Kategorie Wszystkie →
Szukaj w artykułach
Reklama
Ostatnie na blogu
-
i tak dalej
Sławek Oppeln Bronikowski - 17 wrz 2024 20:04
-
Nudy
Sławek Oppeln Bronikowski - 05 sie 2024 10:00
-
I znów upał
Sławek Oppeln Bronikowski - 27 cze 2024 20:09
-
Różowy rok - fotododatek
lukomat - 28 maj 2024 20:01
-
Jak obiecałem
Kuba Standera - 16 kwi 2024 10:02
Ostatnie komentarze
-
Szczupaki na muchę
Jack__Daniels - wczoraj, 18:08
-
Sumy - na co i czym?
Qh_ - 25 wrz 2024 20:11
-
Sumowy cast pod woblery, rzeka
mayou - 24 wrz 2024 21:40
-
Moc multiplikatora
Negra - 19 wrz 2024 22:32
-
Najlepsze wędzisko muchowe-subiektywny ranking użytkowników
trout master - 19 wrz 2024 20:56
-
Sztuka Łowienia R.I.P.
Kuba Standera - 19 wrz 2024 18:29
Tagi
- ogłoszenie
- wędki
- przelotki
- konkurs
- wodery
- kołowrotki
- inne
- śpiochy
- rodbuilding
- kołowrotek
- video
- motorowodne
- dolnik
- catch and release
- pracownia
- fly fishing
- naprawa
- catch&release
- spacing
- blank
- phenix
- uchwyt
- spinning
- artykuł
- serwis
- #pstragi
- szczupak
- rękojeść
- woblery
- okoń
- pstrąg
- step-by-step
- sandacz
- tech
- autorski
- miasto
- street fishing
- c&r
- autorski-rb
- tech-rb
- odzież
- fuji
- buty do brodzenia
- #refleksje
- mhx
- kleń
- glass
- tuning
- blanki
- przynęty
1017 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)
MatB, Bing, Mister twister, mohave, Google, wojti80, pawelWPR, domino, Facebook, papierzakilures, mrufa8, Tomek109, Bujo, roberto_s
Od pierwszego wejrzenia
I
”Początek”
Kiedy stał na przystanku przebierając z nogi na nogę z powodu przenikliwego zimna, nieodparcie czuł na plecach spojrzenia przyglądających mu się z niezwyczajnym zdziwieniem ludzi. Minus trzynaście, paskudny wiatr wdzierający się bezczelnie za kołnierz a ten z wędką stoi, pukała się pewnie „w duchu” w czoło większość z nich. Autobus ruszył, za kilka chwil jeszcze jedna przesiadka do pekaesu i po niespełna godzinnej jeździe był już w innym świecie.
Pierwsze pstrągi nie były zbyt okazałe, jednak jakże ważne
Śnieg skrzypiał pod nogami kiedy w bezkresie bieli starał się odnaleźć ciemną, wijącą się wśród pól niewielką wstęgę. Niewielką rzekę z piaszczysto żwirowym dnem którą zamieszkiwały ryby znane mu dotąd jedynie z artykułów zamieszczanych w kolorowej prasie wędkarskiej które to z pasją wówczas przeglądał.
Zdziwiony pstrąg a po drugiej stronie obiektywu szczęśliwy wędkarz
Cóż że niewielki, za to jaki piękny
Czuł wyraźnie przyspieszone tętno, podniecenie i ekscytacja mieszały się w żywym tańcu. W plecaku niewielkie pudełko z kilkoma własnoręcznie wystruganymi woblerami w naturalnych barwach pozwalało snuć jakieś nadzieje na kontakt choćby z jednym mieszkańcem rzeki. Do tej pory temat znał tylko w teorii, otwierała się więc przed nim nowa księga którą tak naprawdę będzie musiał zapisać po swojemu. Poskładał zbyt mocny jak na tę wodę spinning, pękaty wobler w odcieniach żaby ścierniskowej pacnął o wodę kilkanaście metrów niżej, blisko burty otulonej czapą śniegu. Ze średnicą żyłki również nieco przesadził, dlatego rzuty dalekie były od idealnych. Przyzwyczajony zresztą do dużo większych rzek, dość komicznie próbował podać przynętę „spod siebie”, ruchem tak typowym dla tego typu kameralnych podchodów.
Oko w oko
Spokój zimowej rzeki
O tej porze mają na sobie pełno pijawek, warto je usunąć nim wypuści się pstrąga
Jednak w tym momencie przygnany co dopiero na studia do odległego miasta, takimi detalami niespecjalnie się przejmował. Ważne, że miał na wyciągnięcie ręki kilka rzeczułek w których żyły One, reszta z czasem miała przyjść sama.
Kiedy buty zaczęły wpuszczać do środka rozpuszczony śnieg zrozumiał, że do następnej wyprawy trzeba będzie się nieco lepiej przygotować. Najbliższy autobus dopiero za godzinę, postanowił więc obłowić sumiennie ostatnie kilkadziesiąt metrów łąkowej prostki. Przez kilka godzin nie zaliczył żadnego kontaktu jednak zupełnie go to nie zniechęciło.
Samo przebywanie w nowym, absolutnie pięknym miejscu było wystarczająco przyjemne, pomimo dającego się coraz bardziej we znaki mrozu. Rzuty zaczynały wyglądać całkiem znośnie, nawet wobler wpadał do wody coraz ciszej. Kiedy znalazł się w niej po raz kolejny i przecinając środek rzeki wjechał w nieco głębszą rynnę nastąpił gwałtowny atak. Złoty błysk i energiczne szarpnięcie kijem były tak zaskakujące, że nie zdążył nawet zareagować kiedy pstrąg odbił się od wabika. Spory zawód jednak ważniejsze było to, że niemal jak na dłoni widział rybę w czystej, zimowej wodzie. Pomimo niewielkich jej rozmiarów był podekscytowany, bo przecież jest tu zaledwie kilka chwil i niemal się udało. Czas szybko minął i trzeba było wracać, jednak po tej lekcji już wiedział, czym wypełni się jego wędkarski kalendarz w najbliższym czasie.
W takiej scenerii leczą się myśli, zwłaszcza podczas samotnych wypraw
Wracając patrzył na ośnieżone pola, co jakiś czas mógł jeszcze zobaczyć rzekę i aż trudno było się rozstać, tak wielkie wrażenie na nim zrobiła.
II
”Pierwsze poważne ryby”
Minęło kilka tygodni, bogatszy o niewielkie acz jakieś już doświadczenie znów znalazł się nad wodą. Pudełko uzupełnił kilkoma sporo mniejszymi woblerami, te które zrobił wcześniej sprawiały jednak wrażenie mocno przesadzonych jak na tak niewielką rzeczkę.
W końcu jest, wychodzony i wypracowany
Pod tą olchą mieszka pstrąg
Tym razem aura była łaskawsza, temperatura na lekkim minusie i lekko zachmurzone niebo nastrajały pozytywnie. Woda w rzece wciąż bardzo klarowna, do tego dość niska co nie ułatwiało podejścia do ostrożnych ryb. Zaczął od obławiania meandrów z pięknymi podmyciami, zwieńczonymi galerią starych olch. Serce biło szybciej kiedy zamykał kabłąk a niewielki wobler wychodząc powoli z piaszczystego wymiału chował się pod korzeniami sędziwego drzewa.
W samym dołku nic się nie wydarzyło i kiedy przynęta prowadzona bardzo powoli znalazła się może dwa metry od szczytówki, nie wiadomo skąd wyskoczyła ciemnozłota smuga i palnęła w nią bez zastanowienia. Pstrąg natychmiast zaczął kotłować się na powierzchni i z tego zaskoczenia „balonem” wylądował na brzegu. Ryba miała może trzydzieści centymetrów, ułożył ja delikatnie na siatce podbieraka i nie mógł się napatrzeć. Cóż mogło być tak wyjątkowego w tej niewielkiej rybie że aż tak duże emocje potrafiła rozpalić ?
Czyż nie jest piękny ?
Ten z kolei ozdobiony był czarnymi grochami
Lampart
Feeria barw, ciemne złoto połączone z cytrynowo kremowym kontrastem okraszone czerwienią mniejszych lub całkiem pokaźnych karminowych kropek w białawych obwolutach. Jej gwałtowność i szalony temperament podczas walki. Do tego wszystkiego środowisko w którym bytuje oraz piękno tego co dookoła, co szybko uzależniało i niczym narkotyk zmuszało sięgać po siebie z coraz większą regularnością.
Tylko rzeka, pstrąg i cisza
Walczą do samego końca
Z szacunkiem i dużą ostrożnością uwolnił z dłoni swój skarb, przez moment poczuł sporą ulgę i coś na kształt dumy. Dopiął swego, dodatkowo na własnoręcznie wystrugany wobler więc czego mógł chcieć więcej. W tym momencie zupełnie niczego jednak z wyprawy na wyprawę apetyt rósł, zaczął rzeczywiście regularnie łowić pstrągi jednak wcale nie było łatwo skusić te większe i cwańsze do gadania, o czym po cichu marzył.
Smoluch z płytkiej prostki
III
”Przełom”
Do dziś, choć minęło już sporo czasu został w głowie obraz kiedy to w końcu woda odwdzięczyła się za wytrwałość i masę godzin wydeptanych wzdłuż jej brzegów.
Piękny hakownik z obleganego odcinka rzeki
I jak tu się nie cieszyć ?
Śliczna zimowa samiczka
Kilkucentymetrowa, gumowa żaba wędruje pod drugim brzegiem. Wpływa dyskretnie w okolice zakrzaczonej burty i kiedy muska delikatnie gliniaste dno następuje gwałtowny atak. Szybka kontra i lekko szmaragdowa woda rozbłysnęła żółto złotymi blikami. Pstrąg wykonał kilka młynków po czym starał się przykleić do dna by po chwili wylądować w podbieraku. Co za radość, serce chce wyskoczyć na zewnątrz a wszystko co dookoła na chwilę przestaje istnieć. Drżącymi rękami wyciągnął miarkę i choć dzisiaj tej wielkości ryby nie są dla niego czymś wyjątkowym, to wówczas przekroczone czterdzieści centymetrów było absolutnie magiczne.
Chciał w tym momencie podzielić się tą sytuacją z całym światem, zresztą w ciągu kolejnych kilku dni niemal mu się to udało, tak dużym było to przeżyciem. Natomiast na pewno usłyszeli jego okrzyki mieszkańcy okolicznej wioski.
Przedwiośnie, dobry czas na pstrągi
Uzależnienie osiągnęło stan kliniczny i zaczęło mocno postępować. Zaczął poznawać coraz to nowych, świetnych zresztą pstrągarzy którzy bardzo często odsłaniali wiele tajemnic dotyczących tak przynęt jak i miejsc, gdzie były wielkie szanse na spotkanie słusznej wielkości ryby a ta stawała się coraz silniejszą obsesją która wyganiała go coraz dalej i w coraz to nowe tereny, przed czym zresztą w ogóle się nie bronił. Udoskonalał przynęty, sposoby ich podawania oraz samo podchodzenie do rzeki, co było kluczowe by nawiązać kontakt z największymi rybami.
IV
”Klub 50 + ‘’
Uwielbiał obławiać miejsca, które wiele osób omijało uznając za zbyt płytkie i mało z tego powodu atrakcyjne. Niektóre łąkowe odcinki jego ukochanej rzeczki takie właśnie były. Niby jakieś podmycia w brzegach, do tego piaszczyste muldy za którymi co jakiś czas tworzyły się nieco głębsze rynienki porośnięte moczarką. Kluczem było maksymalnie ciche podejście i dalekie rzuty, położenie przynęty musiało być perfekcyjne i praktycznie bezgłośne.
Kapitalny samczur z łąkowego fragmentu rzeki
Było już przedwiośnie, rzeka niosła więcej wody o mętnawym zabarwieniu. W powietrzu w końcu wyczuwalne stały się zapachy i ten najbardziej charakterystyczny, rozmarzającej ziemi na który czekał z utęsknieniem. Sikorki świergotały radośnie przeskakując całą chmarą z drzewa na drzewo, dodając uroku samemu wędkowaniu. Ten dyskretny choć wyraźnie wyczuwalny sygnał nadchodzącej wiosny od lat jest stałą częścią pstrągowych wypraw i swego rodzaju triumfem przyrody, jej odrodzenia.
Te barwy uzależniają
Choć zimowo to bardzo gorąco
Szedł czujnym krokiem w górę rzeki podając lekkiego jiga pod niezbyt niegłębokie brzegowe podmycia. Złowił już tego dnia kilka niekoniecznie okazałych potokowców kiedy po kolejnym braniu woda się zagotowała a hamulec kołowrotka zmuszony był oddać nieco linki. Jasne, cytrynowe wręcz cielsko burzyło na powierzchni spokój tego dnia, wiedział że oto właśnie spełnia się jego małe marzenie i teraz trzeba zrobić wszystko, by szczęśliwie podebrać szalejącą rybę. Nie było to łatwe, odpasiona już naprawdę gruba samica uparcie utrzymywała dystans wykorzystując siłę swoją oraz nurtu. Co raz przewalała się przy podbieraku i chwila ta wydawała się wtedy nie mieć końca. W geście rozpaczy postawił wszystko na jedną kartę, dokręcił mocno hamulec i zdecydowanym ruchem przeciągnął niesforną panią do siebie a ta w końcu uległa. Dłuższą chwilę nie wyciągał podbieraka z wody pozwalając dojść jej do siebie, zmęczona była bardzo zresztą nie mniej niż on. Nie mógł się napatrzeć, tak piękne było to stworzenie. Miarka dobrze przekroczyła pięćdziesiąt centymetrów, samowyzwalacz kilka razy uruchomił migawkę aparatu po czym ryba na szczęście dość żwawo odpłynęła do siebie.
Cytrynowo złota piękność
Pstrągowy niezbędnik
Niszczejący stary młyn
Ten młyn niestety niedawno się zawalił, zostało kilka fotografii i sporo wspomnień
Ten moment pamięta do dziś, ciężko go opisać słowami bo takie coś po prostu trzeba przeżyć by w pełni oddać to co dzieje się wtedy w głowie i sercu, emocje których zazwyczaj nie oddadzą żadne nawet najbarwniejsze opisy. To te chwile, które podczas samotnej zazwyczaj pstrągowej „tułaczki” zostają w pamięci na całe życie i najzwyczajniej w świecie uzależniają, podporządkowując sobie niejednokrotnie nasze życie prywatne czy zawodowe.
V
”Droga bez końca’’
Mijały lata a wraz z nimi wiele się zmieniło. Wiele pięknych i zasobnych w pstrągi kiedyś miejsc już nie istnieje. Na niektórych odcinkach jego ukochanej rzeki woda ledwie się sączy nagrzewając latem zbyt mocno, gdzie ślad po rybach rozmył się wraz z upływającym czasem.
Nie na wszystko mamy wpływ i choć nie raz łza zakręci się w oku, trzeba dostosować się do tego co jest. Zresztą chyba nie potrafiłby inaczej, to coś co zostaje na zawsze i nie pozwala tak po prostu odpuścić i wciąż wygania nad niewielkie rzeki w poszukiwaniu żywego złota.
Czy można lepiej zacząć dzień ?
Przerwa śniadaniowa podczas wyprawy z kumplem nad nieznaną rzekę
Przyjaciel podchodzi wypatrzonego pstrąga
Zmiany na szczęście nie dotknęły wszystkich znanych mu miejsc w równym stopniu, są jeszcze rewiry w których nadal można, również dzięki uporowi i konsekwencji szukać swojej życiowej ryby.
Z tymi rekordowymi zawsze jakoś miał pod górę, niby świat liczb nijak się ma do świata ryb jednak i tutaj przekroczenie konkretnego wymiaru było i nadal jest czymś nobilitującym, swoistym ukoronowaniem dotychczasowej pstrągowej włóczęgi. Przez niemal dwadzieścia lat poznawania humorów tych przepięknych ryb złowił wiele naprawdę sporych lorbasów, czyli takich które przekroczyły pięćdziesiąt centymetrów, w niepisanym prawie pstrągarzy uznanych już za ”godne” uwagi. Jednak jest pewna liczba, która w pstrągowym światku zawsze wywołuje niemałe poruszenie. Jest nią liczba sześćdziesiąt, gdyż złowienie w naszych wodach takiego potokowca to w wielu przypadkach coś z kategorii rzeczy niemożliwych. Oczywiście bywają rzeki w których szanse takowe mocno wzrastają, takie miejsca te to jednak perełki których nie ma zbyt wiele na naszej mapie. Rzeki w których łowił i nadal ugania się za pstrągami poddane są ogromnej presji i co z tego, że mieszkają w nich naprawdę pokaźne ryby. Większość z nich jest na tyle nauczona przykrych doświadczeń, że złowienie takiego profesora to kwestia przypadku połączonego oczywiście z częstym pobytem nad wodą, jak pokazuje rzeczywistość doświadczenie często nie odgrywa tutaj istotnej roli.
Przygód z pstrągami z magiczną szóstką z przodu miał wiele. Zawsze brakowało odrobiny szczęścia, kilka naprawdę okazowych kabanów było już niemal w podbieraku jednak finalnie pozbywały się przynęty w szaleńczym i nie znoszącym sprzeciwu odjeździe. Potokowce tych rozmiarów to już mistrzowie strategii wykorzystujący w walce każde potknięcie wędkarza, niewielki luz czy zbyt długo trwający hol zwłaszcza przy słabo zapiętej rybie niemal zawsze kończy się porażką. Chyba właśnie ta ich przebiegłość oraz pewnego rodzaju mądrość jest przyczyną dla której często już niemłodzi pasjonaci potrafią w mocno niewygodnych okolicznościach nadwątlać swoje zdrowie tylko po to, by poczuć i zobaczyć na końcu zestawu wściekle walczące złoto.
Porażki z tymi największymi najzwyczajniej w świecie bolą, gdyż kontakty z „bykami”zdarzają się niezmiernie rzadko. Po każdej takiej sytuacji ma się wrażenie, że coś takiego więcej się już nie przytrafi i oto właśnie straciliśmy ostatnią szansę na spojrzenie w oczy króla z bliska. Jednak kiedy mocno w coś wierzymy i potrafimy się poświęcić, zza chmur w końcu wychodzi słońce.
VI
”To właśnie dziś”
Tego dnia nie miał zbyt wiele czasu na pstrągowe podchody. Kiedy mijał granice miasta było jeszcze ciemno, postanowił kilka godzin przed pracą dać sobie szanse odwiedzając kilka namierzonych wcześniej ryb. Był już czerwiec i nim dojechał nad rzekę zrobiło się jasno a ptasie trele wlewały się do głowy z każdej strony. Komary zazdroszcząc ptakom również obudziły się na dobre. Powietrze było rześkie i przyjemnie chłodne, wrzucił na siebie śpiochy, zmontował wędkę i jak zawsze z czymś co śmiało można nazwać małą euforią ruszył w kierunku rzeki. Jak zwykle kierował się w górę sprowadzając szarego jiga z prądem. Oddał może kilka rzutów kiedy spory garb zarysował się na powierzchni i podążył za przynętą, jednak zbyt mały dystans spowodował, że doświadczony i czujny potok odpuścił uciekając w popłochu. Serce jak zwykle w takiej sytuacji mocniej zabiło, jednak trzeba było iść dalej i szukać kolejnej żerującej ryby.
Zaliczył jeszcze jedno odprowadzenie niemal pod samą szczytówkę po którym postanowił przejechać na inny odcinek rzeki, zresztą została mu może godzina łowienia.
Wybrał miejsce które regularnie obławiane jest przez wiele osób i rzadko kiedy ryby chętne są tu do współpracy. Jednak przeważnie są to duże lub bardzo duże pstrągi i warto oddać tutaj choć kilka rzutów. Szybkie przeczesanie obiecujących dołków i rynien nie przyniosło żadnego kontaktu. Zatrzymał się w miejscu, gdzie z pewnością stał jakiś profesor. Z uporem oddawał rzuty powyżej dość głębokiego wlewu z nadzieją na konkretny strzał. Zazwyczaj nie obławia zbyt długo nawet tak obiecujących miejsc, jednak tym razem coś kazało zostać tu odrobinę dłużej.
Wyśniony, w końcu jest mój
Pan profesor w pełnej krasie
Kolejny rzut w punkt, jig przecina dołek i w lekkich podbiciach porusza się tą samą trasą kiedy coś z siłą małej lokomotywy go zatrzymuje. Szybka kontra i potężny samiec w odcieniach starego złota wykonuje widowiskowy kocioł na powierzchni po czym w sekundę nurkuje do dna, przy którym kreśląc wściekle iksy próbuje pozbyć się tkwiącego w pysku natręta.
Tym razem musi się udać, hamulec dokręcony na przysłowiowy beton i po kilku potężnych kotłach samczur podczas kolejnego zwrotu pakuje się prosto do podbieraka.
Od tego momentu wszystko działo się dużo wolniej, trzymając rybę w zanurzonym w wodzie podbieraku uniósł delikatnie jej pysk. Był ogromny i choć nie osiągnął jeszcze maksymalnych rozmiarów robił wielkie wrażenie. W jego oczach odbijało się wszystko to, czego do tej pory szukał przemierzając setki kilometrów pstrągowych rzek.
Profesor potrzebował dłuższej chwili żeby dojść do siebie, łowca czekał do ostatniej chwili aż ten zacznie mocniej wyrywać się z dłoni. W końcu pozwolił mu odpłynąć, pstrąg zrobił to niespiesznie zatrzymując się jeszcze na chwilę po czym ruszył dostojnie chowając się w rynnie.
Coś, co bez wstydu można nazwać wzruszeniem opanowało łowcę na krótką chwilę. Spełnienie, wędkarska radość połączona z lekkim niedowierzaniem przeplatały się nawzajem. Chwilo trwaj, pomyślał w duchu spoglądając czule na ukochaną rzekę dziękując po cichu za tych kilka minut, na które tyle musiał czekać … .
Koniec
Piotr Gołąb Lublin 2021
Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń - sezon 2"
- Friko, Adrian Tałocha, kefaspirit i 6 innych osób lubią to
75 Komentarze
Piotrze, znam roztoczanskie pstragowe rzeczki Twoj tekst jest bardzo fajny i nie rob sobie rzadnych wyrzutow, jednak kazdy moze to co naskrobiemy roznie interpretowac, takie jego prawo, nawet jak odbiega to od intencji...
Slawek stara sie bardzo, albo po prostu jest (tez go osobiscie nie znam) inny niz ogol i takie jego dobre prawo Takie osoby zawsze wnosza do towarzystwa troche kublow zimnej wody gdy sie towarzystwo zagalopuje we wzajemnej adoracji. Czasem jest to woda otrzezwienia i wyrwania z chocholego tanca ale i czasem porcja irytacji. Ot taka ich wlasciwosc Dobrze ze sa tacy
Właśnie tak Wszechogarniająca i równo wiejąca nędza wędkarskiego świata to wiatr w moje żagle. Korzystam.. i surfuję..
Widziałem na własne oczy jak 01 01 kultowy kultrednacz - bardzo wzorotwórczy - z dwoma akolitami mozolił się nad samicą stojącą na gnieździe. Bo wolno
Zatem czy mówienie o lapaniu pstragow w zimie ma jakikolwiek sens? Rownie wielki jak rozprawy o łowieniu szczupaków w maju, czy sandaczy w czerwcu. Co więcej czy szwedzkie szczupaki w marcu lowic można, a czy niemieckie bolenie w styczniu?
Wszystko jest kwestia zdrowego rozsądku i tego zycze slawomirowi, najmundrzejszemu użytkownikowi jerkbait.pl.
Najmundrzejszy ci wyłoży.. ciesz się anonimie
Każde bez wyjątku zajęcie można sprymitywizować, nawet łowienie ryb potocznie zwanych szlachetnymi. Nawet na takiej pustyni jak polskie wody! Wędkarski świat ma w tym dzeile niebywała wprawę.. i gigantyczne parcie na ekran..
Nie jest to wątek o SOBie tylko o świetnym tekście Piotra. Oby takich więcej. Jedno co pewne to to, że wstydzić się i mieć zahamowania z powodu wpisu Sławka czy kogokolwiek innego mieć na pewno nie powinieneś
Nie jest to watek o Sławku i nie powinniśmy się jak zwykle poddawać jego, często pokręconej narracji. Natomiast wiem z autopsji, że zderzenie się z jego światokolorowąprasowo fobią wzmacnia nas na tym forum w relacjach z prawdziwymi oszołomami
Robert ma racje,- to watek o tekscie Piotra i zostanmy przy tym. Polajanki czyjegokolwiek "takiego sobie" wpisu maja taka sama wartosc jak owy wpis...
Psy szczekają, karawany jedzie dalej...
Ludzie - co z Wami jest ? Ogłoszono konkurs na artykuł, Piotr napisał super tekst okraszony pięknymi, klimatycznymi fotkami i jeszcze ktoś się czepia ?
Zapraszam do wyszukiwarki - jest na forum dość tematów by wymieniać swoje poglądy, skakać sobie do oczu czy wykazywać wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Jak komuś się artykuły czy jakieś treści w nich zawarte nie podobają, to w prawym górnym rogu monitora jest taki "krzyżyk", którego wciśnięcie myszką rozwiązuje wszelkie takie problemy.
Czepiając się i zniechęcając autorów artykułów czy osób wstawiających relacje i zdjęcia, zabijamy to forum a większość tego typu miejsc w internecie padła już lub niewiele się tam dzieje, w dużej mierze przez takie czepianie się.
Pozdrowienia dla wszystkich, którym chce się pisać, wstawiać relacje i dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem.
Otóż to, podpisuję się pod tym w 100%. Jak komuś coś nie pasuje w prawym górnym rogu jest wspomniany "X".
Sławku, nie psuj krwi...
A co robił Sławek tego 01.01. nad rzeką? Kilkaset kilometrów od domu? Spacerował i liczył gniazda? Dobrze wiesz i ja to wiem, że do pewnych wniosków dochodzi się po latach, więc nie krytykuj. Coś by się stało gdybyśmy w przypadku pstrąga wrócili do rozpoczęcia sezonu 01.04.? Jak to było kiedyś. Pisałem o tym na innym forum kilkanaście lat temu. Co z tego, że te "kwadratowe" z Poru i innych rzeczek biorą w styczniu? Biorą wszystkie. Te potarłowe wymoczki też. Nawet przy -15. Już mnie nikt nie namówi na takie łowienie pstrągów. Żaden argument, że biorą zimą i, że przepisy zezwalają.
Romku. Jest raczej pewne, że potokowce żyły kiedyś w większości małych rzek i strumieni na niżu Polski. Również w tych rzeczkach w okolicy Łodzi, o których wspomina Sławek. W takim razie można mówić raczej o reintrodukcji a nie introdukcji. W wielu przypadkach udanych, w wielu nie. Ale to już z winy innych poprawiaczy natury.
Jak to co robiłem?! Byłem na triumfalnym otwarciu sezonu trociowego.. bo jeszcze wówczas wydawało się mojej osobie, że wypada tam być. W jakże doborowym towarzystwie - wszyscy święci na otwarciu byli! I wtedy ostatecznie wyleczyłem się.. cudownie wyzdrowiałem za sprawą uczynku kultowego kultrednacza. Jestem ozdrowieńcem.. ale przewlekle chorym oferuję szprycę przeciw
Sławku, rozwiń zwrot "oferuję szprycę przeciw" ... bardzo mnie to zafrapowało a widząc rozkoszny uśmieszek kończący wpis, poważnie zastanowiło
Mam prośbę, otwórz Sławku osobny wątek o zimowych dylematach w kropki w innym miejscu. Zapewne rozgorzeje tam nie mniej ciekawa dyskusja niż tutaj.
To o czym wspomniał @Jachu " ... do pewnych wniosków dochodzi się po latach ... " to dość istotna wzmianka.
Od wielu sezonów daję spokój pstrągom kiedy temperatura solidnie spada poniżej zera ale nie zawsze było to dla mnie takie oczywiste i pewnie wielu z Was przechodziło podobną drogę.
Ozdrowieńców z "własnego" podwórka podnoszących na innych wskazujący palec znam sporą garść, czasem widuję ich nad styczniową rzeką. Wieje hipokryzją ale cóż, samo życie.
Pozdrawiam
Ja Sławku właśnie o tem. Dajmy czas Piotrowi i innym na przemyślenie. Szczególnie, że sami kiedyś byliśmy uczestnikami tych keltowych i zimowych, pstrągowych festynów. Czy spacerowanie w bukach nad Parsętą w zimowym krajobrazie było jakimś fajnym przeżyciem? Owszem, spotkanie nie widzianych od miesięcy znajomych. Ale jak tam pięknie latem i jak inne wtedy ryby. Ile tych zabłąkanych srebrnych w styczniu w rzekach? Te biedne kelciny. Statystycznie mają niewielkie szanse na drugie, trzecie tarło. Oczywiście, ale czy to jakiś istotny argument? A pamiętasz Sławku te pierwsze wyjazdy na kwietniowe pstrągi? Po tylu miesiącach rozłąki z nimi. Nikt nie płakał, że tyle kazali nam czekać. Komu to przeszkadzało? Pstrągów było dużo więcej niż dzisiaj, łowiących je znacznie mniej. Jak wiadomo szpryca chroni średnio. W tym przypadku też.
Wybacz BOB -ie brak precyzji. Szprycę słowną miałem na myśli
Rozumiem Piotrze Twoją potrzebę - może i chęć segregacji, w naturalny sposób pojawiających się komentarzy. Różnych! Bańka powinna być fajna..
Ps.SOB otwórz osobny wątek, kto będzie zainteresowany poczyta, kto nie, nie będzie musiał brnąć przez Twoje rozważania.
Nie wiem w sumie czego spodziewałem się zaczynając z Tobą coś na kształt polemiki.
Wiesz jaka jest moja jedyna w tym momencie chęć ?, chcę żebyś pozwolił dorosłym ludziom samodzielnie myśleć i podejmować decyzje. Różne, nawet te które nie do końca mieszczą się w którymś z przedziałów Twojego rozpędzonego, wypełnionego przerośniętym "ego" pociągu.
Dużo zdrowia i dystansu do świata Ci życzę, naprawdę.
Ależ pozwalam!
Byłem niesłusznie przekonany, że rozmowa odbywająca się w przestrzeni publicznej z założenia dopuszcza wielość poglądów i opinii.
Byłem w błędzie
Bardzo Cię przepraszam za ten dyskomfort - pryskam stąd - niech zostaną sami swoi..
Obiecanki cacanki rzepie
Rzeczowa i wielostronna rozmowa owszem, jednak bezustanne podnoszenie wskazującego palca przez " Jedynie Słusznego Cenzora" podkreślającego, że jesteś taki czy owaki bo robisz to, z czego "On" szczęśliwie już się wyleczył jest najprościej mówiąc słabe, żeby nie powiedzieć nudne.
Nie lubię pisać tekstów poradnikowych, do wędkarstwa a zwłaszcza pstrągowania podchodzę mocno emocjonalnie i tego nie zmienię. Kiedy odarłem się ze sporego kawałka swojej pstrągowej historii, choć tak naprawdę to zaledwie kropla zawarłem w tym coś więcej niż tylko opis zimowych wędrówek od których zaczęła się moja przygoda z tymi rybami.
Ty skupiłeś się tylko na tym, olewając całą resztę a tylko w całości ten tekst ma jakikolwiek sens.
Tyle ode mnie, chyba wystarczy.
Czy wszystko musi być potwierdzeniem Twojego światopoglądu? Dalej - co niby dobrego ma wyniknąć z systematycznego przemilczania rzeczy i postaw ostentacyjnie kłócących się z deklarowanym szacunkiem do ryb, z odpowiedzialnością, z dobrym smakiem albo ogólnie pojmowaną etyką?
Czy fora wędkarskie wiecznie mają być pośmiewiskiem, synonimem badziewia? Wreszcie - po cóż stwarzać sytuacje, z których bardzo trudno się wywikłać?
Dobra odpowiedź jest trudna - ale przecież można jej uniknąć, porównując dyskusję z niewygodnym adwersarzem, do kopania z koniem..
Lada moment objawią tu swoja klasę wielbiciele tarłowych kleni i jazi - czyli na wszelki wypadek też pomilczmy. Zgoda buduje
Piotrze, kopanie się z koniem nie ma sensu. Gwarantuję Ci, że to co chciałeś przekazać zostało odebrane zgodnie z Twoimi emocjami, przemyśleniami i doświadczeniem. Dla mnie to magia bo nigdy nie złowiłem "prawdziwego" pstrąga i mam nadzieję, że przed końcem mojej drogi będzie mi to jeszcze dane. I dlatego z wypiekami czytam teksty w tym temacie, głosu nie zabieram w temacie metodycznym bo sie nie znam, ale intuicyjnie wyczuwam fausz i autentyzm. I już raz Ci napisałem ... masz zero powodów aby sie przed kimkolwiek tłumaczyć
Jak to mówią: jak ktoś chce walnąć to kij zawsze znajdzie
Faktycznie za daleko zabrnela ta polemika ze Slawkiem, nie mowiac juz o manowcach na ktore zeszla....
Zarowno co do tekstu Piotra jak i uwag Slawka sie juz wypowiadalem i zdania w tej kwesti nie zmienilem, wiec nie ma co sie powtarzac.
Jak by nie bylo, choc sie najczesciej osobiscie nie znamy,- jako koledzy jestesmy winni sobie uczciwosc, takie mam staroswieckie przekonanie.
W mysl tego niemodnego przekonania pisze te ponizsze przemyslenia.
Nie Slawek sam sie stawia w roli "jedynie slusznego cenzora" ale przez swoich adwersarzy jest w tej roli stawiany.
Jego zdanie i przekonanie rosnie do takich rozmiarow jaki daje opor, ktore ono wywoluje...
Stosowanie zawilej formy wypowiedzi z wieloma wzmocnieniami przekazu najczesciej powoduje, ze czytajacy nie rozumieja do konca tego co "poeta" mial na mysli i dalej zamienia sie w emocjonalny (zamiast rzeczowego) odbior owego przekazu. Mam wrazenie, ale nie pewnosc, ze Slawek czasem celowo ale czasem tylko wlasciwie dla swojej natury uzywa takowych form.
Potem caly ciezar "dyskusji" szybko przechodzi do formy osobistych utarczek... Bez mala jak u Barei "a jak alkoholik ,,,,- to i zlodziej...."
A przeciez ma Slawek prawo do swojej interpretacji, do swojej subiektywnej oceny, ktora nie musi byc sluszna. Fajnie jest jak jest ona prawdziwa, ale w gruncie rzeczy tez taka nie musi byc, bo przeciez moze byc hipotetycznie prowokacja,- albo jakas inna forma heppeningu.
Czy nie zdrowiej jest potraktowac Slawka czy czyjekolwiek zdanie jako " o,- nie wszyscy maja takie przekonanie jak moje"?
Przeciez jak napisal cos glupiego to zweryfikuje sie to samo i on sam sie skompromituje, a jak napisal cos madrego, to moze warto sie nad tym chwilke zastanowic?
Na koniec przytocze argument z wypowiedzi Slawka, ktorego jakos nikt nie podchwycil a moim zdaniem jest on co najmniej wtorny w stosunku do prezentowanej przez niego ideii.
Slawek wspomnial, ze niegdys jezdzil na otwarcia sezonu ale po kontakcie z ktoryms kult-red-naczem, ktory probowal wydlubac samice troci z gniazda tarlowego zaprzestal tego...
A ja naiwny myslalem, ze to nie z niecheci do wszystkiego co kult-red-nacze promuja tylko z milosci do Natury...
Eh... glupi czlek jest i glupi umrze...