach. Prawda jest taka, że przynętę tą można prowadzić na tysiąc różnych sposobów a każdy z nich jest prawidłowy i efektywny. Nie zawracajcie sobie głowy tym, że glider poszybuje dwa razy w jedną stronę a później raz w drugą. Tak naprawdę może to wręcz zachęcić drapieżnika do brania. Ale pewnie zapytacie jakiej mocy wykonywać szarpnięcia. To rzeczywiście trudne pytanie ale na nie również znalazłem odpowiedź kiedy przyglądałem się wielu wędkarzom łowiących na tą przynętę. Jeden w ogóle nie szarpał wędziskiem tylko zwijał linkę. Drugi rytmicznie kręcił korbką multiplikatora– jeden obrót, przerwa, drugi obrót, przerwa. Trzeci szarpał wybierając luz linki. Która metoda była efektywniejsza? Wszystkie tak samo. Wymienieni wędkarze łowili ryby takiej samej wielkości i porównywalne ilości. Jednak szarpanie daje coś więcej. Kiedy nauczymy się wykonywać prawidłowe ruchy wędziskiem praktycznie nasz repertuar prowadzenia przynęty nie ma ograniczeń. Tak więc na pewno warto uczyć się dobrych nawyków.

 


 

Lepsze czy gorsze?

Zapytacie pewnie czy jerki są lepsze od innych przynęt. Nawet nie podejmuję się udzielić odpowiedzi na to pytanie. Pamiętajmy, że przynęta jest tylko kolejnym narzędziem takim jak wędka, kołowrotek czy linka w rękach wędkarza. Wszystko tak naprawdę zależy od rzemieślnika, który bierze te narzędzia i próbuje z nich stworzyć jakieś dzieło. Jeśli użyje ich nieodpowiednio lub w nieodpowiednich okolicznościach otrzyma w efekcie kolejną nieudaną pracę. Jeśli natomiast skorzysta z wszelkich dobrodziejstw metody może uzyskać zaskakujące i nieoczekiwane rezultaty. Osobiście, jerkowanie daje mi wiele satysfakcji. Dalej nie wykluczam innych przynęt. Jednak jeśli chodzi o wiosennego i jesiennego szczupaka, wygrzewającego się na płytkiej wodzie, ponad wszystko cenię właśnie jerki. Czy zatem powinniśmy się obawiać stosowania tego rodzaju przynęty? Spróbujcie, a na pewno nie będziecie żałowali tej decyzji.

 


 

Skuteczne cały rok

Tak ale niekoniecznie efektywne. Choć uwielbiam łowić na jerki kilka razy przekonałem się, że tego rodzaju przynęta jest bardzo skuteczna wiosną i wczesną jesienią. Nie mogę również narzekać na jej skuteczność latem. Kiedy jednak woda staje się coraz zimniejsza, a szczupaki zmieniają swoje stanowiska wielokrotnie okazywało się, że tradycyjnie prowadzony jerk nie był skuteczny. Oczywiście można by zaadaptować tego rodzaju przynętę do obławiania głębszych miejsc, ale wtedy metoda ta stałaby się mało efektywna (tonięcie jerka jest stosunkowo wolne, szarpnięcie powoduje gwałtowne jego wypłynięcie, które wymusza na nas ponowną konieczność oczekiwana na opad). Wiosną prowadzę jerka bardzo płytko. Nie ma znaczenia dla mnie czy łowisko ma 0,5 m głębokości czy 4m. Staram się go prowadzić równocześnie dość szybko. Jeśli jednak widzę, że szczupaki nie reagują na przynętę zaczynam swój koncert zmiany tempa oraz głębokości prowadzenia. Dla jerkbaitów typu glider stosuję często opad. To właśnie on umożliwia obławianie głębszych miejscówek. Jednocześnie prowokuje niekiedy ospałe drapieżniki. Oczywiście nie jest to regułą. Zdarza się również, że bardzo szybkie i agresywne prowadzenie pobudzi niejednego niezdecydowanego myśliwego.

 


 

Tylko szczupak

Osobiście, na jerki, łowię tylko szczupaki. Od czasu do czasu przyłowem staje się okoń albo sandacz. Pewnego jednak dnia spotkałem w sklepie wędkarskim wędkarza, w koszyku którego widziałem kilkanaście małych sliderów 7cm. Zaciekawiony tym faktem, bowiem reszta wędkarzy omijała bezsterowce dużym łukiem, zapytałem co chce na nie łowić. Odparł zdecydowanie, że to najlepsza przynęta na sandacze w zbiornikach zaporowych. Później, z różnych źródeł, spływały podobne informacje. Ale to jeszcze nie koniec. Moi koledzy zaczęli łowić i inne ryby na jerki. Cóż, po jakimś czasie otrzymałem pierwsze zdjęcia boleni. Później usłyszałem o małych, własnoręcznie wykonanych jerkach, które były skuteczne na pstrąga. Na jerkbait.pl pojawiały się również doniesienia o połowie sumów. Dokładne studia literatury oraz filmów amerykańskich czy japońskich dały dalsze odpowiedzi – bassy, crapie czy nawet amazońskie ryby.

 


 

Niewątpliwie przed nami jeszcze wiele odkryć związanych z tą fantastyczną przynętą jaką są jerki. Pewnie za kilka lat powrócimy do tego tekstu i dopiszemy jeszcze wiele innych spostrzeżeń. Pamiętajmy jednak, że by móc to zrobić w naszych wodach muszą być ryby. Zachęcam wszystkich do wypuszczania naszego „regulatora” wód jakim jest szczupak, zachęcam również do wypuszczania innych ryb wtedy bowiem będziemy mogli weryfikować kolejne nasze tezy, odkrywać właściwości przynęt, wędzisk, kołowrotków.

A w następnym odcinku postaram się przekazać garść informacji związanych z kwestiami sprzętowymi. Na co warto zwrócić uwagę przy doborze optymalnego zestawu jerkowego. Czy multiplikator, czy kołowrotek o stałej szpuli? Czy wędka dłuższa, czy krótsza? Jakie linki stosować do połowu jerków? Który z przyponów jest najbardziej optymalny do poszczególnych przynęt jerkowych? Ponadto szczegółowo omówię inne drobiazgi zestawu.

Remek, 2006

Fot, Sebastian "rognis_oko" Kalkowski
Mateusz Kalkowski

 

Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum.


0 Komentarze