Kategorie Wszystkie →
Szukaj w artykułach
Reklama
Ostatnie na blogu
-
Omlet ok..
Sławek Oppeln Bronikowski - wczoraj, 22:30
-
Koniec... i wędkarskie życie po nim
Guzu - 29 paź 2024 12:00
-
sztuka łowienia
Sławek Oppeln Bronikowski - 07 paź 2024 20:22
-
i tak dalej
Sławek Oppeln Bronikowski - 17 wrz 2024 20:04
-
Nudy
Sławek Oppeln Bronikowski - 05 sie 2024 10:00
Ostatnie komentarze
-
Aliexpress - sprzęt muchowy, materiały, narzędzia
Richi55 - dziś, 09:25
-
Łowienie białorybu na spinning
Friko - dziś, 08:50
-
BIG GAME - popping, jiging
wujek - wczoraj, 13:16
-
Casty Sakura
S.N. - wczoraj, 11:44
-
Zestaw castingowy pod okonie
S.N. - 19 lis 2024 14:12
-
RANKING NAJGORSZYCH SKLEPÓW WĘDKARSKICH ONLINE
mario - 19 lis 2024 12:10
Tagi
- ogłoszenie
- wędki
- przelotki
- inne
- kołowrotki
- konkurs
- wodery
- śpiochy
- rodbuilding
- kołowrotek
- video
- dolnik
- catch and release
- pracownia
- fly fishing
- naprawa
- catch&release
- spacing
- motorowodne
- odzież
- blank
- phenix
- uchwyt
- spinning
- artykuł
- #pstragi
- szczupak
- rękojeść
- woblery
- serwis
- okoń
- pstrąg
- step-by-step
- sandacz
- tech
- autorski
- miasto
- street fishing
- c&r
- autorski-rb
- tech-rb
- #refleksje
- fuji
- buty do brodzenia
- mhx
- kleń
- glass
- tuning
- przynęty
- blanki
1503 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)
Thomas-xXx, slaw34, morrum, markus383, Abs142, bartsiedlce, piotrek83, osiemnastak, Marcipas, nevis, Google, Bing, jachu, smużak, puszek7, LOLO, Stachu, ubot, Acho, mopar, Maciej W., morales, Lebalon, m.wierzbicki, hotpoint, Matyz, Piotr 75, Maly69, tomassi, dario69, Wanio, kazo57, Facebook, Kosa, polak9, mustang99, skalek-77, Sołtys, gacupisz, Waldi 23300, Blade, pawelWPR, Bolesław, Krzysiek184, godski, DzikiBill, przemyslav, andrew16, Mariusz1990, Quent, a_men, drzejko, krystianOlsztyn, GeoMag, Szankos, seba666, Łukasz 24, radek_u, Kacper Kniaź, Darek_W, DP Fishing, Cinq, rybako1989, Valo, sylweczek, Banjo, karpiu08, Przemek_M, Kamil_D, Tomasz eS, Booseib, gringo, Forecast, Liseq, Radek_Z, 76rybka, Damian Knieja, flpbl, MarcinW85, makaron, szpieg, Sławek77, WalterW, bolomistrz7, zeta, Karpiu95, xnt@, SpinDoktor, Ahaw, ms80, Sławomir, Manro, nitror1, masaj, silver102, Kingfish, przemofight, oldziu, Mawer, Arkad7iusz, mario, PiterS, blacky24, GroPerch, ZIKU, Pumba, Mc.D, Maniekzns, Krzysiek Rogalski, kondzio 77, norbertz, lukaszkosciukiewicz, ewertas, Robert22, Lukasieka, ender
Od pierwszego wejrzenia
I
”Początek”
Kiedy stał na przystanku przebierając z nogi na nogę z powodu przenikliwego zimna, nieodparcie czuł na plecach spojrzenia przyglądających mu się z niezwyczajnym zdziwieniem ludzi. Minus trzynaście, paskudny wiatr wdzierający się bezczelnie za kołnierz a ten z wędką stoi, pukała się pewnie „w duchu” w czoło większość z nich. Autobus ruszył, za kilka chwil jeszcze jedna przesiadka do pekaesu i po niespełna godzinnej jeździe był już w innym świecie.
Pierwsze pstrągi nie były zbyt okazałe, jednak jakże ważne
Śnieg skrzypiał pod nogami kiedy w bezkresie bieli starał się odnaleźć ciemną, wijącą się wśród pól niewielką wstęgę. Niewielką rzekę z piaszczysto żwirowym dnem którą zamieszkiwały ryby znane mu dotąd jedynie z artykułów zamieszczanych w kolorowej prasie wędkarskiej które to z pasją wówczas przeglądał.
Zdziwiony pstrąg a po drugiej stronie obiektywu szczęśliwy wędkarz
Cóż że niewielki, za to jaki piękny
Czuł wyraźnie przyspieszone tętno, podniecenie i ekscytacja mieszały się w żywym tańcu. W plecaku niewielkie pudełko z kilkoma własnoręcznie wystruganymi woblerami w naturalnych barwach pozwalało snuć jakieś nadzieje na kontakt choćby z jednym mieszkańcem rzeki. Do tej pory temat znał tylko w teorii, otwierała się więc przed nim nowa księga którą tak naprawdę będzie musiał zapisać po swojemu. Poskładał zbyt mocny jak na tę wodę spinning, pękaty wobler w odcieniach żaby ścierniskowej pacnął o wodę kilkanaście metrów niżej, blisko burty otulonej czapą śniegu. Ze średnicą żyłki również nieco przesadził, dlatego rzuty dalekie były od idealnych. Przyzwyczajony zresztą do dużo większych rzek, dość komicznie próbował podać przynętę „spod siebie”, ruchem tak typowym dla tego typu kameralnych podchodów.
Oko w oko
Spokój zimowej rzeki
O tej porze mają na sobie pełno pijawek, warto je usunąć nim wypuści się pstrąga
Jednak w tym momencie przygnany co dopiero na studia do odległego miasta, takimi detalami niespecjalnie się przejmował. Ważne, że miał na wyciągnięcie ręki kilka rzeczułek w których żyły One, reszta z czasem miała przyjść sama.
Kiedy buty zaczęły wpuszczać do środka rozpuszczony śnieg zrozumiał, że do następnej wyprawy trzeba będzie się nieco lepiej przygotować. Najbliższy autobus dopiero za godzinę, postanowił więc obłowić sumiennie ostatnie kilkadziesiąt metrów łąkowej prostki. Przez kilka godzin nie zaliczył żadnego kontaktu jednak zupełnie go to nie zniechęciło.
Samo przebywanie w nowym, absolutnie pięknym miejscu było wystarczająco przyjemne, pomimo dającego się coraz bardziej we znaki mrozu. Rzuty zaczynały wyglądać całkiem znośnie, nawet wobler wpadał do wody coraz ciszej. Kiedy znalazł się w niej po raz kolejny i przecinając środek rzeki wjechał w nieco głębszą rynnę nastąpił gwałtowny atak. Złoty błysk i energiczne szarpnięcie kijem były tak zaskakujące, że nie zdążył nawet zareagować kiedy pstrąg odbił się od wabika. Spory zawód jednak ważniejsze było to, że niemal jak na dłoni widział rybę w czystej, zimowej wodzie. Pomimo niewielkich jej rozmiarów był podekscytowany, bo przecież jest tu zaledwie kilka chwil i niemal się udało. Czas szybko minął i trzeba było wracać, jednak po tej lekcji już wiedział, czym wypełni się jego wędkarski kalendarz w najbliższym czasie.
W takiej scenerii leczą się myśli, zwłaszcza podczas samotnych wypraw
Wracając patrzył na ośnieżone pola, co jakiś czas mógł jeszcze zobaczyć rzekę i aż trudno było się rozstać, tak wielkie wrażenie na nim zrobiła.
II
”Pierwsze poważne ryby”
Minęło kilka tygodni, bogatszy o niewielkie acz jakieś już doświadczenie znów znalazł się nad wodą. Pudełko uzupełnił kilkoma sporo mniejszymi woblerami, te które zrobił wcześniej sprawiały jednak wrażenie mocno przesadzonych jak na tak niewielką rzeczkę.
W końcu jest, wychodzony i wypracowany
Pod tą olchą mieszka pstrąg
Tym razem aura była łaskawsza, temperatura na lekkim minusie i lekko zachmurzone niebo nastrajały pozytywnie. Woda w rzece wciąż bardzo klarowna, do tego dość niska co nie ułatwiało podejścia do ostrożnych ryb. Zaczął od obławiania meandrów z pięknymi podmyciami, zwieńczonymi galerią starych olch. Serce biło szybciej kiedy zamykał kabłąk a niewielki wobler wychodząc powoli z piaszczystego wymiału chował się pod korzeniami sędziwego drzewa.
W samym dołku nic się nie wydarzyło i kiedy przynęta prowadzona bardzo powoli znalazła się może dwa metry od szczytówki, nie wiadomo skąd wyskoczyła ciemnozłota smuga i palnęła w nią bez zastanowienia. Pstrąg natychmiast zaczął kotłować się na powierzchni i z tego zaskoczenia „balonem” wylądował na brzegu. Ryba miała może trzydzieści centymetrów, ułożył ja delikatnie na siatce podbieraka i nie mógł się napatrzeć. Cóż mogło być tak wyjątkowego w tej niewielkiej rybie że aż tak duże emocje potrafiła rozpalić ?
Czyż nie jest piękny ?
Ten z kolei ozdobiony był czarnymi grochami
Lampart
Feeria barw, ciemne złoto połączone z cytrynowo kremowym kontrastem okraszone czerwienią mniejszych lub całkiem pokaźnych karminowych kropek w białawych obwolutach. Jej gwałtowność i szalony temperament podczas walki. Do tego wszystkiego środowisko w którym bytuje oraz piękno tego co dookoła, co szybko uzależniało i niczym narkotyk zmuszało sięgać po siebie z coraz większą regularnością.
Tylko rzeka, pstrąg i cisza
Walczą do samego końca
Z szacunkiem i dużą ostrożnością uwolnił z dłoni swój skarb, przez moment poczuł sporą ulgę i coś na kształt dumy. Dopiął swego, dodatkowo na własnoręcznie wystrugany wobler więc czego mógł chcieć więcej. W tym momencie zupełnie niczego jednak z wyprawy na wyprawę apetyt rósł, zaczął rzeczywiście regularnie łowić pstrągi jednak wcale nie było łatwo skusić te większe i cwańsze do gadania, o czym po cichu marzył.
Smoluch z płytkiej prostki
III
”Przełom”
Do dziś, choć minęło już sporo czasu został w głowie obraz kiedy to w końcu woda odwdzięczyła się za wytrwałość i masę godzin wydeptanych wzdłuż jej brzegów.
Piękny hakownik z obleganego odcinka rzeki
I jak tu się nie cieszyć ?
Śliczna zimowa samiczka
Kilkucentymetrowa, gumowa żaba wędruje pod drugim brzegiem. Wpływa dyskretnie w okolice zakrzaczonej burty i kiedy muska delikatnie gliniaste dno następuje gwałtowny atak. Szybka kontra i lekko szmaragdowa woda rozbłysnęła żółto złotymi blikami. Pstrąg wykonał kilka młynków po czym starał się przykleić do dna by po chwili wylądować w podbieraku. Co za radość, serce chce wyskoczyć na zewnątrz a wszystko co dookoła na chwilę przestaje istnieć. Drżącymi rękami wyciągnął miarkę i choć dzisiaj tej wielkości ryby nie są dla niego czymś wyjątkowym, to wówczas przekroczone czterdzieści centymetrów było absolutnie magiczne.
Chciał w tym momencie podzielić się tą sytuacją z całym światem, zresztą w ciągu kolejnych kilku dni niemal mu się to udało, tak dużym było to przeżyciem. Natomiast na pewno usłyszeli jego okrzyki mieszkańcy okolicznej wioski.
Przedwiośnie, dobry czas na pstrągi
Uzależnienie osiągnęło stan kliniczny i zaczęło mocno postępować. Zaczął poznawać coraz to nowych, świetnych zresztą pstrągarzy którzy bardzo często odsłaniali wiele tajemnic dotyczących tak przynęt jak i miejsc, gdzie były wielkie szanse na spotkanie słusznej wielkości ryby a ta stawała się coraz silniejszą obsesją która wyganiała go coraz dalej i w coraz to nowe tereny, przed czym zresztą w ogóle się nie bronił. Udoskonalał przynęty, sposoby ich podawania oraz samo podchodzenie do rzeki, co było kluczowe by nawiązać kontakt z największymi rybami.
IV
”Klub 50 + ‘’
Uwielbiał obławiać miejsca, które wiele osób omijało uznając za zbyt płytkie i mało z tego powodu atrakcyjne. Niektóre łąkowe odcinki jego ukochanej rzeczki takie właśnie były. Niby jakieś podmycia w brzegach, do tego piaszczyste muldy za którymi co jakiś czas tworzyły się nieco głębsze rynienki porośnięte moczarką. Kluczem było maksymalnie ciche podejście i dalekie rzuty, położenie przynęty musiało być perfekcyjne i praktycznie bezgłośne.
Kapitalny samczur z łąkowego fragmentu rzeki
Było już przedwiośnie, rzeka niosła więcej wody o mętnawym zabarwieniu. W powietrzu w końcu wyczuwalne stały się zapachy i ten najbardziej charakterystyczny, rozmarzającej ziemi na który czekał z utęsknieniem. Sikorki świergotały radośnie przeskakując całą chmarą z drzewa na drzewo, dodając uroku samemu wędkowaniu. Ten dyskretny choć wyraźnie wyczuwalny sygnał nadchodzącej wiosny od lat jest stałą częścią pstrągowych wypraw i swego rodzaju triumfem przyrody, jej odrodzenia.
Te barwy uzależniają
Choć zimowo to bardzo gorąco
Szedł czujnym krokiem w górę rzeki podając lekkiego jiga pod niezbyt niegłębokie brzegowe podmycia. Złowił już tego dnia kilka niekoniecznie okazałych potokowców kiedy po kolejnym braniu woda się zagotowała a hamulec kołowrotka zmuszony był oddać nieco linki. Jasne, cytrynowe wręcz cielsko burzyło na powierzchni spokój tego dnia, wiedział że oto właśnie spełnia się jego małe marzenie i teraz trzeba zrobić wszystko, by szczęśliwie podebrać szalejącą rybę. Nie było to łatwe, odpasiona już naprawdę gruba samica uparcie utrzymywała dystans wykorzystując siłę swoją oraz nurtu. Co raz przewalała się przy podbieraku i chwila ta wydawała się wtedy nie mieć końca. W geście rozpaczy postawił wszystko na jedną kartę, dokręcił mocno hamulec i zdecydowanym ruchem przeciągnął niesforną panią do siebie a ta w końcu uległa. Dłuższą chwilę nie wyciągał podbieraka z wody pozwalając dojść jej do siebie, zmęczona była bardzo zresztą nie mniej niż on. Nie mógł się napatrzeć, tak piękne było to stworzenie. Miarka dobrze przekroczyła pięćdziesiąt centymetrów, samowyzwalacz kilka razy uruchomił migawkę aparatu po czym ryba na szczęście dość żwawo odpłynęła do siebie.
Cytrynowo złota piękność
Pstrągowy niezbędnik
Niszczejący stary młyn
Ten młyn niestety niedawno się zawalił, zostało kilka fotografii i sporo wspomnień
Ten moment pamięta do dziś, ciężko go opisać słowami bo takie coś po prostu trzeba przeżyć by w pełni oddać to co dzieje się wtedy w głowie i sercu, emocje których zazwyczaj nie oddadzą żadne nawet najbarwniejsze opisy. To te chwile, które podczas samotnej zazwyczaj pstrągowej „tułaczki” zostają w pamięci na całe życie i najzwyczajniej w świecie uzależniają, podporządkowując sobie niejednokrotnie nasze życie prywatne czy zawodowe.
V
”Droga bez końca’’
Mijały lata a wraz z nimi wiele się zmieniło. Wiele pięknych i zasobnych w pstrągi kiedyś miejsc już nie istnieje. Na niektórych odcinkach jego ukochanej rzeki woda ledwie się sączy nagrzewając latem zbyt mocno, gdzie ślad po rybach rozmył się wraz z upływającym czasem.
Nie na wszystko mamy wpływ i choć nie raz łza zakręci się w oku, trzeba dostosować się do tego co jest. Zresztą chyba nie potrafiłby inaczej, to coś co zostaje na zawsze i nie pozwala tak po prostu odpuścić i wciąż wygania nad niewielkie rzeki w poszukiwaniu żywego złota.
Czy można lepiej zacząć dzień ?
Przerwa śniadaniowa podczas wyprawy z kumplem nad nieznaną rzekę
Przyjaciel podchodzi wypatrzonego pstrąga
Zmiany na szczęście nie dotknęły wszystkich znanych mu miejsc w równym stopniu, są jeszcze rewiry w których nadal można, również dzięki uporowi i konsekwencji szukać swojej życiowej ryby.
Z tymi rekordowymi zawsze jakoś miał pod górę, niby świat liczb nijak się ma do świata ryb jednak i tutaj przekroczenie konkretnego wymiaru było i nadal jest czymś nobilitującym, swoistym ukoronowaniem dotychczasowej pstrągowej włóczęgi. Przez niemal dwadzieścia lat poznawania humorów tych przepięknych ryb złowił wiele naprawdę sporych lorbasów, czyli takich które przekroczyły pięćdziesiąt centymetrów, w niepisanym prawie pstrągarzy uznanych już za ”godne” uwagi. Jednak jest pewna liczba, która w pstrągowym światku zawsze wywołuje niemałe poruszenie. Jest nią liczba sześćdziesiąt, gdyż złowienie w naszych wodach takiego potokowca to w wielu przypadkach coś z kategorii rzeczy niemożliwych. Oczywiście bywają rzeki w których szanse takowe mocno wzrastają, takie miejsca te to jednak perełki których nie ma zbyt wiele na naszej mapie. Rzeki w których łowił i nadal ugania się za pstrągami poddane są ogromnej presji i co z tego, że mieszkają w nich naprawdę pokaźne ryby. Większość z nich jest na tyle nauczona przykrych doświadczeń, że złowienie takiego profesora to kwestia przypadku połączonego oczywiście z częstym pobytem nad wodą, jak pokazuje rzeczywistość doświadczenie często nie odgrywa tutaj istotnej roli.
Przygód z pstrągami z magiczną szóstką z przodu miał wiele. Zawsze brakowało odrobiny szczęścia, kilka naprawdę okazowych kabanów było już niemal w podbieraku jednak finalnie pozbywały się przynęty w szaleńczym i nie znoszącym sprzeciwu odjeździe. Potokowce tych rozmiarów to już mistrzowie strategii wykorzystujący w walce każde potknięcie wędkarza, niewielki luz czy zbyt długo trwający hol zwłaszcza przy słabo zapiętej rybie niemal zawsze kończy się porażką. Chyba właśnie ta ich przebiegłość oraz pewnego rodzaju mądrość jest przyczyną dla której często już niemłodzi pasjonaci potrafią w mocno niewygodnych okolicznościach nadwątlać swoje zdrowie tylko po to, by poczuć i zobaczyć na końcu zestawu wściekle walczące złoto.
Porażki z tymi największymi najzwyczajniej w świecie bolą, gdyż kontakty z „bykami”zdarzają się niezmiernie rzadko. Po każdej takiej sytuacji ma się wrażenie, że coś takiego więcej się już nie przytrafi i oto właśnie straciliśmy ostatnią szansę na spojrzenie w oczy króla z bliska. Jednak kiedy mocno w coś wierzymy i potrafimy się poświęcić, zza chmur w końcu wychodzi słońce.
VI
”To właśnie dziś”
Tego dnia nie miał zbyt wiele czasu na pstrągowe podchody. Kiedy mijał granice miasta było jeszcze ciemno, postanowił kilka godzin przed pracą dać sobie szanse odwiedzając kilka namierzonych wcześniej ryb. Był już czerwiec i nim dojechał nad rzekę zrobiło się jasno a ptasie trele wlewały się do głowy z każdej strony. Komary zazdroszcząc ptakom również obudziły się na dobre. Powietrze było rześkie i przyjemnie chłodne, wrzucił na siebie śpiochy, zmontował wędkę i jak zawsze z czymś co śmiało można nazwać małą euforią ruszył w kierunku rzeki. Jak zwykle kierował się w górę sprowadzając szarego jiga z prądem. Oddał może kilka rzutów kiedy spory garb zarysował się na powierzchni i podążył za przynętą, jednak zbyt mały dystans spowodował, że doświadczony i czujny potok odpuścił uciekając w popłochu. Serce jak zwykle w takiej sytuacji mocniej zabiło, jednak trzeba było iść dalej i szukać kolejnej żerującej ryby.
Zaliczył jeszcze jedno odprowadzenie niemal pod samą szczytówkę po którym postanowił przejechać na inny odcinek rzeki, zresztą została mu może godzina łowienia.
Wybrał miejsce które regularnie obławiane jest przez wiele osób i rzadko kiedy ryby chętne są tu do współpracy. Jednak przeważnie są to duże lub bardzo duże pstrągi i warto oddać tutaj choć kilka rzutów. Szybkie przeczesanie obiecujących dołków i rynien nie przyniosło żadnego kontaktu. Zatrzymał się w miejscu, gdzie z pewnością stał jakiś profesor. Z uporem oddawał rzuty powyżej dość głębokiego wlewu z nadzieją na konkretny strzał. Zazwyczaj nie obławia zbyt długo nawet tak obiecujących miejsc, jednak tym razem coś kazało zostać tu odrobinę dłużej.
Wyśniony, w końcu jest mój
Pan profesor w pełnej krasie
Kolejny rzut w punkt, jig przecina dołek i w lekkich podbiciach porusza się tą samą trasą kiedy coś z siłą małej lokomotywy go zatrzymuje. Szybka kontra i potężny samiec w odcieniach starego złota wykonuje widowiskowy kocioł na powierzchni po czym w sekundę nurkuje do dna, przy którym kreśląc wściekle iksy próbuje pozbyć się tkwiącego w pysku natręta.
Tym razem musi się udać, hamulec dokręcony na przysłowiowy beton i po kilku potężnych kotłach samczur podczas kolejnego zwrotu pakuje się prosto do podbieraka.
Od tego momentu wszystko działo się dużo wolniej, trzymając rybę w zanurzonym w wodzie podbieraku uniósł delikatnie jej pysk. Był ogromny i choć nie osiągnął jeszcze maksymalnych rozmiarów robił wielkie wrażenie. W jego oczach odbijało się wszystko to, czego do tej pory szukał przemierzając setki kilometrów pstrągowych rzek.
Profesor potrzebował dłuższej chwili żeby dojść do siebie, łowca czekał do ostatniej chwili aż ten zacznie mocniej wyrywać się z dłoni. W końcu pozwolił mu odpłynąć, pstrąg zrobił to niespiesznie zatrzymując się jeszcze na chwilę po czym ruszył dostojnie chowając się w rynnie.
Coś, co bez wstydu można nazwać wzruszeniem opanowało łowcę na krótką chwilę. Spełnienie, wędkarska radość połączona z lekkim niedowierzaniem przeplatały się nawzajem. Chwilo trwaj, pomyślał w duchu spoglądając czule na ukochaną rzekę dziękując po cichu za tych kilka minut, na które tyle musiał czekać … .
Koniec
Piotr Gołąb Lublin 2021
Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń - sezon 2"
- Friko, Adrian Tałocha, kefaspirit i 6 innych osób lubią to
75 Komentarze
Ciekawie napisane, czytalo mi sie z prawdziwa przyjemnoscia, czuc autentycznosc i milosc do pstragowej rzeczywistosci,- dzieki Piotrze,- teraz mam swojego faworyta
Wielu rzeczy w tym tekście z pewnością zabrakło, za to na pewno powstał on z pasji i miłości do ryb w kropki 🙂
Piotr , wielkie dzięki za ten tekst . Emocje , o których piszesz są dokładnym odzwierciedleniem tego , co sam przeżywam nad wodą . A lepiej tego ująć nie można ... Tej huśtawki nastrojów przy spektakularnych porażkach (kiedy to wydaje się, że właśnie zaprzepaściliśmy ostatnią szansę na sukces) i rzadkich nad wyraz zwycięstwach, kiedy wszystkie puste godziny i dni odchodzą w niepamięć ustępując euforii i bezgranicznemu szczęściu . Ot , wędkarstwo ...
Z punktu widzenia,- jak to mlodziez mowi -dziadersa wydaje mi sie ze milosc nie potrzebuje dobrobytu do tego by zaistniala choc i w nim doskonale sobie radzi...
Ona potrafi zaistniec w kazdym ukladzie i obszarze jaki mozemy sobie wyobrazic. Im wiecej "naskladamy" sobie takich odczuc tym latwiej nam sie oddycha...
Kiedys pojdziemy na spotkanie z Miloscia, ale jeszcze nie teraz teraz nalapmy jej jeszcze troche...
Łowienie zimowych, potarłowych pstrągów i troci nie ma literalnie żadnych znamion miłości, nie nie deprecjonujcie miłości tokując jak Michael Jackson To tylko popęd trudny do utrzymania w ryzach, z którego powstała bezkrytyczna moda na miłość która niczego nie wyklucza. Selfiki ze szkieletorami - bezcenne..
Świetny artykuł . Pomimo, że mam kocioł w pracy i brak czasu, przeczytałem z przyjemnością .
P.S Ty i Bartek (malinabar) macie dar opisywania wędkarskiej pasji .
Skąd tak beznadziejna konkluzja - hucho? Brak samokontroli i refleksji sprzyja zachowaniom niskim - słowa o miłości nic tu nie zmieniają Jesteśmy społecznością wyedukowawaną na wzorcach z kolorowej gazety, któż chciałby się postawić poza jej granicami? Dlatego potulnie nawalamy tarłowe jazio klenie, okonie i sanadacze na zimowiskach, pstrągi pomiędzy liieniami, a lipienie pomiędzy pstrągami, zaś trocie zbiorowo wyrywamy z gniazd..
Bo to jest po chooyoo fest!
Choć nieco mnie kusi nie będę się wdawał w szerszą polemikę bo kopać się z koniem nie warto.
Dla Twojej spokojności Sławku, od lat nie łowię pstrągów kiedy solidnie mrozi, zdarza mi się kiedy początek sezonu i jesień jest łagodna i ryby szybciej dochodzą do siebie po tarle.
Wstęp do opowiadania to opis moich początków pstrągowania, czyli już prawie dwadzieścia lat,dla mnie wyjątkowych. Zachłyśnięty czymś zupełnie nowym nie zważałem na mróz czy tak niechlubne dla wielu "etyków", styczniowe otwieranie sezonu, za to na pewno obchodziłem i do dziś obchodzę się z rybami z największą ostrożnością.
Oczywistym jest też, że złowienie letniej, dużo silniejszej ryby jest czymś bardziej nobilitującym ale nie o tym jest ten tekst.
Dlaczego nie dziwi mnie Twój barwny i jak zwykle wielce pouczający wpis...🙂
Gorąco pozdrawiam
Zniżę się do poziomu twojej percepcji choć mnie to wcale nie kusi. Ale zawsze staję w poprzek człowiekom wyznającym róbta co chceta..
Całymi latam parałem/paraliśmy się introdukcją pstrągów. Też z miłości do pstrągów. A później widywałem stada takich jak ty, od 01. 01 chroniących je przez łowienie. Pomiętosić, poprzerzucać, sfocić by zabłysnąć formatem ..
Dzięki
Pozdrawiam
Piotrze,
kol. @wilczybilet uprzedził mnie w ocenie Ciebie i Bartka. Macie taki talent jakbyście urodzili się z piórem w ręce . Wyruszajcie jak najczęściej na wyprawy i dzielcie się z nami swoimi emocjami . Naprawdę świetnie się czyta, a że sam uwielbiam szwędać się za pstrągami z dala od ludzi, to tym bardziej gratuluję artykułu .
Szkoda tylko, że od jakiegoś czasu strach tutaj cokolwiek wrzucić czy podzielić się własnymi przeżyciami bo zawsze znajdzie się ktoś, kto "wie lepiej" i musi Cię ocenić za wszelką cenę, bo inaczej się udusi.
Pozdrawiam
Nie przejmuj się Sławkiem, jednym takim wpisem. Masz prawo cieszyć się z łowienia pstrągów, i nie tylko, i dzielić się swoim odczuciami (bardzo fajnymi) ze spotkania z mieszkańcami rzek Roztocza i okolic . Jest tam pięknie .
Mnie osobiście podobała się rz. Tanew w Borowym młynie . Szumy też .
Pozdrawiam
Nie znam Cię osobiście, ale chyba jesteś moim kuzynem .
Super napisane. Po przeczytaniu sam się zaczynam zastanawiać czy by nie wyskoczyć na jedną rzeczkę pstrągową w przyszłym roku Masz Piotrek talent i do ryb i do pióra
Również w mojej ocenie jest to najlepszy tekst tej edycji konkursu. Super!
Jednak byłem w błędzie myśląc, że potrafisz odróżnić więcej niż dwa kolory no ale to się zdarza i da się z tym żyć.
Dobrze, że napisałeś "Jesteśmy społecznością ..", uff ulżyło mi. Choć w sumie mógłbyś w końcu stanowczo usytuować swoją skromną postać.
Sławomirze, nie znasz mnie i wiedz, że też parałem się czynnościami, dzięki którym w niektórych pstrągowych rzekach było lub jest ciut więcej niż mogło by być ryb. Rentgen sumienia i ocenę moich poczynań zostaw w spokoju, nie twoja rzecz.
Przepraszam zaglądających tutaj za ten wpis ale próbuję się bronić, choć w sumie to absurdalne.
nie wiem, nie znam się, nie potrafię i nigdy nie próbowałem pochodzić za pstrągami ale artykuł jest świetny !!!
Introdukcja pstrągów do nizinnych wód. To ci dopiero osiągnięcie - poprawianie natury. Gdyby były na nizinach to zapewne w nazwie miały by "strumykowy". A nie ma takich. Są potokowe - i potoki - górskie potoki to ich właściwe miejsce.
A artykuł oczywiście klasa:)
Wejscie Slawka tym razem znow bylo w stylu "La Piazza e Mia" ale nie wylewajmy dziecka z kapiela ... Model lowienia ktorym Slawek tak czesto publicznie pogardza, czyli "365 dni w roku" , "zaczynam 01.01 a koncze 31.12" itp... jako niezrownowazona forma korzystania z zasobow jest faktycznie nie do utrzymania na szeroka skale w obliczu obecnego rybostanu zarowno jakosciowego jak i ilosciowego, dlatego tez propagowanie go jest, delikatnie mowic - slabe. Jednak jakos nie moge sie w tekscie Piotra doszukac znamion tego procederu owszem sa zdjecia pstragow w zimowej scenerii ale zaledwie dwa samce posrod wielu innych sa troszke zabiedzone.
Czy wiec to dobry czas i miejsce na taka konkluzje/przypomnienie? Czy porownanie trafne? Dla mnie nie...
To tak troche przypomina mi sytuacje sprzed paru lat, ze ilekroc i obojetnie w jakim kontekscie ktos napisal na forum o srednicy plecionki, lub uzyl takiego uproszczenia - natychmiast pojawial sie @pitt i po raz 1021 udowadnial ze plecionka jest plaska, wiec srednicy nie moze miec.... Sluszne, prawdziwe, ale czy powtarzanie takiej mantry zawsze i wszedzie ma sens?
Niezabiedzony wyglad zimowych pstrazkow Piotra zreszta nie jest jakas anomalia jak wezmie sie pod uwage specyfike jego lowiska. Ponad wszelka watpliwosc widac takze, ze Piotrkowe lowienie pstragow nie ogranicza sie do okresu styczen/luty jak to zazwczaj w przypadu pietnowanych przez Slawka "czlowiekow" najczesciej bywa...
Nie znam Piotra niestety osobiscie wiec moj poglad opiera sie na czytaniu jego wypowiedzi, tekstow i ogladaniu zdjec ale wydaje mi sie, ze cechuje go wysoki poziom zrownowazenia przy jednoczesnym realistycznym ogladzie sytuacji. Nie osmielam sie oczywiscie go oceniac ani jakijkolwiek psychoanalizy budowac, jednak na podstawie tych odczuwalnych cech w bardzo malym stopniu mozna podejzewac jakies "naduzycia etyczne"...
Reasumujac, moge sobie wyobrazic zdenerwowanie styczniowym czy lutowym szturmem na pstragi czy trocie, ktore czesto przybiera forme disco.polowych imprez z wiecznie niedopitymi wedkarskimi trolami i im wlasciwymi zachowaniami (wobec Natury), ktore pasuja do polawania na szlachetne ryby i spoczynkowej ciszy ekosystemow jak piesc do nosa ale nie uwazam by wszelka wedkarska aktywnosc w tym okresie byla naganna i nacechowana pogarda dla rytmu przyrody. Zreszta mysle a nawet wiem bo przeczytalem to w Slawka Blogu, ze i on w zimie poluje na ryby szlachetne
Wyjaśniliśmy już sobie ze Sławkiem poza forum kilka rzeczy, choć szczerze mówiąc nie spodziewałem się po zamieszczeniu tego tekstu takiej reakcji.
Pewnie brak mi do tego dystansu i przesadnie reaguje próbując wytłumaczyć siebie a przy okazji tysiące innych pstrągarzy zaczynających sezon w zimie. Temat zresztą wraca co jakiś czas a co jest słuszne to już każdy musi przed samym sobą odpowiedzieć i podjąć decyzję.
Znam kilka rzek, a już wybitnie w jednej z nich w styczniu pstrągi potrafią być kwadratowe i "wywalać" świece podczas holu i tam najczęściej rozpoczynam sezon. No ale dość tłumaczenia bo można by długo o tym.
Coś innego chciałem ukazać w tym tekście, Ci którzy uzależnieni są od ryb w kropki i samotnych wędrówek po niewielkich i trudnych w obsłudze rzeczułkach odnajdą to bez problemu.
Pozdrawiam
Piotrek