Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


1528 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

1404 gości, 5 anonimowych

l.berlinski, ender, Kingfisher, Popej, PiotrekF, Google, bilejdilej, Bing, ninja05, Jano, Sn4ke, kolpi, silver102, coma, Jacek01, ŁukaszK, adis, roberto_s, sumo, Peles, slawek_2348, jarekbialapodl, Tomsi, dante, mikołajczanin, jasku10, PerchMaster, ManieQ, sylweczek, pele, cyprys19, jacek.hetflaisz, hasior, Niusio99, wojciiech, Greg Greg, mopar, Okonek@123, Pescador de caña, remek1, ozzy321, ms80, FanAtyk, mela, qaya, Leszko, jakub75, Adam K., Mawer, tomwes, Bulter, russian80, irekmisiak, ewertas, Matyz, koziol1006, zibi 56, kondzio 77, kedar, GroPerch, Tokarz 2000, Wojciech_B, darek63, przemass855, krzk1234, lukanio, keiko, Damian Knieja, wiesławek, Kamil_D, Lebalon, DominikBP, tzienkiewicz, krzysiek7008, Piterson, rebowski12, DanekM, Sylwek1981, TomaszSz, migdau, Maroxx21, marcinesz, Riverhunter, DumFish, tomspinn, daniel., kamyk9, Dziad Wodny, ZIKU, rolen, Marek Tański, Areck, PrzemekL, Darek_W, wujek, KrólRyb, Quent, asp, witeg, as1111, sero1975, bho70, rothen, Trociowy, SilverN, ObraFM, wojciech1919, mateuszxt, Ciastek, radziu25, ballin, Noro85, strois, womaly23, Fabian, Kamil_Olsztyn, niko333, Silent1, Mjynsiorz, Żbik, Henrikes


- - - - -

Rzeka marzeń


Nie wyobrażam mieszkać z dala od wody. W tłumie, miejskim gwarze i ciągłym biegu tak do końca nie wiadomo za czym.
Nieduże polskie miasto w zachodniej Polsce z piękną, urokliwą i malowniczo meandrują nizinną rzeką Odrą, nad którą mieszkam nad którą przychodzę codziennie.
Czy to z wędką, czy z psem ,lub z rodziną na spacer. Muszę tu być, poobserwować i sprawdzić jak się zmienia z dnia na dzień. Bycie nad wodą mnie uspokaja, relaksuje. Tam odpoczywam i tak naprawdę chyba niczego więcej nie potrzebuję.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Pomyślałem sobie kiedyś, że chciałbym spróbować swoich sił z brzanami, bo to dla mnie coś nowego, innego, pewnego rodzaju wyzwanie, którego wcześniej nie doświadczyłem.

 

Okazuje się brzana w Odrze występują licznie i jest łowiona przez wędkarzy, ale niestety innymi metodami niż, ta którą chciałem wypróbować. O ich łowieniu na spinning nie było praktycznie żadnych informacji. Mało kto je łowił i mało się o nich mówiło.
Pewnie z racji swojej niedostępności i znikomych informacji na temat jej bytowania.
Przyszło mi na myśl:
Albo naprawdę ich nikt ich nie łowi na spinning , albo jest to jakiś temat Tabu?
Tak czy inaczej spróbuję – pomyślałem sobie. Najwyżej nic z tego nie wyjdzie.

 

Sezon brzanowy na Odrze jest krótki i trwa raptem 3 miesiące, a w tak dużej nizinnej rzece każdy drobny szczegół ma ogromne znaczenie.
Za każdym razem kiedy byłem nad wodą próbowałem czegoś nowego, innego i za każdym razem wyciągałem jakieś wnioski .Obserwowałem wodę, szukałem potencjalnych miejsc, w których te ryby mogły żerować. Postawiłem sobie jeden cel i zrezygnowałem całkowicie z łowienia innych ryb. Chciałem za wszelką cenę spróbować w końcu zmierzyć się z tymi rybami, a przede wszystkim nauczyć się je łowić na sztuczne przynęty.
W głowie był jeszcze bałagan, pełno przemyśleń i mało koncepcji, ale po czasie powoli wszystko zaczęło się zgrywać, działać i przynosić zamierzone efekty. Wyodrębniłem szczegóły, które miały dla mnie bardzo istotne znaczenie.
W końcu po czasie zrozumiałem, które elementy zaczęły odgrywały najważniejsza rolę w całym tym „moim brzanowym planie”.
I jak się okazało największe znaczenie miał stan i przepływ wody.
W tak dużej rzece jak środkowa Odra to moim zdaniem główny czynnik, od którego zależy gdzie i kiedy będą ryby.
Na odcinku ok 20km zlokalizowałem +/- 25 miejscówek, na których zacząłem systematycznie łowić brzany.
Czy to Dużo?
Myślę, że sporo- tym bardziej, iż kilka lat wstecz wiedziałem o dwóch. (Teraz czasami nie starczało dnia, żeby wszystkie odwiedzić).
Swój „start” nad wodę zaczynam od sprawdzenia „pogodynki”.
Wiem wtedy czy płynąć w górę, czy też w dół rzeki. Jakie tamy ominąć, a na jakich obowiązkowo się zatrzymać.
Na poszczególnych napływach spędzam maksymalnie do 30 minut. Nie skupiam się zbyt długo w jednym miejscu. Czasem wystarczy 3-5 rzutów i jest branie. Często na dobrą miejscówkę wracam o innej porze dnia bo wiem, że ryby wychodzą na żerowanie o określonych godzinach.
Przy wyższej wodzie tamy z szybkimi rynnami na napływach, które przechodzą przez przelew, aż do warkocza odpadają. Po prostu nie da się tam dobrze poprowadzić przynęty, a to dla mnie kolejny z kluczowych elementów.

 

Podanie przynęty- w tym przypadku woblera w odpowiednie miejsce, tak aby zaprezentował się jak najbardziej naturalnie i utrzymał w jak najdłuższym czasie w miejscu, gdzie potencjalnie stoją ryby to rzecz dla mnie najważniejsza, która w większości przypadków kończy się wyczekiwanym braniem.
Potrafię kilkukrotnie przestawiać ponton tak, aby przynęta podana była pod odpowiednim kątem i przepłynęła w odpowiednim miejscu. Dlatego ustawiam się zawsze na dwóch ciężarkach przód i tył i do momentu kiedy nie stanę wg. swojego uznania „że jest dobrze” rzucanie na oślep nie ma sensu.
Niejednokrotnie zdarzało się, że z lenistwa nie chciało mi się przesunąć pontonu o kilka metrów wiedząc, że ma to bardzo duże znaczenie i takie łowienie nie ma sensu bo osiągam skutek odwrotny do zamierzonego. Następnie kilkanaście minut później po małej korekcie pontonu przepływający już odpowiednio po progu wobler kusił piękna brzanę.

 

Na woblery też zwracam szczególną uwagę i choć mam ich w kilku pudełkach ze 100+ to przeważnie używam jednego modelu i nie jest to żadna swoista reklama bo kilka negatywnych rzeczy o nich też napiszę. Po prostu bardzo je lubię i uważam, że tam gdzie łowię jako brzanowy wobler zasługuje na TOP 1.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Choć w pudełku mam ich ze 30 sztuk to moim zdaniem połowa z nich się nie nadaje. Nie pracuje tak jakbym chciał, a ostatnia kupiona partia ma całkowicie inaczej wklejony ster przez co ich praca jest bardzo drobna i odbiega jakością od tych „starych”, dlatego leżą i czekają na lepsze czasy.
Każdego z tych dobrych zbroję w nowe kotwice, które wymieniam co jakiś czas, aby zawsze były maksymalnie ostre. Woblery ustawiam w taki sposób, aby zawsze trzymały się jak najdłużej środka rzeki. Dociążam kiedy nie pukają o kamyki, ale nie zbyt mocno, aby całkowicie nie „zgasić” ich pracy.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Szczytówka kija zawsze wysoko do góry, aby jak najmniej metrów plecionki miało kontakt z wodą. Cały czas staram się obserwować miejsce, w którym przepływa wobler i staram się przytrzymać go jak najdłużej w tym „wyjątkowym” miejscu.

 

Wędka – moja ulubiona wysłużona „parrabelka” 2,79 do 16g z kołowrotkiem 2000 i linką 0,08-0,10 plus przypon z fluorocarbonu 0,25 łączony małym krętlikiem. Dla mnie to złoty środek.
Z brzegu nie odważyłbym się łowić takim zestawem bo najzwyczajniej po kontakcie rybą nic by z niego nie zostało.

 

Dołączona grafika

 

 

Z pontonu wygląda to całkiem inaczej.
Zauważyłem, że tylko podczepione ryby uciekają ile sił w ogonie w dół, lub w poprzek rzeki.
Każda dobrze zapięta brzana nie spada i zaraz po braniu płynie pod prąd– jak ja na to mówię
„pod nogi” - do samego pontonu. (Do dziś nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale może kiedyś to rozgryzę).
Na tak parabolicznym kiju ryba zachowuje się bardziej spokojnie, wędka ładnie amortyzuje wszystkie silne zrywy. Mogę spokojnie kontrolować wszystko co się dzieje wokół mnie. Nigdy nie zdążyło mi urwać, ani spiąć brzany podczas holu.
Owszem były sytuacje kiedy ryba wzięła w mocno zaczepowym miejscu i po kilku sekundach zaparkowała w faszynie z muszlami po małżach przecierając przypon z fluorocarbon, ale akurat w tych przypadkach nie było zbyt dużych szans na sukces.
Podczas holu zawsze postępuje tak samo. Wyciągam jeden ciężarek i rumplem silnika ustawiam ponton tak, aby nurt wody wciągnął mnie na spokojną wodę w klatce. Nigdy nie próbuje wyciągnąć ryby w głównym nurcie. To mija się z cele i może się źle skończyć.
Po podebraniu rybę zawsze trzymam w podbieraku i nie wyciągam z wody dopóki sobie porządnie nie odpocznie. Kiedy płetwa grzbietowa sterczy do góry, a ryba zaczyna się już „wiercić” mogę ją spokojnie wyciągnąć, zmierzyć i nacieszyć się jej pięknem.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Każdą z nich staram się też wypuścić na spokojnej wodzie z dala od głównego nurtu, aby ułatwić jej odpłynięcie.
Kilkukrotnie widziałem ryby, które zaraz po holu zostały wyciągane na pokład przebywając kilka minut bez wody. Odpływały później brzuchem do góry, czego nigdy nie chciałbym doświadczyć.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Podsumowując całą moją przygodę z brzanami od początku po dzień dzisiejszy.
Spełniło się moje marzenie choć wcale nie było łatwo i łatwo nie jest nadal.
Zaczynałem jakieś 5 lat temu nie mając żadnej wiedzy o tym gatunku. Jeden z kolegów pokazał mi dwa potencjale miejsca i kilka modeli woblerów, na które można byłoby spróbować.
Po kilku sezonach, masie urwanych przynęt, przepłyniętych kilometrach w poszukiwaniu miejsc, dniach liczonych w dziesiątkach spędzonych nad wodą, bolącym kręgosłupie i spalonych plecach od letniego upału mogę stwierdzić, że się udało, a tegoroczny sezon zweryfikował to nadprogramowo.
Wielokrotnie wszystko co sobie zaplanowałem, opracowałem sprawdziło się i zdało egzamin.
Prawie za każdym razem udawało się skusić rybę do brania. Czasami była to jedna, dwie ryby na dzień, a czasami 5 i więcej. Zlokalizowałem też szczególnie dla mnie ważne miejsca w których, występują tylko duże brzany i przy odrobinie szczęścia kilka z nich w tym sezonie udało się wyciągnąć. Nie będę ukrywał, że dało mi to najwięcej radości.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

 

I tak to właśnie wygląda w mojej ocenie. – „na moim podwórku”- jak to mawiam.
Doskonale zdaje sobie sprawę, że na innej wodzie wszystko co tu opisałem nie miałoby najmniejszego sensu i efekty byłyby delikatnie mówiąc mizerne, ale tu, gdzie łowię na razie się sprawdza i w miarę możliwości będę starał się to kontynuować.
Zostały jeszcze tylko brzany na opaskach/ prostkach- ale to odrębny temat, z którym nie mogę sobie jeszcze do końca poradzić.

 

Miejmy nadzieję, że w kolejnych latach będę mógł podzielić się z Wami nowymi doświadczeniami. Mam też nadzieję, że te piękne, silne ryby będą w naszych rzekach jak najdłużej bo łowienie ich to najlepsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić w mojej wędkarskiej przygodzie.
Pozdrawiam wszystkich kolegów po kiju i każdemu z Was życzę samych sukcesów i pozytywnych emocji nad wodą.

 

Paweł

 

Brzana - dla mnie najbardziej waleczna spinningowa ryba w rzece. Gdyby dorastała do takich rozmiarów jak sum byłaby nie do wyciągnięcia.

 

Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń"




5 Komentarze

Pięknie napisane, super zdjęcia.

Gratuluję podejścia do tematu. Na pewno takie wypracowane ryby dają dużo satysfakcji.

Pozdrawiam

Świetny tekst, zdjęcia klasa a za naukę jak postępować z dużymi rybami "spompowanymi" długim holem, jak je najpewniej zabić wywalając na brzeg lub pokład od razu po podjęciu z wody, to jak dla mnie, już wygrałeś ten Konkurs.

    • Byniek lubi to
Zdjęcie
malinabar
04 lis 2020 00:55

Świetny materiał Pawle .

Rzadko łowiona, a chyba wcale nie rzadka ryba Podejście do jej łowienia  i konkluzja urzekło. 

Ładnie napisane